Zrezygnuj również z ubrań oraz butów. Mężczyźni zazwyczaj kupując ubrania, nie pomyślą o tym, żeby sprawdzić rozmiar swojej partnerki. Dopiero w butiku okazuje się, że trzeba kupić wszystko "na oko" z pomocą sprzedawczyni. Co do butów, istnieje przesąd, że jeśli obdarujesz nimi swoją kobietę, to niedługo od ciebie
pierwszy dom budujesz dla wroga, drugi dla teściowej a trzeci dla siebie. Zawsze się coś sp?%@@@#i lub rozjedzie z założeniami wymarzonego domu. @obieq: Powiedzenie, które w praktyce nie ma nic z prawdy. Na każdym etapie da się coś sp?%@@@#ić albo o czymś nie pomyśleć. Jak ja np. miałem super ekipy, bo jak dzwoniłem i słyszałem w głosie cwaniaka, to od razu dziękowałem za współpracę. Trafiły mi się nieźli fachowcy i zapłacone było tyle, ile się umawialiśmy. Budując drugi czy trzeci dom weźmiesz siłą rzeczy kogoś innego, kto sp?%@@@#i to, co poprzednia ekipa zrobiła dobrze. Albo trafisz np. na inne warunki gruntowe i coś, co się sprawdzało w poprzednim miejscu - tu będzie przyczyną wiecznych problemów. Instalacje będę robić sam bo mam dośc downów i płacenia za robotę tyle co za materiał @Argiope: Jak bym nie liczył przy swojej budowie, to około 40-45% kosztów, to była robocizna (przy czym w celu oszczędności sam sporo zrobiłem). Zatem wcale nie zdzierają tak wiele jak Ci się wydaje - raczej normalna praktyka. Nie wiem co lepsze, jedna ekipa od wszystkiego. Czy pod konkretne zabudowy, instalacje i wykończenia? @t_e_o_m_o: Oczywiście, że lepsze są ekipy wyspecjalizowane, a nie jeden od wszystkiego. Więcej koordynacji, więcej narzekania, ale finalnie więcej kasy w kieszeni. Wybór generalnego wykonawcy kończy się najczęściej tym samym, co zakup od dewelopera - dostajesz w określonej cenie minimum z minimum, bo zarządzanie budową swoje kosztuje, ryzyko związane ze wzrostem cen czy robocizny, kary umowne za niewywiązanie się z terminu realizacji robót oraz zapas na roszczenia gwarancyjne - to powoduje, że w cenie 15-20% wyższej od metody gospodarczej dostaniesz dom wykonany z gorszych materiałów, za to będziesz ze wszystkim się zwracał do jednego gwaranta. Podstawą jest brać sensownych wykonawców, a nie narzekaczy - mój dom budowała: ekipa murarzy, ekipa dekarzy, dwaj tynkarze, 2x ekipa posadzkarzy (w garażu posadzki z betonu zacieranego robiła druga ekipa), hydraulik z pomocnikami (zarówno wewnątrz, jak i przyłącza ta sama ekipa), spece od studni głębinowej oraz ekipa od dociepleń, która także dokonała adaptacji poddasza użytkowego. Do tego jak trzeba było, to zamawiałem koparkę na własny koszt, bo miałem sprawdzonego człowieka, co w cenie za godzinę "drogiej" koparki robił tyle, co "tania" w trzy. Z majstrów wewnątrz robiących, to podłogi (kupiłem z montażem w cenie), schody drewniane (by je wykonać z taką precyzją zaoszczędziłbym może ze 4 tysiące, ale zmarnował rok z życia), drzwi wewnętrzne (wolałem wziąć z montażem, żeby mieć spokój z gwarancją i nie robić tego tygodniami ucząc się fachu) oraz meble kuchenne (zabudowa na wymiar do kuchni w literę C). Dało się to pogodzić, skoordynować, załatwić dostawy materiałów (tylko ekipie od dociepleń dałem wolną rękę w doborze klejów i tynków - Ceresit, ale pytając o cenę wyszło mi 5% drożej niż w hurtowni, z której brałem styropian, a która to hurtownia miała ww. materiały dość średniej jakości i nieznanych mi marek, więc nawet jak mieli prowizję od sprzedawcy, to za wiele "na boku" nie dorobili) i finalnie być zadowolonym z budowy. Mimo wszystko to dobry pomysł, bo robienie SSO różnymi ekipami to proszenie się o kłopoty, a samemu słabo się opłaca. To jednak ciężka praca w zmiennych warunkach pogodowych, a na tym etapie materiał to 70% ceny, więc oszczędności bywają... niezbyt imponujące. @TypowyZakolak: W 100% się podpisuję. Słyszałem też, że niektórzy murarze nie wykonują np. dociepleń fundamentu ani samej hydroizolacji i informują inwestora o tym, jak już zbrojenie pod fundamenty zalane. Mało kto wie, że stan "zero" potrafi na obecne realia, przy niezbyt dużym domu z ławami fundamentowymi (nie płyta) "wciągnąć" 50 000 PLN, gdzie efektów budowy poza hałdami ziemi w ogóle nie widać. A ja bardzo lubię budowę. Nie robię samemu niczego, ale zarządzanie takim projektem jest fajne, jak gra strategiczna na kompa. @TypowyZakolak: Mnie najbardziej wykańczały organizacje łańcucha dostaw, gdy zebrało się kilka ekip na budowie i dzień wcześniej mi powiedzieli, że czegoś na jutro potrzebują. Ale dało się to pogodzić nawet pracując w międzyczasie zawodowo. Generalnie czas budowy metodą gospodarczą także dość miło wspominam ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Zapewne dobrze wiemy o tym, że dzisiaj w większości przypadków młodzi ludzi decydują się na to, aby zrobić prawo jazdy – bez wątpienia jest to spore ułatwienie, bo dzięki temu można swobodnie przemieszczać się, gdy zajdzie taka potrzeba. Jednak z drugiej strony możemy mieć spory problem z tym, aby kupić takiej młodej osobie np. prezent
Wybór prezentu dla osoby, której upodobań i gustu się nie zna, jest trudnym zadaniem. W takiej sytuacji najlepszą opcją jest zakup „bezpiecznego” upominku, który obdarowywanemu będzie kojarzyć się pozytywnie. Wśród tego typu prezentów można wymienić, filmy, książki oraz kupony podarunkowe. Warto również zainteresować się upominkiem do domu oraz rzeczami, za pomocą, których można rozśmieszyć osobę obdarowywaną Nigdy nie ma stuprocentowej gwarancji, że kupiony prezent się spodoba. Najlepiej, jeśli upominek będzie dopasowany do gustu i preferencji osoby obdarowywanej. Kupony podarunkowe Najbezpieczniejszym pomysłem na upominek dla osoby, której nie zna się zbyt dobrze jest voucher na prezent. Spośród dostępnych opcji można wybrać kupon podarunkowy na: lot balonem, romantyczną kolację we dwoje, sesję fotograficzną, podróż nad morze lub w góry oraz kurs gotowania. Największą zaletą takiego upominku jest jego praktyczność. Ponadto zakup kuponu podarunkowego jest bardzo wygodny, ponieważ można to zrobić przez internet. Filmy i książki na prezent Filmy i książki również znajdują się na liście uniwersalnych prezentów. Tego typu upominki większości osób przypadną do gustu. Wymagają one jednak chociażby minimalnej znajomości upodobań obdarowywanego. Najlepszą opcją jest postawienie na książki kulinarne oraz pozycje, które widnieją na liście bestsellerów. Natomiast, jeśli chodzi o filmy, warto zainteresować się klasykami, wśród, których można wymienić takie tytuły, jak: „Miś”, „Seksmisja”, „Chłopaki nie płaczą”, „Ojciec chrzestny” czy „Skazani na Shawshank”. Upominki dekoracyjne do domu Dobrym pomysłem na prezent dla osoby, której się nie zna, są także upominki dekoracyjne do domu. Najlepiej wybrać się do sklepu z ozdobnymi artykułami i kupić stylowy, a zarazem pasujący do każdego wnętrza upominek. Dobrze sprawdzi się: wazon na kwiaty, ramka na zdjęcia, zegar ścienny oraz świecznik. Jeśli nie zna się wystarczająco osoby obdarowywanej, odradza się kupować jej upominek, pasujący wyłącznie do wnętrz urządzonych w konkretnym stylu. Śmieszne prezenty Osobę, której nie zna się zbyt dobrze, można obdarować również śmiesznym prezentem, np. kieliszkami z zabawnymi napisami czy czekoladkami o niestandardowych kształtach. Jednakże wybierając tego typu upominek, należy być ostrożnym i unikać prezentów z seksualnym podtekstem. Materiał partnera zewnętrznego ​
2. Konieczność zamknięcia cykli: Utrzymująca się obecność snów o ukochanej osobie, której nie ma już w naszym codziennym życiu, może wskazywać na potrzebę zamknięcia cykli emocjonalnych. Te sny mogą być oznaką, że istnieje sytuacja lub związek, którego nie udało nam się jeszcze pokonać ani zaakceptować. Pudlo Manka 28 listopada, 2013 - 10:33 pmBardzo przydatny post, wykorzystam te inf :). Odpowiedz Szafomania / Dogomania 29 listopada, 2013 - 1:43 pmBardzo dobrze, że podjęłaś ten temat! Masz dużą siłę przebicia więc edukuj jak powinno się dbać o psy. Niestety, nawet do Związku Kynologicznego w Polsce przyłączają się źli ludzie, pseudohodowcy, którym zależy tylko na kasie. U mnie w zakładce „Moje psy” też znajdziecie kilka porad. Zapraszam. Odpowiedz julka 28 listopada, 2013 - 10:37 pmrambo jest śliczny ! Odpowiedz Anita 28 listopada, 2013 - 10:39 pmNie wierze jak można tak paskudnie kłamać a później wszystkiego się wyprzeć Odpowiedz Barbara Marciniak 29 kwietnia, 2020 - 1:30 pmDzięki będę zwracała uwagę Bardz ciekawe pouczenia . Ogromnie dziekuje Odpowiedz Kasia 28 listopada, 2013 - 10:39 pmBiedny Rambo, a właścicielka hodowli powinna za to zapłacić ;/ Odpowiedz Ewka 28 listopada, 2013 - 10:41 pmEliza bardzo przydatny wpis. Dzięki, aż mi się łezka w oku zakręciła. Buziaki dla Rambo ;* Odpowiedz Agnieszka 28 listopada, 2013 - 10:42 pmjak to załatwiał się w domu? ale gdzie? na dywan? Odpowiedz Fashionelka 28 listopada, 2013 - 10:44 pmSzczeniaki w okresie kwarantanny nie moga wychodzić na dwór. Rambo załatwiał się na podkłady higieniczne (które zwykle podkłada się pod łóżka niemowląt) Odpowiedz Catherine 28 listopada, 2013 - 11:05 pmAgnieszka, to normalne! Wszystkie szczeniaki przechodzą przez taki proces i przez jakiś czas załatwiają się w domu na matę ułożoną przy drzwiach (żeby im się to miejsce skojarzyło ze spacerem i żeby potem umiały dać znać, że chcą wyjść :)) Odpowiedz kasia 28 listopada, 2013 - 11:17 pmchyba, że ma się ogród bo brzmi to tak jakby nie mógł wychodzić na dwór. Chodzi blokowanie kontaktu z innymi psami 🙂 Odpowiedz Lamalamy 2 grudnia, 2013 - 1:11 pmKasia, właśnie o to chodzi, żeby nie widział się z innymi psami, żeby nie złapał nosówki. Odpowiedz pati 28 listopada, 2013 - 10:42 pmbezczelna baba jeszcze wysyłałą Ci zdjęcia nowych psóww Odpowiedz Magdalena 28 listopada, 2013 - 10:42 pmniestety takie są hodowle… moja przyjaciółKa brała z hodowli maltańczyka, biedaczek nie dożył 2 lat bo zmarł na pewną chorobę, A TO WSZYSTKO PRZEZ TO ŻE W HODOWLI WŁAŚCICIELE DOPUSZCZALI SIĘ KAZIRODZTWA !!!! Odpowiedz Monika 28 listopada, 2013 - 11:11 pmMój brat kupił jednego maltańczyka, który nie przeżył 2 tygodni (choroba genetyczna). Po cierpeniu jaki przeżyl ratując i patrząc na umierającą sunie,Pani z hodowli zaproponowała drugiego psa w okazyjnej cenie… Piesek jest cudowny, niestety także ma wady genetyczne 🙁 nie rozwinięcie się jednej z łapek przednich, częste choroby, wypadanie zębów. Weterynarz stwierdził, że wszystkie te choroby są przez hodowle. Odpowiedz Joasia 29 listopada, 2013 - 12:16 amHodowla zwierząt rasowych, to niestety spore wyzwanie. Krzyżowanie psów też łatwe nie jest – nie dość, że trzeba znaleźć rasowego zwierzaka, który nie jest spokrewniony od kilku pokoleń (nie jestem pewna, ale chyba nawet 7 pokoleń, lub więcej), to jeszcze zdrowego, silnego i pozbawionego niekorzystnych cech i wad. Żeby uzyskać zdrowe i mocne szczenięta, nie raz trzeba jeździć po świecie „za genami” 😉 W efekcie czego rasowe psy są bardzo drogie. No ale jest też trochę hodowli należących do ZKwP, którym niestety niekoniecznie zależy na dobrych psach, ale raczej na dużych zyskach – psy są nieco tańsze (no bo przecież wciąż są to psy rasowe), ale niestety dużo gorsze jakościowo. Odpowiedz Monika 29 listopada, 2013 - 12:56 amMój psiak z hodowli jest wnętrem, o czym dowiedziałam się kilka tygodni po zakupie. Oczywiście wykastrowaliśmy go, operowaliśmy, cuda wianki… Psiak sie męczył :(( Jest najukochanszy na świecie i nie wymieniłabym go na żadnego innego, nawet wiedząc o jego wadzie, jednak boli mnie fakt, że ludzie, którzy zajmują się „profesjonalną” hodowla, sprzedają zwierzaki ze schorzeniami genetycznymi (często jest to spowodowane „kazirodztwem”). Mój kochany psiak ma juz 6 lat, ma się dobrze, ale dalej czuję uraz do hodowli, w której go kupiłam. MAM OCHOTĘ WYGARNĄĆ IM NA FORUM, ZROBIĆ ANTYREKLAMĘ, JAK TAK MOŻNA!! Ucichnę, rekompensatą dla mnie jest mój Kochany Mafik śpiący spokojnie teraz obok mnie… Dobranoc. Odpowiedz Eliza 29 listopada, 2013 - 8:45 amTu raczej mowa o psełdohodowli, jeżeli psy są zarejestrowane w związku to nikt tam nie dopuść do takiej sytuacji. W Polsce jest mylone pojęcie psa rasowego – taki jest tylko sprzedawany z metryczką czyli powinien być po przeglądzie weterynaryjnym w związku kynologicznym. Tak być powinno a jak jest – wiadomo różnie. Magdaleno zapewne masz na myśli psęłdohodowle gdzie psy są z wyglądu tylko rasowe ale z rasa nic wspólnego nie mają. Niestety nie wiem dlaczego Eliza nie zgłosiła tego na policję czy do związku to podchodzi pod maltretowanie zwierząt i taka pani powinna mieć cofniętą możliwość rozrodu psów. Odpowiedz Monika 29 listopada, 2013 - 3:59 pmZależy co masz na myśli pisząc „kazirodztwo” bowiem w przypadku niektórych skojarzeń jest dopuszczalne dalsze pokrewieństwo, a nawet w niektórych skojarzeniach pożądane. Jest to regulowane przez mądrych hodowców tak, aby szczenię było zdrowe i zgodne ze wzorecem rasy. Odpowiedz buli 15 października, 2014 - 5:41 pmskoro kupujesz psa w hodowli masz wgląd w rodowód szczeniąt (czyli rodowody rodziców) i tam czarno na białym widać w jaki sposób rodzice są lub nie spokrewnieni… Odpowiedz Marta 28 listopada, 2013 - 10:43 pmJezu, Fash 🙁 Powinnaś podać tu czarno na białym nazwę tej nibyhodowli! i zgłosić ją bez dwóch zdań do związku, szkoda, że tego nie zrobiłaś, bo to jakaś masakra, jak tak można traktować zwierzęta… chociaż to właściwie nic w porównaniu do tego, co się dzieje ze zwierzętami u nas… 🙁 Odpowiedz Kayka 28 listopada, 2013 - 10:44 pmŚwietny post! Rewelacja, że o tym piszesz. My mamy pieska też z hodowli, na szczęście wszystko odbyło się bez żadnych problemów, jest to jedyna hodowla tej rasy w Polsce i pod bardzo ścisłym nadzorem. Współczuję ogromnie, że stało się tak, jak się stało, ale uważam, że jednak powinniście nadal zgłosić to 'niedopatrzenie obowiązków' w ZK. Jeśli teraz nie będzie żadnego problemu przy kontroli, to będą to mieli na uwadze na przyszłość. A jednak na psa z hodowli nie wydaje się tylu pieniędzy, żeby nawet nie mieć pewności, że szczeniak przeżyje… Powodzenia! pozdrawiam 🙂 Odpowiedz Olga 28 listopada, 2013 - 10:44 pmEliza napisz chociaż w jakim mieście ta hodowla Odpowiedz Gośka 28 listopada, 2013 - 10:55 pm Odpowiedz Fashionelka 28 listopada, 2013 - 10:56 pmTak, to ta hodowla Odpowiedz sandra 30 listopada, 2013 - 12:14 pmHahaha nie wiem jak Wam ale mi od wczoraj ich strona nie działa :/ albo na moim kompie tylko:/ Odpowiedz Karolina 28 listopada, 2013 - 10:44 pmWydaje mi się,że powinnaś ich podać gdzieś aby hodowla została sprawdzona. Mój kochany pies był ze mną około 7,5 roku był kupiony na niedzielnej giełdzie. Był najsłabszy z miotu ale od razu mnie o tym poinformowano- był chorowity ale dopiero bardzo poważnie od 6-7 lat jego życia. Biorąc to pod uwagę, mogę sobie tylko wyobrazić co przeżyliście z takim maluchem który od samego początku tak chorował. Pozdrawiam Was serdecznie i dużo zdrówka dla psiaka bo jest uroczy ! Odpowiedz Joanna 28 listopada, 2013 - 11:04 pmteż uważam że powinnaś ich gdzieś zgłosić, do związku, izby weterynaryjnej lub innej organizacji zajmującej się ochroną zwierząt, niech skontrolują hodowlę aby już żaden szczeniak nie cierpiał i nikt inny nie został oszukany a poza tym to uściski dla tego małego słodziaka 😀 Odpowiedz Ms. Hutch 28 listopada, 2013 - 10:45 pmSzkoda, że zostaliście oszukani, ale najważniejsze, że Rambo jest cały i zdrowy oraz – przede wszystkim – szczęśliwy 🙂 Odpowiedz 28 listopada, 2013 - 10:45 pmChoć nie zamierzam kupować psa, z ciekawością czytalam tan artykuł. Dużo mi uświadomiłaś. Dziękuje. Już wiem na co trzeba zwracać uwagę. Odpowiedz Dominika 28 listopada, 2013 - 10:46 pmBardzo przydatny wpis. Mnie oszukano – suczka miała być odrobaczona, a na następny dzień pojawiły się wymioty z larwami… Teraz kochana jest z nami i wszystko z nią w porządku 🙂 Dużo miłości dla Rambo:) Odpowiedz Bas 22 kwietnia, 2014 - 11:48 amMój szczeniak był odrobaczony 2 razy i tez zaczął wymiotować larwami, dostał bardzo dobre leki ale mój weterynarz powiedział ze tak sie zdarza, dał inne i juz było wszystko OK. Na mnie tez nie działają dobre leki na alergie tylko te najtańsze dostępne bez recepty 🙂 Odpowiedz Save the magic moments 28 listopada, 2013 - 10:46 pmEliza, świetny pomysł na posta! na prawdę. Sama zdecydowanie jestem zwolenniczką ratowania zwierząt ze schroniska, uważam, że kundelki są the best! ale moi rodzice mają psa z hodowli – wspaniałej hodowli. Jednak znam osobiście osoby, które rzekomo prowadzą hodowlę psów. Dużych psów – które nie mają wybiegu, nikt z nimi nie chodzi na spacery, są karmione najgorszymi i najtańszymi karmami i mnożą psy dla pieniędzy choć jeżdżą samochodem z napisem: profesjonalna hodowla… dziękuję bardzo za profesjonalną hodowlę z właścicielką która nie wychodzi z psami na spacer, nie daje im się wybiegać. Często dopuszcza się do samicy nie innego samca ale jej własne dziecko co generuje szereg chorób genetycznych. Dlatego brawo za odwagę! brawo za pomysł. Absolutnie się dołączam. Dodam tylko, że powinno się jeszcze zrobić listę oszustów do widoku publicznego bo to jest robienie zwierzętom krzywdy – nic więcej. Odpowiedz Ania 28 listopada, 2013 - 10:46 pmBardzo przydatny wpis 🙂 Biedny Rambo, wycierpiał się, ale teraz wygląda na zdrowego, silnego i szczęśliwego psiaka <3 Odpowiedz Aga 28 listopada, 2013 - 10:47 pmJak ludzie mogą wypierać się że pies jest chory z ich winy? Niektóre hodowle niestety patrzą jedynie na zyski i nie liczą się z regułami, które powinni przestrzegać. Ja kupiłąm psa od prywatnych ludzi którzy mają parkę z rodowodem i którzy zapewnili o niebo lepszą opiekę mojemu psiakowi niż niejedna hodowla… Odpowiedz zarja 28 listopada, 2013 - 10:48 pmBidulek! 🙁 Ja mam 5-miesięcznego pit bulla. Hodowca zapewniał o swojej nienagannosci – po przyjezdzie do nowego domu, pies nie chcial sie ruszyc ze swojego kojca, panicznie bal sie wychodzic na dwor, dopiero po kilku tygodniach nabral pewnosci siebie jak poszlismy z nim do przedszkola. Teraz jest wszystko ok, ale jak sie okazalo – przez 2, 5 miesiaca swojego zycia pies nie widzial nic innego procz swojej tyci zagrody w tyci pokoju, swoich braci i hodowcy. :/ Odpowiedz Asia 28 listopada, 2013 - 10:48 pmNiestety to bardzo częste praktyki … Moi rodzice kupili Berneńczyka od oszustka, teraz wszystko jest ok, ale przy tej rasie nie wiemy czy nie bedzie obarczona innymi chorobami genetycznymi. Jezeli mam być szczera nie zostawiłbym tego w ten sposób i pozwala ta babę. Jezeli ranni ma metryczke to doskonale wiadomo od kogo go kupiliście nie jest potrzebna umowa, rachunki od weta, historia choroby, korespondencja mailową z ta kobieta, zdjęcia z datami – na pewno zrobiłaś mu zdjecie juz pierwszego dnia i masz cały materiał dowodowy dotyczący daty sprzedaży, przebiegu choroby itd. Nie bójmy sie pozywać oszustów, może to ich czegoś nauczy :/ Odpowiedz Meg 28 listopada, 2013 - 10:48 pmStraszne… tego nie powinno sie tak zostawic. Przeciez ta kobieta nadal hoduje psiaki a one zaniedbane cierpia katusze tak chorujac jak Twoj Rambo. Na pewno masz jeszcze wyniki badan Rambo i dokumenty, zglos to do Zwiazku nawet z takim opoznieniem, oni musza to sprawdzic, prrzeciez trzeba chronic inne psiaki tej wrednej malpy Odpowiedz Róża 28 listopada, 2013 - 10:50 pmNie chcieliście egzekwowac kosztów drogą sądową? Odpowiedz Fashionelka 28 listopada, 2013 - 10:53 pmWtedy jedyne czym zaprzątaliśmy sobie głowę to zdrowie Rambo i to były ok 2 miesiące wyjęte z życia. Po wszystkim cieeszyliśmy się, że jest zdrowy i nie chcieliśmy już myślec o sądach czy kontaktach z tą kobietą. Myślę, że i tak powinniśmy zgłosić tę hodowlę żeby ktoś sprawdził co się tam teraz dzieje. Odpowiedz Kasiolda 28 listopada, 2013 - 11:48 pmFashionelko, mimo, że minął rok, to faktycznie warto poprosić chociaż o kontrolę. Żeby pozostali, którzy pokuszą się o kupno pieska u tej pani, nie przeżywali takiej gehenny, jak Ty. Odpowiedz Fashionelka 28 listopada, 2013 - 11:50 pmZgłosimy tę hodowlę. Odpowiedz Evie 28 listopada, 2013 - 10:50 pma mi szczeniak King Charles Spaniela zdechł na rękach… Był u nas niecały tydzień, prawdopodobnie kobieta z hodowli zatruła go szczepionką – dostał szczepionkę której nie powinny dostawać szczeniaki (jej nazwa była wbita w książeczkę zdrowia psa), pies NIC nie chciał jeść, dostawał nawet specjalną papkę i mleko dla szczeniąt, jedzenie trzeba mu było wpychać na siłę. Codziennie dzwoniliśmy do kobiety z hodowli że coś z nim nie tak, a ona wpierała że 'te pieski mało jedzą'. Takiej traumy nie życzę nikomu 🙁 Odpowiedz Evie 28 listopada, 2013 - 11:26 pmaha i zapomniałam – jak już pies mi umarł na rękach, zadzwoniliśmy jeszcze raz do hodowli by powiedzieć co się stało. Nie chodziło o pieniądze bo wszyscy byli zrozpaczeni… A kobieta po jakimś czasie zadzwoniła i zaproponowała zniżkę na nowego psa. A za tego stwierdziła że odda pieniądze, jak sekcja wykaże co było przyczyną śmierci. Nie zgodziliśmy się na żadną sekcję, bo co by to zmieniło, psa i tak nie było 🙁 I tak szczerze mówiąc teraz po czasie widzę że najzdrowsze psy, to mieszańce albo rasowe, ale nie z hodowli. Odpowiedz Anna 3 lutego, 2014 - 9:06 pmEvie, strasznie mi przykro, że coś takiego dotknęło Ciebie i Twojego psiaka. Również nóż się w kieszeni otwiera, jak czytam posta Elizy i historię Rambo. To straszne, najgorzej, jak cierpią zwierzęta. Nie zgodzę się tylko z tym, że najzdrowsze są mieszańce i psy rasowe nie z hodowli. Nie ma czegoś takiego jak rasowy nie z hodowli – to tak jak nie ma psów „rasowych nierodowodowych”. Jest natomiast niestety zjawisko pseudohodowli. ZKwP podobnie jak Związek Felinologiczny ma dość wyśrubowane normy (w porównaniu np. z jakimśtam Stowarzyszeniem Miłośników i Hodowców Psów i Kotów), dlatego warto, żeby Fashionelka zgłosiła im sprawę tej hodowli. Jednakże w każdej branży znajdą się osoby, dla których hodowla będzie głównie maszynką do robienia pieniędzy. A tak na dobrą sprawę, prawidłowe hodowanie zwierząt to bardziej pasja, a mniej czysty zarobek. Miałam psiaka z hodowli, aktualnie po domu szwędają się dwa koty brytyjskie również z hodowli i z mojego doświadczenia dorzucę jeszcze kilka punktów do porad Elizy: 1. Żaden sensowny hodowca nie wyda szczeniaków/kociaków przed upływem ściśle określonego czasu. Dla kotów to są 3 miechy i nie ma opcji, żeby maluch wcześniej wyjechał do nowego właściciela. To jest obligatoryjne dla dobrej socjalizacji, chowu, przejścia wszystkich potrzebnych medycznych procedur. 2. Hodowca będzie chciał poznać ciebie dużo wcześniej, niż przy złożeniu podpisu na umowie kupna. Będzie dostępny, będzie odpowiadał na wszystkie maile, podpowiadał a już po zakupie zadeklaruje chęć wspierania i służenia radą. Hodowca z prawdziwego zdarzenia chce wiedzieć, jak się czują i jak żyją maluchy, które sam odchował. 3. Hodowla kilku ras jednocześnie? Żółta lampka. Każda rasa psa czy kota ma swoją specyfikę, potrzeby, tak dorosłym, jak i małym zwierzakom trzeba poświęcić czas i uwagę. Jak to zrobić, jeśli hoduje się kilka różnych ras? 4. W każdym momencie możecie zażądać przedstawienia rodowodu, gdzie będą wpisane poprzednie pokolenia. Patrzcie na matkę ale i na ojca – jeżeli nie jest on z hodowli, to niech podadzą dane kontaktowe do właścicieli. Poproście o kontakt do osób, które już mają zwierzaka z tej hodowli. Pytajcie, który weterynarz opiekuje się hodowlą. 5. Czy psy mają warunki potrzebne dla danej rasy? Hodowanie dużych psów w małym mieszkaniu? Czy koty są (nie daj Bóg!) wypuszczane w miasto? 6. Pani Beata, od której kupiłam swoje brytki, jechała po samca do hodowli aż do Estonii bodajże. Dlatego, że miał świetne cechy, geny, charakter i pochodził z takiej linii, której nikt w Polsce chyba nie miał, żeby nową linię wprowadzić do polskich hodowli brytyjczyków. Można? Można. Trzeba wyrzucić z rynku osoby, które żerują na chęci posiadania własnego zwierzaka i psują w ten sposób krew nowym właścicielom ale przede wszystkim męczą niewinne zwierzaki. A to już jest niewybaczalne. Odpowiedz Milka 29 października, 2014 - 3:21 pmWspółczuje ja mam zamiar kupic sobie maltanczyka wiecie coś więcej o tej rasie ??? Odpowiedz Beata 28 listopada, 2013 - 10:50 pmSzok! Jak można być tak bezczelnym! Ja bym na Waszym miejscu jeszcze nawet i teraz poinformowała o tym Związek Kynologiczny. Nie może być tak, że płaci się za zwierzę i dostaje się je w tak strasznym stanie zdrowotnym! Uważam, że powinniście to zgłosić, dla dobra innych zwierząt i ludzi, którzy je kupują. Warto też moim zdaniem podać nazwę hodowli. W życiu bym nie chciała, żeby komukolwiek sprzedali jeszcze jakiekolwiek zwierzę, przecież takim ludziom w ogóle nie można zaufać! Jestem oburzona, serio! Nienawidzę tego rodzaju bezczelnych oszustów i uważam, że powinno się ich tępić jak chwasty! Podałabym też oszustkę do sądu o zwrot kosztów leczenia i odszkodowanie. Nie może być tak, że takie sytuacje mogą się bezkarnie zdarzać! Kurde, ale się wkurzyłam! Odpowiedz Karolina 28 listopada, 2013 - 10:51 pmjestem szczęśliwą właścicielką dwóch francuzów – oba oczywiście rodowodowe, ze znanych hodowli i niestety też szczeniaki trafiły do nas może nie w bardzo złym stanie, ale na pewno Pepa i Zoja miały pchły, Pepa również pasożyty. Mam również wrażenie, że często cześć rzeczy, o których piszesz ciężko wykryć. Pieski, że tak powiem, są często „odpicowane” na dzień przyjazdu nowych właścicieli. Szczeniaki są przenoszone do domów hodowcy, by nikt nie posądził go o trzymanie zwierząt w klatkach czy kojcach…My mieliśmy nawet podejrzenie, że Pepa miała farbowany nos na nasz przyjazd specjalną pastą wystawową, by był jednolicie czarny, bo po kilku dniach ujawniła się na nim urocza różowa, dość duża smutne jest te hodowlane życie psiaków. Mam wrażenie, że bardzo, bardzo ciężko o hodowle, której nie można nic zarzucić. Niestety tu chęć robienie biznesu i trzepania jak najwięcej kasy, miesza się z dobrem zwierzaków ;/ Odpowiedz Dominika 28 listopada, 2013 - 10:51 pmPowiem, ze miałam podobna historie. Piesek z hodowli, 8tyg, oslabienie, wymioty, biegunka, telefony do właścicielki, wizyty u weterynarza… po tygodniu zmarł, pomimo leczenia, bo chorób których sie nabawił, były dla szczeniaka śmiertelne. Odpowiedz Mill 28 listopada, 2013 - 10:53 pmJa umawiajac sie z kobieta tydzien dzien w dzien ze przyjade po odbior psa az 700 km (niby hodowla). Wieczor przed wyjazdem dzwonilam i mowilam ze bede i ze wyjezdzam z rana i nie wiem o ktorej dokladnie bede ale oszacowalam jej czas mniej wiecej, kobieta powiedziala, ze bedzie czekac… Bedac na miejscu nie zastalam nikogo w domu (chociaz kogos slyszalam) dzwonilam pare razyi nic. dopiero po sms tzw. straszaku ze ide na policje, ze zostalam oszukana i chce zwrotu za podroz. Kobieta oddzwonila, mowiac ze ok godziny 11 sprzedala psa, mowiac „kto pierwszy ten lepszy” zwalajac wine ze nie zadzwonilismy do niej z rana. Dla mnie to bylo chore… i czulam sie oszukana i zawiedziona… tyle km na marne… zwonilismy po innych hodowlach ale w innych hodowlach chcieli wielkie sumy i nie bylismy przygotowani na taki wydatek w tym momencie, a nie chcielismy wracac z pustymi rekoma. Dodzwonilismy siedo kobiety ktora chcialasprzedac psa tej rasy poniewaz ma za mala coreczke na tak duzego psa, a dziewczynka dostala pieska od wujka. Po przejzeniu ksiazeczki zdrowia psa okazalo sie ze pies nalezy do tej hodowli gdzie zostalam oszukana… Wczesniej kobieta mowila, ze pies jest po szczepianiach i nic nie potrzebuje… tak i wygladalo w ksiazeczce… Kiedy juz zadowolona wrocilam z psem do domu.. poszlam do weterynarza. Weterynarz stwierdzil, ze prawdopodobnie szczepiono innego psa i temu dano wklejki do ksiazeczki. Chipa rowniez tez nie posiadal jak bylo w opisie. Normalna Makabra… Odpowiedz AnnJaworska 28 listopada, 2013 - 10:54 pmTo co piszesz jest straszne! Mój kociak, którego przygarnęłam dosłownie z ulicy nie miał nawet 1/100 przypadłości Twojego psa z „renomowanej” hodowli. Takim ludziom jak ta kobieta powinno się wydać sądowy zakaz zbliżania się do zwierząt. Nóż się w kieszeni otwiera jak to czytam! Odpowiedz Mary 28 listopada, 2013 - 10:54 pmA ja nie rozumiem jak mogliście nie zgłosić tej kobiety. Przez was możliwe, że nie tylko Rambo tak cierpiał, ale i inne zwierzaki, które nie miały tyle szczęścia co wasz pies i po prostu pozdychały. Nie rozumiem takich ludzi. Ok dla was to była trauma, ale wy wiedząc jaka jest ta kobieta, pozwalacie jej nadal zarabiać na biednych zwierzętach. Jak dla mnie trochę to żałosne. Ja bym nie mogła spać po nocach wiedząc, że ta kobieta nie spełnia warunków hodowcy i mieć na to dowody i pozwalać jej dalej męczyć zwierzęta. Nie wierzę, że się poprawiła, tacy ludzie liczą tylko na pieniądze. Odpowiedz MartaW 28 listopada, 2013 - 11:03 pmMam takie same odczucie, ale emocje nie pozwoliły mi tego wyrazić tak delikatnie jak Ty 🙁 Odpowiedz Maleńka bloguje 28 listopada, 2013 - 10:54 pmO matko.. Jak można tak zapuścić psiaki :< I oni śmią nazywać się hodowlą? Od siedmiu boleści chyba.. Odpowiedz MrsVain 28 listopada, 2013 - 10:54 pmCałe szczęście, że wszystko jest w porządku już ale dziwi mnie Twoja późna reakcja – czy to pchły, czy krew w kale to nie jest normalne, tak jak u człowieka. Tym bardziej taki szczeniak, musiał się męczyć z tym wszystkim biedny Odpowiedz Pigmejeżki 28 listopada, 2013 - 10:55 pmEliza w Polsce od 2012 roku zaczęło się tworzyć mnóstwo pseudo-związków, najdłużej istniejącym jest Związek Kynologiczny w Polsce (ZKwP) i to właśnie pełną nazwę należało by tu podawać, gdyż mamy już trochę podrób np. stowarzyszenie kynologiczne w Polsce. Dużo Psich blogerów opisywało już ten problem np. Zdaniem Psa czy Biały Jack. Szkoda tylko, że problem opisywany na takich blogach niknie i mało kto o nim słyszy, dlatego podwójnie ucieszył mnie twój post i apel by prześwietlać hodowle, bo nigdy na pierwszy rzut oka nie można stwierdzić jak to wygląda od kuchni. Odpowiedz Patrycja 28 listopada, 2013 - 10:56 pmMy to samo mieliśmy z naszym kotem perskim. Mamy już jednego persa, który jest kochanym kotkiem. Nie myśleliśmy nigdy o 2 kocie, ale teściowie mają kota i po prostu nasz kot tęsknił do tamtego, więc postanowiliśmy sprawić mu towarzysza. Znaleźliśmy ogłoszenie z hodowlą w mieście, w którym mieszkamy. Zadzwoniłam najpierw raz, potem drugi i trzeci już się umawiając na wizytę. Mieszkanie bardzo ładne, zadbane, widać, że koty maja bardzo dobre warunki. Wzieliśmy kotka, pani