Kraków Sprzęt lotniskowy. Lotniskowa Straż Pożarna. Zadania Lotniskowej Straży Pożarnej Współczesne samoloty zabierają na pokład nawet ponad 400 pasażerów i jednocześnie ogromne ilości paliwa. Pod koniec 40-lat XX wieku największe samolot zabierały na pokład nie więcej niż kilka tysięcy litrów paliwa. Współczesne wielkie samoloty, zarówno cywilne jak i wojskowe, zabierają 180-230 tysięcy litrów paliwa. Na przykład Antonow An-124 Rusłan - zabiera 230 000 litrów, Boeing - zabiera 200 000 litrów, Lockheed C-5 Galaxy - zabiera 185 000 litrów. W sytuacji awaryjnej stanowi to duże zagrożenie pożarowe. Ze statystyk pożarów i katastrof samolotów wynika, że 75 % z nich zdarza się na lotnisku lub w jego sąsiedztwie. W takiej sytuacji załoga samolotu i pasażerowie mogą liczyć na naziemne służby ratownicze, głównie Lotniskową Straż Pożarną. Lotniskowa Straż Pożarna to wyjątkowo wysoko wyspecjalizowana służba wywodząca się z klasycznej straży pożarnej, działająca na terenie lotniska i obszaru przyległego. W Polsce Lotniskowa Straż Pożarna działa w ramach Przedsiębiorstwa Państwowego „Porty Lotnicze”. Jednocześnie Lotniskowa Straż Pożarna jest włączona w Krajowy System Ratowniczo-Gaśniczy. Lotniskowa Straż Pożarna działa profilaktycznie i faktycznie w sytuacji powstania zagrożenia lub zaistniałego już zdarzenia. Podstawowe działania Lotniskowej Straży Pożarnej to: udział w akcjach ratowniczo-gaśniczych w rejonie działania, udział w akcji ratunkowej w wypadku lotniczym. Straż podejmuje akcje w sytuacjach zagrożenia statku powietrznego, likwiduje skutki zaistniałego wypadku lub katastrofy, asekuruje niektóre standardowe czynności wykonywane na lotnisku (np. lądowanie statku powietrznego we mgle, tankowanie samolotu, kiedy na pokładzie są pasażerowie, lub prowadzony jest załadunek cargo). W zasadzie za każdym razem, kiedy jest wezwana. Obecne cele Lotniskowej Straż Pożarnej są wynikiem analiz zaistniałych katastrof lotniczych na przestrzeni dziesięcioleci funkcjonowania awiacji. Każdy port lotniczy prowadzący działalność komercyjną musi spełniać przepisy wydane przez Organizację Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego (International Civil Aviation Organization, ICAO). ICAO ustaliła zakres i sposób przeprowadzania działań ratowniczo-gaśniczych w zależności od wielkości (kategorii) lotniska oraz ustaliła niezbędne minimalne siły i środki. Przepisy te, co jakiś czas ulegają nowelizacji. Chociaż przepisy te nie obowiązują na lotniskach wojskowych, to Wojsko Polskie czerpie z nich wzorce. O powodzeniu akcji ratowniczej, a co za tym idzie uratowaniu osób będących na pokładzie samolotu, decydują takie czynniki jak: czas, sprzęt i ludzie, a właściwie ich wyszkolenie. We współczesnych samolotach czas roztopienia się kadłuba nie przekracza 100 sekund. Analizy wykazały, że od ogłoszenia alarmu, pierwsze podanie środka gaśniczego na płonący samolot to około 3 minuty i więcej. Dlatego minimum ustalono na 3 minuty, ale zaleca się nieprzekraczalny czas 2 minuty. W przypadku awaryjnego lądowania czas ten nie jest brany pod uwagę, bo wozy bojowe już pełnią funkcję asekuracji. Czas likwidacji pożaru w 90 % nie powinien przekraczać 60 sekund, a całkowite ugaszenie go bez przekroczenia 120 sekund. Warto dodać , że normy wytrzymałości pożarowej nałożono