dała nam jeszcze suchą karme dla niego na tydzień żeby go tak od razu nie przestawiać. Wzieliśmy tego, który od razu do mnie przybiegł, na co pani powiedziała ” on jest straszny piszczek, ciągle piszczy”, rzeczywiście mocno piszczał, ale pamiętam, że nasz starszy kot też tak miał. Zdziwiliśmy się, że jego futerko tak ładnie pachnie, jakimiś perfumami cytrusowymi- myśleliśmy, że może coś jej strzeliło do głowy żeby je wypryskać żeby ładnie pachniały. W domu po 1 dniu zauważyłam, jak coś przebiega mu po łapce… Okazało się, że ma pchły. Pełno pcheł! Jedna na drugiej! Dlatego biedny tak piszczał… Był cały w odchodach, non stop się drapał, w nocy piszczał, spać nie mógł… Masakra… Na szczęście miał już prawie 12 tygodni więc mogliśmy mu podać preparat na pchły. Także widzisz w wielu hodowlach tak się dzieje… Pani też nas zapewniała, że jest profesjonalna, koty mają championy itp itd Odpowiedz Ann 28 listopada, 2013 - 10:56 pmBardzo się cieszę, że napisałaś ten tekst. Niestety jest wiele osób, które produkują psy masowo w celach czysto biznesowych czesto nie zapewniając im podstawowej opieki zdrowotnej. W Polsce to nadal duży problem, który jak widać ciężko skutecznie zwalczyć. Pseudohodowla zazwyczaj kojarzy się z taką, która nie jest zarejestrowana. Dla mnie jednak to coś więcej. Bo jak widać nie wystarczy spełnić warunków formalnych by stać się hodowca. Chciałabym tylko dodać, że Związek Kynologiczny nie jest jedynym zwiazkiem hodowców, w którym można zarejestrować hodowlę i który wydaje rodowody. Jest po prostu najpopularniejszy, co jak widać nie zawsze musi iść w parze z określeniem „najlepszy”. Także może warto nie zawężać tego kręgu. Z resztą tekstu absolutnie się zgadzam. Pozdrawiam 😉 Odpowiedz Tosia 28 listopada, 2013 - 10:57 pmHistoria Rambo, kolejny raz utwierdza mnie w przekonaniu, że najlepszym wyborem jest adopcja psa ze schroniska! Jest ich tam mnóstwo i błagają o miłość… Odpowiedz MartaW 28 listopada, 2013 - 11:02 pmZGADZAM SIE W PEŁNI !! Odpowiedz Agata 29 listopada, 2013 - 11:29 amZgadzam się. Oczywiście, że każdy chce mieć pieska od najmłodszego, żeby sobie go wychować (sama wzięłam od ludzi trzy lata temu małego szczeniaczka) ale jeżeli kiedyś będę chciała mieć drugiego psa to tylko ze schroniska! Wychodzę z założenia, że rasowe psy prędzej czy później znajdą swój dom za pieniądze lub nie. Pieski ze schroniska niestety mają dużo mniejsze szanse na znalezienie domu chociaż bardzo by tego chciały. Pozdrawiam Odpowiedz Madzia 28 listopada, 2013 - 10:59 pmEliza Twój post spadł mi prosto z nieba. Właśnie poszukuje hodowli West Highland White Terrier i Twoje wskazówki baaardzo mi sie przydadzą. Prawie już znalazłam ale okazało się że prowadzą jeszcze jedną rase i chyba ta sa bardziej oddani, więc szukam dalej. Dobrze, że Rambo jest cały i kochany 🙂 Odpowiedz Floo 29 listopada, 2013 - 11:00 pmNie należy generalizować. Znam hodowle gdzie ludzie i psy tojedno stado i musi sięto wiązaćtylko z jedną rasą. To krzywdzące. Moje doświadczenie jest takie, gdy hodowca wydaje sięosobą,która nie ma ciśnieniei wręcz sprawia wrażenie,osoby która to Ciebie przepytuje = dobry hodowca. Mam podwójne doświadczenie z psami i kotami, Sama opinia lokalnego ZK nie gwarantuje NIC, często te naczynia są połączone. Jest jednak pewien nurt…te rasy bardziej popularbe sąbardziej narażone!!! Odpowiedz A... 28 listopada, 2013 - 11:00 pmmiałam podobne przejścia z hodowlą xxx koło Krakowa, kupiłam od nich Labradora, więcej opiszę w PWA. Odpowiedz Lena 28 listopada, 2013 - 11:01 pmPrzyznam, ze mam przerażenie w sercu, do zakupu psa przygotowywałam sie rok czasu na pewno. Znalazłam hodowle, która jest bardzo blisko mnie. Wypłaciliśmy zadatek juz, i od stycznia zabieramy malca do domu. Widziałam szczenięta i rodziców, jest owa hodowla zarejestrowana w związku kynologicznym. Jest ale i to nie jedno….matka oszczeniła sie po raz pierwszy i wyraźnie sie nie opiekuje małymi, co przyznali sami właściciele, ze muszą ja pilnować we wszystkim. Jest okres kwarantanny, wiec nie mogę dotykać psa, widziałam go , na kocyku, do pomieszczenia w którym przebywa, nie można wchodzić, Pani nam go wyniosła. Chciałam zostawić kocyk,zeby przeszedł zapachem, gdy będziemy zabierać psa do domu. Odmówiono, dostaniemy maskotki, które kupowane są w ciuchlandzie, podobnie jak kawałek jakiejś szmatki,zeby szczeniaki sie tym bawiły. Kolejny raz zobaczymy sie przy odbiorze, wcześniej będziemy dostawać zdjecia. Gdy poprosiłam o potwierdzenie wpłaty zaliczki, pani wpisała dobie tylko to w zeszyt, i powiedział, zeby musiałaby iść gdzieś po potwierdzenie,a nie wie, gdzie jest….pora karmienia psów. Nie pytano nas o to czym sie zajmujemy, ile mamy czasu dla psa, czy mamy dzieci…nic . Liczylam na solidne przesłuchanie i bałam sie, bo istnieje ryzyko, ze nie zechcą nam sprzedać psa, ze względu na to, ze jestem lekarzem, straż i takie tam psy wyglądają dosyć dobrze, zgryz, sierść , kufa …ale czy to wystarczy? Hodowcy są nie do końca rozgarnieci, posługują sie kiepska polszczyzna, i przedstawiali rasę jako idealna i bez wad. Rozpisałem sie strasznie, ale może ktoś ma zdanie na ten temat? Odpowiedz Meg 29 listopada, 2013 - 11:10 amZagdzam się, że hodowcy są często małe rozgarnięci, ale powinnaś sama wyczuć, czy są fair, czy nie. Niektórzy potraktują Cię z wyższością, niektórzy będą spoko, al emyślę, ze po każdym widać czy mają pasję do swoich psów czy traktują je jako biznes. Jeśli widać że inne psy są zdrowe, pozytywnie nastawione, nie strachliwe, to myślę, ze wszytsko ok. Żadko kiedy robią szczegułowy wywiad z nabywcą, oni też widzą, czy zainteresowane osoba jest odpowiednio nastawiona. Możesz też znaleźć w internecie informacje o zawodach/wystawach w których brały udział psy z tej hodowli, może znajdziesz więcej informacji na jakimś forum. Czasem nawet w dobrej hodowli zdaży się czarna owca, tak samo kundelek znaleziony w polu może okazać się bardzo inteligentnym psem. Najważniejsze moim zdaniem to charakter rodziców. Odpowiedz Magda 28 listopada, 2013 - 11:03 pmFajny wpis i na pewno pomocny 🙂 Sama parę miesięcy temu kupowałam psa( maltańczyka:)) i też mialam problem z hodowca, gdyż pani zapewniała nas, że pieski są trzymane w godnych warunkach. Gdy przyjechalismy na miejsce okazalo się, że to jedna wielka ściema. Malutkie miejsca do spania i wybiegu, kraty, brak kontaktu z matka i co najgorsze wygłodniałe psy(nawet matka). Widok przerażający. Też zastanawiłam sie czy zgloscić hodowle do Związku Kynologicznego i zrobiłam to, ponieważ szkoda mi było tych wszystkich piesków. Dlatego zawsze trzeba odwiedzać hodowle! Odpowiedz Fashionelka 28 listopada, 2013 - 11:08 pmMagda, jak wyglądało to zgłoszenie? Związek ma wtedy obowiązek odwiedzić tę hodowlę? Odpowiedz Asia 28 listopada, 2013 - 11:04 pmEliza!! Wspaniale, że poruszyłaś ten temat! Mam nadzieję, że trafi to do osób niedoinformowanych w temacie…dobrze by było jakbyś dodała do listy bardzo istotną kwestię (jeśli ktoś decyduje się na kupno pieska a nie adopcję ze schroniska), że konieczne jest posiadanie przez szczeniaka rodowodu!! Wiele osób niestety nadal uważa, że można kupić rasowego pieska bez rodowodu przez co wspierają pseudo-hodowle oraz są przez nie najzwyczajniej w świecie oszukani (i to na nie małe pieniądze!!). Pozdrawiam! Odpowiedz Juana 28 listopada, 2013 - 11:04 pmPamiętam twoje posty zaraz po zakupie Rambo .Niektórzy sugerowali ,ze powinnaś adoptować psiaka a nie kupować z się ,ze pisałaś też o sprawdzonej hodowli itp. Nie wyrażałam wtedy swojej opinii ale niestety na temat hodowców zwierząt mam wyrobioną opinię .Być może niektórych skrzywdzi .Mozę powinnam poznać takich, co to ich skrzywdzi . Mojego ukochanego psa kupiłam od znajomych tu sprawa hodowli nie dotyczyła nas bezpośrednio ale moi rodzice kupili psa z hodowli … co tu dużo pisać . Nie dawno również doświadczyłam tego przy zakupie chorej świnki morskiej , z hodowli . Ludzie którzy hodują zwierzęta dla zarobku , dla których jest to źródłem utrzymania mają gdzieś dobro tych zwierząt !!! Są nastawienie wyłącznie na zarobek . Nie licz na to ,ze twoja interwencja na dłuższą metę coś właśnie powinniście zgłosić to do Związku .Nie wydaje mi się aby było za późno. Mieliście dużo szczęścia w tym wszystkim ,ze Rambo udało się wyleczyć . Odpowiedz Malkontentka 28 listopada, 2013 - 11:14 pmŚwiadoma adopcja psa to niestety nie taka prosta sprawa – wymaga prawie 100% poświęcenia dla takiego zwierzęcia, dostosowania się, podjęcia nowych zobowiązań i ich dotrzymania, reformy życia rodzinnego. Niestety nie każdy może spełnić te wszystkie warunki a nie można zabronić ludziom posiadania zwierząt. Chyba potrzebna byłaby systemowa zmiana w podejściu do hodowli oraz zaostrzenie wymagań. Odpowiedz Malkontentka 28 listopada, 2013 - 11:06 pmMy też kupiliśmy naszą sunię (BA) w ten sam sposób – zdecydowaliśmy się dość szybko i ze względu na okoliczności nie mieliśmy czasu aby robić przegląd wszystkich rad, na temat zakupu psa z hodowli. Okazało się, że wybraliśmy taką, która uznawana jest za pseudo, mimo wpisania do Związku. Na szczęścia nasza buldożka jest zdrowa i ma bardzo fajny charakter, jednak trochę strachu się najedliśmy. Jedno co mogę powiedzieć, to że należy przede wszystkim nie dać się zwariować ani w jedną ani w drugą stronę. Kiedy na jednym forum podaliśmy informację skąd jest nasz piesek, to inni właściciele życzyli mu dużo zdrowia i stawiali na nim krzyżyk, bo jest z TEJ hodowli. Na informację, że wszystko jest ok, odpowiadali, że choroby i tak wyjdą dopiero po roku. Nie wiem co mnie bardziej dobiło – sam fakt jaka była ta hodowla, czy takie podejście „środowiska”. Od tamtej pory kierujemy się intuicją, radami weterynarza i doświadczone kynologa, który pomaga nam z wychowaniem. Dlatego polecam przede wszystkim czytanie obiektywnych informacji (takich jak ta w tym poście) przed wdaniem się w zbyt szczegółowe dyskusje, bo piszę to z przykrością, niektórzy właściciele zachowują się tak jakby posiadanie buldoga było przywilejem dla nielicznych, co niestety bardzo mocno zniechęca. A szkoda, bo bulwy to najwspanialsze psy na świecie. I poproszę o więcej zdjęć Rambo z tym cudownym BA 🙂 Odpowiedz Wanesa 28 listopada, 2013 - 11:09 pmMoi rodzice przez jakieś 10 lat hodowali buldogi ale angielskie 🙂 kochane bestie hehe… wiec trochę jestem obeznana w tym wszystkim. Znaliśmy i widywaliśmy wiele hodowców na wystawach, są zarówno ci którzy robią to z pasji do tych zwierząt jak i ci którzy postawili na zysk. Wiele hodowli jest typowo klatkowo/kojcowych i wiadomo że nie pokażą potencjalnemu nabywcy prawdziwego miejsca pobytu niestety… tak samo z pokazaniem taty, zawsze można pokazać ciut innego psa. Jednak nie ma co od razu przekreślać hodowców, bo sama pamiętam zgraje np 5 potworków 🙂 biegających po domu jest co przy nich robić 🙂 i pamiętam każda sprzedaż psa była przykra, mimo świadomości że będzie miał kochający dom (chodź nie zawsze nabywcy są szczerzy). Według mnie najlepiej czytać opinie o hodowlach albo szukać z polecenia , czasem lepiej pojechać do kilku domów. Odpowiedz kasia 28 listopada, 2013 - 11:10 pmMiałam trzy psy: żaden nie był z hodowli ( jedna znajda, dwa od ludzi którzy chcieli mieć pokoleniową rodzinę psów ;)). Co słysze że ktoś kupuje z hodowli to ma zawsze problem. Przede wszystkim należy zgłaszać takie rzeczy jak opisała Fash bo często zwierzęta się wykorzystuje prokreacyjnie, druga rzecz, że często stosuje się chów między szczeniakami z tego samego miotu: stąd później częste choroby u psów. Żal Rambo tylko. Odpowiedz Asia 28 listopada, 2013 - 11:12 pmLudzie nie kupujcie psów z hodowli! Najlepsze to adpocja ze schronisk ewentualnie kupienie szczeniaka od suczki która rodzi szczeniaczki w domu raz na jakis czas i nie jest to hodowla! Odpowiedz Wanesa 28 listopada, 2013 - 11:20 pmJeżeli ktoś chce psa rasowego z rodowodem to jedynym sposobem jest kupno z hodowli 🙂 Niektórzy lubią jeździć na wystawy ze swoim pupilem Odpowiedz JOLKA 28 listopada, 2013 - 11:12 pmELIZA NAPISALA PRZECIEZ ZE PO JEJ INTERWENCJI ZWIERZETA W KOLEJNYM MIOCIE BYLY JUZ ZDROWE DAJCIE SPOKOJ Z OBWINIANIEM. TUTAJ WINNA BYŁA TYLKO CHCIWA WLASCICIELKA HODOWLI Odpowiedz AggieS 28 listopada, 2013 - 11:15 pmBiedny Rambo tyle się wycierpiał. Szkoda że tej hodowli nie zgłosiliście do związku kynologicznego. Ewidentnie widać że ludzie z tej hodowli masowo hodują szczeniaki dla kasy 🙁 Sama od miesiąca mam szczeniaczka labradora, na szczęście my dobrze trafiliśmy. Odpowiedz 28 listopada, 2013 - 11:25 pmTo straszne, że ludzie którzy prowadzą hodowle i mają pod opieką żywe istoty dopuszczają się takich zaniedbań. Odpowiedz Qrkoko 28 listopada, 2013 - 11:25 pmCieszę się, że z Rambo wszystko dobrze. Sama miałam podobną traumę z moim Macierzem (kocur) kiedy chorował na nerki. Wydałam na leczenie podobnie jak wy i cała historia była dosyć straszna. Skończyłaby się też szybciej gdyby nie opinia pierwszego weterynarza (podobna jak u was), że „kotek po wizycie u dziadków – moich rodziców – jest zdenerwowany i tak odreagowuje”. Drugi weterynarz powiedział, że przyjechaliśmy w ostatnim momencie. Temperatura Macierza ponad 40 stopni, a zastrzyki, które miały być dla niego super bolesne, ledwo odczuł. Dobrze, że znalazłam weterynarza, który przyjął nas w środku nocy przed świętami 🙂 Odpowiedz Kasiolda 28 listopada, 2013 - 11:38 pmJa polecam labradory 🙂 Są najcudowniejsze!!! Odpowiedz gosc 28 listopada, 2013 - 11:41 pmJa jestem posiadaczka psa rasy golden retriver (4 lata), i niestety tez okazal sie być z wątpliwej jak przypomnę sobie odbiór psa to składa się to w spójną całość. Fakt ze nie była to hodowla należąca do ZK ale z czasem poznaliśmy osobę która prowadzi domową zarejestrowaną hodowlę i ona gdzieś te nasze informacje zgłosiła. Z resztą kiedy pojawia sie w domu zwierzę czlowiek angażuje się w większość forow internetowych związanych z tym tematem,więc chcąc nie chcąc o tej felernej hodowli wspomnieliśmy. Nasz pies w chwili odbioru miał 4- miesiące i z czasem po jego zachowaniu doszliśmy do wniosku ze mógł być bity się podejść gdy ktoś podnosił reke do poglaskqnia go. Odpowiedz ddd 28 listopada, 2013 - 11:42 pmmoi znajomi kupili szczeniaka dzień po podaniu mu szczepionki, a podobno w takiej sytuacji nie można wprowadzać psa w nowe środowisko minimum przez tydzień. oczywiście bardzo chorował, nie było wiadomo, czy z tego wyjdzie 🙁 na szczęście po kilku tygodniach wszystko się ustabilizowało, ale do dziś pies dziwnie się zachowuje, bardzo boi się obcych i nie najlepiej słyszy. Odpowiedz Kasiolda 28 listopada, 2013 - 11:46 pmJeju, biedny piesek 🙁 Ewidentnie wina właścicielki hodowli. Też przeżyłam chorobę pieska. Moja Saba była mała, kiedy zachorowała, chyba 3 lub 4 miesiące. Biegunki, wymioty, brak ochoty na jedzenie, nawet picie. Dosłownie zdychała na naszych oczach. Wychodziła na koniec podwórka – tak psy robią, kiedy chcą umrzeć. A my z mamą ją ledwo dotaszczyłyśmy pod drzwi domu. Piesek był „leczony” przez weterynarza wiejskiego, najbliższego naszego miejsca zamieszkania. Gdyby tata nie zabrał Saby autem do miasta oddalonego o 30km, do specjalistycznej kliniki, byłoby po psie. Oj, też się napłakałam 🙁 Weterynarz zapewniał, że samo przejdzie, że to chwilowe, a tak naprawdę nie znał się na takiej chorobie. Parwowiroza. Dopiero specjaliści wiedzieli, że trzeba podać odpowiednie leki i dbać o maluszka. Odpowiedz Magda 28 listopada, 2013 - 11:53 pmRambo miał ogromne szczęście, że trafił do Was. Oby właścicielka hodowli wyciągnęła wnioski z tej historii. Odpowiedz Eeee. 28 listopada, 2013 - 11:54 pmNiestety mnie i moim rodzicom też zdarzyła się wpadka ze szczeniakiem z „hodowli”, do której jechaliśmy ponad 400km. Psiak, którego zdążyliśmy nazwać Fender, był u nas około tydzień i z dnia na dzień było z nim coraz gorzej. Na początku był osowiały, ale też myśleliśmy, że to przez stres związany z przybyciem do nowego domu. Następnego dnia się otworzył, ale nadal był niepewny świata, nie tak jak zdrowy, ciekawski szczeniak… Pojechaliśmy do zaprzyjaźnionego weterynarza, okazało się, że psiak jest ślepy 🙁 Bawiąc się z nami kierował się słuchem, a w hodowli wydawało się że wszystko jest w porządku, bo dobrze znał otoczenie. Możliwe, że nie był ślepy od urodzenia, a choroba po prostu postępowała, bo w ciągu następnych dni zaczęły się problemy z błędnikiem, przewracał się 🙁 Weterynarz przypuszczał zapalenie opon mózgowych i dał mu kilka dni/tygodni życia… Odwieźliśmy go z powrotem do hodowli. Pani oczywiście próbowała przekonywać, że to tylko wyjątek i proponowała poczekać na następny miot. Ale tego samego błędu nie popełnia się dwa razy. Niedługo później pojechaliśmy do prawdziwej hodowli (cena Golden Retrivera 3 razy wyższa niż w tej pseudohodowli) – od wejścia było widać, że jest zupełnie inaczej, profesjonalnie. Przywitały nas 3 uśmiechnięte, zdrowe psiaki, z których mieliśmy wybrać jednego 🙂 (wtedy Fender był sam, nawet nie mogliśmy porównać go z innymi szczeniakami – może został na koniec jako wyrzutek…) Wybraliśmy, a teraz po ponad 4 latach jest pięknym dorosłym psem, który nadal zachowuje się jak szczeniak 😉 Ale pamięć o Fenderze zawsze pozostanie… I uraz do niesprawdzonych hodowli. Odpowiedz Helga 20 lutego, 2018 - 9:17 pmJak można oddać psa…. Pomyśleliście co się potem z nim stało? Jak był traktowany? Sama kupiłam psiaka z podejrzanej hodowli, mamy z nim mnóstwo problemów ale to nasz piesek. Nie ważne czy był z nami dzień czy dwa. Nie można tak po prostu to oddać…to członek rodziny od początku. Ale każdy ma inne sumienie. Pozdrawiam Odpowiedz chili 29 listopada, 2013 - 12:00 amEliza, poniekąd Cię rozumiem. Sama przygarnęłam swojego psa gdy miał jakieś 2-3 miesiące od nieznanych mi ludzi. Może nie było to z mojej strony do końca rozsądne, ale i tak marzyłam o psie, a w tym zakochałam się od pierwszego wejrzenia:) Cieszyłam się niesamowicie, ale kolejne dni nie były już tak kolorowe. Walczyłam z pchłami, robakami, widać było, że pies jest osłabiony i wycofany. „Poddał” mi się od razu i pozwalał na kąpiele, wszelkie specyfiki do walki z pchłami (z takiego malutkiego ciałka wyciągnęłam ich na prawdę wiele!), widok robaków w kupie był wstrząsający, płakać mi się chciało jak widziałam, że cierpi, drapie się bo wszystko go swędzi. Zadbałam też o jego dietę. Z dnia na dzień stawał się coraz silniejszy, radośniejszy. Aktualnie jest całkiem zdrowy, niesamowicie związany z moją rodziną, a my nie wyobrażamy sobie domu bez niego! Wiosną miną 4 lata odkąd jesteśmy rodziną 😀zaglądam do Ciebie od niedawna, wydawałaś mi się sympatyczną dziewczyną, ale po tym poście wiem, że nie tylko sympatyczną ale i z wielkim sercem:)pozdrawiam Waszą trójkę i życzę dalszych sukcesów! 🙂 Odpowiedz Ania lublin 29 listopada, 2013 - 12:00 amja tam bym ich pozwała, ale jestem prawnikiem i pozywanie to moje życie;) sama mam psa i nie wyobrażam sobie podarowania komuś takiej choroby spowodowanej bezmyślnością właściciela/hodowcy, za mojego psa jestem gotowa dać się pokroić … Wszystko to co opisałaś jest konsekwencją zmiany przepisów dot. sprzedaży zwierząt, co prawda teraz pieska nie kupimy „na targu”, ale przez to „hodowle” i ich stan wołają o pomstę do nieba. Strach pomyśleć, co się dzieje z psami bez rodowodu, skoro pozahodowlany handel jest zakazany … Odpowiedz Ewa 29 listopada, 2013 - 12:06 amJa kupilam psa i zdechl mi 3 dni po mial zapchane. Odpowiedz kbc 29 listopada, 2013 - 12:11 ampo co w ogóle rozmnażać psy… tyle bidulków czeka w schroniskach… Odpowiedz Ania 29 listopada, 2013 - 12:32 amtematu hodowli nie będę komentowała bo jeśli jest tak jak piszesz to woła to o pomstę do nieba;mimo wszystko jest jednak jeden pozytywny aspekt w zaistniałej sytuacji; chorowitek Rambo znalazł dobry dom i dzięki Wam jest teraz zdrowym psiakiem; gdyby został w tej hodowli pewnie nie miałby tyle szczęścia Odpowiedz M.. 29 listopada, 2013 - 12:37 amA ja kupiłam 5 lat temu psa, nie z hodowli – husky. Grubiutki i zdrowy szczeniaczek, towarzyski, żadnych problemów z nim nie miałam. Oczywiste jest, że nielegalne rozmnażanie zwierząt jest słabe, ale często wychodzi to na dobre samym psiakom. Kiedy jest jedna suka i jeden miot do upilnowania, jest łatwiej, zwierzęta są zadbane i przyzwyczajone do ludzi… Odpowiedz Katarzyna 29 listopada, 2013 - 12:53 amJeśli chce się kupić rasowego pasa to paradoksalnie najlepiej trzymać się z dala od hodowli – miałam trzy mopsy. pierwsza mopsiczka była po prostu od pani która miała mopsy – urocza, towarzyska zdrowa – co prawda w związku kynologicznym powiedzieli nam że takiego niewystawowego psa (miała białą łapę) powinniśmy uśpić ale to były lata 90 i ludzie byli inni. Druga była z hodowli – strasznie chorowita, z chorobą sierocą, ADHD, zdechła jako pierwsza, nasz obecny mops to ten z miotu któremu oddaje się właścicielom pana psa. Wychował się na podwórku (podwórkowy mops !) ale jest bardzo zdrowy – najzdrowszy ze wszystkich, z socjalizowany i nawet trochę się słucha. Tak więc mimo, że wpis bardzo pomocny to radzę szukać psów nie tylko w hodowlach. A co do poprzedniego postu po co rozmnażać psy. Czasem chce się mieć psa rasowego o określonym charakterze np. mopsy potrzebują mało ruchu, nie przeszkadza im niewielka przestrzeń – i to moja rodzina mojemu psu jest w stanie zagwarantować. Odpowiedz JJJ 29 listopada, 2013 - 2:03 amRambo miał dużo szczęścia mając taką właścicielkę. Myślę, że trafiając do innych ludzi w takim stanie mógłby trafić do schroniska, albo zostać wyrzuconym gdzieś przy drodze. Biorąc pieska z hodowli marzymy o idealnym piesku, jak okazuje sie, ze już pierwszego dnia są problemy, dodatkowe koszty przekraczające cenę psa, problemy z pasożytami to bajka sie kończy. Stąd między innymi spora ilość rasowych piesków w schroniskach. Niestety dla niektórych psiak to tylko zabawka 🙁 Odpowiedz agnes 29 listopada, 2013 - 2:56 amdobra, eliza, zrobilam troche najazd na ciebie, zaatakowalam cie. bez potrzeby. ale dzisiejszy swiat zmierza do nikad i kazda biernosc ludzka po prostu mnie irytuje. tak wiec zastanow sie nad zgloszeniem tej babki do odpowiednich instytucji, nie szukaj wymowek bo jesli kazdy bedzie tak olewal podobne sprawy to nic dobrego z tego nie wyniknie. pozdrawiam. mojemu sasiadowi 2 miesiace temu zmarl 12 letni buldozek francuski. podobno te psy zyja srednio tylko 8 lat, to prawda? a 12 to wynik niczym ponad setka u czlowieka. Odpowiedz Dorota 29 listopada, 2013 - 4:37 amDlatego sądzę ze hodowle ze związku to jedna wielka ściema…. Odpowiedz Szafomania / Dogomania 29 listopada, 2013 - 1:48 pmNie wrzucaj wszystkich do jednego wora. Trzeba zaufać swojemu instynktowi, pojechać, sprawdzić hodowlę, pogadać z ludźmi i dopiero można ocenić. Odpowiedz Roksana 29 listopada, 2013 - 7:26 amBardzo fajny i przydatny wpis. Z moja psinką na szczęście wszystko było dobrze. Ale wiem co przeżyłaś i jak bardzo się bałaś, że go stracisz ( miałam cieżko chorego kociaka, który niestety odszedł). Odpowiedz Ania 29 listopada, 2013 - 8:10 amWspółczuję bardzo! Na szczęście psina wygląda na szczęśliwą 🙂Ja bym zgłosiła tę sprawę nawet po takim czasie, po to by sprawdzili tę hodowlę teraz, czy znowu nie pojawiły się karygodne zaniedbania zwierząt. Odpowiedz piękniejestżyć 29 listopada, 2013 - 8:25 amNie popieram hodowli. Uważam, że obecnie i tak jest nadpopulacja psów i kotów i powinniśmy pomóc tym, które już na tym świecie są. Szanuję jednak, że można myśleć inaczej i dobrze wtedy tak jak napisałaś podejść do tego tematu odpowiedzialnie. Odpowiedz Natalia 29 listopada, 2013 - 8:45 amUwielbiam to zdjęcie z kumplem 🙂 mina Rambo i „usmiech” Carlos’a Cox’a bezcenne 😀 Odpowiedz ModeLoverin 29 listopada, 2013 - 8:51 ambardzo przydatny post…cięszę się ze Rambo jest juz zdrowym i wesołym pieskiem. Odpowiedz Justyna 29 listopada, 2013 - 8:58 amElizo wybacz, że to napiszę.. ale pamiętam rok temu oburzenie dużej liczby osób w komentarzach po tym jak podałaś cenę, za którą kupiliście Rambo. Wysoką kwotę tłumaczyłaś, że chcieliście psa z legalnej i zadbanej hodowli. Często tak się zdarza, że cena nie świadczy o tym, że coś musi prosperować lepiej i tutaj, w tej sytuacji można się o tym przekonać. Powinniście zgłosić poprzednią właścicielkę do odpowiedniej instytucji, która zajęłaby się kontrolą. Dobrze, że Rambo trafił na takich kochających rodziców, którzy zrobili wszystko aby wyzdrowiał. A teraz Ty i my, dzięki takiemu postowi będziemy bardziej wyczuleni na warunki panujące w 🙂 Odpowiedz Magda 29 listopada, 2013 - 9:02 amMasz rację, co do odpowiedzialnego kupowania zwierzaka z hodowli, ale nie do końca zgodzę się z paroma punktami 😉 Odnośnie zobaczenia ojca psa – czasami jest to nie możliwe chociażby dlatego, że może zdarzyć się zagraniczne krycie i po prostu fizycznie niemożliwe jest zobaczenia ojca szczeniąt. W takich wypadkach warto poszukać o nim informacji w internecie, obejrzeć filmiki z jego udziałem jeśli są dostępne, zobaczyć jak jego wcześniejsze potomstwo się rozwinęło itp Co do socjalizacji – owszem pierwsza odbywa się u hodowcy, ale najważniejsza, czyli ta w 12 tygodniu najczęściej przypada już właścicielowi. Dlatego też należy brać szczeniaka na ręce (jeśli przechodzi kwarantannę) i jak najwięcej zwiedzać z nim nowych miejsc. Oczywiście nie puszczamy wtedy szczeniaka do obcych psów, ani na mocno „zapsione” trawniki. Pozdrawiam Ciebie i Rambo 😉 Odpowiedz Kacialka 29 listopada, 2013 - 9:23 amLudzie, w większościach piszecie tu o pseudo hodowlach, czyli inaczej fabrykach psów! Ale tak to jest jak się chce kupić „rasowego” pieska w promocji z allegro lub na niedzielnej giełdzie. Przecież te psy trzymane są w większości w stodołach, klatkach czy garażach. Matki mają miot za miotem, często z synem, bratem czy ojce. Żyjemy w XXI wieku. Mamy dostęp do TV, Internetu. Cały czas są jakieś nowe artykuły, reportaże i pseuduhach, a większość i tak idzie i kupuje, bo jest taniej. Rodowód jest nie tylko po to, aby jeździć na wystawy, daje nam to pewność, że rodzice i dziadkowie nie są spokrewnieni i nie mają wad genetycznych! Odpowiedz anilec 26 maja, 2014 - 2:31 pmNo niestety nie jest prawdą że tylko hodowle ze Związku Kynologicznego w Polsce są gwarancja jakości hodowanych zwierząt. Jak wszędzie wszystko zależy od ludzi którzy tym się zajmują są i dobrzy są i źli. Nie jest powiedziane że kupisz takiego psa i wszystko będzie w porządku … jest duże prawdopodobieństwo ale i tam nie mało jest fabryk nastawionych na zysk. Po prostu dobrze by było gdyby istniała strona gdzie można by było zgłaszać zastrzeżenia kupujących dla każdej hodowli zarejestrowanej w każdym związku czy stowarzyszeniu jakie funkcjonuje na terenie Polski. Taka strona była by dobrą wskazówką dla potencjalnych zainteresowanych. Dla przykładu mój brat kupił Labradora od hodowcy zarejestrowanego w ZKwP i pies na dzień dobry był z grzybicą którą trzeba było leczyć oczywiście hodowca tradycyjnie rżnie głupa na taką informację od kupującego i bagatelizuje sprawę i sprzedaje kolejne szczenięta … Najlepiej kupować od kogoś kto hoduje tylko jedną rasę a nie ma całego zoo to zmniejsza ryzyko przykrych niespodzianek. Odpowiedz dorota 29 listopada, 2013 - 9:41 amJa bym ich pozwała, dodatkowo pomimo upływu czasu zgłosiłabym sprawę do związku kynologicznego. Moja kuzynka ma hodowlę biewerów i te pieski mają specjalny swój budynek, gdzie mają warunki takie jak w domu!Nigdy nie sprzedałaby psa w takim drugi raz radzę ządać opinii lekarza wystawionej w przede dniu zawarcia umowy sprzedaży:) Odpowiedz Gosia 29 listopada, 2013 - 10:06 amZe swojej strony chciałabym bardziej przestrzec przed pseudohodowlami, gdzie warunki często są jeszcze gorsze, a suki są eksploatowane do krańców wytrzymałości. Ludzie myślą, że gra rozchodzi się tylko o rodowód, ale kupując psa/kota z zarejestrowanej hodowli mamy pewność, że przechodzi ona chociaż jakiekolwiek kontrole. Na facebooku istnieje fanpage przestrzegający przed pseudohodowlami – psia mać. Warto zajrzeć, żeby zobaczyć, że to nie tylko kwestia rodowodu. Odpowiedz paulina 29 listopada, 2013 - 10:15 amHodowlę zgłoście koniecznie, do zarządu głównego (Warszawa). A może nawet do TOZ? To przecież jest nieodpowiednie traktowanie zwierząt! Niestety takie przypadki się zdarzają, gdy hodowlę prowadzą ludzie sfokusowani na zarobek, a nie na dobro rasy. Przykro mi, że akurat tak źle trafiłaś, ale jest też plus całej tej sytuacji… dzięki Tobie Rambo jest teraz zdrowym, wesołym psiakiem 🙂 Wskazówki, które napisałaś są bardzo cenne, a jeśli chodzi o oglądanie rodziców – na ogół w hodowlach jest tylko matka, ojciec w większości przypadków pochodzi z innych hodowli – to w ramach sprostowania. Przytulaski dla Rambo! Odpowiedz Lenka 29 listopada, 2013 - 10:24 amHej, sama mam buldoga francuskiego i trochę jestem wkręcona w pomoc w stowarzyszeni adopcji buldożków, więc jak czytałam post to się standardowa poryczałam :/ Nie rozumiem pseudohodowców (bo tak należy określać tą Panią), którzy traktują pieski jak narzędzia do zarabiania pieniędzy. Super, że Rambo trafił na kochający dom, a nie został w tamtym miejscu ….. życzę dużo szczęścia 🙂 Odpowiedz Alicja 29 listopada, 2013 - 10:29 amMoi rodzice wzięli psa przy pomocy Lubelskiej Straży Ochrony Zwierząt. Pojechali za miasto na wieś. Właścicielka miała mnóstwo kotów, dwa dorosłe psy i 4 szczeniaki (dwa zostały oddane, było ich w sumie 6 w miocie). Mieszkały w jakiejś stodole, wiatr po niej hulał, robiły pod siebie, jadły jakieś kartofle z parnika czy inne takie. A właścicielka? Wypindrzona, że hej. Wzięli jednego psa. Był bardzo wycofany, nie jadł przez 4 dni u nas (w międzyczasie go odrobaczyliśmy), pił wodę, którą wymiotował. Leżał cały czas. Leciała mu głowa, bo miał gorączkę. Wzięliśmy go do weterynarza i okazało się, że miał parwowirozę bardzo zaawansowaną. Musiał leżeć w klinice, miał kroplówki, zastrzyki. Potem jak wrócił do domu to też miał zastrzyki, chodziliśmy z nim na kroplówki. Musiał jeść specjalną karmę. Moja mama się wkurzyła i popłakała, zadzwoniła do Straży. Pojechali do właścicielki i się okazało, że oprócz tych dorosłych psów, wszystkie szczeniaki i koty zdechły (łącznie z tymi dwoma psami, które zostały już adoptowane – jak ludzie nie mogli zauważyć tak wyraźnych sygnałów choroby?). Tylko mój Negro przeżył. Ale jaki jest wdzięczny psiak! Jak nas kocha! Co prawda to inna historia, bo psiak nie był z hodowli. Adoptując przez Straż jest ogromne prawdopodobieństwo, że z psiakiem może być coś nie tak. Ale nadal – ludzie są nieodpowiedzialni, jak cholera. Odpowiedz Ewelina 29 listopada, 2013 - 10:46 amjestem w szoku, jakas masakra, ja nie moglabym patrzec na mojego malucha jak tak cierpi i piszczy w nocy! Musisz coś z tym zrobić Eliza Odpowiedz emm 29 listopada, 2013 - 10:54 amEliza, współczuję, bo przechodziłam podobną historię z moją Lily i nadal mam niekiedy obawy czy ona jest tak do końca zdrowa. Napisałaś, że płakałaś przytulając chorego psa do siebie. Ja robiłam podobnie i chciałam napisać innym czytającym, żeby tego unikali 🙂 Pies szybko się tego uczy i potrafi to później wykorzystywać w błahych sprawach. Przynajmniej moja mała tak robiła 🙂 Eliza, jeśli możesz, napisz gdzie kupiłaś ubranko dla swojego Rambo. Przede mną pierwsza zima z Lily, co prawda to west i weterynarz jest zdania, że przy jej sierści ubrania są zbędne, ale przy dużym mrozie nie zamierzam słuchać, bo Liluśka to straszny ciepluch jest:) Odpowiedz Kasia 29 listopada, 2013 - 11:06 amBardzo się cieszę, że Rambo trafił akurat do Ciebie, bo nie każdy zająłby się tak swoim pupilem. Trzeba mieć dużo serca aby tak zatroszczyć się o swojego psa. Sama jestem posiadaczką cudownej sznaucerki, całe szczęście nie miała chorób wyniesionych z hodowli, natomiast później natrafiliśmy na tragicznego weterynarza który prawie ją zabił. Całe szczęście w porę trafiliśmy do innego – który dawał jej tylko 5% szans na przeżycie. Ale dziś Bela jest szczęśliwym, 11-letnim psem i mam nadzieję że pożyje z nami jeszcze kolejne 11 ! Ucałuj Rambo w nocha ! Odpowiedz Miśka 29 listopada, 2013 - 11:12 amJa niestety tez mam przykre doświadczenie. Z ówczesnym chłopakiem kupiliśmy amstafa także z zarejestrowanej hodowli. Na zewnątrz wszystko było ok. Piesek jednak miał dziwnie duzy brzuszek i wypróżniał się bardzo często, nie kontrolował tego. Poza tym był bardzo agresywny. Też dzwoniliśmy do hodowli, gdzie oczywiście uspakajano nas. W końcu udaliśmy się do weterynarza. Duży brzuszek wypełniony był całkowicie (!!!!) wielkimi długimi robalami, które zjadały malucha. Dostał leki, zdechłe pasożyty zaczął wydalać, przeżył. Pojechaliśmy na niezapowiedzianą wizytę do „hodowli”. Psy na łańcuchach, bite, dostawały jedzenie na łopacie (bo właściciele bali się ich), nigdy nie widział ich weterynarz. Zgroza. Teraz mam sznaucera miniaturę (kupowany już „z głow”ą) i labradora (znajda po przejściach). Odpowiedz Maciej 29 listopada, 2013 - 11:23 amGenialne „ubranko” na ostatnim zdjęciu :D:D:D „Widać mnie ??” 😀 Odpowiedz Emilia 29 listopada, 2013 - 11:41 am Odpowiedz aga 29 listopada, 2013 - 12:15 pmJa też planowałam kupić psa ale jak zobaczyliśmy jak biedne są szczeniaczki które ktoś porzucił i starsze pieski że postanowiliśmy wziąć właśnie takiego pieska, mamy teraz 2 miesięcznego szczeniaczka ktoś wyrzucił 5 piesków na szczęście wszystkie już są pod dobrą opieką Odpowiedz Marta88 29 listopada, 2013 - 12:10 pmNa prawdę jeden z lepszych postów ostatnio! Pomyśl, może coś jeszcze o piesku? Np. o pierwszych krokach w nowej rodzinie – jak przyuczyć do załatwiania na dworze, jakie pożywienie, jak często na wizyty kontrolne do weterynarza itd.? W końcu masz już doświadczenie 🙂 Odpowiedz Fashionelka 29 listopada, 2013 - 12:45 pmMam jeszcze kilka pomysłów. Np. jak należy przygotować dom do przyjęcia pieska, pielęgnacja, dieta – nie akceptuje żadnych karm, bo nigdy nie mam pewności co tak naprawde jest w środku. Odrzucam propozycje kampanii reklamowych znanych marek z psimi przysmakami bo w życiu bym tego mojemu psu nie podała. Odpowiedz kaś 29 listopada, 2013 - 4:13 pmPopieram! Mnie interesuje aktualnie temat jedzenia, bo mój psiak jest na karmie, ale ostatnio dostał bana na nią, bo się lekko przeziębił i dostawał tylko miękkie, gotowane jedzenie które nie drapie przełyku (rozmokniętej karmy nawet nie chciał powąchać, więc siłą rzeczy musiałam zacząć mu gotować). Zauważyłam, że maluch teraz puszcza mniej bączków ;)) Słyszałaś o diecie opartej na surowym mięsie? Ja zaczęłam ostatnio zgłębiać temat, ale na razie sceptycznie do niego podchodzę. Odpowiedz Aga 29 listopada, 2013 - 12:11 pmWidać że baba tylko kasę trzepie na psach i ta hodowla powinna być zlikwidowana a poza tym to kupując psa z takich hodowli napędzamy taki rynek dlatego psa lepiej wziąć ze schroniska Odpowiedz Anna 29 listopada, 2013 - 12:38 pmZnam ten ból, niestety hodowle w Polsce są 'chore', jakkkolwiek to brzmi, tak niestety jest. Oprócz chorób które mogą się ujawnić od razu, niestety psiaki mają też choroby ukryte, dziedziczone po rodzicach. Mój chow-chow miał problem z nerkami, kilka tysięcy złotych wydane na leczenie nie pomogły- inaczej rok przedłużyliśmy mu życie, ale on i tak się męczył. Niestety, ale hodowle w Polsce w wielu przypadkach są tylko nastawione na zysk, krzyżują między hodowlami w Polsce i stąd te problemy. Poza tym mieszkając w bloku niestety pieski też są narażaone na niebezpieczeństwa chorób, od psów które 'samopas' biegają po osiedlu. Ludzie mają niepoważne podejście do szczepień, nie chodzą do weterynarza, w takim 'towarzystwie' nasz ukochany piesek nie ma szans na spokojne funkcjonowanie. Weterynarz to potwierdził, jeżeli zdecyduję się na psa ponownie, kupię go z hodowli zagranicznej. Odpowiedz Natasha 29 listopada, 2013 - 12:54 pmLudzie potrafią być naprawdę piekielni 🙁 Jak patrze na pierwsze zdjęcia Rambo, to aż łzy się cisną do oczu, co on musiał przeżywać 🙁 Współczuję, ale i cieszę się jednocześnie, że wszystko już jest w porządku! Nigdy nie podobały mi się tego typu rasy psów, ale Rambo ma to coś w sobie, że nie da się Go nie lubić 🙂 Odpowiedz Izabelka 29 listopada, 2013 - 1:08 pmFash, to ja, autorka komentarza pod jednym z tekstów o halloween, w którym napisałam, ze zbytnio się rozdrabniasz, że gubię się w tematyce, że same zdjęcia i 3 zdania tekstu itd. Blog z dnia na dzień jest coraz fajniejszy. Zaglądam stale. Dziś chcę pogratulować zajebistego posta, wyczerpujący, życiowy, normalny, ludzki. Bez jakichś głupich wymijających eufemizmów, kupa to kupa, siku to siku, robaki to robaki. A poza tym super wprost napisane! I temat bardzo ważny! Dziękuję! Pozdrawiam i życzę sukcesów!:) Odpowiedz Fashionelka 29 listopada, 2013 - 1:22 pmPrzyznam, że wzięłam sobie wtedy Twój komentarz do serca. Od razu też zaznaczam, że na moim blogu wciąż będą się pojawiać krótkie formy. Tak jest specyfika tego bloga. Są dłuższe i bardzo krótkie teksty 🙂 Odpowiedz Anja 29 listopada, 2013 - 6:51 pmPopieram ręcami i nogami ;-))! Odpowiedz Etna 29 listopada, 2013 - 1:18 pmZnam 5 psow z prawdziwych hodowli (kazdy innej rasy). Wszystkie byly lub nadal sa chore – poczawszy od takich chorob jak wymienilas po np nieprawidlowy rozwoj lap. Ja mam drugiego psa. Nigdy nie kupowalam psa z hodowli. Dla mnie to nie jest wykladnik niczego. Z drugiej strony kupujac psa z pseudohodowli sprawiasz, ze ten proceder rosnie – ale powiedzmy sobie szczerze, to nigdy nie zginie. Ja zabieralam moja Etne (American staffordshire terrier) z warunkow okropnych. Mala jadla pasze dla kur mieszana z ziemniakami, w drodze do domu wymiotowala caly czas. Pchly – oczywiscie! Doszlo do tego, ze sama je lapalam jak wyszly na powierzchnie. Ale tfu tfu, tyle. Mala byla zdrowa, teraz ma juz 3 lata i tez wszystko w porzadku 🙂 Odpowiedz Ola 29 listopada, 2013 - 1:25 pmAle w sumie to dobrze, że wzięłaś pieska z takiej hodowli, bo być może uratowałaś mu życie. To też tak przykro byłoby odwiedzić hodowlę, stwierdzić, że tam są złe warunki i pójść do innej, nie zważając na los tych zwierząt, które się tam męczą. Odpowiedz Lui 29 listopada, 2013 - 1:48 pmKupiłam Buldoga Angielskiego w 2009 roku – u bardzo dobrze znanego Weterynarza, prawie w całej Polsce. Hodowla zarejestrowana w ZKwP, suczka z metryka po wybitnym tacie. Nam miała służyć do Kochania, nie jestem zwolennikiem wystaw – ale zależało mi na tym aby była z metryka, bez wspierania pseudo hodowli. Po zakupie, nie będę pisać ile wydałam na leczenie, ale kwota przewyższyła dwukrotnie cenę suczki.. a wystarczy spojrzeć na allegro ile kosztują buldogi ang. Również była zapchlona, nużeniec i inne dziady …. nie chce mi się nawet wypisywać co miała i jak długo trwało leczenie. Powiem, że w obecnej chwili jej wysterylizowana, miała usuwany króciutki bo króciutki.. ale ogon bo miała nadgniły pod spodem i nie udało się uratować. Jest na sterydach.. i wiele innych rzeczy.. a zaczęło się od hodowli. Pozdrawiam… Odpowiedz kaś 29 listopada, 2013 - 2:19 pmBardzo dobry post. To okropne, że psiak musiał się nacierpieć przez nieodpowiedzialność hodowcy, ale z drugiej strony świetnie, że historia Rambo po dramatycznym początku pełna jest radości i miłości 🙂 Druzgocącym faktem jest, że psiak pochodzi z hodowli, która jako zarejestrowana w związku kynologicznym powinna spełniać najwyższe standardy. Taki hodowca ma prawo żądać wysokiej ceny za psiaka, ale przynależność do tego związku powinna dawać gwarancję psiaka zdrowego jak dąb. Mam psiaka w typie francuza (według prawa to nie jest pies rasowy, choć jest jednym z ładniejszych buldożków jakie widziałam, stwierdzam to na chłodno), z hodowli nie należącej do związku kynologicznego. Kupując psinę miałam tego świadomość, ale nie zależało mi na psie wystawowym tylko domowym, kochanym i z odpowiednim charakterem. Hodowla, z której mam psiaka nie była jednak pierwszą lepszą odwiedzoną przeze mnie. Ta po prostu spodobała mi się, a nad zakupem zastanawiałam się ponad pół roku, zbierałam grosz do grosza i czekałam na odpowiedniego psa. Wydałam dokładnie 1450zł ma „psa w typie buldoga francuskiego” i nie żałuję żadnej złotówki. Okazało się, że z hodowli przywiózł pchły, ale inwazja została szybko opanowana. Ale wróćmy do hodowli. Miejsce na wsi, w otoczeniu sadów. Dorosłe psy wolno biegające na ogromnym podwórku (oprócz francuzów jeden anglik, labradory oraz owczarki niemieckie), a szczeniaki były na ganku w domu. Właściciele otwarci, mili, zwykli ludzie, którzy nie żyją tylko z psów; po spracowanych rękach i polnej opaleniźnie widać było że zajmowali się też gospodarką. Psy wesołe, przymilające się, pełne energii, przyjacielskie i zdrowo wyglądające. Cały miot do wglądu, dostaliśmy też podkłady higieniczne i karmę na start. Do podkładów szczeniak był przyzwyczajony i na nie załatwiał się podczas kwarantanny. Psiak jest u mnie już ponad 3 miesiące. Jest zdrowy, dziarski, spokojny i przyjacielski. Nie wykazuje problemów z zachowaniem i zdrowiem. Jest kochany! Mój przykład pokazuje, że nie zawsze „pseudohodowla” czyli hodowla niezarejestrowana w polskim związku kynologicznym to samo zło. Czasem może być wręcz odwrotnie jak pokazał przykład Rambo. Wszędzie można trafić na różnych ludzi. Dużo zdrówka Rambo! 🙂 Odpowiedz rose vanilla 29 listopada, 2013 - 2:32 pmOkropnie przykra historia i szkoda pozostałych piesków z hodowli, bo przypuszczam, że właścicielka nie zadała sobie tyle trudu aby je wyleczyć… Odpowiedz Kasia 29 listopada, 2013 - 2:38 pmParę miesięcy temu sama stanęłam przed wyborem psiaka i po przejrzeniu mnóstwa hodowli i ogłoszeń zdecydowałam się na kupno psa od zwykłego, prywatnego właściciela. Pies nie ma rodowodu, ale rodzina, od której go kupiliśmy była naprawdę solidna, psy były chowane w czystości, rodzice na miejscu, książeczki zdrowia do wglądu i było jakoś tak po prostu rodzinnie. Dlatego ja ze swojej strony polecam kupno psa nie tylko z oficjalnych hodowli:) młody ma teraz 4 miesiące i oprócz tego, że ostatnio się przeziębił chowa się bardzo dobrze, no może oprócz tego gryzienia 😛 i się nawet skumplował z jednym buldożkiem z osiedla, póki co są jeszcze na jednej wysokości:) pozdrawiamy Rambo the bulldog! 🙂 Odpowiedz kaś 29 listopada, 2013 - 2:59 pmPodobnie z moim! też nie żałuję decyzji o kupnie psa bez rodowodu. Odpowiedz Innooka 29 listopada, 2013 - 2:55 pmWłaśnie wczoraj rozmawiałam przypadkowo na ten temat z weterynarzem… Ja mam kundelka, który jeszcze nigdy nie był chory i nie ma żadnych problemów z jedzeniem, a koleżanka rasowego psa, który ciągle na coś jest cierpi. Dodam, że jest to młody pies, więc nie wiem co będzie później, jak już teraz zostawia u weterynarza po kilkaset złotych miesięcznie. Wracając do rozmowy, wet powiedział, że w Polsce rodowody wypisuje się „z automatu”, bo jest za to kasa, a nikt tych zwierząt nie bada… Taka prawda. Znajoma pani wet kupiła psa za kilkanaście tysięcy… z widoczną wadą genetyczną (nie znała się). Takich przypadków jest mnóstwo, dlatego cieszę się, że w ostatniej chwili się opamiętałam i zamiast kupić rodowodowego psa, przygarnęłam małego kundelka. To była najlepsza decyzja. Pozdrawiam i życzę Wam dużo zdrowia 🙂 Odpowiedz kaś 29 listopada, 2013 - 3:11 pmJeszcze kilka słów… Psy rasowe zawsze będą o wiele bardziej wrażliwe i podatne na choroby od zwykłych kundli. Ja swojego buldozia wzięłam z całą świadomością chorób, które mogą się pojawić. Jeżeli chcemy psiaka zdrowego, bez obciążeń genetycznych, weźmy kundelka od zaprzyjaźnionej rodziny, ze znanymi nam rodzicami szczeniaków. A odnośnie buldoziów prawda jest jedna – im jaśniejszy szczeniak, tym bardziej wrażliwy na choroby, im czarniejszy, tym zdrowszy. Chodzi szczególnie o alergie, ale nie tylko. Odpowiedz Fashionelka 29 listopada, 2013 - 3:23 pmKaś, to mit z tymi kolorami. Rambo był płowy jak go kupiliśmy i nie jest obciążony genetycznie żadnymi wadami. Pod tym względem hodowli się udało. Mieliśmy zn im problemy tylko na początku i było to spowodowane zaniedbaniami ze strony hodowli. Rambo nie ma żadnych alergii ani przypadłości. Odpowiedz kaś 29 listopada, 2013 - 4:07 pmPrecyzuję 🙂 źle to ujęłam… chodzi o psy białe lub biało-łaciate, to one są najbardziej podatne na alergie. A beżaki to już niekoniecznie. Mój np. ma ojca płowego a matkę prawie czarną, a sam umaszczeniem jest w sumie podobny do Rambo. Odpowiedz jola jolanta 29 listopada, 2013 - 3:32 pmw tym roku na mikołaja też dostanie ubranko? Odpowiedz Asia 29 listopada, 2013 - 3:35 pmW KOŃCU zaczęłaś pisać dłuższe posty (i z jakąś wartością merytoryczną) na co bardzo czekałam. Teraz z przyjemnością się je czyta i starczają na wypicie kubka kawy. Tylko tak dalej! Odpowiedz Fashionelka 29 listopada, 2013 - 3:37 pmAsia, na blogu wciąż będą dominować krótkie formy 🙂 Odpowiedz ~MG 29 listopada, 2013 - 4:04 pmCo prawda nie mam i nigdy nie miałam psa, ale coś o makabrycznych hodowlach wiem – mam jedną za płotem. „Hodują” alaskany malamuty (większe i bardziej masywne niż husky). To, co tam się dzieje, to jest czysta makabra. Psy są łagodne i przyjacielskie ale i tak CAŁY CZAS trzymane są w zamkniętym kojcu. Nigdy nie wychodzą pobiegać ani do ogrodu, ani na spacer. Psy nie mają również kontaktu ze sobą na wzajem. Żyją we własnych ekskrementach. Właściciele czyszczą kojec raz na rok(!!!!). Psy są cały czas na dworze, czy +30 czy -20. Psy nocami wyją i nie dają sąsiadom spać. Kiedy jedna z suk się oszczeniła ci idioci oddzielili matkę i szczeniaki po dosłownie 3 tygodniach. Szczeniaki były w kojcu, a matka na smyczy w ogrodzie przywiązana na stałe do balustrady(!!!!). Wszystkie psy rozpaczliwie wyły całą dobę, cały tydzień. I wszystko odbywało się w czasie jak miałam matury…cudem zdałam, bo byłam nieprzytomna z niewyspania. Wiele razy wzywałam policję i składałam skargi, ale oni mają wysoki płot naokoło domu, a dzwonek przy furtce nie działa, więc policja nigdy nic nie zdziałała…. Moją i ich działkę odgradza wysoki drewniany płot z niewielkimi lukami i zaraz po przeprowadzce jak podchodziłam do tego płotu to psy warczały. Wystarczyło że raz się przemogłam i podrapałam jednego z nich za uchem przez dziurę w płocie (musiałam się przemóc, bo psy niemiłosiernie śmierdzą i są strasznie brudne) od razu stały się najsłodszymi psiakami na świecie:) Teraz za każdym razem jak wchodzę do ogrodu to witają mnie trzy wyjące z radości łby ledwo wystające zza płotu 🙂 Czasem psiakom uda się uciec (robią podkopy) i biegają po okolicy… Ci sami ludzie mają również koty, które wałęsają się po okolicy głodne i polują na myszy na polanie (mieszkam w dzielnicy domków jednorodzinnych, w mieście, zaraz koło lasu i parku). Kiedyś babcia, która tam mieszka, powiedziała, że mają tyle zwierząt, bo jej synowa kocha zwierzęta…. AAA, a co najciekawsze, jak suki mają cieczkę i jakieś psy wkradną się do ich ogrodu, to najstarszy syn miłośniczki zwierząt strzela do nich z wiatrówki, żeby je przegonić. A policja nic z tym nie może zrobić, bo im dzwonek przy furtce nie działa. Niech mi ktoś powie gdzie tu sens i logika. Odpowiedz Monika 29 listopada, 2013 - 4:42 pm Odpowiedz Monika 29 listopada, 2013 - 4:38 pmFash, w odpowiedzi na jeden z komentarzy piszesz ” nie jest obciążony genetycznie żadnymi wadami”, mam nadzieję jednak, że jest to tylko niezgrabność w wypowiedzi ponieważ każda rasa posiada obciążenie genetyczne, które może się ujawnić nawet w podeszłym wieku. Np. mój cavalier mimo, że ma zdrowych rodziców, dziadków itd. nadal zagrożony jest chorobą serca, jest to po prostu przypadłość danej rasy, którą dobry hodowca będzie starał się wyeliminować poprzez kojarzenie osobników zdrowych, jednak niestety wiedza z zakresu genetyki nie jest jeszcze na tyle rozwinięta aby wyeliminować te zagrożenia całkowicie. Reasumując – mimo, że mój pies (w tej chwili roczny) na razie jest całkowicie zdrowy i ma zdrowych przodków nadal jest możliwe, że będzie miał problemy z sercem dlatego po ukończeniu 1 roku życia był badany u wybitnego specjaisty z zakresu kardiologii psiej i będzie kontorlowany zgodnie z jego Twoich rad dodałabym jeszcze kilka punktów bądź rozwinęłabym je: 1) Należy sprawdzić czy hodowla należy do Związku Kynologicznego (ZKwP) – jak to zrobić ? zadzwonić do oddziału do którego należy hodowla 2) Uważać na pseudohodowle, które zrzeszają się w szeregu innych organizacji, których utworzenie było konieczne w związku ze zmianą prawa w styczniu tego roku. 3) Trzeba zobaczyć ojca i przede wszystkim matkę zwierząt (ważna jest kondycja fizyczna i to czy nie jest zbyt chuda. Zwróćcie też uwagę na to jaki ma stosunek do zwierząt i ludzi. Ważne jest, by szczeniaki nie były odizolowane od matki. Rodzice nie mogą mieć mniej niż 18 miesięcy) —— jest wiele hodowli, które mają tylko suczki, a reproduktorzy są dowożeni z innych hodowli, w wielu wypadkach zatem nie ma możliwości obejrzenia ojca na miejscu – pytać przez telefon kto jest tatą – wygooglować zdjęcia, hodowlę oraz osiągnięcia wystawowe danego pieska. 4) Najlepiej jeśli hodowla zajmuje się tylko jedną rasą. Hodowla w której kupiliśmy Rambo miała w sumie cztery popularne rasy. Czy możliwa jest staranna opieka nad wszystkimi szczeniakami na raz? Nie sądzę… —— unikać hodowli wielorasowych, owszem, ale pamiętać również że większość hodowli ma 2 rasy co jest najnormalniejsze pod słońcem, natomiast 3, 4 lub więcej ras jest powodem do głębszego zastanowienia. 5)Trzeba zwrócić uwagę na książeczkę zdrowia psa, a dokładniej na odrobaczanie – PATRZEĆ NA SZCZEPIENIA I ODROBACZANIE !!! Szczepienia są bardzo istotne !!! 6) Domagajcie się podpisania umowy – UMOWA TO KONIECZNOŚĆ – nie chodzi tylko o nasz interes, ale również hodowca zabezpiecza siebie i szczeniaka przed nieodpowiedzialnymi właścicielami. Każdy hodowca, który kocha zwierzęta, a nie trzepie na nich tylko kasę taką umowę od razu nam podsunie pod nos. 7) Jeśli macie wątpliwości co do wyboru hodowli poproś o pomoc behawiorystę. —– A ja powiem inaczej, nie pytaj behawiorysty, znajdź forum internetowe danej rasy i pytaj, pytaj, pytaj, nie tylko o hodowlę ale o wszystko co Cię trapi 🙂 Jeżeli wybrana rasa nie ma swojego forum zajrzyj na dogomanię 🙂 8) Proś hodowcę o zdjęcia – każdy kochający psa hodowca będzie miał ich setki 🙂 9) SPRAWDŹ JAKIMI CHOROBAMI GENETYCZNYMI OBCIĄŻONA JEST WYBRANA PRZEZ CIEBIE RASA i wymagaj od hodowcy badań i certyfikatów i suczki i psa zaświadczających o braku tych chorób. 10) Nawet jeżeli nic Cię nie niepokoi w ciągu pierwszego tygodnia weź szczeniaka do weterynarza po pierwsze sprawdzisz czy socjalizacja była wzorowa nawet z takimi sytuacjami po drugie lekarz obejrzy psiaka, da mu ciasteczko, zważy go tak, aby ewentualna późniejsza konieczna wizyta nie była traumą dla psiaka. Szczenięta w trakcie kwarantanny wieziemy samochodem lub niesiemy na rękach !!!! 11) Nie przestrasz się widoku matki pieska- suki po porodzie niejednokrotnie przechodzą okres kiedy mają mniej sierści i sierść jest matowa. Suczka może prezentować gorszą szatę, ale nie może być zaniedbana. U nas, jako żę cavaliery są długowłose i ich atrybutem jest piękna, błyszcząca sierść, było to trochę straszne zobaczyć mamę psiaków, która sierści miała z połowę mniej i niestety matową. Jednak hodowca wyjaśnił nam, że to normalne, pokazał zdjęcia z okresu ciąży i sprzed ciąży jak również pokazał nam wszystkie swoje suczki, które jako, że w danym roku nie były dopuszczane cieszyły się nienaganną kondycją włosa 🙂 12) MUSISZ dostać metrykę psa i kopie rodowodów obojga rodziców ! 13) Prawdziwy hodowca poświęci Ci nawet kilka godzin na instrukcje oraz wszelkie opowieści związane z psiakami, po tych ludziach widać, że jest to ich pasja i miłość. Hodowca udostępni Ci swojego maila, numer telefonu i powie „Proszę dzwonić obojętnie o której gdyby coś się działo” i będzie WYMAGAŁ informacji jak piesek się miewa i co u niego ma prawo wymagać wizyty wstępnej, aby sobie Cibie obejrzeć. My jechaliśmy z Warszawy aż za Częstochowę po mojego psiaka i przez olbrzymie korki na trasie dotarliśmy na miejsce po 21 – hodowcy mimo, że mieli dzieci w wieku szkolnym i był to środek tygodnia, nie załatwili nas w 15 minut – z hodowli wyjechaliśmy z Ptysiem grubo po 12 w nocy i widziałam łzy w oczach hodowców, że muszą się z nim pożegnać. Oprócz tego co kilka miesięcy dzwonimy lub piszemy maile z hodowcą i mam go w znajomych na facebooku, gdzie często dodaje zdjęcia psa. 14) Socjalizacja jak wspomniała Eliza jest bardzo ważna, podczas wizyty w hodowli klaśnij nagle w ręce, kichnij z impetem – sprawdź jak psy reagują na głośne i niespodziewane bodźce. 15) Jeżeli masz możliwość wpadnij do hodowcy z zaskoczenia – uwierz, prawdziwy hodowca będzie wiedział dlaczego niespodziewanie tam jesteś i będzie z tego bardzo zadowolony (Świadomy właściciel to w większości dobry właściciel). 16) Zwracaj uwagę na z pozoru nieistotne rzeczy- jak byliśmy w hodowli po Ptyśka, hodowca chwalił się, że nauczył już go siadać i czekać grzecznie na pokarm – widać było, że jest z tego bardzo dumny i jaką mu to sprawiało radość- oczywiście mieliśmy od razu demonstracje 🙂To tylko kilka najważniejszych z miliona rad jakie bym miała w tym zakresie 🙂 Odpowiedz mlv 29 listopada, 2013 - 5:18 pmŚwietny, rzeczowy i bardzo przydatny wpis. Cieszę się, że Rambo wyzdrowiał i wiedzie żywot szczęśliwego czworonoga! Odpowiedz Kika 29 listopada, 2013 - 7:13 pmZawsze trafisz w 10 z postem, od jakiegos czasu zastanawiam sie nad kupnem psa i te informacje na pewno mi sie przydadza .. Odpowiedz Ali 29 listopada, 2013 - 7:36 pmOjej, ale szkoda takiego maleństwa 🙁 Cieszę się, że udało się go wyleczyć i jest zdrowy 🙂 Odpowiedz evcia 29 listopada, 2013 - 7:48 pmczy dziś będzie wpis? Odpowiedz Fashioongirl 29 listopada, 2013 - 8:03 pmOjeju. . Biedny piesek. . A właścicielka – bezczelna ! Nie wiem jak mogła robić takie rzeczy biednym, niewinnym pieskom. . Na szczęście wszystko dobrze się skończyło 🙂 Ale mój piesek (nowofundland) też gdy był kupiony to miał mnóstwo pcheł i wygryzał sobie sierść, ale był już starszy i dostał środki przeciw pchłom, a na wygryzanie sierści weterynarz kazał psikać mu to miejsce oxykortem (nie wiem jak to się pisze;p) tym dla ludzi w sprayu. . Po jakimś czasie przeszło. . 🙂 Odpowiedz Usia 29 listopada, 2013 - 8:04 pmPół roku temu także do naszego domku zawitał buldożek, wiadomo chcieliśmy pieska szukałam hodowli i znalazłam zarejestrowana jedynie w Polskim związku kynologicznym bez rodowodu. Pojechaliśmy tam i wszystko niby ok wesołe pocieszne psiaki. Wracając do domu od razu zauważyłam jak po maluszku chodzą pchły . Pchły ? z hodowli szok. Na drugi dzień od razu do weterynarza okazało się że posiadał sporą gromadkę . Chłopak zdenerwowany bo nie zapłaciliśmy kilku złoty za niego zadzwonił do hodowcy. Hodowca na to jestem w szoku stosuje najlepsze preparaty … Po tygodniu jego uszy były nie do zniesienia smrodek i jeszcze raz smrodek … okazało się że uszy były w opłakanym stanie , Bazyl nabawił się ostrego zapalenia uszów .. antybiotyk kropelki i tak przez 3 tyg. Ręce opadały , okazało się również że komplet szczepień był niekompletny . Dodatkowo odrobaczanie u hodowcy nie przebiegło prawidłowo , Bazyl miał glistnicę .. leczenie zajęło nam pierwsze 3 wiem czy to pech ? czy takie problemy znajdują się w każdej hodowli . Niestety hodowca nie okazuje żadnej skruchy a co dopiero głupie przepraszam. Odpowiedz Fashionelka 29 listopada, 2013 - 8:12 pmOh przypomniałaś mi, że Rambo też miał problemy z uszami, to były przez Ciebie historia jest niemal taka sama jak historia Rambo Odpowiedz emm 29 listopada, 2013 - 8:13 pmEliza,zdjęcie na którym przytulasz psiaka jest ma minę jak taki drugoklasista,którego mama przytula przed szkolą,bo musi zostawic samego na wiele on rozgląda sie z niesmakiem na boki, bo wszystko widzą koledzy:):) Kochane te nasze pupile:):):):) naprawdę gratuluje pomyslu na post, to swietnie,ze podejmujesz tak ważne tematy. Odpowiedz Lord Bufi 29 listopada, 2013 - 8:28 pmNigdy nie miałam do czynienia z rasowcami (zawsze mieliśmy kundelki), rok temu adoptowaliśmy Bufiego (rasowy maltańczyk po championach a i tak ktoś go się pozbył po 14 latach!) , pojechaliśmy na zlot maltańczyków i byłam w wielkim szoku ile ta rasa wymaga przygotowań etc aby spełnić wymagania wystawowe. Naprawdę ludzie, którzy się w to bawią albo bardzo to kochają i nie jest to ich główne źródło dochodu albo mają fabryki psów bo tylko wtedy jest szansa się z tego utrzymać. Niestety ludzie też nie zdają sobie sprawy, że koszt wychowania szczeniaków rasowych nie jest mały i szukają tańszych opcji nasilając popyt na pseudohodowle. Bo to nie tylko zajęcie się szczeniakami, ale zazwyczaj jak ktoś już kupuje a nie adoptuje psa to woli lepszego – po dobrych rodzicach najlepiej championach to wiąże się z jeżdżeniem po wystawach – paliwo, hotele etc. Odpowiedz Patrycja MM 29 listopada, 2013 - 9:00 pmWow, jestem w szoku, dawno nie widziałam tu tyle komentarzy! Fajnie, że zebrałaś się, żeby o tym napisać, ja mam 2 koty i nieeeeee wyobrażam sobie przechodzić tego co Ty. Choć jednen z kotów to przybłęda i chyba nie miał łatwego życia, leczyłam go.. psychotropami (przepisanymi przez weterynarza) ale już z nim ok:D Odpowiedz Patrycja 29 listopada, 2013 - 9:57 pmNaszego Bullgoa kupilisy w tym roku 14 lutego. Pies został oddany nam w 4 tygodniu zycia. Wtedy nie wiedzialam, ze to zle. Po czasie okazalo się, że pies w hodowli byl trzymany w jakims nie ogrzewanym pomieszczeniu w słomie i na dodatek jest chory na nużycę. Przeprawa przez 3 weterynarzy i koszt leczenie ok 4 tysięcy nauczył nas na przyszłośc na co zwracać uwagę. Nużyca co choroba pasożytowa i 2 weterynarzy nas zwodzilo jakimis zatrzykami masciami itd dopiero ostatni weterynarz wiedzial jak sie do tego zabrac. Miesiąc po pierwszej wizycie u niego pies zaczynał oddzyskiwać sierść i wracać do zdrowia. A hodowla byla taka zachwalana z 20 letnim stażem. Odpowiedz Fashionelka 29 listopada, 2013 - 10:31 pmJezu to straszne, myslalam ze przypadek hodowli z Radomia był wyjątkiem. Wasze historie są przerażające Odpowiedz D. z T. 29 listopada, 2013 - 10:01 pmMój prywatny, ósmy cud świata, seter irlandzki, obecnie nieco ponad 6 miesięcy pochodzi z domowej hodowli. Miał trochę problemów ze zdrowiem (gł. podwójne kły – mleczne zęby nie zdążyły wypaść, przed pojawieniem się stałych i mleczaki trzeba było usunąć w trakcie zabiegu pod narkozą), jednak z hodowli przywieźliśmy go we wzorowym stanie. Odrobaczona, z pierwszym zestawem szczepień. Poza tym, kocha wszystkich, zarówno ludzi, jak i zwierzęta, z każdym chce się przywitać i pobawić, jest świetnie zsocjalizowana, a jej ojciec to najbardziej tulaśny, dostojny i spokojny pies świata. Co do samej wizyty w hodowli, właścicielka natychmiast odpowiadała na wszystkie nasze pytania i wątpliwości, dała pełne instrukcje dot. karmienia psa, kąpania i w ogóle utrzymania go w dobrej kondycji, udostępniła swój telefon i adres mailowy. Generalnie, wszystko super. Decyzja o kupnie psa była w naszym przypadku przemyślana, natomiast początkowo nastawialiśmy się na inną rasę i byliśmy średnio zorientowani, jeżeli chodzi o dobre hodowle irlandów, więc zdecydowanie się nam kwestii socjalizacji szczeniaka dodam jeszcze, że często właściciele to zaniedbują i pies, który z hodowli przyjeżdża nieźle obeznany ze światem i zamieszkującymi go stworzeniami po domowej kwarantannie staje się mocno zfiksowany. Trzeba sobie uświadomić, że kwarantanna nie służy izolacji psa od innych psów, ale od tego wszystkiego, co leży na trawnikach: przede wszystkim odchodów, ale też zepsutego jedzenia, martwych ptaków, etc. Psy badają daną rzecz biorąc ją do pyska, kiedy pachnie interesująco i jeżeli interesujące wydają się im akurat odchody chorego kota to nieszczęście gotowe. Nic natomiast nie stoi na przeszkodzie, aby zaprosić do domu znajomych z psem, o którym wiemy, że na pewno jest zdrowy, by pieski mogły się pobawić. Odpowiedz Gosia 29 listopada, 2013 - 10:07 pmSama mam domową hodowlę psów rasowych zarejestrowaną w ZKwP. Jeżdżę na wystawy psów od kilkunastu lat i wiem , jak to wszyskto tam wygląda. Jest wiele mniejszych, domowych hodowli – tak jak moja. Ja mam 5 swoich psów, bo stawiam na jakość a nie ilość, miotów też mam niewiele, jeden na dwa lata i moje suczki nigdy nie mają więcej niż trzy mioty w swoim życiu. Zgadzam się z wszystkim co napisałaś, jestem zszokowana, że miałaś do cyznienia z taką hodowlą, która była zarejestrowana w ZKwp, bo z reguły tak wyglądają pseudohodowle. Bardzo Ci współczuję… Jest trochę prawdy w tym, co napisałaś , że lepiej jak hodowla zajmuje się jedną rasą. Ja mam dwie rasy, ale tej drugiej rasy nie hoduję, tlyko mam jednego osobnika. W każdym razie zależnosc jest taka, ze im więcej ras (a już zwłaszcza popularnych jak buldogi francuskie, maltańczyki, yorki, cavalier king charles spaniele) – tym