także na producentów samolotów. Dla przykładu jest określone, jak długo mają wytrzymać płonące hamulce podwozia głównego samolotu bez rozprzestrzenienia się ognia na płatowiec. ICAO, w zależności od kategorii lotniska, ustaliła minimalne ilości środków gaśniczych oraz ilość samochodów bojowych. Z tego względu, od 70-lat jest podział na wozy bojowe szybkiej interwencji i ciężkie samochody wodno-pianowe. Wszystkie Lotniskowe Straże Pożarne dużych portów lotniczych Europy Zachodniej, miały w tym czasie, 2 lub 3-krotnie więcej sprzętu gaśniczego niż wymagały normy. Z uwagi na krótki czas dla podjęcia działań, w 90-latach nowe remizy Lotniskowej Straż Pożarnej zaczęto budować przy polu wzlotów, zwykle na wysokości środka głównej DS (RWY). W efekcie wiele portów lotniczych ma dwie remizy. Lotniskowe Samochody Ratowniczo-Pożarnicze. Wozy bojowe Lotniskowej Straży Pożarnej różnią się od wozów bojowych innych jednostek straży pożarnej. Wynika to z bardzo wysokich wymagań stawianych tego typu samochodom. W 60-latach XX wieku pojawili się producenci budujący tego typu specjalistyczne pojazdy. Tak się złożyło, że to Europa Zachodnia stała się wyznacznikiem opracowania i budowy tych pojazdów. Był i jest to sprzęt o najnowocześniejszych rozwiązaniach technicznych. Obecnie niewiele firm produkuje tego typu sprzęt. Sprawa usystematyzowanego ich przedstawienia jest bardzo trudna, gdyż zakłady tych firm się wzajemnie przenikają wiedzą know-how, finanse różnie przepływają, a sama budowa może być prowadzona jeszcze gdzie indziej. Trzeba jednak zaznaczyć, że Polska firma WISS Wawrzaszek należy do ścisłej światowej czołówki. Lotniskowe ciężkie samochody pożarnicze osiągają duże prędkości, od 100 km/h do 150 km/h oraz duże przyspieszenie, które jest mierzone od 0 do 80 km/h. Mają bardzo szerokie opony, aby dobrze poruszać się w terenie. Pokonywać grząski lub piaszczysty teren. Bez problemu przejechać przez pole uprawne z ziemniakami lub kukurydzą. Dlatego też mają zawsze napęd na wszystkie koła. Samochody te, już w 70-latach, charakteryzowały się wysokim współczynnikiem mocy, wynoszącym dla samochodów szybkiej interwencji około 30 kW/tonę, a dla samochodów ciężkich około 20 kW/tonę. Samochody te mają dużą wydajność zamontowanych pomp i działek wodnych, która dochodzi do 10 000 litów/minutę. Wszystkie lotniskowe samochody pożarnicze mają instalację wodno-pianową, ze zbiornikiem wody i zbiornikiem środka pianotwórczego. Linią gaśniczą jest przede wszystkim działko wodno-pianowe sterowane zdalnie z kabiny kierowcy. Nierzadko działko to jest zamontowane na wysięgniku poruszanym hydraulicznie. Dzięki temu działko wodno-pianowe może wysunąć się do 15 m do przodu lub 10 m ponad powierzchnię ziemi. Często działko na wysięgniku posiada lancę, którą może przebić kadłub samolotu i podać środek gaśniczy bezpośrednio do wnętrza. System ten określony jest nazwą HRET. Kiedy taki wóz bojowy ma wysięgnik, zwykle posiada drugi działko zamontowane w przedzie pojazdu. Oprócz tego wozy gaśnicze mają mniej lub bardziej rozbudowany system własnej ochrony przed pożarem, w postaci dysz skierowanych przed samochód. Taki system pozwala pokonać rozlewisko płonącego paliwa, aby podjechać z innej strony pod miejsce zdarzenia. Lotniskowe samochody pożarnicze często mają chrakterystyczne klinowaty kształt szoferki. Nie jest to wynikiem fantazji projektanta. W 60-latach przeprowadzono w Wolnym Świecie testy, których celem było skuteczne pokonywania przeszkód w postaci ogrodzeń (płotów). Zwykły samochód ciężarowy przy pokonywaniu takiej przeszkody szarpie i rozrywa tego typu ogrodzenie. Przy kształcie klinowym szoferki ogrodzenie jest po prostu kładzione. Auto przejeżdża bez problemu, a i straty w ogrodzeniu są znacznie mniejsze. Chyba nie potrzeba tłumaczyć, dlaczego taki samochód jedzie na skróty. Tak samo uczyniła Polska lotniskowa straż pożarna, z Lotniska Okęcie, kiedy ruszyła na pomoc pasażerom Ił-62 M SP-LBG Tadeusz Kościuszko do Lasu Kabackiego w dniu 9 maja 1987 roku i w kilku innych wypadkach. W 80-latach przyjęto standardy gaszenia pianą oraz proszkiem jednocześnie. Tak było jeszcze w 90-latach. Samochody miały w sobie zbiorniki na proszek, na przykład Halon, w ilości do 3 000 kg i osobne działko dla podawania proszku. Wyrzut proszku dokonywany jest sprężonym azotem. Zwykle to działko było w przedzie samochodu. Zasięg takiego działka powinien wynosić minimum 50 m. Problem w tym, że po użyciu Halonu nic nie nadawało się już do naprawy. Dlatego odstąpiono od proszków, a nacisk położono na podawanie wody ze środkiem pianotwórczym w postaci mgły. Zbiornik wody i środka pianotwórczego to nie jedyne wyposażenie wozu bojowego. Samochody posiadają różnego typu podnośniki pneumatyczne; narzędzia hydrauliczne, pneumatyczne i elektryczny do rozpierania zakleszczonej konstrukcji, przecinania stali, duraluminium, a nawet betonu; norzyce, topory, przenośne drabiny, sprzęt oświetleniowy, zestawy sanitarne, aparaty do ochrony dróg oddechowych lub podawania tlenu. Zadaniem roty strażackiej jest także otwarcie awaryjnych wyjść, gdy te nie zostały otwarte przez pasażerów oraz zabezpieczenie trasy ewakuacji dla pasażerów. Największe wymagania są stawiane samochodom szybkiej interwencji, czyli tym, które są na miejscu zdarzenia pierwsze. Mają osiągać przyspieszenie od 0 do 80 km/h poniżej 25 sekund. Ich prędkość maksymalna nie może być niższa niż 100 km/h, ale potrafią osiągać prędkość 160 km/h. Zasięg działka wodnego nie mniejszy niż 50 m. Działko to musi mieć deflektor, który zmienia kształt podawanego strumienia. Samochody te mają tyle środka gaśniczego, że są w stanie ugasić niewielki pożar w zarodku, na przykład płonące koła podwozia głównego. Ciężkie samochody pożarnicze dysponują przyspieszeniem do 80 km/h nie większym niż 40 sekund. Ich działko ma podać strumień wodny na co najmniej 75 m. Te przyspieszenia wynikają z wymogu dotarcia w każde miejsce lotniska w czasie na dłuższym niż 3 minuty. Jednak często ten czas jest znacznie krótszy. Ciężkie samochody gaśnicze wodno-pianowe posiadają duże zbiorniki wody o pojemnościach dochodzących 14 000 litrów, a środka pianotwórczego do 2 000 litrów. Wydajność pomp to 6 800 - 9 000 litrów/minutę. Osobno są pojazdy ratownictwa technicznego i usuwania skutków katastrof. Wyposażone są one w nożyce, rozpieracze, hydraulikę do rozcinania samolotów, samochodów; piły spalinowe, elektryczne, środki absorbcyjny, składane zbiorniki, środki łączności. Obecnie ciężkie lotniskowe samochody pożarnicze nie osiągają prędkości 80 km/h w 10 sekund, nie „palą gumy”, nawet nie mają 80 000 