większy zysk – tym jets to bardziej podejrzane. Mój zyks z hodowli jest znikomy, bo to nie jest taka łatwa sprawa jak sie wszystkim wydaje… ychowanie szczeniaków, znalezienie dobrego domu, zajmueje wiele czasu i energii , a mój zysk jest równy zeru, dlatego traktuje to bardziej jako hobby a nie zarobek 🙂 Aha no i czasem nietstey nie da sie obejrzeć ojca, bo naprawde dobre hodowle robią krycia zagraniczne i nie mają tego psa w swojej hodowli 😉 Ale co jest chyba najważniejsze, to objerzeć warunki w jakich zyją szczeniaki i obserwowac podejscie hodowcy 🙂 Odpowiedz Karolina 29 listopada, 2013 - 10:24 pmCholernie mi przykro, gdy czytam o takich sytuacjach. Ważne jest, by mówić o tym hodowcą kotów, ale pod pewnymi względami, hodowanie kotów niczym się od hodowania psów nie różni. Trzeba mieć oczy i uszy szeroko otwarte, gdy się poszukuje szczeniaka/kociaka i dokładnie sprawdzić pełno jest wśród nas tzw. pseudohodowców – ludzi, którzy rozmnażają zwierzęta na potęgę, hodują wiele ras i tak naprawdę liczy się dla nich tylko kasa, a nie rozwój rasy. Tam suki lub kotki rodzą jeden miot za drugim i nie przywiązuje się wagi do zdrowia oraz kondycji zwierząt. Tam panuje zasada – byle więcej, byle szybciej, byle sprzedać, byle zarobić…Dobrze jest dotrzeć do ludzi, którzy z danej hodowli kupili zwierzątko (choć mam świadomość, że to może być trudne, ale nie jest niemożliwe) – dowiedzieć się, czy było zdrowe, jak było zsocjalizowane itp. To bardzo pomaga w podjęciu decyzji i może uratować nas przed kupnem chorego zwierzęcia. Chociaż jak widać po Twoim przypadku – z tym też bywa różnie. Ktoś mógł mieć szczęście, ale Wam go wiem, jak w przypadku psów, ale w przypadku kocich hodowli – przeglądy miotów praktycznie nie istnieją. Uczciwy hodowca, nie będzie miał jednak nic przeciwko temu, żeby zwierzę zabrać do weterynarza na kontrolę razem z przyszłym mi się w mojej historii hodowlanej – wydać kociaka, który kilka miesięcy później odszedł, ale ja tego kociaka nie chciałam sprzedać bo z weterynarzem próbowaliśmy się dowiedzieć dlaczego jest taki mały i chudy. Kobieta się uparła, zakochała się od pierwszego wejrzenia i nie chciała żadnego innego kota. Co miałam zrobić? Maluch trafił do cudownych ludzi i nim odszedł, był szczęśliwy. Nie chciałam za niego ŻADNYCH pieniędzy, a po Jego odejściu, zaproponowałam właścicielce w zamian, kociaka z kolejnego miotu ZA DARMO. Nie mogłam odżałować, że naraziłam kobietę na taki stres i smutek związane z odejściem i jeszcze jedno – umowy, które często właściciele podpisują z hodowcami, najczęściej nie mają żadnej mocy prawnej niestety. Ciężko jest je egzekwować – kiedyś tłumaczyła nam to znajoma, która jest zarówno prawnikiem jak i hodowcą. Z pomocą znajomych prawników, ułożyła nam umowę, która maksymalnie zabezpiecza dobro ZWIERZĘCIA i w razie, gdyby doszło do jakiejś sprawy sądowej – będzie miała jakąś tam i na koniec najważniejsze – jeśli traficie do takiej pseudohodowli to pod żadnym pozorem nie kupujcie zwierzaka z litości i z myślą o tym, aby go wyrwać z tego piekła. Bowiem na takich właśnie jak Wy, bazują pseudohodowcy… :((Jestem tu „nowa” (od kilku dni namiętnie podczytuję archiwum), ale mocno trzymam kciuki za powrót psiaka do zdrowia oraz za wytrwałość w jego leczeniu. Odpowiedz Dominika 30 listopada, 2013 - 2:23 amPost bardzo przydatny i konkretny. Sam Rambo – słodycz wcielona Ale fanpage? Serio… Odpowiedz Olga, the teacher 30 listopada, 2013 - 11:42 amFash, Twoja historia to jeszcze nic! 6 lat temu pojechałam na „giełdę psów” i kupiłam suczkę buldożkę francuską o której sprzedawca mówił, że „jutro ma iść do gazu”. Nie mogłam jej tak zostawić, kupiłam, nie patrząc na początku było z nią coś nie tak. Fizycznie była zdrowa, ale psychicznie… jakby to napisać… niekoniecznie. Rzucała się na wszystko (włącznie ze mną), gryzła, sikała na poduszkę w łóżku, nie można było podejść, karmienie było udręką (nie pozwalała wchodzić do kuchni), i milion innych historii. Była piekielnie agresywna. Odgryzła kawałek nosa mojemu narzeczonemu (true story).Zaczęło się: szkolenia, książki, „spotkania buldożków” na świeżym powietrzu (resocjalizacja:), wizyty u różnych osób-szamanów związanych z hodowlami. W końcu trafiłam do jednego z najlepszych behawiorystów w Polsce (imię i nazwisko mogę podać na mejla). Spędził z moją buldożą dziewuchą 10 minut i powiedział, że mam natychmiast uśpić psa, bo to jest rzadki przypadek psiej psychopatii/socjopatii (ciężko ustalić). Stwierdził, że miałam szczęście, że mnie nie zagryzła w cóż. Uparłam się. Nie uśpiłam psa. Zaakceptowałam ją taka jaka jest. Zastosowałam „politykę miłości”. Mówiłam do niej powoli, próbowałam głaskać (ciągle gryzie), wlewałam w nią potok miłości codziennie. Po 4 latach od tamtego czasu jest ciągle z nami, mniej więcej stabilna psychicznie, ma mnóstwo przestrzeni dla siebie. Do pary wzięliśmy stafforda (tak zwany „pies-niania”), który ją trochę zresocjalizował. Jest agresywna. Nie wolno jej spuszczać ze smyczy. Nigdy nie chodzi sama. Ale ją kochamy. Wierzę, że ma dobre życie i nie jest ode mnie. Psie buziaki dla Rambo! Odpowiedz Fashionelka 30 listopada, 2013 - 1:21 pmWzruszyłam się jak bóbr, masz wielkie serce! Odpowiedz Magdalenka 3 grudnia, 2013 - 1:12 pmProszę o namiary na behawiorystę. Skąd jest? maglus małpiszon jesteś wielka!:) Odpowiedz Kate 30 listopada, 2013 - 1:36 pm… wiem, co przeżyłaś, bo przeżywam sama wielką traumę, jak mój Tedzio jest chociażby przeziębiony:(( najgorsze uczucie świata, ta bezradność względem cudownego, kochanego stworzonka! idę go mocno przytulić i pomiziać!:D Odpowiedz Freia 30 listopada, 2013 - 2:51 pmZawsze moglas trafic na parwowiroze, co byloby chyba naaajgorszym scenariuszem, jaki mozna sobie wyobrazic. Jednak takie przypadki tez znam. Niestety hodowcy traktuja czesto nasze „pociechy” mowiac kolokwialnie jak „mieso armatnie” nigdy nie kupowalam psa z hodowli w Polsce jednak majac troche do czynienia z polskimi hodowcami i hodowcami w Norwegii musze przyznac ze jest to dosc przykre dla mnie- osoby, ktora jakby mogla to zaadoptowalaby kazde zwierzatko :). Niestety wielu z hodowcow patrzy tylko jak szybko sprzedac szczeniaczki nie pytajac o nic, a jak wiadomo duzo ludzi nie zdaje sobie sprawy, ze bierze na siebie ogromna odpowiedzialnosc, na najblizsze 10 lat. Malo tego nie wiem jak jest w Polsce jesli chodzi o ubezpieczenie psa, jednak w Norwegii lepiej nie decydowac sie na psa jesli nie mamy zamiaru wykupic ubezpieczenia. Tez zostalam oszukana kupujac psa od hodowcy, ktory twierdzil ze pies jest szczepiony i ubezpieczony na miesiac do przodu. Przez glupote kobiety i chec zaoszczedzenia, narazila mojego psa na olbrzymie niebezpieczenstwo zwiazane z chorobami. Poprostu popieram w 100% nie wierzcie w to co mowia sprawdzcie sami i pierwsze co zrobic po kupnie szczeniaka najlepiej odwiedzic weta i sprawdzic czy nasz maluch jest zdrowy. Przy okazji mozemy dowiedziec sie czegos nowego o szczeniaku danej rasy 😉 Odpowiedz Agata 30 listopada, 2013 - 3:14 pmHej, Po pierwsze Rambo do śliczny pies, po drugie moim zdaniem cały czas możesz zgłosić tą hodowlę, jeśli nie do Związku Kynologicznego to do Towarzystwa Opieki Nad Zwierzętami, bo to jest dla mnie maltretowanie zwierząt. Hodowanie zwierząt to trudne i odpowiedzialne zadanie, nie powinno się z tego robić produkcji masowej, Dobrze ze umieściłaś ten post. Pozdrawiam i mam nadzieje ze Rambo nie będzie Wam chorował. Odpowiedz Pedagogpomaga 30 listopada, 2013 - 10:02 pmSuper, że to napisałaś! Wielu osobom się strona „hodowli” faktycznie nie działa…Przypadek? Odpowiedz Fashionelka 30 listopada, 2013 - 10:09 pmfaktycznie nie działa Odpowiedz Klaudia 1 grudnia, 2013 - 1:37 pmjej… jak przeczytałam twój wpis oraz komentarze to strasznie się ucieszyłam, że ja pomimo nie zastosowania się do żadnego z twoich punktów nie trafiłam na złą hodowlę. Oczywiście idealnie nie było- był mały przekręt z odrobaczaniem ale mój Lucky był w pełni zdrowy i już ponad rok grzeje mi łóżko wieczorami:) świetny wpis, będę go pokazywać wszystkim, którzy będą chcieli kupić pieska. Odpowiedz Magda 1 grudnia, 2013 - 1:46 pmO matko, przecież to przerażające! Ja brałam psiaka ze schroniska i nie było mu nic (oprócz pogryzionych uszek) a tu takie historie… Odpowiedz Madeleine 2 grudnia, 2013 - 8:47 pmto straszne ! Jak tak można ;/ Zna ktoś może jakąś DOBRĄ hodowlę Dalmatyńczyków ?????????????????? Odpowiedz Magdalenka 3 grudnia, 2013 - 1:10 pmPost rewelacja. I jeszcze lepszy odzew! Upowszechniajmy wiedzę, gdybym kiedyś wiedziała to, co teraz:( Hodowlę trzeba zgłosić mimo że sytuacja się polepszyła, to że hodowca doprowadził (choć raz!) do takiej sytuacji i jeszcze się wypierał w żywe oczy świadczy o „profesjonaliźmie” i podejściu do zwierząt. Nie można godzić się na zło. Odpowiedz Gabriella 3 grudnia, 2013 - 10:26 pmEliza! Duży plus za to że opisałaś co Cię spotkało, masz dużą siłę przebicia i może uświadomi to wielu osobom jak niektórzy oszukują wykorzystując biedne zwierzaki. Nasz Aldo(też buldożek) przyszedł do nas jak był już trochę większy, pech chciał że okazał się wnętrem(nie ma wszystkiego na swoim miejscu). Nie wiedzieliśmy wtedy, że trzeba na to zwracać uwagę, potem dowiedzieliśmy się od vet że w momencie zakupu miał już dawno mieć wszystko gdzie trzeba. Oczywiście właścicielka hodowli udawała, że nie wiedziała, że jej hodowla jest wzorowa itd.. Alduś jest słodki i w życiu bym go nie zamieniła, ale też biedne zwierzątko się ucierpiało Odpowiedz Agu 4 grudnia, 2013 - 5:16 pmŚwietny artykuł! Bardzo się cieszę, że poruszyłaś temat zakupu psa. Często jesteśmy tak pochłonięci samym procesem decyzyjnym odnośnie zakupu psa (wybór rasy, płeć), że możemy zapomnieć o najważniejszej kwestii – wybór dobrej hodowli rokuje na przyszłość. My posiadamy małego szczeniaka, trudno jeszcze wypowiadać mi się o hodowcy, choć na razie jesteśmy zadowoleni. Mimo wyboru jednej z lepszych hodowli (lepszych? na pewno bardzo znanej) nie uniknęliśmy mniejszych problemów z pieskiem : miał drożdżaki w uszach, pasożyty. Oby tylko tyle, niemniej to i tak moim zdaniem sporo, biorąc pod uwagę cenę psa. Wasz piesek jest przecudowny:) Życzę mu zdrowia a Wam wielu radości z „pociechy” 🙂 Odpowiedz Monika 9 grudnia, 2013 - 7:38 pmFajnie, że znalazł się u Ciebie taki post. Sama jestem hodowcą psów od ponad 10 lat i aktywnym działaczem ZKwP. Przykre jest to ile historii tu opisujecie, ale uwierzcie mi, że wśród nas (hodowców) jest bardzo dużo pozytywnych wariatów, którzy kochają swoje psy jak dzieci (albo bardziej 😉 ). Wydajemy na psie „życie”, wystawy, zloty itd. tyle kasy, że o działalności zarobkowej nie ma mowy 😀 To nasza pasja, życie, a psy są dla nas jak członkowie rodziny. Osobiście mam dwie rasy, podobne jeśli chodzi o potrzeby i utrzymanie i uważam, że w hodowli powinno się mieć przede wszystkim czas i siły, żeby każdego psa traktować indywidualnie… a jeśli chodzi o wysiłek, uwierzcie mi, że hodowla to bardzo ciężka praca, trzeba mieć wiedzę, kasę i masę energii żeby to ogarnąć 😉 Dodam jeszcze, że do tych tragicznych historii na temat nieuczciwych hodowców miałabym Wam do opowiedzenia drugie tyle na temat nieuczciwych i nierozsądnych nabywców – to jest tragedia jak Twój wyniuniany szczeniaczek trafia do jakichś wariatów, a polskie prawo niestety wiąże ręce i hodowcom i nabywcom ;/ Od stycznia w ZKwP wchodzi nowe prawo o zwiększonej aktywności kontroli w hodowlach zrzeszonych, niestety prócz naszych hodowli w PL powstaje wiele innych organizacji, ludzie kupują psy i przychodzą do nas z „pustym” rodowodem chcąc zarejestrować psa jako daną rasę bo przecież wydali tyle pieniędzy… albo ostatnio kradną dane naszych związkowych championów i wklejają w ich pseudorodowody – masakra. Ludzi robią w konia, a nasze prawo im to tylko ułatwiło, ciężki temat. Fakt – nie kupuj psa na szybko. Odpowiedz Paula 23 grudnia, 2013 - 7:08 pmBardzo dobrze, że zostal poruszony taki temat, sami z narzeczonym prowadzimy hodowlę piesków rasowych Beagle. Wiem jak to wyglada z drugiej strony, wszystkie punkty na które zwracasz uwage sa bardzo wazne, nalezy jednak zwrócic uwagę na to w jaki sposob napisana jest umowa kupna/sprzedazy pieska, kazdy powinien taka dostać, co wiecej zawsze przy sprzedazy pieska pokazujemy do wgladu lub kserujemy dokument z przeglądu miotu w Związku Kynologicznym. Wszystkie rasowe pieski z metryką taki przeglad musza przejsc wiec nalezy zawsze prosic o okazanie takiego dokumentu, poniewaz opisane sa w nim kazdy piesek z miotu i ewentualne wady, stan szczeniakow, odnotowanie kiedy byly robione szczepienia itp. Co wiecej nie powinno nikogo zdziwic, ze zawsze pokazuje sie rodziców szczeniaków, ich rodowod i ksiazeczki zdrowia oraz to w jakich warunkach są trzymane, matka ze szczeniakami powinna byc odseparowana od innych piesków z hodowli przez jakis czas aby zapobiec zarazeniom roznymi chorobami. Pieski z hodowli powinny dostawac wyprawke, czyli karme na pierwsze dni, gryzaki, miseczke, my dodajemy rowniez kocyk pachnacy matka, aby latwiej bylo sie szczniakowi zadomowic w nowym miejscu. Co powinno tez zwrocic nasza uwage to to w jakich odstepach czasu w danej hodowli sa nowe mioty tych samych suczek. Tak jak napisalas suczka nie powinna miec wiecej szczeniakow niz raz w roku. mimo to czesto w hodowlach nastawionych na czysty zysk suczki maja szczeniaki co kazda cieczke czyli 2 razy do roku bez szansy na odpoczynek. Dziekuje bardzo za taki post mam nadzieje, że takich pseudo hodowli bedzie coraz mniej. Pozdrawiam Odpowiedz weronka 27 lutego, 2014 - 10:55 amCześć, dopiero teraz tu dotrałam, trochę przez przypadek 😉 próbowałaś może zgłosić tą hodowlę do Straży dla Zwierząt w Polsce albo Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami? Odpowiedz Aleksandra 1 marca, 2014 - 11:33 amPrzerabiałam to samo. Hodowla bardzo znana, sznaucer miniaturowy. Psy wystawiane na ringach całej Europy. Oczywiście papiery ZKwP. Pies leczony przez dwa miesiące z pasożytów skóry, był źle zaszczepiony (szczepionkami dla dorosłych psów), oddany z hodowli w wieku 7 tygodni by uniknąć kolejnych szczepień i odrobaczeń. Ropiejące oczy leczone dwa tygodnie. Zero socjalizacji, bał się ludzi, otoczenia. Na odchodne Hodowczyni kazała mu przyklejać uszy bo brzydko je nosi i nie będzie miał szans na wystawach. Teraz to najradośniejszy pies na świecie i cieszę się, że jest ze mną. A hodowla, szkoda gadać. W marcu mają kolejny miot sznaucerów miniaturowych… Odpowiedz subratri 3 maja, 2015 - 7:38 pmJeśli to czytasz, czy możesz coś klepnąć? nie wiem jak tu „po cichu” dać maila 😉 Mam czuja że zaczerpnęliśmy trucizny z tego samego źródła 😉 Odpowiedz Magda 9 kwietnia, 2014 - 8:06 pmHej możesz napisać nazwę tej hodowli, bo właśnie czekamy na zarezerwowanego pieska i niby sprawdziłam hodowlę, ale wole się upewnić. Dzięki i wielkie brawa za duże serce dla psiaków Odpowiedz Carol 14 maja, 2014 - 4:01 pmNo nie wiem, czy ja miałam wyjątkowe szczęście, czy po prostu rozważnie wybierałam miejsce zakupu, ale mam dwa psy z dwóch różnych hodowli i oba kupiłam zdrowe, dobrze odchowane i zadbane. Żaden nie miał problemów zdrowotnych związanych z zaniedbaniem hodowcy. Strasznie krzywdząca jest opinia, że „jak rasowy pies to nie z hodowli, tylko od ludzi mających suczkę i czasem szczeniaczki”… Sorry, ludzie którzy nie mają zarejestrowanych hodowli tylko tak dla funu rozmnażają sukę, sporadycznie mają wiedzę na temat rasy, genetyki, doborów skojarzeń, nie mówiąc już o prześwietleniach na dysplazję czy innych badaniach. Psy rasowe kupuje się w hodowlach – ale dobrych! a nie rozmnażalniach nastawionych na zysk. Z hodowli prowadzonej z pasji praktycznie nie da się wyżyć – doskonała opieka nad psami, wystawy, mioty, krycia za granicą to horrendalne koszty… A jak kogoś nie kręci żadna rasa, wystawy ani nic w tym temacie, to zawsze można przygarnąć kundelka 🙂 Odpowiedz kasia 17 maja, 2014 - 8:00 pmwitam planujemy kupic shibe inu …niestety mieszkamy w norwegii i nie jestesmy w stanie sprawdzic hodowli …dzwonimy do pani z warszawy a ta poleca kolezanke a tamta swoja kolezanke z bialegostoku ….wszystkie trzy sie znaja,a dwie suki maja rodzic w tym samym miesiacu …naczytalam sie troche w internecie i teraz wszystkie hodowla sa podejrzane …Pozdrawiam Odpowiedz Joana 8 lipca, 2014 - 9:28 pmWitam wszystkich, kilka dni temu mieliśmy podobną sytuację. Hodowlę wydawało by się że wybraliśmy dobrze – domowa, wydawać by się mogło sympatyczni ludzie młodzi. Zarezerwowaliśmy psiaka – chihuahua. Odebraliśmy go jak miał niecałe 8 tygodni. Był z nami 3 dni. Nie udało się gu uratować. Psiak słabł z minuty na minutę. Hodowla wydała nam psa który nie był jeszcze na to gotowy – bazował głównie na mleku matki. co więcej pierwsza kupka rano – biegunka. Jak zadzwoniłam do „hodofczyni” to mi powiedziała ze stres, że on po prostu jest niejadkiem i mało je i jak się zorientuje ze nie dostanie nic lepszego to zacznie jeść. Psa zaczęłam karmić strzykawką bo jak to szczeniak może nic nie jeść – to młody organizm potrzebujący wartości odżywczych. Następnego dnia zaczęły się wymioty i kursowanie od weterynarza kilka razy dzienne na zastrzyki, kroplówki, testy. Suma summarum psiak wylądował w szpitalu z cukrem na poziomie 20. Po podniesieniu do poziomu dobrego zero poprawy – drugi czynnik – robale. Okazało się że inny pies oddany tydzień wcześniej miał robale. Nikt przy odbiorze nam o tym nie powiedział. Co więcej szczeniak prawie 8 tygodniowy był odrobaczony tylko 1 raz. Uważam że to stanowczo za mało. Nie mogę po tym wszystkim dojść do siebie. Wiem że to nie wróci życia naszemu maluchowi ale czy można coś zrobić z tą sprawą? Czy jest szansa na to aby ci ludzie odpowiedzieli ze swój brak kompetencji? Odpowiedz Marlenka 12 października, 2014 - 1:06 pmCześc Czy może znajomy Tobie jest związek PSPP (z krainy czarów) chcę kupic Maltańczyka…a Pani sprzedająca ma jeszcze w ofercie dwie inne temu kupiłam Yorka z pseudohodowli i po 3 dniach musieliśmy uśpic pieska..nie chcę znowu przechodzic tej możesz mnie nakierowc bardziej? Odpowiedz olka2092 13 października, 2014 - 8:37 pmwitam chciałabym kupić maltańczyka z hodowli w czosnowie /k warszawy, BEAUTY DOGS czy ktoś może miał styczność z tą hodowlą?? czy to uczciwa hodowla ?jeśli ktoś coś słyszał to bardzo proszę o odpowiedź Odpowiedz luna 4 listopada, 2016 - 8:10 pmKochani polećcie mi hodowlę maltanczyka chce kupic zdrowego psiaczka z pewnej i sprawdzonej hodowli mój Emil [email protected] jestem z mam zielonego pojecia jak się za to zabrać,na co zwrócić uwagę proszę Was o pomoc Odpowiedz krystian 23 listopada, 2014 - 4:19 pmWitam, ciekawy materiał razem z narzeczoną zastanawiamy się nad kupnem amstaffa jednak hodowla w której chcemy zakupić suczkę jest tylko zarejestrowana w Związku Psów Rasowych a nie w Polskim Związku Kynologicznym czy to jakaś duża różnica ? Czy może Związek Psów Rasowych to jakaś bujda ? Odpowiedz Katarzyna 26 listopada, 2014 - 11:20 amJa też kupiłam szczeniaka z hodowli FCI rasy chihuahua. Niestety okazało się że pies ma mnóstwo wad genetycznych o których hodowczyni nas nie poinformowała. Mała ma też poważną wadę serca i weterynarz stwierdził, że pewnie nie pożyje długo. Co na to właścicielka hodowli KAPAR ? Umyła od wszystkiego rączki, stwierdziła że sprzedała szczeniaka bez wad. To zapewne te wady genetyczne u mnie się zrobiły ???? NIE POLECAM HODOWLI „KAPAR” i mam nadzieję, że moja malutka dożyje jak najdłużej, chociaż weterynarz jest w szoku, że ona jeszcze wogóle żyje 🙁 Odpowiedz Anonim 27 listopada, 2014 - 8:13 am Odpowiedz Anonim 13 grudnia, 2014 - 12:26 pmhodowla ALABAMA? Odpowiedz Mam psa 15 grudnia, 2014 - 10:00 amWitam! My kupiliśmy buldoga francuskiego w hodowli zrzeszonej w FCI…Niestety psiak mając 5 miesięcy niefortunnie podskoczył i nabawił się oderwania guzowatości kości piszczelowej…oczywiście weterynarz, prześwietlenie i szok pies ma malformację odcinka lędźwiowego, rozszczep dwóch kręgów L7 i L4…są to wady genetyczne. Państwo z hodowli nie wiedzieli, żaden pies nie miał wcześniej czegoś takiego, buldogi tak mają Obecnie te wady nie dają objawów, ale nic nie wiadomo. Pies nie może chodzić po schodach i skakać po kanapach. Zabawy najlepiej ostrożne. Jak napisaliśmy im, że pies obecnie nie może być rozmnażany (choć w zasadzie nie mieliśmy poważnych planów. Marzyło się nam raczej rozmnożenie tak by sobie zostawić jeszcze jednego psiaka) Państwo zamilkli już wogóle. Wysłaliśmy płytę ze zdjęciem kręgosłupa i opis z kliniki, ale narazie cisza. Pies kosztował zł. Obecnie ponosimy koszty arthoflexu, tak by już zapobiegać…zastanawiamy się nad tym czy oni nie powinni jakoś nam tego zrekompensować…tak więc wniosek płynie z tego taki…hodowla hodowlą może być FCI, a i tak nie wiadomo na jakiego psiaka się trafi. Żeby kupić takiego pieska trochę musieliśmy odłożyć pieniędzy, ale myśleliśmy, że jak już nie decydujemy się na psedohodowle to chociaż wrazie co właściciele podejdą odpowiedzialnie co do ewentualnych wad. Odpowiedz Anonim 2 stycznia, 2015 - 3:19 pmwitam, jestem na etapie zakupu buldożki – dokładnie takiej maści jak wasz Rambo!. Po 13 latach odszedł nasz stary buldożek ;-((( Jaka to hodowla? – ku przestrodze. Rambo przepiękny !!!! pozdrawiam, dorota Odpowiedz Aleksandra 3 stycznia, 2015 - 8:36 amKazirodztwo – nie wiem jak się to pisze. To tak jakby mąż tej właścicielki kazał jej robić to samo z własnym synem albo nawet bratem .. Oni obojga byli by przeciw bo by się brzydzili .. A Pieski co mają zrobić ?? ;dd Chciałabym ich postawić w takiej sytuacji żeby syn ją przeleciał .. Bez bronne psy 🙁 co mają zrobić ?? Najszczać na hodowce ?? Żeby dała spokój psom ?? Jakby tak zrobił pewnie zostałby bity , zrzucony z wysokości żeby się poobijał a nawet ZABIŁ ?? Nieee ludzie są okropni .. Nie chce krzykiem ale POWINNAŚ TO ZGŁOSIĆ żeby psom nie robili krzywdy !!!! I dziękuje za odwagę że to napisałaś jeśli to czytasz odezwij się i buuziole dla małego odkrywcy ;* :* I dla Cb ;* Odpowiedz Marta 1 lutego, 2015 - 8:17 pmWitam, zakupiłam buldożka francuskiego niestety piesek po 7 dniach cierpienia zmarł:( już na drugi dzień wymiotował i miał biegunkę – parwowiroza. Hodowca nie poczuwa się do obowiązku, robiliśmy wszystko 5 dni jeżdżenia 2 razy dziennie na kroplówki i zastrzyki w dniu śmierci wył z bólu jak kot. Co mogę zrobić by nastraszyć hodowcę? mam umowę. ta choroba rozwija się podobno w ciągu 4 dni a nasz Hektorek już na drugi dzień był chory… Odpowiedz Martin 6 marca, 2015 - 12:56 pmNawet kupno psa z hodowli zarejestrowanej w ZKwP nie daje pewności że kupisz psa zdrowego. Kupiłem jamnika miniaturowego z hodowli w Rybniku i okazało się że pies ma padaczkę a właściciel telefonów nie odbierał. Nie ma bata na takich bandytów. Jak trafisz to masz kudłate szczęście jak nie to masz łzy i koszty Odpowiedz subratri 3 maja, 2015 - 10:08 amBat jest, tylko nawy właściciel zawsze chowa głowę w piasek, albo mu się ie chce, albo jak autorka, już nie chce mieć kontaktu… I hodowcy robią co chcą. My też kupiliśmy niedawno wystawowego psa obarczonego całą gamą wad genetycznych. Koszty leczenia przekraczają granicę zdrowego rozsądku i naszych możliwości. My jednak idziemy do sądu. Na razie ważniejsze jest leczenie. Piesek jest już członkiem rodziny. Jednak jak tylko to ogarniemy to wrzucamy wszystkie koszty leczenia, zakupu psa, transportu itd… do jednego wora i mamy zamiar potraktować producenta pasa (bo ciężko nazwać go hodowcą) z całą mocą kodeksu cywilnego. Odpowiedz subratri 3 maja, 2015 - 10:19 amudało mi się napisać komentarz ale go nie widać. Tak ma być? 😀 Odpowiedz bernerfans 16 lipca, 2015 - 3:21 amHmmm, tak samo zostaliśmy oszukani i wyprowadzeni w pole:) hodowla co prawda zarejestrowana, tylko jedna rasa pod nadzorem – Berneński Pies Pasterski. Przyjechałam na miejsce, niby wszystko okej – miejsce psiaki mają, 3 szczeniaki w hodowli, matka szczeniąt piękna, zadbana widać było, że się zajmują psem. Ale o szczeniakach nie wspomnę, nie dość że właściciele za późno 'pozwolili' zabrać pieska, bo niby musi zostać przy mamie:) no ale 4 miesiące? piesek nie był uczony bawić się np. nad wodą, z innymi psami to fakt ale z rodzeństwem był od zawsze, aa tu trzeba uczyć z innymi, nie był kąpany, uszka nie czyszczone, oczy to samo, nie był czesany, no koszmar, pierwsze pół roku to syzyfowa praca:) juz miałam dość, ale powiedziałam sobie ”Niech zobaczą jakiego mam pięknego psa!” Mój miś juz sie nauczył że nie wolno gryźć, podczas kąpieli jest spokojny, jak go czesze leży spokojnie, wszystko jak należy, tylko trzeba było czasu, mnóstwo czasu!! Jak teraz przechodzimy obok właścicieli, to sie napatrzeć nie mogą:) a piesek jest grzeczny i uroczy, tylko jeszcze go troche radość rozpiera na widok nowych ludzi i sie zbyt ekscytuje ale pracuje nad tym! pozdrawiam i na prawde radze patrzeć na te punkty, bardzo pomocne! Odpowiedz Anonim 26 lipca, 2015 - 1:09 amCzytalam twoj artukul i musze stwierdzic ze macie szczescie ze rambo jest z wami dwa tygodnie temu kupilam yorka suczke wlasciel kazal isc nam naszczepienia nosowki po tygodniu pani weterynarz dala jej zastrzyg i powiedziala ze piesek jest zdrowy mala jednak po zastrzyku zaczela sie zle czuc do jednego weterynarza posslismy powiedziaal zeby jej dawac woede z cukrem albo jechac na kroplowke w nocy wymiioty powtorzyly sie wiec pojechalismy do kliniki tam za130 fundow dowiedzialailam sie ze zastrzyk mogl ja zabicbo leydy ma 5 tygodni ale ze jest z ni okey dali nam jakis susz do karmienia zastepnego dnia mala byla w agoni.. myslekismy ze odejdzie znalazl sie weterynarz ktory sie o nia zatroszczyl leydy dzis o13 odeszla…. niestety bylo zapozno.. Odpowiedz zbad 17 sierpnia, 2015 - 11:09 pmja tez podziele sie moimi spostrzezeniami ku przestrodze innych by nie kupowali w Hodowli Barbara Nguyen Wola Batorska 642 32-007 Zabierzow Bochenski zrzeszonej w Kennel Club. (w ogole uwazam, ze powinno sie stworzyc rodzaj portalu na ktorym mozna by bylo napisac opinie o hodowcy od ktorego kupilo sie psa. Moze w ten sposob wyeliminowane zostalyby „czarne owce”). nasza Cookie kupilismy u powyzszego hodowcy z zamiarem wywozu do niemiec. Tez nas zauroczyla, ze nie zapytalismy sie nawet gdzie jest matka nie mowiac juz o ojcu szczeniaka. Szczeniak wygladal na zdrowego a pani byla bardzo mila. Po przyjezdzie do niemiec okazalo sie, ze pies nie ma szczepienia przeciw wsciekliznie i tu zaczely sie problemy. pies zostal aresztowany na 3 miesiace z podejrzeniem wscieklizny i jest prawdopodobienstwo ze zostanie uspiony. Piesek mial byc terapeuta dla smiertelnie chorej osoby i bardzo dobrze sie z tej roli wywiazywal. Nastapila znaczna poprawa stanu zdrowia. Hodowca byla zobowiazana do poinformowania nas, ze nie sczepione zwierze nie moze byc exportowane do niemiec. Niestety tego nie zrobila a my nie wiedzielismy. Po dlugich negocjacjach z niemiecki urzad weterynaryjny zgodzil sie na skrocenie kwarantanny do 21 dni pod warunkiem, ze dostarczymy zaswiadczenia o sczepieniu rodzcow szczeniaka oraz oswiadzenie hodowcy, ze szczeniak nie mial kontaktu ze zwierzetami lesnymi. Radosc. Wiec mozna to zalatwic. Nie powinno byc problemu. Jesli ktos tak myslal to sie pomylil. Po nawiazaniu kontaktu z hodowczynia powiedziala, ze ona nic nie podpisze, ze ja to nic nie obchodzi i co ja wogole od niej chce, po kilku telefonicznych rozmowach powiedziala, ze teraz wyjezdza na urlop i nie mam jej przeszkadzac. Z wlascicielami psa nie ma kontaktu. Szczepien suki nie robila bo kupila juz sczepiona. Suki juz nie ma bo siostra sprzedala. Przestala odemnie odbierac telefony i maile.??? W miedzy czasie niemiecki urzad weterynaryjny uswiadcza sie w przekonanu, ze albo kupilem psa gdzies z na ulicy albo rzeczywiscie hodowla nie jest wolna od wscieklizny, bo nie chca uwierzyc, zeby rzetelny hodowca nie mogl wystawic takiego zaswiadczenia. probowalem interweniowac w Kennel Club. Tam nikt nie odpowiada na maile. Taki Club jacy chodowcy. Minal juz domu tragedia. 4 miesieczny piesek we wiezieniu czeka na osoba z pogorszeniem stanu zdrowia i gleboka depresja wyladowala w szpitalu. Ja zostalem z rachunkiem za kwarantanne na razie 2000 euro ale prawdopodobnie wzrosnie. Taki jest bilans zakupu psa w tej hodowli. Bezdusznosc. Bezradnosc. Walka z wiatrakami, z ze nie mozna zalaczyc zdiecia Cookie w wiezieniu Odpowiedz Dorota 31 sierpnia, 2015 - 6:54 pmZwracajcie uwagę na to czy pies ma swoją metrykę i książeczkę szczepień. Starajcie się rozmawiać z ludźmi, którzy się na tym znają i sięgać do źródeł w internecie. Więcej na ten temat znajdziecie też tu: Miałam taką sytuację, że zostałam oszukana, teraz wiem, że warto się doszkalać na każdy temat. Odpowiedz vera 23 października, 2015 - 6:17 pmMacie pomysły co kupić dla szczeniaka? Koleżanka ma małego pieska niebawem do niej idę i kompletnie się na tym nie znam. Wiem, że mogę zawsze spytać w sklepie zoologicznym ale może Wy macie jakieś ciekawe pomysły będę wdzięczna za wszelkie informacje. Odpowiedz buldozka 24 października, 2015 - 2:26 pmDziewczyny które mają buldogi, gdzie kupić psa tej rasy? w miarę tanio, żeby nie była to żadna pseudohodowla bo się nimi brzydzę po przeczytaniu tego artykułu na blogu Elizki. Odpowiedz Anna 8 listopada, 2015 - 8:13 amCzy mogłabym prosić o małą zmianę w poście? Związek Kynologiczny to niepełna nazwa. Związek Kynologiczny w Polsce to pełna nazwa, której się używa. Ponieważ istnieje też Polski Związek Kynologiczny, który zrzesza pseudohodowle. To jest mała ale bardzo ważna informacja, bo tylko psy ze Związku Kynologicznego w Polsce można wystawiać na wy stawach psow rasowych. Warto umówić się z hodowcą na jednej z wystaw. To pokaże czy dana hodowla jest dobra czy to pseudo. Odpowiedz bikebylife 3 lutego, 2016 - 12:45 pmwitaj, jestem zakochana w buldogach francuskich od wielu tygodni czytam, szukam info na ich temat. Po przeczytaniu Twojej historii i wielu innych mam pytanie, czy jest taka opcja, że kupię „buldoga francuskiego” a późniejszym czasie okaże się że to mieszaniec, czy kupując szczeniaka widać że to mieszanka? Sama mam labradora, kupiłam go w hodowli i wszystko jest z nim w porządku. Pozdrawiam Odpowiedz przestępca! 25 lutego, 2016 - 12:31 pmMam owczarka niemieckiego, ładna suka z hodowli… córa mistrza itd, wszystko się zgadza, reproduktor jest zadbany, piękny pies, ale suki to zwykłe maszyny do rodzenia wyjałowione już tak, że sutami po ziemi ciągną, zależało mi bardzo na owczarku koniecznie krótkim włosie, (stary stróż też ON po 12 latach służby odszedł to czas poszukać następcy), pech chciał, że w okolicy „na lewo” same długowłose, wiec padła decyzja, że bierzemy z hodowli. Cena 1500 100km da się radę, pasuje inwestycja w końcu na następne 12 a może i więcej lat. Psiak od razu do weterynarza, karmić karmić i jeszcze raz karmić, psiak zachudzony, pieczątki w książeczce bez blend, ponowne szczepienia itd, teraz ma 3 lata dopuściłem ją z psem właśnie tego weteryniarza, (poprzedniczka nie była dopuszczana i wyszły poźniej cyrki na szczęście adopcja kociąt pomogła) lepsze to niż sterylizacja, i problem bo mam szczeniaka na sprzedaż po rasowych rodzicach ale nie mam hodowli i co teraz? Ludzie chcieliby za darmo, bo dzieci chcą, piesek się znudzi to coś co nic nie kosztowało uwiązać w lesie łatwiej niż takie 600 zł na sznurku zostawić. Tym się sugeruje bo wiadomo, człowiek się przyzwyczaja i chce żeby takie maluchy miały jak najlepiej niestety to nielegal. Prawo tak pomogło zwierzętom, że hodowle nie mają konkurencji, robią co chcą, jak największy zysk jak najmniejszym kosztem, kosztem tych zwierząt. Kiedyś ktoś pojechał po psiaka to piesek musiał być zadbany bo panie za płotem Hynio ma championa sukę i w końcu dopuścił i u Hynia ładniejsze i dwa razy tańsze i jeszcze po transakcji wódki z sąsiadem się napije. Dzisiaj Hynio trzy lata dostanie, a w hodowlach (nie wszystkich oczywiście) obrót kwitnie, psiaki w klatkach 50 na 50cm czekaja. Odpowiedz kate 27 lutego, 2016 - 11:37 amNigdy nie zapomnę momentu kiedy rodzice dla mnie (oczywiście to był pretekst) wówczas 7-letniej dziewczynki kupili z hodowli psa rasy dog niemiecki. Wszystko pięknie, książeczka podbita, papiery w trakcie wypisywania miały dotrzeć później, odrobaczanie, szczepienia, później się okazało, że na nr tel z pieczątki w książeczce odpowiada ktoś kto o weterynarzu ani nazwisku podanym w pieczątce nie miał pojęcia. Pies od momentu przywiezienia go do domu chorował okropnie. Szczeniak 2 miesięczny zaraz po przybyciu do naszego domu robiąc za przeproszeniem kupę w przedpokoju (czemu towarzyszył okropny jęk bólu) sam był zdziwiony, że ta jego kupa się rusza to był zwitek glizd i to po rozłożeniu (dla mnie jako dla dziecka, bo tak to pamiętam miało wielkość ponad 20cm). Leczyliśmy psa u wielu specjalistów jednak każdy rozkładał ręce tlumacząc, że pies juz był tak zarobaczony, że nie wiadomo ile pożyje. Przeżył z nami około 1,5 roku czemu towarzyszyły jakieś napady padaczkowe przy których toczył pianę, aż narządy podczas rośnięcia okazały się tak uszkodzone, że przestały działać. Takich hodowców powinno się eliminować. Pani z hodowli ponoć odpowiedziała wówczas jedynie za sprzedawanie psa z podrobioną książeczką ale te 20 lat temu nie było takich przepisów ochraniających zwierzęta jak dziś ale historii tego psa nigdy nie zapomnę, bo ciężko jest się pożegnać z psem po 15 latach a co dopiero po 1,5 roku. Odpowiedz Kamil 2 marca, 2016 - 9:29 pmWitam, stanowczo odradzam zakup psa na ranczu SUTAM W Ostrowcu Świętokrzyskim. Zakupiłem tam Psa rasy Doberman. Pies ma padaczkę oraz problemy ze stawami. Sprzedawca nie poczuwa się do winy. A o oddaniu psa nie chce słyszeć. Chciałem przed zakupem zbadać psa u weterynarza, ale sprzedawca nalegał, że pies jest zdrowy, przecież widać. Proszę innych szukających dobrego zdrowego psa o rozważenie innej hodowli, aktualnie staram się o odebranie uprawnień do hodowli tym ludziom. Odpowiedz Anabell 7 maja, 2016 - 2:29 pmTydzień temu nabyłam Bulwe FCI ZKwP z hodowli koło Zielonej Góry,Piesek wspaniały,okaz zdrowia,żywe ksero przeglądu miotu (bez wglądu do oryginału)książeczkę,małą w aucie zrobił siusiu,już mocz wydał mi się podejrzany,ciemny,śmierdzący i czuć było że to wina może pokarmu?Po przyjeździe do domu,pies zrobił papkowatą kupkę a wieczorem już bardzo to z rana obudziły mnie do psa,pobrali krew,test na prawo,kroplówki, badań wynikało jakby była zarobaczona, bo słabe kupke do się że ma bardzo dużo cyst w kale, z psa się lało,kupa wodnista podczas snu,pies osowiały nie jadł,nie na kroplówki,założono wenflon,antybiotyki a po antybiotykach pies w ciągu jednego niespełna dnia zachorował?Zadzwoniłam do Hodowcy,lecz hodowca stwierdził że u niego psy są wszystkie zdrowe i jest to niemożliwe,ponoć przebadano resztę psów i też są stres wywołał liczne cysty w kale?Minął tydzień a Hodowca ani telefonu ani wiadomości jak czuje się piesio,jak tam leczenie etc…Uwierzcie ONI wszyscy mają psy gdzieś,dla nich liczy się tylko sprzedany , się martwi nie mogę zaszczepić psa,cysty nadal są,muszę odrobaczyć psa drugi domu ciągle pranie,parzenie misek,odkażane, codziennie pranie zabawek,odkażane podłogi,legowiska,codzienna zmiana tak dużym zarobaczeniu cysty są teź w ślinie więc czyścić nagminnie wstrząśnięta podejściem Hodowcy,zaczęłam szukać na forach,stronach,gdzie się da, no i dopiero teraz widzę jaka tam jest produkcja,miot za miotem. Także kochani przyszli właściciele,szukać,pytać,sprawdzać,nie po fakcie lecz przed. Odpowiedz Eliza Wydrych Strzelecka 7 maja, 2016 - 4:06 pmMasakra, u nas było dokładnie tak samo. Dlatego tak ważne jest uświadamianie ludzi. Jeśli decydują sie na kupno psa z hodowli powinni znać każdy z tych punktów. My, odkąd adoptowaliśmy Rocky’ego, nie kupimy już psa, będziemy adoptować. Odpowiedz ANABELL 11 maja, 2016 - 2:17 pmNo więc tak, cysty nadal są,odebrałam dzisiaj wyniki,psa zaszczepić jeszcze nie mogę buuuuuuuu, pomimo sprzątania i odkażania ciężko to dziadostwo ma duży apetyt,ale mało przybiera na wadze,jest szczuplutki jak na ma już ładne i tu pojawił się psa jak zabawia się własną gdzieś w kącie i podrzuca w pysku swoje chyba najlepsza zabawa i jak tu leczyć psa.?Staram się bardzo pilnować i szybko sprzątać,ale czasami mnie narobił za kanapą a tam już ciężko było dojść bez odsuwania. Odnośnie jeszcze Hodowcy,przed zakupem kontakt prawidłowy,maile,telefony,zdjęcia ale obecnie nadal poinformowaniu o chorobie psa kontakt się urwał. Ostatnio na stronie- czytałam o kotku który odszedł na tą przypadłość ,wstrząsnęły mnie wpisy ludzi,hodowców jak zaatakowali dziewczynę, że to jej aktualnie jest zamknięta, ale wpisy ci ludzie są bezduszni i bezczelni,zero współczucia i pomocy, wielka agresja,że zamordowała naprawdę szukała pomocy bo nie mogła sobie z chorobą poradzić a tu kubeł wody….Pozdrawiam,piesio dzisiaj znowu odrobaczony i za 5 dni badanie kupki. Odpowiedz Izabela 10 czerwca, 2016 - 10:00 amStrasznie się słucha takich żeczy ja hoduje buldozki dopiero of roku i wlasnie moj chłopiec zmarł na raka dalej nie mogę w to uwierzyć . Kocham psy i załamała mnie ta sytuacja niewiem jak mozna trzymać je gdzies w klatkach czy stodołach . Moje śpią zemną nawet jak mają cieczkę w majteczkami . Kupiliśmy 2 piekne jamniki i w sumie jest ich teraz 5 bo Clyde zmarł . I tez mam dylemat bo jamniczki kochane wygrywają wystawy lecz trudne w utrzymaniu spokoju uciekają na spacerach zucają sie na dzieci i ludzi . A ja tak nie lubię smyczy w parku . I mam je moze pół roku i nie wiem co zrobic ugryzł mi chłopca w parku . I tak mi zal im zmieniać otoczenie lecz chyba czym prędzej tym lepiej puki jeszcze nie mają roku ? Twój chłopiec wyglada pięknie jak muj Clyde identycznie pozdrawiam . Izabela Jolanta Yates zapraszam na Facebook wszystkich co kochają psy my wystawiamy w Angli 🙂 Odpowiedz Robert 5 lipca, 2016 - 11:31 amNiestety to, o czym pisze autorka to nie odosobniony przypadek. 2 na 5 hodowli, w których montowaliśmy kojce wyglądają jak ubogie schroniska dla psów. Piszę ubogie, bo schroniska też obsługujemy i niejednokrotnie mają lepsze warunki. Odpowiedz Anonim 22 września, 2016 - 5:28 pmBuziaki dla Rambo,niuchy od mojej Coco. Ja miałam więcej szczęścia choć moja buldożka pochodzi z hodowli w małej wiosce pod Środą Wlkp. Najważniejsze,że wszystko dobrze się skończyło. Twój wpis jest b ważny i zwróci uwagę kupujących szczenięta na wiele rzeczy. Mam nadzieję,że dzięki temu uniknie się wielu tragedii. Pozdrawiamy. Betty i Coco. Odpowiedz Ola 30 października, 2016 - 8:54 amMnie również zdarzyła się podobna sytuacja dzięki pseudohodowcy, także z winy mojego niedoinformowania. Mój Leon był buldożkiem francuskim bez rodowodu. Hodowla wydawała się poważna, piękne, zadbane psy (również champion innej rasy), wybieg, duży dom z ogrodem. Pierwszych kilka miesięcy Leoś dorastał bez większych problemów, regularne wizyty u weterynarzy nie wykazywały żadnych problemów ze zdrowiem. Jednak w dziewiątym miesiącu życia, Leoś przestał jeść (co u buldożków jest ewidentnym znakiem, że coś jest nie tak). Najpierw został źle zdiagnozowany (niby gronkowiec), leki podawane niewiele pomagały. Po około miesiącu piesek zaczął ciężko oddychać, bardzo zmizerniał i opadł z sił. Po wizycie u prawdopodobnie najlepszego weterynarza w Wielkopolsce ( polecam-niesamowity człowiek) okazało się, że Leoś miał wrodzoną wadę serduszka. Doktor Botko próbował wielu rzeczy, podjął się również operacji, ale mojego pieska nie udało się uratować. Nie poddałyśmy go eutanazji, Leoś umarł jako 10-miesięczny szczeniak. Strzeżcie się pseudo-stowarzyszeń oraz nawet na pierwszy rzut oka- dobrze wyglądających hodowców. Oglądając ostatnio pieski w internecie, serce mi stanęło, gdyż ten sam hodowca wystawiał znów buldożki na sprzedaż (za jeszcze większe pieniądze), które wyglądały niemal identycznie jak mój Leoś, czyli ta biedna sunia nie miała nawet roku odpoczynku między miotami. Do jakiej organizacji mogłabym podać tego hodowcę, aby ktoś go sprawdził? Odpowiedz Alicja 29 kwietnia, 2017 - 10:06 amTak niestety teraz jest moja koleżanka dała ponad 2 tys za bf i okazało się że mimo iż była książeczka w której były szczepienia i odrobaczenia tak naprawdę pies odrobaczony wręcz przeciwnie był okropnie zarobaczony cudem przeżył dzięki weterynarzowi i opiece Takie hodowle powinny być kontrolowane i to są legalnie zarejestrowane skoro płaci się tyle za szczeniaka to powinniśmy mieć pewność co do jakości szczeniąt Odpowiedz Anonim 25 maja, 2017 - 9:51 pmNiestety ludzie bardzo często dają się zwieźć takim hodowcom oszustom ! Nas niestety spotkała podobna sytuacja ze kupiliśmy pieska od babska które wmawiało nam ze piesek jest zdrowy a okazało się ze ma wrodzone zwichnięcie kręgów kręgosłupa a z tym może się wiązać wiele innych chorób zagrażających nawet życiu zwierzaka ! Ile bzdur nam wmawiała to nikt nie uwierzy! Stanowczo przestrzegam wszystkich przed hodowla 1001 rasy Volarius !!!! Tragedia ! Poczytajcie opinie od kilkunastu lat ludzie piszą jak ich oszukuje i nikt z tym nie umie zrobić porządku!!! Odpowiedz beata 24 lipca, 2017 - 1:12 amKupilam w 2011 roku pieska rasy buldog francuski cena z Kielc “krol Arlekin“.cieszylam sie bardzo,ze dokonalam dobrego wyboru,ze kupujac psa z dobrej hodowli ,psy wystawiane zdobywajace medale na po czolowym reproduktorze hodowli ,medaliscie wystawowym z bardzo dobrym po kilku latach moj ukochany pies jest bardzo chory .Po pierwsze ma padaczke musi przyjmowac leki dwa razy dni temu pies bardzo byl oslabiony myslelismy,ze to moze przez padaczke dostal kilka atakow jednego klinice okazalo sie po kosztownych badaniach krwi ,ze pies ma ciezka anemie nie mial prawie krwinek transfuzje krwi w klinice w Heidelberg mieszkam obecnie w nas dalsze badania krwi i walka o zycie psa!Lekarze podejrzewaja,ze moze byc nawet choroba nowotworowa,lub choroba o podlozu zalamana takze dzieci,ktore psa bardzo sierpniu 2017 pies bedzie mial tego co wiem reproduktor z tej hodowli ,ktory jest ojcem mojego pieska zdechl majac okolo 6lat nie wiadomo na co Do hodowli mowiac,ze pies choruje od maja 2017na hodowli zapewnil mnie,ze w hodowli przypadkow padaczki nie chce Tu nikogo oskarzac,ale teraz wiem ze kupujac psa z dobrej ,utytulowanej hodowli ,“krol Arlekin“kielce mam psa chorego !Najbardziej zal mi mojego psa jego cierpienia i walki o zycie!W pewnym stopniu czuje sie tez mowia,ze pseudo hodowle maja chore psy z dobre hodowle majace utytulowane psy z tytulem Champion takze moga miec chore psy ( wady,choroby przy kupnie nie widoczne ujawniajace sie dopiero w dalszym rozwoju zwierzecia)Cena 3’500zl,ktora zaplacilam za pieska po psie Edwin Baflo krol Arlekin z tytulem “Chempion“.Nie jest kupilam psa z pseudo hodowli za pare jak myslalam z pewnego co tez wyszly choroby na leczenie psa i wizyty lekarskie wydaje duze pieniadze ,by go ratowac ,wszyscy w rodzinie kochamy go i dla nas to jest dramat i strach by go nie stracic,by jeszcze tylko ja mialam “pecha“ i tylko mojemu pieskowi wyszly choroby,ma jeszcze problem z okiem .Wczesniej meczyly go czeste inne osoby mialy wiecej szczescia i maja z tej hodowli zdrowe moze sa tez osoby ,ktore maja pieska z tej samej hodowli i piesek choruje na powazniejsze choroby jak padaczka. Odpowiedz Aga P 7 sierpnia, 2017 - 5:28 amProszę o informację czy i gdzie znajdę wzór umowy sporzadzonej pomiędzy hodowcą a kupującym rasowego pieska. Z góry bardzo dziękuję Odpowiedz Ewa C.(Enya 2000) 8 sierpnia, 2017 - 9:17 amWitam wszystkich, wszystkie Wasze wypowiedzi przeczytałam i jedno jest pewne, że nie wolno ukrywać takich faktów. Jeżeli każdy publicznie opisze swój przypadek i poda nazwę hodowli to w ten sposób można ukrócić im ten ohydny proceder. Proponuję założyć listę nazw takich „hodowli ” z podaniem miasta i rasy jaką hodują. Choć taka „mądra” paniusia może po publikacji zmienić nazwę hodowli i kontynuować dalej przestępczy proceder. Zasada jedna jest JAK NAJDALEJ OD KUPNA SZCZENIAKA Z HODOWLI. KUPIENIE PSA PO PRZEGLĄDZIE Z METRYKĄ OD OSOBY, KTÓRA MA JEDEN MIOT W ROKU (jeden miot podkreślam to bardzo ważne) DAJE NAJWIĘKSZĄ SZANSE NA ZDROWEGO MĄDREGO SZCZENIAKA. Prawdą jest, że niektóre choroby uaktywniają się w określonym wieku psiaka i mają związek z genetyką. UWAGA SZCZEGÓLNA NA HODOWCÓW, KTÓRZY PRZEZ KILKA LAT HODOWALI JEDNA RASĘ A NAGLE ZMIENILI JĄ NA INNĄ. TAKI ZWROT W HODOWLI OZNACZA JEDNO, KŁOPOTY ZE SZCZENIĘTAMI Z POPRZEDNIEJ RASY. Często zmianie wraz z rasą ulega nazwa hodowli, choć zasady jej prowadzenia pozostają stare. Jestem jedną z tych osób, która wie co oznacza walka o życie psiaka z hodowli u którego w wieku 5 lat uaktywniła się choroba genetyczna. PRZEŻYŁAM HORROR LECZYŁAM PSIAKA YORKA U NAJLEPSZYCH WETÓW W TYM KRAJU w Warszawie, Wrocławiu, Lublinie i Łodzi. Najlepsze efekty były kiedy mój synuś był prowadzony przez Pana prof. Lechowskiego z SGGW w Warszawie. Walka o Jego życie trwała dzień i noc przez 1 rok i 3 miesiące. Doszłam do takiej wprawy w ocenie rozwoju choroby, że sama manewrowałam dawkami leków aby ustabilizować rzut choroby. A TERAZ NAJWAŻNIEJSZE- CHOROBA GENETYCZNA ROZWINIE SIĘ JEŻELI ZOSTANĄ DOSTARCZONE Z ZEWNĄTRZ CZYNNIKI, KTÓRE JĄ UAKTYWNIĄ. w wypadku mojego Putina były to leki od weterynarza, po których zaczął zwracać i zataczać się. MOI DRODZY NAJLEPSI SPECJALIŚCI DLA NASZYCH NIUNISIÓW SĄ W KLINIKACH SGGW i zamiast wydawać kasę na wetów koło nas NAJLEPIEJ UDAĆ SIĘ WŁAŚNIE DO KLINIKI SGGW. Z SERCA POLECAM SGGW w Warszawie, Wrocławiu i Lublinie. Tam lekarze wiedzą co robią a jak nie wiedzą to robią BADANIA na profesjonalnym sprzęcie, lub organizują konsultacje w kilka osób. CENY SĄ ZA WIZYTY DO PRZYJĘCIA, A NAWET BYWAJĄ NIŻSZE NIŻ U PRZECIETNEGO WETERYNARZA. W klinikach SGGW praktycznie wszyscy mają tytuły naukowe a co za tym idzie i wiedzę i doświadczenie. Jeden lekarz nie leczy wszystkiego są dermatolodzy, chirurdzy, interniści, hematolodzy, onkolodzy, ginekolodzy itd. Jednego doświadczyłam i jestem pewna DLA ŚMIERCI NIE MA BARJERY ANI PIENIĄDZE, ANI MIŁOŚĆ ANI BUNT NASZ ANI STARANIA NASZE NIE POWSTRZYMAJĄ JEJ. ODSZEDŁ MI NA RĘKACH W WIEKU 6 LATEK I 8 MIESIĘCY -MÓJ NAJUKOCHAŃSZY SYNUNIO. NIKOMU NIE ŻYCZĘ TEGO PREZ CO PRZESZŁAM I CO CZUJĘ . Czas nie leczy ran, dla mnie czas je pogłębił. Czuje żal, pustkę i bezgranicznie TĘSKNIĘ ZA MOIM MALEŃSTWEM. Pozdrawiam Wszystkich kochających PSIAKI. EWA C. Odpowiedz xxxabc 18 grudnia, 2017 - 5:17 pmBeata wyszedł to chyba tobie mózg z głowy, a nie choroba u psa po 6 latach. Czy tobie się wydaje, że pies nigdy nie zachoruje? Hodowca sprzedał ci zdrowego szczeniaka, a nie chorego tak jak autorce tego bloga. Przez 6 lat było wszystko ok i po 6 latach pies dostał padaczki, a ty masz pretensje do hodowcy? Do weterynarzy miej pretensje, że robią ciebie w ciula, albo są niedouczeni. Padaczka nigdy nie jest przyczyną pierwotną tak samo jak anemia. Padaczkę i anemię wywołują choroby roznoszone przez kleszcze, oraz komary. Pies się zaraził u ciebie, a ty czepiasz się hodowcy zamiast weterynarzy, że psa nie potrafią zdiagnozować. Jesteś żałosna tak sam jak i Ewa C. Pluszowe pieski sobie kupcie to nie będą wam chorować. Rękojmia obejmuje 2 lata od sprzedaży. Jeszcze trochę to będziecie obwiniać hodowcę za to, że pies zdechł ze starości i nie żyje wiecznie. Odpowiedz Eliza Wydrych Strzelecka 18 grudnia, 2017 - 6:22 pmU rockiego padaczka się pojawiła w 4 roku życia. Nie pomyślałabym żeby obwiniać o to hodowcę.. taka rasa Odpowiedz Magda 8 stycznia, 2018 - 10:53 pmUwaga Gold z Trojanowic oszust I ham sprzedaje buldożki Kupiłam pieska pu miesiącu zaniepokoiło mnie jego oko poszłam do weterynarza Piesek ma skórzaka zaspanie i zabieg a ten bezszxzelny typ mówi ze pies u mnie się tego nabawił Sprawa trafia do sądu Odpowiedz Roxana 17 lipca, 2018 - 2:59 pmJa naszczeście trafiłam na hodowlę (choć nie z ZKwP) która dba o swoje zwierzęta. Widziała rodziców oraz widziałam warunki mieszkaniowe psiaków. Widać było że kocha te zwierzeta. Choć szkoda że nie mogę z nią jeździć na wystawy to cieszę się że ją mam. Oczywiście nie twierdze że wszystkie hodowle (poza ZKwP) są dobre.. więc fakt trzeba uważać.. Odpowiedz Olga 11 lipca, 2019 - 11:28 pmProszę uważać na hodowle Milusińskie Przytulanki w miejscowości Bytonia pod Starogardem sprzedaje kundelków jako rasowych psów bez możliwości wyrobienia rodowody za wielkie pieniądzy,tlumaczy to tym że piesek nie dostał mietryczki ponieważ jest juz tam jakiś kolejny w miocie i naprzykład nie posiada charakterystycznych dla tej rasy wąsików..sama podrabia i drukuje sertyfikaty i inne niezbedne dokumentyWystawia ogłószenia szeniaczkow na i podpisuje sie pod Starogard Gdański,w ogłoszeniu podaje ze pies rasowyOstrzegam!!! Odpowiedz aneta 9 stycznia, 2021 - 1:52 pmMój maltanczyk zdechł po 24 godzinach ostrzegam przed hodowla puchate i szczęśliwe pod grudziadz em nie pozyskaliśmy pieniędzy. Odpowiedz

Przyznam, że to robi wrażenie. Świetnie trafia taka historia do kobiet, a pominięcie jej było by niemalże grzechem. Nie ważne jakiej się jest wiary, w co się wierzy, albo czego nas nauczono za młodu, ta powieść może odkryć przed nami małe, zagadkowe co nieco, a co za tym idzie, na pewno będziemy chcieli do tej książki wracać.

Kupowanie prezentów nierzadko sprawia wiele problemów. Nie wiadomo co podarować danej osobie, żeby trafić w jej gust i oczekiwania. Niekiedy nawet po zapytaniu kogoś co chciałby dostać, może odpowiedzieć, że nic nie jest mu potrzebne, ponieważ „ma wszystko”. Co więc zrobić w takiej sytuacji? Poniżej zostaną przedstawione propozycje uniwersalnych prezentów, które spodobają się dosłownie każdemu, a co więcej – będą użyteczne. Dzięki temu przydatność takiego przedmiotu będzie z pewnością długa. DIY, czyli własnoręcznie zrobione prezenty Praca własna, jaką się włożyło we własnoręcznie robione prezenty zostanie na pewno doceniona, a my będziemy z siebie bardziej zadowoleni niż jakbyśmy kupili coś w sklepie. Niekiedy nawet drobne przedmioty wywołują wielki uśmiech na twarzach. Dla wielu ludzi to właśnie takie mają największą wartość, ponieważ, wiedzą oni, że zostały wykonane z dobrego serca i z sympatii. Na co jednak można się zdecydować, aby nie przerosło naszych możliwości manualnych i nie było tandetne i przewidywalne? W ostatnich latach nacisk na rękodzieła jest bardzo duży. Dlatego też rozpowszechniły się rozmaite poradniki, które pokazują (na przykład przy pomocy obrazków, zdjęć lub filmików) jak w stosunkowo prosty sposób można z pozoru niewinnych i mało użytecznych przedmiotów zrobić coś pięknego. Można przyozdabiać np.: kuferki, deski do krojenia, pudełka, a nawet książki różnorakimi technikami (między innymi decoupage, którego popularność wciąż rośnie). Inną metodą jest wykonanie tabliczki ze śmiesznym napisem, która się przyczepia do drzwi lub własnego, ozdobnego mydła. Pomysłów jest wiele i na pewno każdy znajdzie coś w sam raz dla siebie. Bilety do kina, teatru czy opery Ta propozycja w większości przypadków się sprawdza. Trzeba tylko znać gust osoby, której chcemy owe bilety podarować. Najlepiej, jeśli byłby to bilet podwójny, żeby obdarowany nie był zmuszony iść sam. Spora część społeczeństwa uważa, że żałuje, że nie ma czasu wybrać się do teatru czy opery i odwiedza te miejsca bardzo rzadko, albo wcale. Podarowany bilet będzie stanowił idealną motywację do tego, aby w końcu się tam wybrać. Bony upominkowe Choć zazwyczaj kojarzą się nam ze sklepami odzieżowymi, spożywczymi czy drogeriami, to nie zawsze musi tak być. Niejednokrotnie można je nabyć na przykład przez Internet, a nie tylko w stacjonarnych sklepach. Często podchodzi się do tego z dystansem, aby druga osoba nie pomyślała, że nie mamy żadnego pomysłu ani chęci szukania prezentu, więc kupujemy bon, aby sama sobie coś wybrała. Jednakże na zasadzie bonu upominkowego można podarować przykładowo bilet do SPA. To wspaniały prezent, który sprawi radość nie tylko kobietom, ale także mężczyznom. Pozwoli się zrelaksować i zregenerować siły. Kolejną propozycją jest bon do fryzjera albo kosmetyczki. Choć w tym przypadku dotyczy to głównie płci żeńskiej, to jednak panowie również mogą z tej opcji korzystać. Ciekawym rozwiązaniem są samodzielnie wykonane bony czy też kupony między innymi na: przytulenie, sprzątanie pokoju, ścielenie łóżka, mycie naczyń i tym podobne.
Mówi się przecież, by nie oceniać książki po okładce [w domyśle: tylko po okładce]. A co jeśli zna się tylko sam tytuł? Według Autora – nic nie stoi na przeszkodzie, by choćby tylko po nim wystawić książce jakąś notę [co ma odzwierciedlenie w samym eseju: Bayard kilka razy przydziela minusy książkom, których nie zna].

Jak znaleźć prezent dla bliskiej osoby? Najprościej byłoby zapytać bliskiego wprost, o czym marzy i czego potrzebuje. Jednak wiesz, że to jedna z tych osób, które „wszystko mają”. I właśnie w takich sytuacjach sprawdzają się prezenty uniwersalne. Oryginalny pomysł może dać świetny prezent, dzięki któremu sprawisz obdarowywanemu mnóstwo radości! Z tego wpisu dowiesz się Jak wybrać prezent dopasowany do osoby obdarowywanej? Na co zwrócić uwagę, wybierając prezent? Co podarować osobie, która mówi, że wszystko ma? Mówią, że dawanie prezentów jest znacznie przyjemniejsze niż ich dostawanie. I coś w tym jest, bo szczery, szeroki uśmiech na twarzy osoby, która wiele dla Ciebie znaczy, daje większą radość w sercu niż dobra materialne. Niestety jest i druga strona medalu. Poszukiwania idealnego prezentu zajmują sporo czasu, a nierzadko prowadzą do frustracji i obaw, czy dana rzecz na pewno spodoba się obdarowanemu. Dlatego przed świętami przygotowaliśmy poradnik, w którym przedstawiamy 10 pomysłów na prezenty uniwersalne, które spodobają się (prawie) każdemu. Idealny prezent – jak wybierać, by podarunek nie wylądował w kącie? W każdym właściwie prezencie liczy się doskonały pomysł. Jednak warto pamiętać, że powinien on również korespondować nie tyle z oczekiwaniami, co zainteresowaniami i upodobaniami osoby, która ten prezent otrzyma. Dobrze kupić prezent to niemal sztuka, a trzeba zacząć od tego, by wejść w skórę obdarowywanego. Zacznij od przemyślenia, gdzie osoba, której kupujesz prezent, lubi spędzać czas. Na łonie natury, w zatłoczonych miejscach, czy może w domowym zaciszu? Upominek może być związany właśnie z tym. Prezenty stanowiące wyposażenie domu albo łatwe do zabrania ze sobą na pikniki pod miastem? Zmierzasz w dobrym kierunku. Następnie warto przemyśleć, co obdarowywany robi wtedy, gdy ma chwilę wolnego czasu. Prezent może być odpowiedzią na jego hobby lub sposobem, dzięki któremu efektywniej odpocznie. Słuchanie muzyki, czytanie książek, a może raczenie się aromatyczną kawą? Upominek, dzięki któremu obdarowywany przypomni sobie o Tobie, to idealne rozwiązanie na prezent dla naprawdę bliskiej osoby. Zastanów się zatem, co Was łączy, jakie macie miłe wspólne wspomnienie lub o czym rozmawiacie za każdym razem, gdy macie okazję pogadać szczerze? To również może być świetny trop! 1. Ładny koc – podaruj ciepło na święta Ciepły koc to jeden z „najbezpieczniejszych” prezentów na święta. Dlaczego? Otóż trudno znaleźć osobę, która nie lubi wieczorem otulić się miękkim i przyjemnym w dotyku materiałem. Po koc sięgamy, gdy leczymy przeziębienie i gdy chcemy szybko się ogrzać po powrocie do domu, ale również podczas czytania czy oglądania seriali do późna. To właśnie koc jest nieodłączonym atrybutem jesiennych i zimowych wieczorów, dlatego to nasz numer 1 na liście uniwersalnych prezentów na święta. 2. … i poduszka do zestawu Razem z kocem możesz podarować pasującą poduszkę dekoracyjną. Taki zestaw zapewni obdarowanej osobie prawdziwy komfort podczas wieczorów spędzonych na kanapie, a przy okazji będzie ozdobą wnętrza. Przy wyborze koca i poduszki sięgnij po świąteczną kolorystykę (czerwień, zieleń, biel, złoto) lub świąteczne wzory – niech tekstylia różnią się od tych, które na co dzień zdobią kanapę obdarowanego. Świąteczne prezenty nie muszą być drogie! Przeczytaj ten artykuł „Lista tanich prezentów na święta na każdą kieszeń” i przekonaj się, że radość obdarowanej osoby to kwestia pomysłu, nie portfela. 3. Kawa czy herbata? Kubek ze świątecznym nadrukiem Kubki to zdecydowanie najbardziej uniwersalne prezenty – można je podarować na święta, okrągły jubileusz, urodziny, w ramach podziękowania czy zupełnie bez okazji. To prezent niezobowiązujący i odpowiedni zarówno przy wieloletniej zażyłości, jak i wtedy, gdy znasz obdarowanego zaledwie kilka tygodni. Poza tym kubek to jedno z najpraktyczniejszych i najczęściej używanych naczyń w domu (i w pracy) – bo przecież większość z nas codziennie pije kawę lub herbatę. 4. Zaparzacz – praktycznie i z pomysłem Jeśli sam kubek wydaje Ci się zbyt banalnym prezentem na święta (albo po prostu dajesz go przy każdej nadarzającej się okazji i Twoi bliscy mają już cały zestaw kubków od Ciebie), wówczas możesz kupić coś równie przydatnego, a nieco bardziej oryginalnego, na przykład zaparzacz do kawy lub herbaty. Naczynie pozwala wydobyć więcej smaku i aromatu z naparu, więc przyda się każdemu, a przy okazji będzie zdobiło kuchenny blat – bo uniwersalne prezenty powinny być praktyczne, ale muszą również cieszyć oko. 5. Do nowego domu i nie tylko – prezenty uniwersalne z małego AGD Twoja przyjaciółka właśnie kupiła mieszkanie i na razie jej kuchnia świeci pustkami? A może Twojej mamie zepsuł się toster i poprosiła Cię o poszukanie nowego? Małe AGD bardzo często trafiają na listę prezentów świątecznych – nie kosztują kroci, a jednocześnie robią duże wrażenie na obdarowanym. Aby jednak czajnik, toster, czy blender nie wylądował w pudełku na dnie szafy, warto upewnić się, że dana osoba przed świętami nie sprawiła sobie nowego urządzenia. 6. Designerski termos, czyli herbata zawsze gorąca Uniwersalne prezenty na święta to również te przedmioty, które może nie zawsze będą użytkowane codziennie, ale prędzej czy później będą miały swoje „5 minut”. Dobrym przykładem jest termos – niektórzy zabierają w nim gorącą herbatę do pracy, a inni sięgają po niego sporadycznie, przy okazji wypadu na działkę czy wyjazdu dziecka na wycieczkę. To jedna z tych rzeczy, którą warto mieć w domu „na wszelki wypadek”, dlatego taki prezent będzie dobry dla osoby praktycznej i zapobiegliwej. 7. Szklanki lub kieliszki – intencje czyste jak szkło Niedobór galanterii szklanej to częsty problem, który daje o sobie znać najbardziej podczas wizyty niezapowiedzianych gości. Zdarza się, że nie ma w czym podać herbaty, bo akurat wszystkie szklanki są w zmywarce. Bywa też tak, że osoby mieszkające same lub we dwójkę nie mają dużych zapasów szkła, bo na co dzień nie jest im ono potrzebne. Dlatego szklanki lub kieliszki to bardzo uniwersalne prezenty – obdarowana nimi osoba może schować je w witrynie, a wyjąć w razie wizyty gości czy stłuczenia starych naczyń. 8. Serwis obiadowy do spotkań przy stole Prezent w postaci kompletu obiadowego cieszy się dużym powodzeniem, zwłaszcza w przypadku takich okazji jak święta, parapetówka czy ślub. Talerzy potrzebuje każdy, ale kupujemy je dla siebie na tyle rzadko, że nowe, otrzymane w prezencie, zawsze sprawiają radość. Pamiętaj przy tym, że prezenty uniwersalne mają w zamierzeniu podobać się „każdemu”, więc jeśli nie znasz dokładnie gustu obdarowanej osoby, wybierz naczynia o neutralnym designie. 9. Dekoracji nigdy za wiele Uniwersalne prezenty na święta to także te, które jednoznacznie symbolizują ten wyjątkowy czas w roku. Większość osób w mniejszym lub większym stopniu przystraja dom na święta, dlatego jeśli znasz kogoś, kto lubi to robić w iście „amerykańskim stylu”, to ozdoby świąteczne będą doskonałym rozwiązaniem. Na Twojej liście prezentów mogą znaleźć się takie przedmioty jak: stroik, wieniec na drzwi, niewielka choinka, komplet efektownych bombek, drewniane zawieszki, maskotki-krasnale czy dekoracje świetlne. Niektóre z tych ozdób możesz wykonać samodzielnie – w internecie znajdziesz mnóstwo inspiracji wraz z prostymi instrukcjami. 10. Akcesoria do kuchni – prosto i ze smakiem Prezenty uniwersalne nie muszą być wyjątkowo oryginalne – ważne jest to, aby wybrana rzecz faktycznie przydała się obdarowanej osobie i była przez nią używana. Większość osób przyrządza posiłki w domu (choćby tylko kanapki), więc możesz podarować komplet przyborów do gotowania, przyprawy w ładnym organizerze, kamienny moździerz czy młynek do pieprzu. To „bezpieczne” propozycje, które sprawdzą się nawet wtedy, gdy nie znasz upodobań kulinarnych obdarowanego. Powyższa lista nie wyczerpuje tematu – pomysłów na uniwersalne prezenty jest znacznie więcej! Przejrzyj naszą gazetkę promocyjną i zobacz nasze świąteczne propozycje prezentowe – być może wspólnie z nami odkryjesz, co sprawiłoby największą radość Twoim bliskim.