kg masy. Dlaczego? Bo to jest niepotrzebne. Można zbudować pojazd, który będzie miał napęd o mocy 3 000 KM i osiągnie te parametry. Ale współczesne przepisy tego nie wymagają, a liczy się koszt - efekt. Niewiele portów lotniczych byłoby stać na pojazd, który kosztuje 5 mln dolarów. Praktycznie, od 60-lat przepisy ICAO niewiele się zmieniły. Jedyny przyczynek, dla którego można zmienić te przepisy, to rozwój samolotów komercyjnych, które standardowo zabierałyby na pokład 1 000 pasażerów, a na to się nie zanosi. Dlatego to co wypracowano w 60-latach okazało się dobre i skuteczne również i obecnie (2017r.). A i tak, współczesne samochody pożarnicze na lotniskach to istne monstra. Wzbudzają szacunek i podziw. Swoimi parametrami przewyższają wszystkie klasyczne wozy straży pożarnej. Dorównują im tylko specjalne wozy pożarnicze używane w przemyśle chemicznym, gdzie ryzyko zaistnienia pożaru jest ogromne i skala gigantyczna. Jednak te wozy są rzadko widziane przez zwykłych obywateli. W przeciwieństwie to tych na lotniskach. Nie chcemy przez to powiedzieć, że nic się nie zmienia. Technika idzie do przodu. Pojazdy mają automatyczne skrzynie biegów. Bardzo często mają już dwa silniki wysokoprężne z doładowaniem. Pompy są mniejsze, ale bardziej wydajne. Główne działko umieszcza się na rozkładanym ramieniu, które zaopatruje się w lancę do przebijania kadłuba samolotu i podawania piany do środka. Czyli system HRET. Toczą się prace nad działkami, które będą tworzyły mgłę wodną odpowiednio zawirowaną. Obniży to ilość podawanej wody przy jednoczesnym zwiększeniu skuteczności gaszenia. Wciąż modernizuje się systemy samoobrony pojazdu. Są już takie, które działają bez udziału załogi, a uruchamiane są na podstawie danych z kamer termowizyjnych. Pojazdy mają wysuwane na maszcie reflektory do oświetlenia miejsca zdarzenia. Przednie i boczne szyby kabiny załogi mają coraz większą powierzchnię, dla dobrej obserwacji. Szkło z których są wykonane okna pojazdu ma podwyższoną odporność na temperaturę. Często z warstwą napylonego metalu, dla lepszego odbicia promieniowania cieplnego. Drzwi do kabiny otwierane są automatycznie. Wejście do środka jest szerokie i wygodne, co ma ułatwić ewentualna ewakuację. Buda pojazdu wykonywana jest z tworzywa sztucznego. Znacznie ograniczono ilość stosowanych płyt drewno-pochodnych. Komputeryzacja i miniaturyzacja są na porządku dziennym. W kabinie zamiast zegarów analogowych i lampek kontrolnych są kolorowe ekrany ciekłokrystaliczne. Całkowicie zrezygnowano z opracowanych w 70-latach wysuwanych w górę koszy ze strażakiem. Po co narażać kolejną osobę na uraz. Powstał pewien schemat budowy tego typu pojazdów. Z przodu jest obszerna kabina dla 3-5 strażaków. Wejście do kabiny zapewniają boczne drzwi. Często są także drzwi tylne lub dachowe umożliwiające wejście strażaków na dach pojazdu. Dodatkowo to wejście umożliwia drabina zamontowana w tyle pojazdu. W centrum pojazdu umieszcza się zbiornik wodny, który zwykle wykonany jest z tworzywa. W dodatku jego kształt jest taki, aby nie za bardzo ponosić w górę środek ciężkości pojazdu, bo to grozi wywrotką na zakręcie. Rozmieszczenie pozostałych zbiorników (środka pianotwórczego, zbiornika proszku, zbiorników paliwowych) należy do dziedzin know-how danej firmy. Silnik lub dwa