POMYSŁ NA PREZENT DLA NIEGO – NAJLEPSZY PREZENT DLA SPORTOWCA. 1# Męska koszulka termoaktywna. …. 2# Ręcznik sportowy. …. #3 Męska koszulka na ramiączkach tank top. …. #4 Saszetka nerka lub saszetka męska na ramię …. #5 Spodenki. …. #6 Czapka. ….

NA IRONIĘ zakrawa fakt, że nawet ci, którym grozi utrata pracy, domu bądź emerytury, często w dalszym ciągu mają obsesję na punkcie kupowania. Tacy ludzie są łatwym łupem dla reklamodawców, którzy kuszą hasłami marketingowymi typu: musisz mieć większy dom, lepszy samochód i markowe ciuchy. Brakuje ci pieniędzy? To żaden problem — kupuj na kredyt! Dla wielu celem jest kreowanie się na ludzi zamożnych, nawet jeśli po uszy tkwią w długach. Jednak prędzej czy później taka gra pozorów się kończy. W pewnej książce powiedziano: „Kupowanie na kredyt szpanerskich rzeczy po to, żeby wyglądać i czuć się jak człowiek sukcesu, jest podobne do poprawiania sobie nastroju paleniem cracku. Początkowo jedno i drugie nie pociąga za sobą dużych kosztów i nieźle się sprawdza — ale tylko na krótką metę. Po pewnym czasie pozostaje jedynie ubóstwo i depresja” (J. Twenge i W. K. Campbell, The Narcissism Epidemic). Biblia obnaża głupotę, jaką jest „popisywanie się swymi środkami do życia” (1 Jana 2:16). Obsesja na punkcie rzeczy materialnych odciąga nas od tego, co w życiu najważniejsze — i czego nie można kupić za pieniądze. Przeanalizujmy trzy przykłady. 1. WIĘŹ RODZINNA Nastoletnia Brianne * ze Stanów Zjednoczonych uważa, że jej ojciec przykłada zbyt dużą wagę do pracy i zarabiania pieniędzy. „Mamy wszystko, czego potrzebujemy, a nawet więcej” — opowiada Brianne. „Co z tego, skoro tata ciągle wyjeżdża w sprawach służbowych i jest w domu rzadkim gościem. Wiem, że taką ma pracę, ale przecież ma też rodzinę!” Zastanów się: Czego w przyszłości ojciec Brianne może żałować? Jak zbytnie skupianie się na rzeczach materialnych wpływa na jego relacje z córką? Czego jego rodzina potrzebuje bardziej niż pieniędzy? Zasady biblijne do przemyślenia: „Źródłem wszelkiego zła jest miłość pieniędzy. Niektórzy tak się za pieniądzem uganiają, że (...) ściągają na siebie wiele nieszczęść” (1 Tymoteusza 6:10, Współczesny przekład). „Lepsza jest potrawa z warzyw — tam, gdzie jest miłość — niż tuczony byk, a przy tym nienawiść” (Przysłów 15:17). Wnioski: Za pieniądze nie kupi się więzi rodzinnej. Tworzy się ona tylko wtedy, gdy rodzina spędza wspólnie czas i okazuje sobie dużo miłości i zainteresowania (Kolosan 3:18-21). 2. PRAWDZIWE POCZUCIE BEZPIECZEŃSTWA „Mama ciągle mi powtarza, że muszę wyjść za gościa z kasą i zdobyć zawód, który w razie czego zabezpieczy mnie na resztę życia” — wyznaje 17-letnia Sara. „Wygląda na to, że cały czas interesuje ją tylko to, skąd napływa gotówka”. Zastanów się: Co cię niepokoi, gdy myślisz o przyszłości? Czy nie przekraczasz granicy, za którą kończy się uzasadniony niepokój, a zaczyna zamartwianie? Jak matka mogłaby wpajać Sarze bardziej zrównoważony stosunek do zabezpieczenia finansowego? Zasady biblijne do przemyślenia: „Przestańcie gromadzić sobie skarby na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się i kradną” (Mateusza 6:19). „Nie wiecie, co jutro będzie z waszym życiem” (Jakuba 4:14). Wnioski: Bezpieczna przyszłość to coś więcej niż pełne konto w banku. Pieniądze przecież mogą zostać skradzione — i nie uchronią cię przed chorobą czy śmiercią (Kaznodziei 7:12). Biblia uczy, że poczucie prawdziwego bezpieczeństwa daje wiedza o Bogu i Jego zamierzeniu (Jana 17:3). 3. ZADOWOLENIE Z ŻYCIA „Rodzice prowadzili proste życie” — opowiada 24-letnia Tina. „Choć w domu na ogół się nie przelewało, razem z moją siostrą bliźniaczką miałyśmy szczęśliwe dzieciństwo”. Zastanów się: Dlaczego zadowalanie się skromnym życiem może być trudne? Jaki przykład dajesz rodzinie swoim stosunkiem do pieniędzy? Zasady biblijne do przemyślenia: „Mając więc wyżywienie i odzież oraz schronienie, będziemy z tego zadowoleni” (1 Tymoteusza 6:8). „Szczęśliwi, którzy są świadomi swej potrzeby duchowej” (Mateusza 5:3). Wnioski: Do życia potrzebujemy czegoś więcej niż pieniędzy i rzeczy, które można za nie kupić. Biblia stawia sprawę jasno: „Nawet wtedy, gdy ktoś ma obfitość, jego życie nie zależy od tego, co posiada” (Łukasza 12:15). Prawda jest taka, że największa satysfakcja wynika ze znalezienia odpowiedzi na ważne pytania w rodzaju: Skąd się tu wzięliśmy? Co przyniesie przyszłość? Jak zaspokajać swoje potrzeby duchowe? W uzyskaniu odpowiedzi na takie pytania z przyjemnością pomogą ci Świadkowie Jehowy. Spróbuj skontaktować się z nimi w swojej okolicy lub odwiedź stronę

Sprawdzają się tam, gdzie nie da się wjechać podstawą podnośnika jezdnego, np. przy zabudowanej wannie albo tapczanie. Materac przeciwodleżynowy. Osoba unieruchomiona przez dłuższy czas (w łóżku lub wózku), pozostaje w niezmienionej pozycji. Jest przez to narażona na wystąpienie odleżyn. Zaczyna się od zaczerwienienia skóry.

Minimalistyczne życie to nic więcej, jak suma pojedynczych, drobnych decyzji, które sprawiają, że wpadamy w nadmiar lub nie. Bez których przedmiotów ja potrafię się obejść? Poniżej lista 20 rzeczy, których nie kupuję lub kupuję mało. 1. Świece Dziwny początek, wiem :). Nie bez powodu jednak świece trafiły na pierwsze miejsce mojej listy (dalsza kolejność zupełnie przypadkowa). Świeczki są dla mnie osobistym przykładem rzeczy, które kupowałam, bo chciałam. Bo są ładne. I pachną czasami. I nigdy nie zużywałam ich tyle, ile kupowałam. Od ponad roku nie kupiłam ani jednej świeczki, choć przejście przez dział świec i dekoracji w Ikea boli :). Nie kupię nawet najpiękniejszej świeczki dopóki nie wypalę ostatniej, którą mam w domu. Nie mam ich znowu aż tak dużo, ale jak się okazuje i tak więcej, niż zużywam regularnie i na bieżąco. 2. Dekoracje Skoro od świeczek wyszłam, na drugim miejscu lądują dekoracje. Nie pamiętam, kiedy ostatnio kupiłam jakikolwiek przedmiot, którego zastosowanie byłoby czysto dekoracyjne, a kiedyś znałam katalog Ikea na pamięć. Dziś już ta marka nie budzi we mnie aż takiego zachwytu, ale mnogość choćby pięknego, polskiego rzemiosła robi swoje. Niezależnie od liczby pokus, nie kupuję dekoracji, bo tylko zalegają mi potem na półkach i w szafkach. Do tej pory mam girlandę cotton balls, którą bezskutecznie próbuję sprzedać. To dotyczy również obrazków na ścianę. Kiedyś miałam chęć obwieszenia każdej ściany, dziś już mi przeszło. To samo tyczy się doniczek. 3. Gazety Kiedyś kupowałam więcej, dziś okazjonalnie kupuję Wysokie Obcasy lub Urodę Życia. Nadal lubię poprzeglądać babskie pisemka, ale mam na to inny sposób, niż ich kupowanie. Oczywiście, czasami pożyczam, ale rzadko. Zaległości z reguły nadrabiam u fryzjera lub kosmetyczki, albo w kawiarni. Raz na jakiś czas mam ochotę wyskoczyć sama i popisać, poczytać w innym otoczeniu, niż zwykle. Wtedy kupuję kawę i nadrabiam lekturę czasopism. Poza oczywistą przyjemnością sprawioną samej sobie, jest to też sposób zwyczajnie dużo bardziej opłacalny. 4. Książki Kupuję mało z kilku względów. Po pierwsze, odkrywam przyjemność pożyczania. Biblioteki, również te znajomych, są cudownym źródłem. Po drugie, jeśli już zdarza mi się kupić upatrzone pozycje, z reguły jako ebooki. Po trzecie, odkrywam bezpłatne strony z książkami, o których niedługo napiszę więcej. Po czwarte i ostatnie, zdarza mi się również otrzymywać wybrane książki z wydawnictw, ponieważ bloguję. Wiem, że ten ostatni sposób z oczywistych względów nie jest dostępny dla każdego. 5. Płyty Kocham dobra muzykę, jak wiecie sama też trochę śpiewałam. Kiedyś kupowałam więcej płyt CD, teraz nie kupuję wcale. Rzadko kiedy jest tak, że podobają mi się wszystkie utwory na danej płycie. Jeszcze parę lat temu nie było wyboru, nawet dla jednej piosenki trzeba było kupić całą płytę. Teraz kupuję bardzo wybiórczo – raczej ściągam pojedyncze piosenki na telefon, a w domu i samochodzie mam głośniki, z którymi mogę się połączyć przez bluetooth. Dodatkowe sprzęty i płyty nie są mi potrzebne. 6. Papiernicze Notesy i notesiki, zeszyty, długopisy, pisaki, kolorowe samoprzylepne karteczki. Wszystkie te kuszące motywacyjne obrazki. Organizery i planery. One nie są złe, ale ich nie kupuję. Już nie. Są piękne, nie zaprzeczam, ale wystarczy mi podziwianie, nie muszę ich mieć. Mam notes, którego używam na co dzień, darmowe planery od Design Your Life, które co miesiąc sobie drukuję i wklejam do notesu, kilka długopisów, bo gubię i drobny zapas artykułów biurowych w pracy. Więcej mi nie potrzeba i więcej nie kupuję. 7. Biżuteria/Ubrania Stali Czytelnicy bloga wiedzą, bo widzą, że nie noszę zbyt wiele biżuterii. Nie noszę i nie kupuję, a to co mam, w większości dostałam w prezencie. Ostatni mój zakup biżuterii to zegarek Daniel Wellington, który kupiłam jesienią 2014 roku. Moje podejście do ubrań, butów znacie. Piszę o nim na blogu od paru lat. Nie będę więc tego opisywać po raz kolejny, a jedynie odeślę do wpisów z cyklu Szafa Minimalistki. 8. Kosmetyki Żelazna zasada, nie kupuję konkretnego kosmetyku dopóki mi się nie skończy ten aktualnie używany. Kropka. Żadnego kompulsywnego chodzenia po drogeriach. Swoją zawartość kosmetyczki regularnie pokazuję na blogu w cyklu Toaletka Minimalistki, z grubsza wiecie więc, jakich kosmetyków używam na co dzień. Ostatnio coraz częściej zdarza mi się otrzymywać próbki czy też pełnowymiarowe kosmetyki w ramach prowadzenia bloga, ale rzadko zostają w mojej kosmetyczne na stałe. Jeśli zostają piszę o nich, a resztę najczęściej rozdaję. 9. Kubki/filiżanki Kubki do kawy, moja miłość. Wydawało mi się, że muszę mieć każdy piękny kubek, dziś już wiem, że nie muszę. I nie chcę. Ostatni kubek dostałam w prezencie dawno i teraz raczej pozbywam się zniszczonych egzemplarzy, niż kupuję nowe. Wiem już też dokładnie, w jakich kubkach najbardziej lubię pić kawę i nie idę na kompromis. Ostatnio, na targu śniadaniowym w Warszawie zobaczyłam przepiękne kubki prosto od polskiego producenta, który się wystawiał. Kiedyś kupiłabym od ręki, dziś już wiem, że np. nie lubię kubka bez ucha, a podstawki do filiżanek to dla mnie zupełnie zbyteczny element. Nie kupiłam. 10. Zastawa kuchenna Podobnie, jak z kubkami,sprawa ma się z talerzami, miseczkami, sztućcami itp. Mamy w domu po kilka podstawowych elementów zastawy, po 4 talerze, miski, 4 komplety sztućców i nic więcej. I nic więcej nie kupuję. Tak po prostu, bo nie potrzebujemy. Gdybym nagle musiała urządzić przyjęcie na kilkanaście osób, pewnie zwyczajnie pożyczyłabym lub wypożyczyłabym potrzebne rzeczy. Nie widzę sensu trzymania ich w szafkach na wszelki wypadek. 11. Kuchenne akcesoria Dobra, tu się nie wymądrzam, bo nie lubię gotować i generalnie niewiele rzeczy jest mi w kuchni potrzebnych. Jednak MM gotuje i czasami trzeba kupić patelnię, gdy stara się zniszczy. Ale patelnia to nie czwarty robot kuchenny, czy termometr do pieczenia mięsa, bo w Lidlu była promocja. Albo taka śliczna malutka tarka, która tak pięknie wygląda na zdjęciach na Instagramie. Nie kupuję takich rzeczy. 12. Obrusy/podkładki na stół Mam w domu 1 (słownie: jeden) obrus, który dostałam od Mamy lub Babci, nie pamiętam. Bialutki, na wyjątkowe okazje. Więcej mi nie potrzeba i nie kupuję, choćby były najpiękniejsze. Podkładki na stół się przydają, żeby mocno nie zniszczyć drewna. Wymieniam, gdy się zniszczą, nie trzymam i nie kupuję na zapas. 13. Słodycze Płynnie kontynuując omawianie zawartości kuchennych szafek, przechodzę do jedzenia. Nie kupujemy z MM i nie trzymamy w domu słodyczy. Wyjątkiem są lody, na które czasami chodzimy (mamy kilka ulubionych lodziarni w Warszawie), chipsy, ale tylko w trakcie meczów ;) i takie malutkie pudrowe cukierki, które zawierają chyba całą tablicą Mendelejewa, ale to smak z dzieciństwa i poprawiają mi humor w trakcie PMS ;). Kupuję raz w miesiącu. 14. Alkohol Nie jestem abstynentką, ale alkohol piję bardzo rzadko, właściwie jedynie w trakcie spotkań z przyjaciółmi i znajomymi. Alkohol, który mamy w domu to wino do risotto i kilka butelek, które dostaliśmy kiedyś w prezencie i tak sobie leżakują najczęściej stając się ponownie prezentem ;). Do tego mam uczulenie na wino i piwo (pleśń!) więc z reguły jeden kieliszek mi wystarczy, żeby się zasmarkać, co skutecznie sprawia, że unikam alkoholu. 15. Papierosy Paliłam na studiach. Wtedy wszyscy palili i chyba nawet się nad tym zbytnio nie zastanawiałam. Na szczęście, mój organizm pewnego dnia (prawie 10 lat temu) sam postanowił mi powiedzieć, że dość, więc przestałam palić. Tak z dnia na dzień i dziś nie wyobrażam sobie powrotu do tak paskudnego nałogu. Pomijam fakt, że to też kosztowny nałóg. 16. Butelkowana woda mineralna Woda z kranu w Warszawie jest doskonałej jakości i spokojnie można ją pić bez konieczności wcześniejszego przegotowywania. Czasami zdarza się, że kupię małą butelkę jadąc na squasha, ale na co dzień do domu nie kupujemy wody butelkowanej. 17. Imprezy „na mieście” Szczerze mówiąc, prowadzę dość emerycki styl życia. Chyba wyszalałam się na studiach i teraz nie mam najmniejszej ochoty na weekendowe imprezy do rana. Zdecydowanie wolę „domówki” i bardziej kameralne spotkania. A co za tym idzie, nie płacę za taki tryb życia ani zdrowiem, ani pieniędzmi. 18. Kawa „na mieście” Czasami kupuję, gdy spotykam się kimś, gdy idę poczytać gazety raz na 2-3 miesiące, ale nie na co dzień. Nie będę się wymądrzać, że kawa w kawiarni jest dużo droższa i to takie „nieminimalistyczne”. Bywają chwilę, gdy się ma ochotę zmienić otoczenie i wypić dobrą kawę w pięknej przestrzeni. Na co dzień jednak piję kawę w domu i w biurze. Kiedyś zdarzało mi się kupować kawę na wynos w trakcie podróży samochodem czy pociągiem, ale dbam, żeby pamiętać o zabraniu kawy na wynos z domu w kubku termicznym. Specjalnie kupiłam sobie taki ładny, żebym lubiła go zabierać :). 19. Karty abonamentowe Po dokładnym policzeniu nie zdecydowałam się lub zrezygnowałam z wszelkich abonamentów. Z siłowni, prywatnej opieki lekarskiej czy karty do kina. W większości przypadków, kupując pojedyncze towary czy usługi bez abonamentu i tak wydaję mniej, niż kosztowałby mnie abonament. 20. Psie gadżety Podobnie jak matki potrafią zaszaleć z zakupami dla dzieci, tak psiarze wariują czasami na punkcie gadżetów dla psów :). Przyznaję, że kolorowe obroże, bandany i śliczne smycze kuszą, ale nie daję się :). Z zoologicznego wychodzę tylko z karmą i smakami, a raz na jakiś czas kupuję Neli nową zabawkę-szarpaka, gdy stary zostanie zjedzony. Dosłownie zjedzony. Dla niej i tak najlepsza zabawka to zwinięta w kulkę stara skarpeta. 21. Pamiątki Nigdy nie miałam szczególnej skłonności do kupowania pamiątek, ale zdarzyło mi się przywieźć dziwny naszyjnik z Egiptu czy figurkę z Grecji. Dziś, jeśli zdarzy mi się coś kupić to jest to albo coś do jedzenia/wypicia, albo coś potrzebnego np. do ubrania – jak spodnie czy marynarka przywiezione z Tajlandii. 22. Akcesoria do zdjęć Oczywiście, że mogłabym uzasadnić każdy zakup zbędnej pierdołki faktem, że przydałyby mi się do zdjęć na bloga. Tacki, kubki, słomki, słoiki, podkładki, talerzyki, sztućce, ozdobne nożyczki. Mogłabym tak wymieniać bez końca. A skoro zdarza mi się na blogu zarabiać, to przecież właściwie inwestycja! Nic bardziej błędnego. Nie kupuję takich rzeczy na potrzeby bloga. Korzystam z tych przedmiotów, które mam i używam na co dzień. 23. Pudełka do przechowywania Najprzyjemniejsze i najbardziej oczywiste na koniec :). Mniej rzeczy to jednocześnie duuużo mniej potrzebnego miejsca do przechowywania i gadżetów potrzebnych do organizacji przestrzeni. Za każdym razem, gdy widzę w internecie czy prasie kolejny artykuł o super-hiper gadżecie czy rozwiązaniu ułatwiającym przechowywanie mam ochotę krzyczeć, że nie tędy droga. Nie dla pudełek, pudełeczek i organizerów. Potrzeby każdego z nas są inne, inna więc będzie każdorazowo lista rzeczy, bez których można się obejść. Ciekawa jestem czy znalazłyście na niej punkty wspólne ze swoimi? 23 komentarze 34 komentarze 58 komentarzy 115 komentarzy najstarszy najnowszy oceniany Inline Feedbacks View all comments no niestety nie zgodzę się co do jakości wody w stolicy – toż to woda z dna Wisły, tyle że schlorowana – moim zdaniem absolutnie nie zdatna do picia, no może po przegotowaniu… Reply to Dorota 6 lat temu Dorota, polecam listę artykułów na tym portalu Nawet lekarze bardzo pochlebnie wypowiadają się na temat jakości wody z kranu w Polsce. „W przeszłości z czystością wody bywało różnie. Dzisiaj jest naprawdę bezpieczna” – mówi Konstanty Radziwiłł, wiceprezes Naczelnej Izby Lekarskiej. Większość moich znajomych w Warszawie od lat pije wodę z kranu i wszystko jest ok. Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu Ale proszę sobie wyobrazić przez jakie rury przepływa od punktu w którym ktoś ją pod względem jakości kontrolował. Ja przestalam pić olsztyńska (w smaku bardzo dobrą) kranowke po tym jak na wyobraźnię podziałala przeczytana gdzieś informacja, że osoby pijące taka wodę mają dużą szansę na goszczenie w organizmie pasożyta. Nie wiem na ile jest to twierdzenie słuszne…ale wystarczylo(; Reply to Katarzyna Schulz 6 lat temu Nie wiem, jak w Olsztynie, ale na temat rur i mitów z tym związanych również jest sporo informacji pod linkiem, który podałam. Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu Kasia, ale wystarczy dzbanek typu Brita, Aquaphor czy Dafi. Koszt minimalny a woda smakuje lepiej i jednak jest przefiltrowana. Od lat w ten sposób filtruję warszawską wodę:) Reply to Marta Zet 6 lat temu Wiesz, nawet myślałam o Brita, ale jakoś nie czuję tej potrzeby. Może, gdybym wypróbowała i poczuła różnicę… Nie zarzekam się. Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu Ja wierzę, że woda w Warszawie jest ok, ale rury w moim domu na Starym Mokotowie są tak zarośnięte, że to, co trafia do mojego kubka z kawą nie jest już godne polecenia. Kupuję 5 litrową wodę i w pierwszej kolejności trafia ona do miski mojego psa (bo jak tu truć malucha żółtawą breją z kranu ;). Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu mała korekta- mówi Konstanty Radziwiłł, dziś już minister zdrowia :) Reply to Dorota 3 lat temu Piję taką cały czas i żyję i mam sie dobrze Emerytka wita Emerytkę ;) Pasuje do mnie każdy punkt oprócz… słodyczy. Ale jak można się oprzeć czekoladzie orzechowej, jak??? Ja właśnie jestem przed zakupami z powodu zmiany mieszkania i okazuje się, że w nowym brakuje paru rzeczy, które miałam pod ręką. Przede mną więc zakup talerzy i szklanek, czajnika, ociekacza do sztućców czy szczotki do toalety. Co do reszty to brakuje mi jeszcze butów na zimę i moja torebka postanowiła – całkiem niespodziewanie – zakończyć swój żywot. Tez mam psa, który uwielbia skarpety, najlepsza zabawa jest jednak wtedy, gdy może je ściągnąć wprost ze stopy, a jeszcze lepsza, gdy nikt nie zwróci na to uwagi – np. podczas oglądania filmu – i w takiej skarpecie można wyciamczyć dziurę albo… zjeść kawałek ;) Z zabawek uznaje tylko piłki, które posiada dwie – małą i dużą. A tak to jeszcze dwie smycze – jedna na spacery, druga do biegania, dwie obroże – jedna zwykła z adresówką, druga przeciwko kleszczom. Co do wody butelkowanej, mam w domu dzbanek filtrem, więc przed wypiciem ją filtruję – jakoś nie jestem przekonana do wody we Wrocławiu na tyle, żeby pić ją prosto z kranu… Nawet psiak i chomiki dostają przefiltrowaną :p Reply to zocha 6 lat temu Czytając Twój komentarz uświadomiłam sobie, że od dawna nie mamy czajnika :). Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu to jak parzysz herbatę? zaintrygowało mnie to Reply to Dorota 6 lat temu Dorota, bardzo rzadko pijemy herbatę. Głównie piję kawę z ekspresu, a jeśli potrzebuję wrzątku, gotuję w rondelku. Stało się to tak naturalne, że w ogóle nie odczuwam potrzeby kupienia czajnika :). Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu Moje (i mojego partnera) uzależnienie od herbaty jest jednak zbyt duże, żeby nie mieć czajnika ;) Był czas, gdy gotowałam wodę w rondlu, ale przy tych ilościach wrzątku, które wypijamy codziennie, zwyciężyła ekonomia, ponieważ koszt zagotowania wody w czajniku elektrycznym jest dużo niższy w rozliczeniu rocznym, niż gotowania na kuchence. Reply to zocha 6 lat temu Moja przygoda z dzbankiem z filtrem zaczęła się własnie od zwierzaków :) Jeden z kotów miał chore nerki i zaczęłam mu filtrować wrocławska kranówkę. Teraz i ja z tego korzystam. Zgadzam się z większością. Z gazet kupuję tylko Twój Styl, okazjonalnie WO, płyt w ogóle nie kupuję. Nie palę, słodycze jem, gdy dostanę w prezencie;), alkohol też tylko w prezencie (mam już niezłą kolekcję). Mam jednak słabość do książek. Nie lubię e-booków, a czasem nie chce mi się czekać, aż wyczekiwana książka zostanie zakupiona do biblioteki (jeżeli w ogóle). Co do wody też nie jestem do końca przekonana – ja kupuję niestety butelkowaną. A co do psich lub dziecięcych gadżetów – jestem mamą, ale córce nie kupuję praktycznie nic-oprócz jedzenia oczywiście;) – chyba coś jest ze mną nie tak :) Pozdrawiam. Do mnie też pasuje wiele punktów z Twojej listy. Kupowanie wody mineralnej też znacznie ograniczyłam, w domu piję przefiltrowaną kranówkę (i żyję!). Przerażała mnie po prostu generowana ilość plastikowych odpadów. Z podróży jako pamiątki przywożę głównie miody i dżemy, bo to na pewno zjemy. Bo z alkoholem to jest jakoś tak, że w domu prawie go nie pijemy. Lubię czasami wypić kieliszek wina do obiadu, ale raczej nie więcej, bo mam słabą głowę. Mój M. preferuje piwo, które i tak pije poza domem przy okazji spotkań towarzyskich. A mocne alkohole to zalegają mi w szafce latami. Dlatego ostatnio uskuteczniam redystrybucję (żubrówka dziadkowi na imieniny, whisky koledze;). Kawę (jedną dziennie) piję albo w pracy, albo w weekendy w domu, bo kiedyś w prezencie dostałam uroczą kawiarkę i żal z tego nie korzystać. Czasami się skuszę na zakup na mieście, ale dużo rzadziej niż kiedyś, gdy każde wyjście do kina czy na zakupy wiązało się z wypiciem kawy w kawiarni. Z kosmetykami mam jeszcze problem, ale po poważnych czystkach i rozdaniu wielu rzeczy mamie i siostrze znacznie zminimalizowałam nowe zakupy. Brakuje mi jeszcze czasami konsekwencji, czasem pokusa jest silniejsza, ale małymi krokami dochodzę do miejsca, w którym nie ma już tego kompulsywnego „muszę to mieć”. Gdybym sama zrobiła tego typu listę, prawie wszystkie z wymienionych przez Ciebie rzeczy znalazłyby się na niej, no może oprócz książek, choć staram się ograniczać ;) i muszę przyznać, że pojedyncze sztuki czy to kosmetyków czy świeczek w zupełności mi wystarczają :) A najbardziej lubię to uczucie, gdy pomimo wielkiej ochoty kupienia jakiejś rzeczy, nie kupuje jej i później uświadamiam sobie, że wcale nie była mi potrzebna – wtedy jestem taka z siebie dumna ;) Reply to Ania Liść jarmużu 6 lat temu Bo to jest naprawdę piękny powód do dumy :). Na mojej liście rzeczy, których nie kupuję znalazło by się o wiele mniej pozycji… zdecydowanie. :) Pod wieloma punktami mogłabym się podpisać. Kiedyś, wręcz obsesyjnie, szukałam nowe gadżety do zdjęć na blog. Teraz zmieniłam swoje nastawienie, znalazłam swój styl i nie potrzebuję tylko rzeczy. Pod okryciu Spotify przestałam też w nadmiarze kupować płyty, teraz patrzę głównie na winyle. Książek mam małą listę, które chciałabym kupić, ale nie spieszy mi się do wypełnienia listy. To ja wolę kupić gazetę niż kawę. Ja też większości rzeczy z tej listy nie kupuję. Wyjątki stanowią książki, kuchenne akcesoria (dużo gotuję i pikę, lubię to) i ubrania (dla dzieci np. muszę, bo raz, że rosną, a dwa, że niszczą), rzeczy papiernicze (dzieci potrzebują do tworzenia, a nie zamierzam ich kreatywności hamować), alkohol (lubimy z mężem od czasu do czasu napić się wina), ale i tu staram się ograniczać. Inne rzeczy, których nie kupuję to zabawki (kupuję 2 razy w roku – na gwiazdkę i na urodziny, chociaż nie zawsze zabawki są prezentami), ręczniki, pościel, elektronika (nie jesteśmy gadżeciarzami na szczęście). Kawę piję od jakiegoś czasu prawie wyłącznie w domu. Z podróży lubię przywozić jadalne „pamiątki”. Mam dwa koty, ale też im nie kupuję nic oprócz żwirku i karmy – żadnych kocich zabawek itp. rzeczy (mają drapak, ale to konieczność jeśli nie chce się mieć doszczętnie zniszczonych mebli). Dzienniki i tygodniki opinii na papierze czytam wyjątkowo rzadko, raczej sięgam do tych treści dostępnych online, chyba że coś mnie szczególnie interesuje. Treści na onecie i wp nie czytam wcale. Jest to część diety informacyjnej, na której jestem od lat. Gdy potrzebuję, czytam opinie ludzi, których postrzegam jako autorytet w danej kwestii, jakoś nic szczególnie istotnego mnie nie ominęło. Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu Właśnie uświadomiłaś mi, że stosuję dietę informacyjną:) od jakiegoś czasu odcinam się od nadmiaru informacji, zarówno tych w skali makro, jak i mikro (społecznościówki). Jest mi z tym świetnie. Nie wiedziałam, że to się tak ładnie nazywa:) ale polecam każdemu. Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu Właśnie…Kasiu, mogłabyś napisać coś więcej o Twojej diecie informacyjnej? Reply to Manufaktura Zdjęć 6 lat temu Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu Dziękuję – gdzieś mi to umknęło. Reply to Manufaktura Zdjęć 6 lat temu Nie ma problemu :). Uwielbiam, te Twoje minimalistyczne teksty:) przez ostatni rok sporo zmieniłam u siebie w tym temacie (rownież za sprawą Simplicite), jednak miłość do papierowych pierdółek i kawy na mieście jest nadal większa od miłości do minimalizmu. Chociaż tydzień temu wyszłam z TK MAXXa bez żadnego z 3 ZACHWYCAJĄCYCH notesów, więc może i tu coś się zmienia?;) Nic z tych rzeczy nie kupuję. No może wodę butelkowaną, gazety i trochę książek. Reszta jest zbędna. Te pierdoły tylko zagracają przestrzeń i nie chce się potem sprzątać. Jedynie czego mi brakuje to ładna duża świeczka do pokoju. To tyle. Na dodatek kasa leci jak jest się fanem takich bezużytecznych dupereli. Fajna lista. Większości z tych rzeczy również nie kupuje, jak również zadnych gadzetów do samochodu, elektroniki ( poza laptopem, jak wysiądzie), aparatów fotograficznych ( mam dobra lustrzankę, a i tej nie uzywam), zapasów pościeli itp. Kupuję niestety ciągle ubrania, kosmetyki – jak nie kupię 1-2 miesiące, to potem wydam 3 razy tyle i ksiązki, bo lubię czytać drukowane, nie lubię czytników. Ale potem zwykle je oddaję, bo nie miałabym się gdzie ruszyć w domu. Z bibliotek nie korzystam, bo mają dosyć stare książki, a ja lubię czytac nowości na bieżaco. To duży wydatek bo między 100-200 zł miesięcznie. A jeszcze wino….bardzo żałuję, ze nie mam uczulenia :) Zasada, że rzeczy używa się aż umrą jest zawsze dobra. Równie dobrą jak ta, żeby przed każdym zakupem zastanowić się co najmniej 3 razy czy dana rzecz jest nam potrzebna i czy przypadkiem nie możemy tej rzeczy zdobyć od kogoś. Zdecydowanie wolę kupować bilety na wydarzenia czy coś w knajpie podczas spotkania towarzyskiego niż kolejny grat do domu. Tak samo popieram rezygnację z jedzenia na mieście bo tak, bo nie chce się gotować. Akurat to lubię, ale to też nie skłania mnie do posiadania masy sprzętu. Talerze i sztućce mam każdy z innej parafii, ale póki się nie stłuką nie kupię nowych. Nie urządzam wystawnych przyjęć, a na parapetówki tak planuję dania by dało się je zjeść bez wyszukanych zastaw. Najistotniejsze w kontroli wydatków jest ich spisywanie i planowanie. Spisywanie pokazuje gdzie najwięcej pieniędzy ucieka, planowanie pomaga ten wypływ zatrzymać i oszczędzić na to co naprawdę będzie potrzebne :) Jedynie punkt z prywatną opieką medyczną w moim odczuciu to już daleko ryzykowny krok. Mam złe doświadczenia z państwową służbą zdrowia i teraz intensywnie korzystam ze swojej karty Medicover czy to regularnie chodząc na badania czy tez lecząc zęby, które dentyści „darmowi” leczyli mi nie tak jak powinni. Reply to Emilia Maciejewska 6 lat temu Emilio, ale ja nie napisałam, że nie korzystam z prywatnej opieki zdrowotnej, tylko że nie mam wykupionego abonamentu. Jeśli potrzebuję, chodzę do lekarzy specjalistów w miarę potrzeby, płacąc jednorazowo, np. do ginekologa, dentysty czy laryngologa. U internisty, odpukać, nie byłam chyba już ze 3 lata :). Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu Gratuluję możliwości omijania lekarzy :) A nie boisz się tak bez abonamentu? Bo mi opłacania go daje spokojną głowę, że jak tylko będzie potrzeba to kilka kliknięć i umówię wizytę online. No chyba, że w przychodni z której korzystasz tez masz takie warunki. Inna sprawa, że gdy miałam państwowe tylko (czyli jak nie zarabiałam) to zaniedbałam parę spraw i teraz gdybym miała bez karty zapłacić za całe leczenie zębów to poszłabym z torbami. Każda wizyta u specjalisty to koszt ok. 100-150zł a tyle mniej więcej płacę co miesiąc za limitowany tylko moim i lekarzy czasem dostęp do leczenia. Reply to Emilia Maciejewska 6 lat temu Blisko 7 lat korzystałam z abonamentu zapewnionego przez firmę i zebrałam sporo doświadczeń. Odchodząc nie zostawiłam sobie abonamentu, stwierdziłam, że po czasie zobaczę, czy faktycznie jest mi potrzebny. Reszta to już czysta matematyka. Dentystę mam „swojego”, i tak nie wliczam go do ewentualnego abonamentu. Pozostaje mi korzystanie z lekarzy specjalistów i ewentualne badania. W ciągu roku byłam dosłownie 2 razy u ginekologa, raz u laryngologa (mam przewlekle chore zatoki). To mi daje koszt ok. 400 zł. abonament niech kosztuje 150 zł miesięcznie, czyli 1800 zł. rocznie. Prosta kalkulacja – abonament mi się nie opłaca. Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu Powiem Ci że mi się taki abonament zwrócił w najmniej oczekiwanym momencie, dzięki fizjoterapii w luxmedzie w miesiąc zwróciły mi się 2 lata opłacania abonamentu – życzę tylko, żeby inni czytelnicy nie mieli tego typu problemów ;) Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu Wyliczenie kosztów rocznych robi wrażenie, natomiast jak pomyślę, że zrobię za to wszystkie zęby i sprawdzę stan swojego zdrowia kompleksowo – zwłaszcza pod kątem wyników badań krwi jest to dla mnie istotne, bo przez intensywne uprawianie sportu miałam problemy w tej kwestii – to traktuję to jako inwestycję we własne zdrowie. Oszczędności szukam gdzie indziej. Mamy różne doświadczenia i potrzeby :) Ohoho sporo tego wspólnego :) szczególnie kosmetyki, woda butelkowana,świece i dekoracje do domu. Jedno z czego póki co nie zrezygnuję to biblioteczka – to było zawsze moje marzenie takową mieć, więc tego nie zmieniam ;) Ponadto nie kupuję na zapas chemii gospodarczej – jak się kończy, dopiero wtedy. Większości też nie kupuję, ale nie uświadomiłabym sobie tego dopóki nie przeczytałam posta. Z tym, że u mnie są to jeszcze: – pachnidła do domu – kolejne środki do czyszczenia nie wiadomo czego, mleczko do czyszczenia i płyn do wc wystarczą – dodatki do jedzenia potrzebne tylko okazjonalnie, jak np. specjalny ocet truskawkowy, który zostanie użyty aż 2 razy i się przeterminuje :) – :) Reply to Beata 6 lat temu O, to też mogę dodać do listy! Chociaż czasami ulegam MM w temacie dodatków do jedzenia, on lubi próbować nowych rzeczy bardziej, niż ja :). Ze świecami to jest jeszcze jeden aspekt, że najczęściej są wyprodukowane z ropopochodnych substancji, a my wdychamy te opary i podtruwamy się. Niedawno czytałam składy bardzo drogich świeczek w markowej i 'zdrowej’ drogerii i wszystkie były z parafiną. Moja lista praktycznie w całości pokrywa się z Twoją oprócz ciuchów, których mimo,że kupuję mało, to jednak jeszcze za dużo :) jednak na bieżąco pozbywam się takich, których np. nie miałam na sobie kilka miesięcy. Nie mówiąc już o takich, których nie miałam na sobie rok… Pozbyłam się też wszystkich kosmetyków, których nie używam. Lakierów w dziwnych kolorach, cieni do powiek, jakiś rozświetlaczy etc, Wyrzuciłam wyszczerbione albo nielubiane talerzyki, kubki, miski. Tak samo jak nieużywane akcesoria, poupychane. po kątach dekoracje, pudełka po telefonach i laptopach i innym sprzęcie Notatki ze studiów, które leżały kilka lat w pudełkach. Papiery, rachunki, stare długopisy… Matko jedyna, ileż to szpargałów się nazbierało… A sądziłam,że mam mało rzeczy. Dość spora część została i czeka na decyzję, ale pewnie jeszcze wiele rzeczy pożegna się z mieszkaniem :) Od razu jest mi lepiej psychicznie. Wysprzątanie kuchennych szafek to prawdziwe katharsis… A kiedy już przeczytam wszystkie papierowe książki, które kupiłam, a nie przeczytałam, kupię sobie Kindla i będę korzystać tylko z e-booków. Odkryłam też dawne, mega proste smaki, które są najlepsze na świecie. Kanapka z twarogiem i naturalnym masłem. Ze świeżym pomidorem. Spaghetti z pomidorem, oliwą i bazylią. Owoce bez żadnych dodatków… itd. A to wszystko dzięki takim blogom jak ten. Czuję, że powoli zbliża się lepsze. Z wymienionych rzeczy jest tylko jedna, której nie mogę powstrzymać – artykuły papiernicze. Kocham pisać, kocham rysować, kocham mieć do tego szkicownik z przyjemną w dotyku okładką i wygodny, miękki długopis (nie wiem jak inaczej określić tę cechę długopisów, więc nawiążę do ołówków). Papiery wizytówkowe to moja ostatnia mania – próbuję różnych, dotykam ich w sklepach, patrzę jak chłoną atrament domowej drukarki. A każda taka kartka to kolejna złotówka, niestety. Pozostałe pozycje na liście albo nigdy nie były moimi problemami, albo mnie nie dotyczyły. Co prawda czasem kupię jakiś kubek w Ikei czy pudełko w Biedronce, ale to dosłownie raz na parę lat. Kasiu, a gdzie kupowałaś kubek termiczny? Może masz jakiś godny polecenia? Aktualnie poluję na jakiś ładny :) Reply to Kucyk92 6 lat temu Kucyk, kupiłam na Allegro. Mam bardzo podobną listę :) chyba dwie rzeczy tylko się nie zgadzają ale pracuję nad nimi :) Nie kupuję gazet od bardzo dawna, bo nie potrzebuję, jeśli już mam coś przeczytać, to podejrzę w internecie ważne informacje, a czytam z reguły tylko książki – i ich też staram się nie kupować teraz, raczej się ostatnio pozbywam, jeśli już coś kupię, to tylko e-booki. Płyt też nie kupuję, muzyki słucham w internecie. Kosmetyki ostatnio tylko i wyłącznie, jak się coś skończy. Papierosów nie kupuję, bo nie palę i mnie od nich odrzuca. Na imprezy nie chodzę, nigdy ich specjalnie nie lubiłam, wolę spokojniejsze spotkania w domu… Pamiątek też nie kupuję. Więc chyba pod większością rzeczy mogłabym się podpisać, jeśli nie pod wszystkimi :) Czy któreś punkty mamy wspólne? Raju, tylko kilka się nie pokrywa ;) Namiętnie kupuję akcesoria kuchenne i książki, bo to dwie moje pasje. No i wodę piję wyłącznie butelkowaną, ale nie jest tego dużo, bo w ciągu dnia przyjmuję głównie hektolitry zielonej i czerwonej herbaty :) 1. gazet nie kupuję od wieków. co jakiś czas wystarcza mi zwykły skarb rossmannowy. 