silniki wysokoprężne umieszcza się w tyle pojazdu na głównej ramie nośnej. Jest kilku producentów silników w Europie i USA. Producenci stosują różne sprzęgła, często hydrokinetyczne. Jeśli chodzi o automatyczne skrzynie biegów to w ścisłej czołówce jest Yankeska firma Allison, znana w 40-50-latach z produkcji silników turboodrzutowych. Schowki w burtach są wynikiem rozłożenia wewnętrznych podzespołu i życzeń zamawiającego. Obecnie cena takiego pojazdu wynosi około 1-1,2 miliona dolarów. Wszystkie pojazdy są zdolne do poruszania się po drogach publicznych i dlatego są zarejestrowane. Ich terenem działania nie jest tylko teren lotniska, ale także obszar do kilku, kilkunastu kilometrów od niego. Obecnie (2017r.) w Rzeczypospolitej jest prowadzony proces wciągania Lotniskowych Straży Pożarnych do krajowego systemu ratownictwa. Jest to tym bardziej uzasadnione, że wiele gmin na terenie których znajdują się lotniska są ich udziałowcami. WISS Wawrzaszek – Polska firma z Bielska Białej. Firma WISS Wawrzaszek ma dokładną nazwę „Wawrzaszek Inżynieria Samochodów Specjalnych”. Powstała w 1988 roku. Założył ją pan Piotr Wawrzaszek. Swoją siedzibę ma w Bielsku Białej. Od samego początku istnienia zajmuje się produkcją samochodów specjalnych, dzięki czemu stała się liderem na Polskim rynku, a także wiodącym kontrahentem na rynkach zagranicznych. Jest jednym z członków GRUPY WISS, w skład której wchodzi także szwedzka firma Ruberg AB, produkująca pompy pożarnicze z brązu oraz "BUMAR – KOSZALIN", będący największym w Polsce producentem podnośników pożarniczych. Zatrudnia ponad 1 000 pracowników. Początki firmy to serwisowanie podzespołów do samochodów ciężarowych. W 1993 roku firma opracowała pierwszy lekki samochód ratownictwa techniczno-drogowego. W 1994 roku przeniosła się do nowej hali produkcyjnej o powierzchni 5 000 m kwadratowych. Także w 1994 roku zbudowała swój pierwszy samochód ratowniczo-gaśniczy. W 1996 roku powstał pierwszy ciężki samochód ratownictwa technicznego i chemicznego. W 2001 roku powstał pierwszy samochód lotniskowy na podwoziu Man. W 2002 roku powstał nowy obiekt produkcyjny o powierzchni 13 000 m kwadratowych, a w 2004 roku kolejny o powierzchni 7 000 m kwadratowych. W 2004 roku firma została właścicielem producenta pomp pożarniczych Ruberg AB. W 2006 roku firma zaczęła eksport swoich wyrobów do krajów skandynawskich. W 2009 roku powstał pierwszy, Polski, specjalny pojazd lotniskowy WISS Wawrzaszek Felix w wersji 6x6, a dwa lata później WISS Wawrzaszek Felix 8x8. W 2011 roku firma uruchomiła oddział w Czechach. Także w 2011 roku firma przybrała formę prawną „Wawrzaszek ISS sp z Spółka komandytowo-akcyjna. W 2012 roku firma została właścicielem firmy „Bumar – Koszalin”, producenta podnośników ratowniczych i cywilnych. W 2012 roku firma założyła oddział w germanii WISS GmbH. W 2014 roku powstał samochód WISS Wawrzaszek Felix II. Mimo tego, przeciętny Polak nawet nie wie o istnieniu takiej firmy jak WISS Wawrzaszek. Do niedawna i ja się do nich zaliczałem. A będzie to tak długo, dopóki nie odzyskamy środków masowego przekazu z germańskich łap. A firma WISS Wawrzaszek swoje wyroby wyeksportowała już do ponad 50 krajów na całym świecie. Wiedzą o niej nawet w biednych krajach Afryki i na Grenlandii. Bardzo ważne, że o firmie WISS