2. z książkami jest różnie- w zasadzie kupuję pozycje tylko kilku autorów, ewentualnie rzeczy bardzo sentymentalne, których nie chcę mieć w ebooku tylko na papierze. jak np. sobowtór profesora rawy szklarskiego- to książka mojego dzieciństwa. 3. świec nie kupowałam nigdy, mam kilka sztuk otrzymanych w prezencie, których ciągle nie mam kiedy „wypalić”. 4. tak jakoś byłam i pozostałam dzieckiem nie lubiącym słodyczy- o wielkanocnym czekoladowym zajączku najczęściej przypominam sobie w okolicach sierpnia ;-) 5. nigdy nie rozumialam osób kupujących kosmetyki na tony, no ale ludzie są różni 6. kieedyś, kiedyś miałam coś na punkcie kolorowych i zabawnych skarpetek, ale w sumie ich przecież nie widać, to teraz już aż tak nie szaleję, czasami kupuję coś po prostu dla siebie, ale w rozsądnej ilości. 7. kiedyś byłam torebkoholiczką, ale udało mi się wyleczyć tę jednostkę chorobową ;-) 8. nie mam dużo biżuterii, ale czasami zdarza mi się kupić jakiś drobiazg, to chyba jedna z niewielu słabostek na które czasami sobie pozwalam. U mnie w sumie bardzo podobnie, poza płytami. Te kupujemy i mamy ich trochę, bo muzyka z prawdziwej płyty i prawdziwych głośników brzmi zupełnie inaczej. Reply to Pola - Odpoczywalnia 6 lat temu Z „prawdziwej płyty” w sensie CD czy winylowej? Bo jeśli CD to przecież zupełnie nie ma różnicy – oba są plikami cyfrowymi. Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu Mp3 sa skompresowane stratnie, w przeciwienstwie do cd gdzie nie ma kompresji, wiec jest roznica w jakosci dzwieku. Nie jest slyszlana na ipodzie czy czyms takim, ale na wiekszym sprzecie bedzie slyszalna. Reply to Joanna 5 lat temu zgadzam sie. szczegolnie jesli ma sie dobry sprzet i nie mowie tu o glosnikach komputerowych :P Z wieloma rzeczami się zgadzam. Tzn. teoretycznie z wszystkimi – ale pewne rzeczy technicznie, to znaczy w praniu wychodzą inaczej. Jestem dopiero na etapie urządzania sobie życia, nowe mieszkanie, wciąż relatywnie nowe małżeństwo i własne życie ;) Staram się nie zagracić, ale też mam inny styl życia (np. gotowanie i wydawanie przyjęć jest moją pasją, więc moja kuchnia nie będzie minimalistyczna, choć nadal może być rozsądna!). Ale w tym wszystkim właśnie rozsądek jest kluczem – jeśli się kupuje, żeby kupować świadomie, a nie impulsywnie. Dobierać takie przedmioty, które naprawdę są użyteczne i dają szczęście. I wtedy może to być świeczka czy obrus ;) Jakze mi ten post był potrzebny! Bo tak właśnie jest, kupujemy niby drobne i nie za drogiw rzeczy, które zagracaja nam przestrzeń… Ja odpowiem, bo też kiedyś uważałam, że inteligent to powinien. I kupowałam i tygodniki opinii i babskie pisma. Tygodniki opinii porzuciłam, jak na placu zabaw zaczęłam czytać prasę/publikacje branżowe (jestem geodetą) jako te ważniejsze dla mnie. Jak już cokolwiek później kupowałam, to babskie pisma, bo na te „wydumane przemyślenia” już nie miałam ochoty. Babskie pisma porzuciłam, jak pojawiły się świetne blogi tematyczne, które imho wygrywają z pismami drukowanymi. Czasem tylko mąż się śmieje, że ja w „Czechosłowacji” żyję. Cóż, taki wybór. Ze mną nie pogadasz na temat aktualnych wydarzeń społeczno-politycznych. Czasem nawet czyste fakty do mnie nie docierają, o komentarzach nie wspomnę. Kiedyś mi było wstyd, teraz po prostu milczę jak ktoś mnie zagaduje. a ja tam lubię otaczać się ładnymi przedmiotami, a dzięki pudełkom do przechowywania wiem, że mam porządek w domu i nie mam niczego na wierzchu. mam 8 ozdobnych pudeł w całym domu, służą mi już kilka lat i nie wyobrażam sobie ich nie mieć – zwłaszcza gdy liczba mieszkańców domu wynosi więcej niż 2 osoby. tak samo jest z obrazkami czy innymi duperelami – jeśli ich ilość jest rozsądna to nie widzę w nich nic złego. Nie chciałabym krytykować postu, ale jak to mówią = nigdy nie mów nigdy i rozumiem, ze ktoś może czuć się komfortowo przy pustych ścianach, ja jednak lubię mieć w ramkach różne obrazki/zdjęcia/grafiki i nie czuję się stłamszona. Po prostu nie rozumiem takiego minimalizmu „na siłę” – ograniczmy się – ok, wiadomo, co za dużo to niezdrowo, ale nie popadajmy w kontrasty, że najlepiej mieszka się pustych ścianach i śpi na materacu. Reply to Paulina 6 lat temu Paulina , w tym momencie sama wrzuciłaś mnie w „kontrast”, o którym piszesz i od którego się tak odżegnujesz. To, że nie kupuję wielu rzeczy nie znaczy, że mieszkam w pustych ścianach i śpię na materacu. Też mam na ścianach kilka plakatów i obrazów mojej mamy i nie czuję się, jak to napisałaś, „stłamszona”. To nie jest minimalizm „na siłę”, to właśnie na tym polega minimalizm, że nie kupujesz rzeczy, które nie są potrzebne. Zawsze podziwiam Twoje podejście i zdolności do minimalizmu, co podkreślam w wielu komentarzach, zwłaszcza jeśli chodzi o szafę czy podejście do kosmetyków. Sama wydaję mnóstwo pieniędzy na rzeczy, które niekoniecznie są mi niezbędne, królują ubrania, książki, zwłaszcza te o dietach, kosmetyki, a także woski zapachowe. Sama nie wiem po co mi tyle tego, bo nasze mieszkanie jest zagracone już do granic możliwości. Niestety mam coś takiego, że jak coś zobaczę, to muszę to kupić już, teraz, natychmiast, bo potem może nie być… Ale nadal nie potrafię nauczyć się ograniczać… Jeśli chodzi o świeczki, ozdoby i inne pokusy z IKEA, jestem twarda jak stal – gdy się już wybieram do Janek, przeglądam dokładnie stronę sklepu i robię żelazną listę, którą drukuję i przez sklep idę jak czołg, realizując tylko i wyłącznie rzeczy z listy. Ponieważ nie lubię jeździć tam zbyt często, robię zapas ulubionych białych serwetek i świeczek – podgrzewaczy, i mam spokój na dwa lata ;) Naczynia i kieliszki do wina kupiłam hurtem raz – wszystko w bieli, więc nic się nie nudzi, wszystko pasuje i też jest spokój. Niestety podobna silna wola zupełnie nie dotyczy zakupów ubraniowych – lubię się „relaksować” przeglądając oferty sklepów, i jak łatwo się domyślić – nie jest to żaden relaks, bo zawsze znajdzie się coś fajnego, co buduje napięcie pt. „muszę to mieć”. Co prawda nie poszukuję swojego stylu, bo już go wypracowałam, a moja garderoba jest dość spójna i większość rzeczy pasuje do siebie nawzajem, ale jednak pokusa kupienia np. kolejnego „perfekcyjnego” białego T-shirtu jest silna i często źle się kończy (portfel wyje). Regularnie robię czystkę w szafie, bo lubię mieć mało rzeczy (oddaję przyjaciółce lub na aukcje dla schroniska). MARZĘ o dojściu do punktu, w którym nie będę chciała niczego wyrzucać i wymieniać na coś bardzo podobnego, tylko nowego. Książki kupuję falami – jak mnie najdzie, robię większe zakupy książkowe w dyskoncie online i potem mam zapas. Płyty CD to już rzadki zakup – niestety zdarza się w chwilach słabości „żeby puścić sobie to w samochodzie, bo mam dziś taki nastrój”. Kupno kolorowych pism staram się ograniczać, bo to jest również podyktowane chwilowym nastrojem. Idea minimalizmu przemawia do mnie w 10000% – muszę „tylko” znaleźć jakiś patent na swoje uzależnienie od nowych ubrań (które kuszą, bo zawsze są śliczne, uprasowane i pachną nowością). Walczę więc i tak łatwo się nie poddam ;) Już teraz drukuję sobie pliki, które mają pomóc mi uporać się z wydatkami i mam nadzieję, że to dobry start. Reply to Zuzka 6 lat temu Zuzka, spróbuję Ci pomóc. Widzę u Ciebie pewien mechanizm, który już dawno chciałam opisać na blogu. Stay tuned :). Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu Super, bardzo się cieszę i będę śledzić bardzo uważnie wszystkie posty :) Z wyjątkiem punktu 15, ponieważ w UK woda z kranu nie nadaje się do picia, przybijam piątkę! Reply to Anna Bartnik 6 lat temu tak? ja pije już 11 lat i nadal lubię :) i nawet bardziej mi smakuje niż w Polsce. Co zresztą potwierdzają przyjezdni znajomi i rodzina – wszyscy chwalą kranówę w UK Reply to Agatha 6 lat temu Może to zależy od regionu? Między Manchester a Liverpool woda z kranu śmierdzi chlorem bardziej niż na basenie (to nasza druga lokalizacja, nie odnotowałam zmian w obrębie jednego miasta). Nadaje się tylko do mycia, nad czym ubolewam, bo butelkowana woda schodzi w ekstremalnych ilościach przy dwójce dzieci. Moja lista pokrywa się z Twoją, mam tylko problem z ciuchami. Zdradź mi jak Ty to robisz, że nie nudzą Ci się ubrania? Ja nie kupuje ich nie wiadomo jak dużo, ale na większość sprzed np. dwóch lat nie mogę już patrzeć. I nie chodzi o to, że sie zniszczyły tylko zwyczajnie mi sie opatrzyły i mam ich dość, chociaż wcześniej bardzo mi sie podobały. A Ty naprawdę chodzisz w swoich non-stop i to w niektórych od kilku lat i wciąż dobrze sie w nich czujesz. Jak to możliwe? :) Reply to Mała Kacha 6 lat temu Kacha, ale ja wbrew pozorom sporo rzeczy wymieniam. Mam ich mało więc relatywnie sporo mi się zużywa i wtedy szukam zamienników. Fakt, dużo ubrań ma 3-5 lat, ale właśnie przez cały projekt Szafy Minimalistki ćwiczę ich miksowanie i to chyba sprawia, że paradoksalnie mi się wcale nie nudzą :). Spróbuj skorzystać ze Slow Fashion Sudoku – może pozwoli CI świeżym okiem spojrzeć na garderobę. Do tego łatwość ubierania się, którą mi daje mała liczba ubrań wynagradza mi chyba wszystko :). Z Calym szacunkiem, minimalizm minimalizmem- sama jestem przeciwko zasmiecaniu mieszkania ale…ten post wyglada jak rachunek sumienia Pani po 80, ktora „nie kupuje bo juz mi Nic w zyciu nie potrzeba” ;) troszke spontanu… :) 1 swieczka jeszcze nikomu krzywdy ni zrobila;) pozdrawiam Reply to Kasia Os 6 lat temu Widzisz Kasiu, tylko na tym właśnie polega minimalizm, że nabywasz tylko te rzeczy, które są Ci potrzebne. A mnie nie są potrzebne kolejne świeczki. Twoje wybory będą inne, niezależnie czy masz 20 czy 80 lat ;). A spontan nie ma nic wspólnego z kompulsywnym, albo kompensacyjnym kupowaniem 10 świeczki. Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu A nie mowie o kompulsywnym kupowaniu, a tym by czasem sobie odpuscic I kupic cos naprawde ladnego :) ja rowniez staram sie zyc w zgodzie z minimalizmem – oddalam/ wyrzucilam tony ubran itp, nie kupuje glupot, kazda rzecz ogladam I analizuje czy mi potrzebna, ale nie chce zyc w zupelnej ascezie:) Reply to Kasia Os 6 lat temu Założenie, że muszę sobie coś odpuścić jest pozbawione sensu. Tak samo jak założenie, że żyję w ascezie, bo nie kupuję określonych rzeczy. To by oznaczało, że minimalizm w życiu jest jak dieta, a czasami pozwalam sobie na ciastko. A to nie o to chodzi. Ja po prostu mam wysoką świadomość tego, co mi potrzebne, a co nie. To nie jest ograniczanie się, tylko wybór. A wtedy nie muszę sobie niczego „odpuszczać”. Po prostu wybrałam, że chcę przeznaczać pieniądze na rzeczy, które są dla mnie bardziej wartościowe. Na przykład, wolę jechać na wakacje niż kupić świeczkę, choćby najpiękniejszą. Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu Trudno mamy nieco inne zdanie, ale przykro, ze nie mozna go tu wyrazic… To moj pierwszy I ostatni udzial w komentarzach na tym blogu :( mimo wszystko pozdrawiam I zycze troche wiecej dystansu Reply to Kasia Os 6 lat temu Kasiu, szczerze mówiąc, nie bardzo rozumiem. Wyraziłaś swoje zdanie, ja swoje i teraz zarzucasz mi brak dystansu :). Szkoda, że nie chcesz rozmawiać, ale rozumiem i dziękuję za Twoją opinię :). Reply to Kasia Os 6 lat temu Kasiu Os, masz dużo racji z tym, ze minimalizm najlepszy jest dla starszej osoby, bo własciwie wszystko już ma i to w nadmiarze. A rzeczy nie niszczą się za szybko. Dla młodego człowieka jest to bardzo trudne wyzwanie. I trzeba zapytać siebie, czy rzeczywiście mamy na to chęć, czy , jak pisze Katarzyna K. jest to życie na wiecznej diecie, w wyrzeczeniach, co z góry skazane jest na porażkę. Ale zawsze to my woli świeczki, inny płyny do kąpieli, inny książki. Nie wydaje mi się, że trzeba koniecznie zmieścić się w foremce z napisem minimalizm, bo takiej foremki nie ma. Kto ustala, czy dobrze jest mieć 37 ubrań, czy wystarczy 10? Czy minimalizm to 2 pary butów czy 10? Dla mnie minimalizm to swiadomość, ze nie muszę mieć wszystkiego, co mi się spodoba. To też świadomość, ze nie kupując czegoś nie przyczyniam się do psucia klimatu, wykorzystywania ludzi, zaśmiecania planety. To pomyślenie o dzieciach i wnukach. Dlatego z każdego niekupienia jestem dumna, a żal błyskawicznie mija, z każdego potrzebnego zakupu także jestem dumna, a za zbędny wydatek się ganię. I obiecuję sobie, ze już nigdy więcej… na pewno nie jestem minimalistką i raczej nią nie będę, bo lubię kupować i lubię ładne otoczene, poza tym lubię zmiany, wiec nudzi mnie noszenie i używanie w kółko tego samego. Więc każde ograniczenie uważam za zwycięstwo świadomosci, którą uzyskałam czytając blog Simplicite. Reply to Riverina 6 lat temu Dzieki za ten post! Mysle dokladnie tak samo! Szkoda tylko, ze Autorka blednie mnie zinterpretowala :( kazdy wybiera I najwaznjejsze to byc swiadomym swych potrzeb – ja od conajmniej roku nie kupilam rzeczonej swieczki ani innej durnostojki, ale nie oznacza to, ze juz nigdy nie kupie :p Najwaznjejsze to nie popasc w obsesje bo z tym jak z dieta I efektem jojo Reply to Kasia Os 6 lat temu Kasiu, wydaje mi się, że właśnie Ty błędnie zinterpretowałaś Autorkę :). Zobacz, w tekście, jak i we wszystkich komentarzach mocno podkreślam, że to rzeczy, których JA nie kupuję, to MÓJ wybór. Dawno temu napisałam, że minimalizm to życie na własnych warunkach i to są właśnie MOJE warunki. To Ty zarzuciłaś mi brak spontaniczności, zachowywanie się jak 80-latka, obsesję i brak dystansu. A ja cały ten czas mówię o SWOICH wyborach. Żaden z Czytelników nie musi chcieć żyć dokładnie tak, jak ja, ale z drugiej strony moja postawa musi być mu bliska i inspirująca skoro tu przychodzi. Pozdrawiam :). Reply to Katarzyna Kędzierska 6 lat temu A ja nie chcialam nikogo obrazic, a jedynie wyrazilam moje skojarzenie poniewaz moja 80letnia babcia zawsze mowi, ze juz nic nie chce I nic nie kupuje ;) czesto tu po cichu zagladam I lubie twoj minimalizm I podziwiam bo mi blizej jednak do slow fashion innej blogerki;) Pozdrawiam szczerze :) Reply to Kasia Os 5 lat temu przeciez wyrazilas swoje zdanie a autorka bloga w kulturalny sposob przedstawila ci swoje zdanie i stanowisko. nie rozumiem o co ci chodzi? autorka bloga nie zgadza sie z tobą,uzywa racjonalnych argumentow a ty jestes wielce oburzona, ze nie mozesz wyrazic swojego zdania? ty tak powaznie? dystansu zdecydowanie zabraklo ale niestety tobie. osobiscie jeszcze nigdy nie spotkalam sie z taką kulturalną odpowiedzią na odmienne zdanie jak ta wyrazona przez autorke bloga. Autorka bloga mowi ci jedynie jasno i wyraznie, ze kupuje rzeczy POTRZEBNE DLA NIEJ SAMEJ. nie zaprzestala kupowania swieczek ale kupuje kolejne dopiero wtedy gdy zuzyje te ktore posiada juz w domu. Jej zycie nie zmieni sie na lepsze dzieki temu, ze kupi kolejną rzecz ktora z reszta posiada. Większości rzeczy również nie kupuję, zwłaszcza w nadmiarze, ale do kilku mam zdecydowanie słabość… głównie są to kubki i świece. I o ile te drugie kupuję już dużo razważniej i palę dość regularnie, tak na kubki nie mam żadnego usprawiedliwienia. Z ładnego napój smakuje mi po prostu lepiej ;D Co do kosmetyków, to z racji bloga kupuję ich wcale nie tak mało, ale staram się bardzo tego pilnować i teraz moje zakupy wyglądają już zupełnie inaczej, niż choćby jeszcze rok temu. Z gazet kupuję regularnie tylko jedną, którą wiem, że przeczytam w całości ;) Kasiu, A może chciałabyś napisać dopełnienie tego posta, czyli „co kupuję/ na co wydaję zaoszczędzone na niekupowaniu pieniądze”? Przyznam, że chętnie bym przeczytała nawet z samej z ciekawości co lubisz (poza podróżami:)). Post mi się podoba, bo pokazuję jak na drobnych kwestiach można oszczędzić dużo. Myślę, że niewiele osób wydaje na te 20 kilka kategorii ale sporo narzekających, że na nic ich nie stać myślę, że ma kilka z tych grzeszków na sumieniu. Może nie taki był Twój cel ale to super post o rozsądnym wydawaniu pieniędzy. A i masz dwie szesnastki. Reply to Kinga 6 lat temu Tak, dokładnie taki tekst mam w planach :). I też trochę taki miałam cel, żeby pokazać, że pozornie nieistotne zakupy przekładają się na spore wydatki. W książce mam poszerzoną analizę z kwotami. O, zaraz poprawię te dwie 16ki, dzięki! Możemy sobie przybić piątkę ;-) Niestety tylko z butelkowanej wody nie mogę zrezygnować, bo kranówka w moim mieście jest zdecydowanie niezdatna do spożycia. Co do pamiątek – z każdego miejsca przywożę 1-2 pocztówki, które trafiają do albumu razem ze zdjęciami z podróży, więc nie zagracają mi przestrzeni. Od pewnego czasu nie kupuję też książek – doczytam te, które mam i przerzucam się na e-booki, bo planuję zakup Kindle. Na szczęście moja biblioteka jest dość dobrze zaopatrzona w nowości, więc czytam głównie za darmo :-) Też staram się nie gromadzić niepotrzebnych rzeczy. (Nie)stety, mam słabość do książek – nie mogę przestawić się na ebooki. Teraz będą walczyła z pościelą i ręcznikami. Jeżeli to nie jest zbyt osobiste pytanie to mogłabyś zdradzić ile kompletów pościeli masz w domu? Ja nagromadziłam ich całkiem sporo, ale część z nich już jest lekko nadgryziona zębem czasu;-) Aktualnie, mam 3 komplety. Jeden kupiony pomyłkowo (zły rozmiar) do oddania. Poza tym, dwa używane na co dzień, na zmianę w zupełności mi wystarczają. Nie wiem, czy już o tym pisałam, ale pościel staram się kupować niedrogą i relatywnie często ją wymieniam, bo pozwalamy Neli spać w nogach łóżka. To sprawia, że szybko się niszczy (pościel, nie Nela ;)). Wszystkie punkty się zgadzają :D O tak, pod kilkoma z tych rzeczy mogłabym się podpisać bez zawahania. Ale jeśli chodzi o kawę nie do końca – kawa bez dostępu powietrza kwaśnieje – dlatego taka z termosa po czasie jest niestrawna do wypicia. Nie mam więc przekonania czy kawa w kubku termicznym to najlepszy pomysł. Ale możesz wyprowadzić mnie z błędu. Świetny wpis :) Większości rzeczy z listy też nie kupuję lub JUŻ nie kupuję. Co ciekawe, nie kupując tych rzeczy na co dzień, naprawdę miło jest zdecydować się na nie od święta. Np. zawsze gdy jedziemy na wakacje mój partner kupuje mi „Zwierciadło” do poczytania w samochodzie – to już jest jak rytuał. :) Co do książek, kupuję duuużo mniej niż dawniej, w zasadzie tylko wtedy, gdy mam pewność, że do książki będę często wracać i w formie ebooka mi nie wystarczy, ew. gdy myślę o książce jak o drogowskazie, który chciałabym dać do przeczytania mojemu dziecku. Takich książek jest niewiele. Niestety, najczęściej kupuję je po pierwotnym zakupie wersji elektronicznej ;) Też tak kiedyś myślałam, ale w praktyce, mimo że newsy mają wpływ na moje życie, to czy o nich wiem czy nie, niczego nie zmienia (poza nie denerwowaniem mnie). Od kilku lat nie oglądam telewizji, nie czytam gazet ani portali politycznych, a jednocześnie o wszystkich ważnych wydarzeniach wiem jeszcze tego samego dnia, np. z tablic znajomych na Facebooku. Przed wyborami z kolei przeprowadzam pogłębiony research i wtedy bardzo dokładnie wszystko studiuję. Zyskuję harmonię i dobre samopoczucie, a także czas na czytanie artykułów czy książek, które będą mieć realny wpływ na moje życie, np. tych związanych z rozwojem, inspirujących mnie, etc. Jeśli coś tracę na tej decyzji to co najwyżej poważanie w oczach osób, które uważają, że inteligent coś powinien (nie mam na myśli Ciebie :) ). Ale zupełnie mnie to nie dotyka, więc nie uważam tego za żadną stratę, a zyski widzę ogromne. :) Reply to Aneta Kicman | 6 lat temu Spoko. Kasię zapytałam jako gospodarza tek strony. Ciekawi mnie jednak każda opinia. A zapytałam dlatego, że mam wielu znajomych, którzy nie czytają gazet ani nie oglądają telewizji. A później przed wyborami pytają na kogo mają głosować bo nie wiedzą. Nie żebym była nie wiadomo jakim ekspertem, ale interesuję się i trochę zawodowo się tym param. Z jednej strony wiem, że ludzie są zmęczeni całym tym przekazem medialnym i wiecznymi aferami, ale są jednak specjalistyczne treści, które warto czasem poczytać. Mam na myśli chociażby prasę branżową dla prawników czy żółte strony w Rzepie. Zaś w niektórych tygodnikach godne uwagi są reportaże. Np. w Polityce mają świetne pióra jeśli chodzi o tematykę społeczną. A co do tematów politycznych to mamy tak prasę podzieloną, że albo jest prawicowa, albo lewicowa. Każdy kreuje przekaz gazety według swojej modły. Dlatego jeśli ktoś chciałby mieć wiedzę z obu stron zawsze radzę poczytać z jedne strony Do Rzeczy a z drugiej Politykę. Jednoprofilowe media to jednak nie tylko specyfika polska. Rozumiem jednak, że ktoś może być polityką zmęczony. Reply to Kasia z 5 lat temu Wydaje mi się, że kiedyś już o tym pisałam, ale może w książce… nie pamiętam. Nie jest łatwo znaleźć balans pomiędzy unikaniem nadmuchanych medialnie historii, a byciem świadomym obywatelem. Prasę branżową czytam w miarę potrzeb, naturalnie, chociaż mój zawód jest wysoce wyspecjalizowany i nie potrzebuję wiedzieć, co nowego np. w ordynacji podatkowej czy prawie papierów wartościowych. Przed wyborami wolę przejrzeć programy wyborcze poszczególnych partii, żeby wyrobić sobie zdanie, niż polegać na politycznym bełkocie w mediach. To mój kompromis. Reply to Aneta Kicman | 5 lat temu Na studiach tj. 10 lat temu od czasu do czasu czytałam Politykę, Gazetę Wyborcza, Newsweek. Potem przeszłam na „Do Rzeczy’, „W sieci”. Potem w 2012 r. sięgnęłam po „Gościa Niedzielnego” – jedyny tygodnik który zaprenumerowałam i prenumeruję do dziś. Bardzo polecam – mądre artykuły, nie tylko „kościelne” (choć tak wcześniej myślałam), poruszane tematy to: kultura, społeczeństwo, polityka, podróże, nauka. Polecam artykuły Tomasza Rożka o nauce. Ciekawostka : Gość Niedzielny ma najwyższą sprzedawalność, wyższa od Polityki, Wprost, Newsweeka. Ja muszę jeszcze sporo popracować nad takim minimalizmem… póki co kupuje i kupuje, ale w nowym mieszkaniu nie było nic :P Od jakiegoś czasu czytam Twojego bloga, wcześniej czytałam tez Droga do minimalizmu i coraz częściej dochodzę do wniosku, że jestem minimalistką z urodzenia :D Serio, z tego, co wymieniłaś to chyba tylko dekoracje kupuję czasem niepotrzebnie. Ostatnio znów kupiłam dwa świeczniki a potem zajrzałam do szafki i okazało się, że stoi tam nieużywanych kolejne 5 ;) na szczęście dom jest duży, jest to gdzie rozstawić i cieszyć się wyglądem. No, ale fakt, ze świadomość już mam, ze to zupełnie zbędne. Trochę mam problem z pościelą, bo faktycznie jest jej dużo, ale tez dlatego, ze miewamy gości na noc a nie jest to coś, co można pożyczyć w razie potrzeby. Rozważam jednak, żeby oprócz naszych kompletów zostawić 4 komplety dla gości (tyle mamy dodatkowych miejsc do spania), a resztę wyrzucić/oddać w zależności od stanu. Reply to kpirozek 1 rok temu Super pomysł z tym wyrzucaniem!!! Czy nie będzie to bardziej minialistycznie w tym przypadku zachować tą resztę (ta używana wcześniej czy później się zniszczy i pójdzie na szmaty) I w przyszłości już nie kupować. Teraz wyrzucisz za parę lat musisz KUPIĆ (czy to jest w takim minimalistycznym duchu) Wyrzucać dla samej idei wyrzucania, sztuka dla sztuki. Prawie pod każdym z tych punktów mogłabym się podpisać (alkohol i papierosy nigdy mnie nie dotyczyły), choć te pudełka do przechowywania to jeszcze u mnie nie takie 100%, choć mogę się bez tego obejść. Kiedyś dużo robiłam różnych organizerów, teraz zupełnie tego nie potrzebuję. Choć ostatnio kupiłam pudełka do przechowywania i cieszę się, bo dobrze mi służą, ale jednocześnie wiem, że więcej w tym momencie nie potrzebuję. Dzięki za ten wpis, bo uświadomiłam sobie jak w ostatnich latach wiele się u mnie zmieniło pod względem takich przydasi i jestem z siebie dumna :) Ale mi się podoba ten post! Nie mogę się powstrzymać i piszę o sobie: 1. Świece Nie tylko nie kupuję ale i nie używam. Dwie naprawdę piękne, otrzymane jako prezenty zachowałam jako dekoracje 2. Dekoracje Nie kupuję… za to zbieram co nieco… Skarby trzymam w piwnicy, rotacyjnie wynoszę na górę w zależności od sezonu. Poza tym wykorzystuję prace plastyczne moich dzieci, kwiaty, owoce… Np. jesienią układam orzechy w ceramicznym naczyniu do zapiekania, latem będą to muszle (uzbierane), zimą wystawię stary radioodbiornik albo grill od syrenki. Na ścianie powiesiłam mapę Azji wyszperaną w starym budynku… W zasadzie dekoruję tylko komodę w przedpokoju – na wprost wejścia. Jej dekorowanie to taki sezonowy rytuał: O! Idzie Wielkanoc – pora na bazie i pisanki! W pozostałej części domu wolę puste płaskie powierzchnie. I jeszcze- czy ładna lampka na biurku do dekoracja czy nie? No tak… i czy zbieraczka może być minimalistką? 3. Gazety Kupuję sobotnią wyborczą z WO. Starcza mi na tydzień. Poza tym śledzę paru polityków i dziennikarzy na twitterze (są to przedstawiciele prawie wszystkich opcji politycznych). Ze dwa lata temu odcięłam się od magazynów kobiecych i plotkarskich portali. Zupełnie nie wiem co słychać u Beckhamów. Czytam kilka blogów – jako czytnika używam i polecam feedly. Co do kontrowersji… Czytanie programów wyborczych to nie najlepszy pomysł. Zazwyczaj są to obietnice bez pokrycia. „Po czynach ich poznacie”. Przyznaję, że bycie na bieżąco bywa przygnębiające. Ale coż począć… 4. Książki Przede wszystkim ebooki – obecnie mam abonament na Legimi. Córka woli papierowe – wiec kupujemy jak wychodzi kolejny tom ulubionej serii. 5. Płyty Abonament Spotify 6. Papiernicze Używam rozmaitych aplikacji – dysku gogle. Kalendarz dostaję służbowo – używam go na zebraniach gdzie nie mam komputera – żeby notować. 7. Biżuteria/Ubrania Biżuterii raczej nie noszę. Próbowałam, ale jakoś nie lubię jak mi coś dynda. Mam „markowy” zegarek vintage (prezent od męża), korekcyjne okulary (zwykłe i w wersji przeciwsłonecznej), no i obrączkę. Noszę paski, chusty (po babci).. Ubrania. Mam wrażenie że zdecydowana większość (choć nie wszyscy) osób deklarujących, że kupują „mało” kupuje po prostu mniej niż by chciało. Stąd mało to może być nawet kilkadziesiąt sztuk rocznie. Przede wszystkim kupuję gdy muszę wymienić coś z mojej bazy – bo się zniszczyło. Najczęściej chyba t-shirty i buty (ta sól i te szpary w chodnikach!). Bluzki, płaszcze, sukienki służą mi po kilka lat. Prowadzę listę rzeczy, których potrzebuję: teraz są na niej brązowe sandały na obcasie (ale nie za wysokim i nie na koturnie) – takie w stylu safari / massimodutti i biała letnia sukienka za kolano. Nie przypominam sobie, żebym od wielu lat kupiła coś „modnego” – typu baskinki w minionym sezonie czy klapki z futrem w tym. Chociaż… mam dżinsy z dziurami :P i już trzeci rok w nich chodzę. 8. Kosmetyki Zużywam do końca. Krem na noc/dzień. Jakiś żel do mycia twarzy. Szampon. Puder od swięta i tylko lekko kryjący (raczej jakaś baza rozświetlajaca). Za to szminek mam cztery: różową, jasno czerwoną, ciemno czerwoną i cielistą. Dwa tusze: czarny i brązowy. 9. Kubki/filiżanki I jeszcze szklanki do wody/soku. Minimalna ilość – jednak trochę tego potrzeba na 6-osobową rodzinę i jeżeli trzeba zapełnić dużą zmywarkę. Czyste szkło lub biała ceramika. 10. Zastawa kuchenna Jak wyżej. 11. Kuchenne akcesoria Gotuję (w stylu mise en place) i trochę rzeczy potrzebuję. Dziś mam w planach leczo z cukinii. Rodzina ma się najeść i jeszcze bym chciała zamrozić. To oznacza olbrzymi gar :) Tareczka jest potrzebna do ścierania parmezanu i gałki. Bez robota bym nie zagniotła kilo mąki na pizzę. Do tego przyprawy, słoiczki, saszetki… 12. Obrusy/podkładki na stół Jeden wiekowy obrus po mamie – na wigilię. Stół w kuchni, na którym gotuję i przy którym jemy jest poznaczony kółkami i rysami – ale mi się podoba. 13. Słodycze Mąż niestety zajada i kupuje. No i ten Mikołaj znosi, i co chwilę ktoś ma urodziny… Osobiście nie lubię w ogóle słodyczy. Nawet lodów. Wolę korniszony. 14. Alkohol Lubię wino i kupuję. Do picia i do gotowania. 15. Papierosy Nigdy 16. Butelkowana woda mineralna Mam brita. Ale mocno gazowaną wodę też lubimy więc kupujemy. 17. Imprezy „na mieście” Też wolę domówki – najlepiej u mnie w domu :) Podczas wakacji i na wycieczkach odwiedzamy restauracje – szczególnie w poszukiwaniu lokalnych smaków. Zdjęcia potraw i wspomnienie smaku to nasze wakacyjne pamiątki (oprócz muszelek i kamyków ofkors) 18. Kawa „na mieście” Niet. Czasem, gdy droga daleka to ewentualnie latte na orlenie. 19. Karty abonamentowe Opieka lekarska – mam kartę z pracy do lekarzy specjalistów i korzystam. Siłownia – z dużym dofinansowaniem z pracy (aż żal i wstyd, że nie korzystam). Jak pisałam – opłacam spotify i legimi. Do tego Netflix. 20. Psie gadżety Dzieci kupują za kieszonkowe. A niech tam :P 21. Pamiątki Muszelki, kamyki, woda morska w butelce. W tym roku nawet dzieci się dostosowały. 22. Akcesoria do zdjęć Nic 23. Pudełka do przechowywania Mam kilka (np. koszyków w kuchni, segregatorów na domowe papiery, do zamrażarki) – więcej nie potrzebuję. Witaj Kasiu, dziękuję Ci za ten post, bo mimo, że staram się jak mogę ograniczać przedmioty wokół siebie, to nadal takie wpisy otwierają mi oczy. Pamiątek, gadżetów i ogólnie dupereli nigdy nie znosiłam, z zakupem nowych książek nieustannie walczę, bo mam polonistę w domu :) Ale zaciekawiła mnie kwestia wody. Sama wielokrotnie słyszałam, że woda w moim rejonie (Warszawa, okolice Parku Skaryszewskiego) jest świetna, i po Twoim wpisie zaczęłam ją pić prosto z kranu, niczym nie śmierdzi, nie ma w ogóle zapachu i zupełnie neutralny smak. Moje pytanie jest takie, czy Ty filtrujesz wodę, czy pijesz taką prosto z kranu? Reply to Magdalena 5 lat temu Prosto z kranu :). Witam. W zasadzie mogę podpisać się pod większością stwierdzeń. Co do książek mam słabość… pewnie też z racji zawodu, który wykonuję pracując w wydawnictwie ale czasem lubię mieć konkretny tytuł u siebie na półce. Trudno. Wtedy kupuję ale często trafiają mi się okazje albo idę do Składu Tanich Książek. Bardzo dużo jednak wypożyczam z biblioteki publicznej. To cudowne miejsce. A książki dezynfekuję i obkładam w swoją papierową obwolutę (zauważyłam, że sporo ludzi ma właśnie z tym problem, ja też do nich należę, że ktoś już dotykał egzemplarza a poza tym chronię przed wścibskim wzrokiem współpasażerów w środkach komunikacji, nie lubię jak ktoś zagląda co czytam). Swoją szafę ogarnęłam choć buty to moja druga słabość ale czekam zawsze na wyprzedaże i wtedy dokupuję coś brakującego mi do stylizacji. Generalnie od dłuższego już czasu jestem też minimalistką, staram się we wszystkim, to faktycznie bardzo ułatwia życie a pokusy są!!!Dlatego też często bawię się w recykling, przerabianie przedmiotów do dekoracji. Przedmioty użytkowe zminimalizowałam. Prawda też jest taka, że czasem mam poczucie iż mnie coś omija… bo wszystko kontroluję i czegoś sobie odmawiam ale to chwilowe. Jak chcę iść na dobrą kawę z ciachem, idę bez skrupułów bo zdarza się to rzadko, kupuję ulubiony babski miesięcznik bo to dla mnie też relaks po pracy móc usiąść na balkonie i zatopić się w lekturze. Nie udało mi się jednak nakłonić mamy do tego typu zmiany życia. Ciuchy wysypują się z szafy a i tak dokupuje kolejne… Cóż może z czasem. no świetnie! Część z tych rzeczy rzeczywiście jest kompletnie niepotrzebna do życia! ;) Też staram się unikać chociaż bywa ciężko! ;) Reply to Ania Kalemba 1 rok temu To po co się przymuszać jeśli to tak ciężko. Chyba żadna kara nie grozi za unikanie przymuszania Nigdy nie robię list przed zakupami, kupuję za to tylko to, co potrzebne lub co mi się naprawdę podoba i pasuje do innych rzeczy, natomiast ja mogę tak robić, ponieważ dokładnie wiem, co mi odpowiada. Impuls? Czemu nie? Taka rzecz bardzo cieszy, nie jesteśmy zakupowymi męczennicami. Lepiej kupić czasem coś mniej potrzebnego, niż potem latami wyrzucać sobie, że się nie zakupiło jakiejś wyjątkowo pięknej filiżanki w Barcelonie, a cóż, nie wyskoczymy tam jak do sklepu za rogiem. Natomiast ja nie mam żadnej, ale to żadnej żyłki zbieractwa, wręcz nie lubię starych rzeczy, bibelotów i łatwo się ich pozbywam. W ogóle nie przywiązuję się do przedmiotów a każda rzecz, której się pozbywamy, robi miejsce dla następnej, albo po prostu „robi” przestrzeń i więcej powietrza wokół nas.