Wawrzaszek wiedzą Polscy strażacy. Są nawet źli, kiedy do przetargu nie staje Polska firma - WISS Wawrzaszek. Firma z 30-letnim już doświadczeniem. WISS Wawrzaszek Felix 8x8 - Lotniskowy Pojazd Gaśniczy. Polski Lotniskowy Pojazd Gaśniczy z górnej półki. Projekt: zespół WISS – główny projektant Agnieszka Fujak, konstruktor prowadzący – Aleksander Kłusak. Producent: Wawrzaszek ISS Sp. z pojazd dostępny na rynku od 2012 roku. Cena katalogowa około 4 300 000 złotych. Nadwozie pojazdu wykonano w całości z materiałów kompozytowych (GPR). W kabinie załogi, do której drzwi otwierają się automatycznie, znajduje się centralny panel sterowania poszczególnymi urządzeniami, w tym układem hydraulicznym. Część środkowa pojazdu Felix to zbiorniki na środki gaśnicze, 15 500 litrów wody oraz 1 000 litrów środka pianotwórczego. Na wysięgniku gaśniczym zamontowano specjalistyczne urządzenie do przebijania kadłubów samolotowych i podawania do ich wnętrza środków gaśniczych, zwane lancą. Pojazd Felix posiada też system ochronny składający się z 11 zraszaczy umożliwiających użycie wody lub strumienia piany ciężkiej. Manewrowanie na małej przestrzeni ułatwia układ napędowy 8x8 z dwiema skrętnymi osiami. Dzięki dwóm silnikom Volvo o mocy 612 KM każdy, 50 000 kg pojazd rozpędza się do 80 km/h w 20 sekund. Pojazd Felix spełnia wszystkie standardy oraz normy i wymagania określone przez ICAO oraz NFPA. Pojazdy typu Felix 8x8 jest eksploatowany na Lotnisku Strachowice od 2012 roku. Dzięki temu zebrano już duży materiał, który posłuży do opracowania samochodu Felix II 8x8. WISS Wawrzaszek Felix 8x8. 2015r. Zdjęcie WISS Wawrzaszek Felix 6x6 W 2009 roku, czyli dwa lata wcześniej powstał pojazd Felix 6x6. Trzy osiowy i nieco mniejszy. Pojazd jest na podwoziu Frescia 6x6. Masa pojazdu 36 000 kg. Wymiary 11 380 x 3 492 x 3 785 mm. Karoseria (podło pojazdu) wykonana z kompozytu poliestrowego. W nadwoziu jest 8 skrytek. W kabinie jest miejsce dla 4 osób. Zbiornik na wodę z kompozytu poliestrowego o pojemności 10 000 litrów. Zbiornik środka pianotwórczego 1 500 litrów. Zbiornik na proszek wykonany ze stali; 250 kg. Główna pompa Ruberg R-2-280 o wydajności 6 000 litrów/minutę przy ciśnieniu 8 bar. WISS Wawrzaszek Felix 6x6. 2015r. Zdjęcie WISS Wawrzaszek Felix 4x4 Firma w ofercie ma także pojazd Felix 4x4, dla mniej wymagających klientów. Chubb Fire & Security - UK-USA Chubb Fire & Security to Brytyjsko-Yankeska firma zajmująca się ochroną przed pożarami i bezpieczeństwem. Jest własnością Yankeskiej firmy United Technologies Corporation. Firma została założona w 1818 roku, przez Charlesa i Jeremiah Chubb, którzy zajmowali się produkcją bezpiecznych zamków. Bracia wygrali konkurs na zamek, który można otworzyć tylko jednym, własnym kluczem. W 1850 roku firma weszła na rynek USA. Firma opracowała pierwsze zamki czasowe dla skarbców. W XIX wieku firma Chubb zdobył znaczących klientów, takich jak książę Wellington i Bank Anglii. Po drugiej wojnie światowej firma Chubb rozszerzyła swoją na bezpieczeństwo przeciwpożarowe, w następnie na likwidację pożarów. Firma Chubb Fire & Security przejęła wiele konkurencyjnych firm, w tym: Chatwood-Milner Ltd. (1958 r.), Burgot Alarms Ltd and Rely-a-Bell (1962 r.), Read and Campbell Limited (1964 r.), Josiah Parkes and Sons Ltd. (1965 