Kupowanie prezentów na urodziny starszej osoby może być trudne, ponieważ mają one już wiele rzeczy i często nie potrzebują niczego konkretnego. Jednak istnieją pewne uniwersalne prezenty, które zawsze się sprawdzą i z pewnością ucieszą solenizanta. W tym artykule przedstawimy kilka pomysłów na prezent dla starszej osoby. 10 pomysłów na prezent dla starszej osoby Kiedy
Uwielbiam zagadki nad którymi trzeba się chwilę zastanowić. Te 10 łamigłówek sprawi, że rozgrzejesz swój umysł! Sprawdź jak szybko odpowiesz na te zagadki! Spokojnie, jeśli nie uda Ci się znaleźć odpowiedzi, znajdziesz je w dalszej części artykułu. Zagadka #1 Zagadka #2 Zagadka #3 Zagadka #4 Zagadka #5 Zagadka #6 Zagadka #7 Zagadka #8 Zagadka #9 Zagadka #10 Odpowiedź #1 Odpowiedź #2 Odpowiedź #3 Odpowiedź #4 Odpowiedź #5 Odpowiedź #6 Odpowiedź #7 Odpowiedź #8 Odpowiedź #9 Odpowiedź #10 Katarzyna Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej. Fotografka i redaktorka. Miłośniczka ciekawego designu, dobrej muzyki oraz oryginalnych rozwiązań dla domu. Wolne chwile spędza na szukaniu ekologicznych rozwiązań, którymi chce dzielić się z innymi.
Nie staraj się tego powtórzyć. Nie bądź naiwny myśląc, że zarobisz milion grając w Toto Lotka! To prawdopodobieństwo 1:10 000 000 (przynajmniej). To się zdarza tak rzadko, że poświęcając temu czas i wierząc w wygrany los na loterii, prawdopodobnie nigdy tego nie doczekasz. W 99% przypadków sukces nie bierze się z przypadku Związki Artur 13 czerwca, 2018 19 komentarzy 50 uniwersalnych zasad relacji damsko-męskich, o których powinien wiedzieć każdy mężczyzna!Jak sprawdzić i rozpoznać czy jej zależy? Czy istnieje jakaś formuła lub sposób na ukazanie szczerego zainteresowania kobiety? W związku musisz obserwować tylko i wyłącznie jej zachowania – one pokażą Ci jej prawdziwą twarz i ujawnią czy rzeczywiście jej zależy czy tylko z Tobą tkwi w zadawaj bezpośrednich pytańNie pytaj się nigdy dziewczyny bezpośrednio o takie powie Ci to, co chcesz usłyszeć, a ty przecież chcesz usłyszeć prawdę, tak? Gdy bezpośrednio ją spytasz, ona odpowie: Oczywiście, że mi na Tobie zależy! Bardzo Cię szanuje i nie wiem dlaczego myślisz, że mogłabym tego nie robić… Taka odpowiedź nic Ci nie da. Ona po prosu powie Ci to co chcesz usłyszeć – nic więcej. Może to być prawdą, ale bardzo często nie jest to zgodne z pytanie o takie rzeczy pokazuję, że nie jesteś do końca pewny i nie masz sytuacji pod kontrolą. Dziewczyną odbiera takie pytania jako oznaki słabości i obaw z Twojej strony. To po prostu nieatrakcyjne!Pytanie o to czy jej zależy jest nieatrakcyjne i niekiedy w ogóle nie przyniesie Ci odpowiedzi zgodnej z rzeczywistością. To po prostu nieskuteczny sposób na sprawdzenie zainteresowania dziewczyny!Obserwuj jej zachowanieJeżeli faktycznie chcesz zobaczyć czy jej zależy, to obserwuj jej zachowanie!Jeżeli dziewczyna będzie pozytywnie się zachowywać wobec Ciebie, to oznacza że jej zależy i jest Tobą zainteresowana!Jeżeli przez dłuższy czas kobieta się przejawia pozytywne oznaki zainteresowania, to oznacza to iż faktycznie jej zależy!Stałe oraz systematyczne zachowania są stuprocentową oznaką zainteresowania!Ważne żebyś obserwował jej zachowania, a nie słowa. Kobieta może powiedzieć Ci wiele pięknych rzeczy, lecz bardzo często nic z tych rzeczy nie ona mówi, że jej zależy ale jej zachowanie całkowicie temu przeczy, to znaczy że po prostu kłamie i faktycznie jej nie jej zależy? 5 oznak szczerego zainteresowania w związkuJeżeli dziewczyna będzie przejawiać niżej przedstawione zachowania – jesteś na dobrej drodze. Twoja dziewczyna dba o wasz związek oraz zależy jej na Tobie i Twoim 5 oznak, które ujawniają jej zainteresowanie oraz pokazują, że jej zależy:1. Spotyka się z TobąTo chyba najważniejsza oznaka zainteresowania oraz fundament każdej dziewczyna chce się z Tobą spotykać i chętnie uczestniczy w randkach, to wszystko jest w porządkuObecność na randkach jest obowiązkowa i nie ma od Tego żadnej wymówki!Szczerze zainteresowana kobieta chce spędzać z Tobą jak najwięcej czasu i cieszy się każdą chwilą spędzoną z Tobą. Należy jednak uważać na to, aby nie przejeść się kobiecie i nie zabić przy tym zainteresowania i pozytywnych się kobiecie i nie pozwól rutynie wkroczyć do waszego związku. Zawsze lepiej jak w związku jest Ciebie troszeczkę mniej, niżeli dziewczyna miałaby rzygać Twoją nieprzerwaną często spotykać się z dziewczyną? Optymalna ilość spotkań w związku!Jeżeli kobieta przestaje przychodzić na randki i woli spędzać czas z kimś innym, to poważny sygnał alarmowy!Jeśli nie zareagujesz w porę i nie skorygujesz błędów, Twoja relacja wymknie Ci się spod dziewczyna nie będzie przychodzić na randki oraz nie będzie chciała spędzać wspólnie z Tobą czasu, to poważny sygnał ostrzegawczy!2. Jest dla Ciebie czułaJeżeli jej zależy, to ona będzie dla Ciebie czuła i będzie okazywać Ci swoje uczucia na różne robić to na różne sposoby. Oto najważniejsze z nich: Zainteresowana dziewczyna będzie:przytulać się do Ciebiełapać Cię za rękępieścić Cię oraz głaskaćcałować CięZwróć uwagę na pierwszą oraz ostatnią pozycję – to najprostsze oraz najczęstsze oznaki poprzez gesty czułości będzie okazywać Ci swoje zaangażowanie. Obserwuj jej zachowanie i na tej podstawie wyciągnij odpowiednie ona systematycznie Cię całuje oraz okazuje Ci inne gesty czułości – to dobry drugiej strony, gdy dziewczyna będzie zimna wobec Ciebie oraz nie będzie wykazywać wobec Ciebie żadnych gestów czułości, coś jest nie to być skutek skrywania przez nią żalu do Ciebie lub po prostu jej bardzo niskie od powodu, musisz na taką sytuację szybko zareagować i podjąć odpowiednie kroki, ponieważ brak czułości jest bardzo złym czułości jest kolejnym poważnym sygnałem ostrzegawczym. Jeżeli dziewczyna Cie nie całuje i stroni od czułych gestów – musisz zareagować! 3. Szanuje CięSzacunek to bodaj jedna z niewielu rzeczy, które mężczyzna w związku aby nasza partnerka nas doceniała i przede wszystkim szanowała jako mężczyznę, który prowadzi wasz związek w określonym dziewczynie na Tobie zależy, to będzie traktować Cię z należytym szacunkiem. Zainteresowana dziewczyna:będzie szanować Twój czas i będzie starać się zawsze być punktualnabędzie dotrzymywać danego słowabędzie liczyła się z Twoim zdaniemnie będzie odwoływać randekbędzie odpisywać na Twoje wiadomości i odbierać Twoje telefonyPrzykładów jest jeszcze więcej. Reguła jest jednak bardzo jej zależy, to ona będzie Cie szanować. Jeżeli jej zainteresowanie jest niskie, to będzie jej wszystko jej wszystko będzie obojętne, to tak samo będzie z szacunkiem – raz będzie, raz nie!Dziewczyna nie wie czego chce – co to oznacza?4. Dba o waszą relacjęZainteresowana kobieta zawsze będzie inwestować w waszą relację. Może to robić na różne sposoby, ale zawsze będzie chciała ulepszyć was związek oraz sprawić Tobie odrobinę kobieta:zrobi Ci upominek-niespodziankębędzie Cie komplementowaćupiecze Ci Twoje ulubione ciasto lub zrobi Twoje ulubione daniebędzie dorzucać się do spotkańbędzie dbała o CiebieSzczerze zainteresowana kobieta będzie w pewien sposób inwestowała w związek. Może to być mały prezent dla Ciebie lub zrobienie Twojego ulubionego zaangażowanie w związek może objawiać się w różnych formach. Ważne jest jednak to, że kobieta chce w pewien sposób Cie uszczęśliwić i robi to Twoja dziewczyna nie jest skłonna do podobnych gestów i zdarza jej się to bardzo rzadko lub praktycznie w ogóle – to alarmujący sygnał! Jeżeli dla niej takie rzeczy nie mają znaczenia, to bardzo prawdopodobne, że jej nie zależy na związku z Unika sprzeczek i kłótniZainteresowana kobieta będzie unikać sprzeczek oraz jest taka, że zaangażowana kobieta wybaczy Ci wiele błędów i wiele z nich obróci w Twoje pozytywy!Prawdziwie zainteresowana kobieta wybaczy Ci sporo błędów. Ona będzie przymykać oko na niektóre niedociągnięcia i puści je płazem. Pamiętaj jednak! Nie oznacza to, że możesz teraz przestać dbać o związek i totalnie sobie odpuścić! Gdy tak zrobisz i popełnisz masę kardynalnych błędów, kobieta straci wysokie zainteresowanie oraz zacznie się od Ciebie wystąpią miedzy wami jakieś odmienne zdania, to kobieta będzie próbowała znaleźć kompromis lub w pewnym stopniu Cię zadowolić rozwiązaniem. Niezainteresowana kobieta zaś, będzie chciała Cię zdominować lub po prostu postawi na swoim i zrobi Ci jeszcze coraz częstsze kłótnie są zwiastunem gwałtownego obniżenia zainteresowania na częste fochy oraz kłótnie w związku. To bardzo częsty zwiastun rozstania lub obraz obniżonego zainteresowania dziewczyna nabrała do Ciebie odpowiednio dużo niechęci, zaczyna wyrzucać z siebie całą gorycz i jeszcze bardziej Cię obwinia poprzez Twoja dziewczyna ostatnio zaczęła coraz częściej się kłócić i ma pretensje do Ciebie – to bardzo zna oznaka. Najprawdopodobniej ona już w środku się zniechęciła do Ciebie i teraz to tylko jest bardzo kobieta będzie unikać kłótni oraz sprzeczek. Niezainteresowana zaś będzie cały czas Cię obwiniać i szukać na każdym kroku i szukać wszędzie pretekstu do zrozum mnie źle. Nie mówię Ci, iż z idealną kobieta nie będziesz miał w ogóle żadnych sprzeczek. Prawdopodobnie one też będą, ale powinny należeć do zdecydowanej możesz sam popełnić jakiś błąd, który może zranić Twoją kobietę, przez co dojdzie do wami do zgrzytu. Jednak szczerze zainteresowana kobieta szybko Ci to wybaczy i znów pozytywnie się do Ciebie nastawi jeżeli obiecasz poprawę dotychczasowego cały czas się obraża – co mam zrobić?Sprzeczki mogą się CZASEM zdarzyć. Jednak systematyczne i powtarzalne kłótnie i spory nie są dobrą oznaką!W związku powinniśmy nauczyć się przede wszystkim komunikacji oraz rozwiązywania sprzecznych kwestii. Dzięki temu, unikniemy wielu niepotrzebnych kłótni i czynyTak jak już wspomniałem chcesz zobaczyć czy jej zależy, obserwuj jej zachowania!To one zdradzą Ci jej prawdziwe nic nie znaczą i bardzo często dadzą Ci tylko zwodniczy obraz chcesz mieć stuprocentową pewność, obserwuj zachowania Twojej kobiety i wyciągnij na tej podstawie odpowiednie jedyna skuteczna metoda otrzymywać na bieżąco więcej wartościowych treści na temat randek, kobiet i związków?Dołącz do męskiego grona oraz darmowy raport PDF, tak na dobry początek!Dowiedz się jak zdobyć wartościową dziewczynę do związku, uniknąć odrzucenia oraz skutecznie poprowadzić relację do romantycznego 170 stron praktycznej wiedzy o poznawaniu kobiet, zagadywaniu, randkowaniu i relacjach damsko-męskich, które pomogą Ci zdobyć wartościową dziewczynę do również: 19 thoughts on “Jak poznać, że jej zależy? 5 oznak szczerego zainteresowania”Stary, nie wiem jak mam Ci dziekowac.. Otworzyles mi oczy na kilka aspektow kobiety, ktore sa dla mnie wazne a na chwile obecna.. Przytlaczajace. Jej podejscie w zwiazku flustruje mnie od poczatku a to co opisales jest szczera prawda. Jesli jutro okaze sie tak jak napisales to pakuje swoje graty i uciekam jak najszybciej, czas zlapac sie za jaja i powiedziec dosc kiedy ona widzi w Tobie wszystkie przyczyny klutni i porazek. Kazdy ma prawo do szczescia Panowie, ale nie za cene wlasnego zdrowia, czasu i pocharatanej duszy wierzac w cos co sobie sami wymyslilismy szukajac osoby na reszte swojego zycia! Ona gdzies tam jest, ale pewien etap w drodze do szczescia trzeba zamknac i mimo iz boli isc dalej przez zycie z podniesiona glowa. Dziekuje, bo mimo iz rozmawialem na ten temat z wieloma kolegami i przyjaciolmi to Ty jako jedyny potrafiles dotrzec do mojego ja. Trzymaj sie, dzieki !Cieszę się, że mogłem Ci pomóc – właśnie po to tu jestem 😉 Jeżeli kobieta kompletnie się nie stara w związku i jest wobec Ciebie obojętna, to w MAŁŻEŃSTWIE będzie jeszcze gorzej. Udany związek to współpraca dwóch zainteresowanych i NORMALNYCH osób – jeżeli kobieta tylko bierze i nic nie daje, to trzeba uciekać z tej relacji jak najszybciej! „Happy wife, happy life!” – życie z prawdziwe zainteresowaną kobietą to związek o kilka lig wyżej i coś o co warto się starać. Nie jest łatwo znaleźć taką kobietę i utrzymać z nią związek, ale nic co piękne i wartościowe nie przychodzi łatwo w naszym życiu. Pamiętaj, że zawsze możesz się do mnie zgłosić, jeżeli będziesz miał jakiś problem. Życzę Ci powodzenia i wytrwałości w przyszłych relacjach. Trzymaj się! 😉Cześć , mam pewien kłopot w związku , który trwa 3 miesiące. Jesteśmy oboje w liceum , ja w ostatniej klasie ona w 2 .Przez pierwsze 2,5 miesiąca było idealnie , widziałem , ze jest zainteresowana , całowała , przytulała , mówiła , ze jestem jej skarbem itd. Wszystko zaczęło sie kiedy sie rozchorowała i nie było jej tydzień w szkole prócz czwartku kiedy sie spotkaliśmy i nie było to juz to samo , nie całowała mnie , przytuliła sie może 2 razy , a tak to ja to robiłem później pojechała do mnie na weekend i było fajnie , ale jak nie powiedziałem chodź przytul sie to siedziała i oglądała telewizje . Od tego czasu minęły 3 tyg około i klocimy sie , ja zaczynam wszystkie kłótnie mówiąc , ze nie zależy jej , ze nie całuje jak zawsze , nie przytula sie itd. Ona twierdzi , ze chyba chce sie jej pozbyć i nie długo tak sie stanie . Ale np jak sie spotykamy teraz sam na sam i nikogo nie ma w pokoju , domu , to dochodzi do zbliżeń seksualnych , jak siedzimy czasami to zacznie mnie całować po szyi , jak leżymy albo siedzimy to chce żebym ja mizial , przytulił. Jak mówię jej , ze nie zależy jej na mnie i klucimy sie to dotyka ja to , ostatnio była u mnie i powiedziałem. , ze sadze , ze ukrywa coś przede mną to powiedziała , ze nie będę jej niesłusznie oskarżać i wybiegła z domu , miała prawie łzy w oczach bo wybiegłem za nią i widziałem ja . Rozmawialiśmy o tym i powiedziała , żebyśmy sie zastanowili czy jest sens to ciągnąć bo ona czuje miłość do mnie , ale jak mamy sie męczyć to trzeba to przemyśleć , tego samego dnia po parudziesięciu minutach dała mi odpowiedz żebyśmy dali sobie jeszcze ostatnia szanse. Ja bardzo sie staram , chce sie z nią spotykać jak najdłużej i najczęściej , ale jej rodzice nie mogą jej wozić cały czas do mnie itd zwracam sie cały czas skarbie słońce , mówię jej ze jest dla mnie wszystkim i mi zależy na niej , a jak sie jej zapytam czy jej zależy to mówi , ze o co mi chodzi , ze wiadomo , ze tak. Powiedz mi stary czy ona straciła juz zainteresowanie , czy to sie może dopiero dzieje o czy przesadzam i jak mogę to naprawićWięcej na ten temat mówiliśmy podczas naszej konsultacji. Jednak reasumując: Jeżeli ona jest zainteresowana, to nie naciskaj aż tak uczuciami i trochę daj jej zatęsknić. Zobacz moje artykuły: – Jak często spotykać się z dziewczyną? – 5 błędów prowadzących do rozstania – Dziewczyna chce przerwy w związkuJeżeli będziesz miał więcej pytań, pisz/dzwoń rozmawialiśmy o tym , powiedziałem , ze to widać , ze sie odsuwa ode mnie , a ona zapytała czy jej sie dziwie po tym jak robię , ale uczucia jej są silne wobec mnie i chce spróbowaćTak jak już mówiłem wcześniej. Nie rozmawiaj z nią o uczuciach i tym co zamierzasz robić, tylko to po prostu RÓB. Jeżeli widzisz, że ona dystansuje się do Ciebie, to jest znak żeby zwolnić i postawić na jakość, a nie ilość w związku. Dlatego też, ogranicz spotkania do dwóch w tygodniu i zrezygnuj z pisania i dzwonienia do siebie między randkami. Co więcej, wróć do organizowania ciekawych i emocjonujących randek i ogranicz dotyk i czułość ze swojej strony – ona też tu musi się wykazać i starać się o Waszą relację. Obserwuj jej zachowanie i sprawdzaj jak to się ma do 5 punktów z artykułu. Jeżeli ona systematycznie będzie się dobrze zachowywać, to znaczy że jej zależy i musisz trzymać się tego systemu balansowania PRZEZ CAŁY ZWIĄZEK. Nigdy nie wracaj do tego co robiłeś wcześniej, bo jak widzisz – prowadzi to do Wydaje mi się, że nie trafiłem tutaj przypadkiem. Chciałem zapytać o to co myślisz. Mam 29 lat i czuję, że dziewczyna którą widuję prawie każdego poranka na parkingu przy blokach jest tą z którą chciałbym spróbować żyć. Ona jeździ w tym samym kierunku co ja, ale do rzeczy. Nie wiem ile ma lat, wg pewnych zdjęć szacuję coś pomiędzy 34-38. Wiem, że ma 2 dzieci a jej mąż ma status na FB wolny (mieszka ona tutaj tylko z dziećmi)- nie mam pojęcia czy się rozwiedli, bo ona nadal ma jego nazwisko. Wiele razy wymieniałem się z nią spojrzeniami, które nie zawsze są tak oczywiste w interpretacji. Wiele razy się oglądała przy wysiadaniu z auta i ja również to robię. Pozdrawiam. TomekŻeby w 100% się upewnić jak faktycznie jest, musisz zabrać od niej numer telefonu i zacząć z nią randkować. Po kilku randkach z nią, będziesz wiedział na czym stoisz i czy ona jest Tobą zainteresowana. Jeżeli tego nie zrobisz, cały czas będziesz tkwił tylko w domysłach i rozważaniach na ten temat. Także zalecam Ci po prostu działać, a wszystko powinno się Dzięki za poradę, ale moje kolejne pytanie jak się za to zabrać, żeby tego nie zepsuć? Z młodszymi dziewczynami jest o wiele łatwiej (bez problemu zagadywałem o numer) a ta jest starsza, ma dzieci i prawdopodobnie po rozstaniu (chyba jakieś 2-3 lata), więc to zupełnie inny typ zupełnie inny typ kobiety, ale nie zapominaj – to nadal kobieta. Także nadal na nią działa dobra zabawa, męski charakter oraz odpowiednie prowadzenie randkek. Męskie zachowanie działa na każdą kobietę, niezależnie od jej wieku i innych cech osobowościowych. Także tak samo jak z innymi dziewczynami – randkujesz i sprawdzasz jej prawdziwe intencje wobec Ciebie. Stara czy młoda, z dziećmi czy też bez – to nadal kobieta 😉Dzięki za kolejną radę. Czas spróbować. Kto nie próbuje ten nie myślę, że na ten artykuł trafił nie bez powodu i trochę mi to rozjaśniło sytuację ale mam jeszcze problem. Pisałem i spotkałem się z dziewczyną, rozmawia się wyśmienicie, w jej towarzystwie cze leci błyskawicznie i rozmawiamy bez większego skrępowania. Tylko w tym jest problem, że nie wiem czy jest zainteresowana jakąś dalszą, bliższą relacją. Teraz zamierzam ją zaprosić ponownie i zastanawiam się czy powinienem o to zapytać?Hej Mariusz,które jest to Wasze spotkanie? Czy to Wasze pierwsze randki? Jeżeli tak, to nie ma potrzeby o zamartwianie się czy jest ona zainteresowana romantyczną relacją. Na takim etapie, jej obecność wskazuje właśnie na taką chęć. Kobieta o związku zaczyna myśleć na przełomie 8-12 spotkań, więc w Twoim wypadku, może być jeszcze za wcześnie. Przez te pierwsze kilka spotkań, bardzo ważne jest aby ona akceptowała pocałunki i przychodziła na Artur WitośHej,Dzięki za odpowiedź. Ogólnie to poznaliśmy się w pracy i jakoś tak wyszło, że na przerwach wspólnie rozmawialiśmy, niedawno wyszła z inicjatywą żeby pójść na siłownię na co przystałem (nie należę do grupy osób chudych lub atrakcyjnych fizycznie). Potem było takie luźne spotkanie na mieście i restauracji gdzie rozmawialiśmy przez cały ten czas a teraz właśnie ja planuję zaprosić Ją na jakieś czyli to Wasze pierwsze spotkania. Pierwsze 8-10 randek to spotkania pełne dobrej zabawy, więc na związek się jeszcze nie nastawiaj. Po prostu się dobrze bawcie. Dokładnie jak randkować z dziewczyną i jak poprowadzić relację do związku, masz kompleksowo opisane w moim Algorytmie Podrywu 😉Cześć proszę o Twoja opinie. Znam się z jedna dziewczyną od ok 7-8 miesięcy – jak się poznaliśmy ona była w związku, ja tak samo, wiec nie było żadnych oczekiwań – typowo koleżeńska znajomość. Jednak żadne z nas nie było zadowolone ze swoich związków i z czasem znajomość przerodziła się we flirt a później w romans. Początkowo internetowy, bo mieszkamy daleko od siebie, ale później 1-2 spotkania i zbliżyliśmy się do siebie. Ja w międzyczasie zakończyłem swój związek i widząc jak się dalej rozwija podjąłem z nią poważna rozmowę – oczekując ze jeśli mamy dalej się spotykać to oczekuje oczywiście ze i ona swój związek zakończy. Jej sytuacja była dość skomplikowana, bo była w związku ponad 4 letnim a do tego mieli już wspólne mieszkanie i samochód, ale ostatecznie po 2 miesiącach zerwała z nim, zaczęła chodzić na terapie do psychologa. Powiedziała wtedy, ze musi się odciąć od wszystkiego i pozbierać, dlatego zerwaliśmy kontakt na ok msc. Później spotkaliśmy się na wydarzeniu z pracy (pracujemy w jednej firmie, tyle ze w różnych działach, wiec na co dzień nie widujemy się w pracy, ale podczas różnych wydarzeń firmowych – tak). Odnowiliśmy wtedy kontakt – zaczęliśmy regularnie pisać, dzwonić do siebie, potem spotkaliśmy się kolejne 2 razy. Na każdym spotkaniu było dużo czułości, wzajemnych spojrzeń, rozmów, stosunek seksualny. Jednak ona cały czas ma wahania przed wejściem w związek. Z jednej strony jak tylko widzimy się to jest między nami chemia, cały czas ze sobą rozmawiamy, przytulamy się, mamy świetne współżycie, rozmawiamy o przyszłości, a gdy tylko się rozstajemy to np ona pisze, ze tak pusto beze mnie itd. Mamy wiele podobnych zainteresowań, oboje uprawialiśmy sport w przeszłości, mamy podobne spojrzenie na wiele kwestii życiowych. Pare razy kłóciliśmy się, ale za każdym razem dochodziliśmy do porozumienia, bo każdej stronie zależało na tym, by relacja trwała. z drugiej ona cały czas podkreśla ze to dla niej wszystko szybko się dzieje, ze jej bliscy mogą zle zareagować ze tak szybko weszła w coś nowego, że cały czas jest jeszcze na terapii. Jak rozmawialiśmy ostatnio o związku to zaproponowała przerwę, by mogła sobie wszystko poukładać w głowie i odezwać się. Mam dylemat, bo wiem ze gdy kobieta ma wątpliwości to prawdopodobnie nie chce tego związku, ale z drugiej strony uważam, ze gdyby miało się to zepsuć to już dawno by się zepsuło i wgl byśmy kontaktu od dawna nie mieli. Czy Twoim zdaniem ta relacja rokuje na cokolwiek?Zanim odpowiem na Twoje finalne pytanie, sam mam jedno zapytanie. Ile spotkań sam na sam mieliście? To akurat bardzo ważne, ponieważ dziewczyna wspomina o tym, że za szybko atakujesz ze związkiem. Może to prawda? Stąd też pytanie o Wasz staż w sumie 5 spotkań, z czego 3 były zanim jeszcze rozstała się z poprzednim partnerem, a 2 – jak już się zdecydowanie za wcześnie na związek. Faktycznie, zbyt szybko prowadzisz relację w kierunku głębszej relacji romantycznej. Tematy związkowe powinny pojawić się po 8-12 spotkaniu. 5 spotkań to za szybko. Nie wspominaj nic o związku, spotykaj się z nią i pozwól jej się powoli rozkochiwać. Teraz liczy się tylko i wyłącznie dobra zabawa. Randkuj z nią i nie naciskaj na związek. Dokładnie tak jak doradzam w Algorytmie a Reply .
  • 5unc9tqbff.pages.dev/427
  • 5unc9tqbff.pages.dev/489
  • 5unc9tqbff.pages.dev/410
  • 5unc9tqbff.pages.dev/845
  • 5unc9tqbff.pages.dev/553
  • 5unc9tqbff.pages.dev/2
  • 5unc9tqbff.pages.dev/828
  • 5unc9tqbff.pages.dev/540
  • 5unc9tqbff.pages.dev/197
  • 5unc9tqbff.pages.dev/706
  • 5unc9tqbff.pages.dev/656
  • 5unc9tqbff.pages.dev/98
  • 5unc9tqbff.pages.dev/597
  • 5unc9tqbff.pages.dev/15
  • 5unc9tqbff.pages.dev/373
  • co kupic osobie ktorej sie nie zna