r.), The Pyrene Company Limited (1967 r.). W 1984 roku firma Chubb Fire & Security sama została przejęta przez brytyjską firmę Gloster Saro, a według innych danych przez firmę Racal Electronics. Firma Chubb odrodziła się w 2000 roku. Chubb Fire Pathfinder 6x6 W 1975 roku Polska dla Lotniska Okęcie od firmy Chubb Fire & Security zakupiono trzy samochody bojowe Chubb Fire Pathfinder. Kolejne dwa wozy bojowe Chubb Fire Pathfinder zakupiono dla Lotniska Rębiechowo i Lotniska Ławica i dostarczono w 1976 roku. W 1988 roku zakupiono szósty tego typu samochód dla Lotniska Balice. Chubb Fire Pathfinder (GCBA 14/78) jest zbudowany na podwoziu Reynolds Boughton w układzie 6x6. Pojazd jest napędzany silnikiem wysokoprężnym 16-cylindrowym General Motors GM 7163-7000 o mocy 635 KM. Skrzynia biegów manualna Allison 6+R. Przyspieszenie od 0 do 80 km/h wynosi 42 sekundy. Prędkość max 105 km/h. Załoga składa się z 4 strażaków. Stanowisko kierowcy jest centralne. Zbiornik na wodę o pojemności 13 630 litrów. Zbiornik na środek pianotwórczy o pojemności 1 620 litrów. Wydajność głównej pompy 7 800 litrów/minutę. Główne działko podaje wodę na odległość do 84 m. Masa pojazdu 37 600 kg. Chubb Fire Unipower R44 4x4 Równolegle z zakupem dużych samochodów Chubb Fire Pathfinder 6x6 w 1975 roku zakupiono dla Polskich lotnisk mniejsze pojazdy Chubb Fire Unipower R44 4x4 - GPr-3000. Samochody powstały na podwoziu Reynolds Boughton 4x4. Napęd silnikiem benzynowym Rolls Royce o mocy 235 KM. Masa pojazdu 11 500 kg. Prędkość max 120 km/h. Samochód ten do gaszenia używał tylko proszku. Ma go 3 000 kg. Do jego wyrzutu używa się azotu umieszczonego w 12 butlach. Samochody zakupiono dla Lotniska Okęcie, Balice, Ławicy, Jasionka. Rosenbauer - Austria Grupa Rosenbauer jest jedną z trzech największych na świecie producentów pojazdów pożarniczych z siedzibą w Austrii. Dostarcza swoje wyroby do ponad 100 krajów. Samochody pożarnicze firmy Rosenbauer możemy spotkać na lotniskach w Europie i obu Ameryk. Firmę założył Johann Rosenbauer w Linz w 1866 roku. Początkowo firma produkowała pompy pożarnicze ręczne i inne przedmioty, jak kaski, sprzęt sportowy i dla placów zabaw. Od 1988 roku firma zaczęła opracowywać własny sprzęt przeciwpożarowy. Powiększyło się grono udziałowców i wzrósł kapitał firmy. Od 1908 roku podjęto produkcję pomp napędzanych silnikami spalinowymi. Pierwszy samochód pożarniczy zbudowano w 1918 roku. Od 1930 roku budowano silniki dwusuwowe do pomp. Od 1970 roku firma Rosenbauer podjęła współpracę z firmą Carvatech, która zajmuje się produkcją nadwozia. Rosenbauer w 1994 roku weszła na rynek USA. i szybko zdobyła sobie drugie miejsce zaraz po grupie FWD Seagrave. W Europie Rosenbauer produkuje głównie zabudowy przeciwpożarowe na podwoziach najpopularniejszych ciężarówek europejskich, czyli Mana, Mercedesa i Scanii. Oraz lżejsze wozy ratownictwa pożarniczego na bazie Iveco. Najciekawszym pojazdem jest jednak oczywiście Panther. W 2010 roku firma Rosenbauer zatrudniała ponad 2 000 pracowników na całym świecie. Firma ma siedziby w Luckenwalde, Passau, Karlsruhe, Oberglatt (Szwajcaria), Madrycie, Lyonie (Południowa Dakota) i Singapurze. Firma Rosenbauer produkuje wozy bojowe serii Simba w układach podwozi 6x6 i 8x8 oraz serii Panther w układach 4x4, 6x6 i 8x8. Największy z nich zabiera 3 830 galonów (14 500 litrów) wody, rozwija prędkość do 140 km/h i ma masę całkowitą 40 000 kg. Pojazdy typu Rosenbauer Panther są używane w Polsce Rosenbauer Panther Rosenbauer Panther występuje w układzie podwozi 4x4, 6x6 oraz 8x8. Jak wszystkie tego typu pojazdy są budowane na zamówienie konkretnego klienta i ich wyposażenie i dane mogą się znacznie różnić. Rosenbauer Panther 4x4 Model Panther 4x4 występuje w kilku odmianach. Wersja CU-1 lub DD-1 ma zbiornik na wodę o pojemności 5 600 – 6 100 litrów, zbiornik środka pianotwórczego o pojemności 715 - 732 litrów, zbiornik proszku do 250 kg. Standardowo ma dwa działka: dachowe i zderzakowe. Przyspieszenie od 0-80 km/h wynosi 25 - 27 sekund. Prędkość max 115 km/h. Model Phanter 4x4 w wersji CA-6 jest wersja najnowocześniejszą. Zbiornik wody o pojemności 6 200 litrów, zbiornik środka pianotwórczego 750 litrów. Ma najmocniejszy silnik Volvo D16 o mocy 750 KM. Przyspieszenie od 0 – 80 km/h wynosi 20 sekund, a prędkość max 120 km/h. Rosenbauer Phanter 4x4. 2017r. Zdjęcie Karol Placha Hetman Rosenbauer Panther 6x6 Modele 6x6 także występują w kilku wersjach: DD, CA. Zbiornik na wodę zwykle ma 12 000 litrów, zbiornik środka pianotwórczego do 1 440 litrów, zbiornik proszku do 250 kg. Przyspieszenie 30-35 sekund. Prędkość max 115 km/h. Rosenbauer Panther 8x8 Panther 8x8 także może być budowany w różnych odmianach. Największa odmiana ma zbiornik wodny o pojemności 14 500 litrów (3 830 galonów) i zbiornik środka pianotwórczego 1 600 litrów. Masa całkowita 40 000 kg. Prędkość max 140 km/h. Ale większość samochodów, z uwagi na cenę, jest zamawiana ze zbiornikiem wodnym do 13 000 litrów, zbiornik środka pianotwórczego 1 500 lub 1 600 litrów. Zbiornik proszku do 1 000 kg. Pojazd przyspiesza w 25 sekund i ma prędkość max 135 km/h. Samochód można wyposażyć w wysięgnik z lancą o zasięgu 15 m. Wyposażeniem może być kamera termowizyjna. Pojazd ma dwa silniki Volvo D16 o łącznej mocy 1 400, a 80 km/h osiąga w 22 sekundy. Rosenbauer Simba 8x8 Rosenbauer Simba to druga rodzina ciężkich lotniskowych samochodów pożarniczych. Prototyp został opracowany specjalnie dla lotniska we Frankfurcie nad Menem, ale ostatecznie wszedł do użytku innych wielkich portów lotniczych w Zachodniej Europie. Pojazdy Rosenbauer Simba są budowane w układach podwozi 6x6 i 8x8. Podstawą była wersja 8x8, czyli czteroosiowa, o masie 45 000 kg. Dla pojazdu opracowano nowy układ napędowy złożony z dwóch silników wysokoprężnych Liebherr 4800-SP, z przekładnią hydrokinetyczną, skrzynia biegów Allison Transmission. Pojemność tego silnika to 31,40 litrów i moc do 919 kW (1 250 KM). Pojazd może przyspieszyć od 0 do 80 km/h w ciągu 25 sekund i osiągnąć maksymalną prędkość 125 km/h. Zbiornik wody to 11 600 litrów oraz dwa zbiorniki środka pianotwórczego po 600 litrów. Dodatkowo 2 000 kg proszku. Na bazie samochodu Rosenbauer Simba 8x8 powstała odmiana Rosenbauer Simba 8x8 HRET o zbiorniku wody 12 500 litrów oraz dwa zbiorniki środka pianotwórczego po 750 litrów. Dodatkowo 500 kg proszku. W ciągu 21 sekund ten pojazd może przyspieszyć od 0 do 80 km/h i osiągnąć maksymalną prędkość 140 km/h. Rosenbauer Simba 6x6 Rosenbauer Simba 6x6 to odmiana Rosenbauer Simba 8x8 trójosiowej. Zbiornik wody to 8 500 litrów oraz dwa zbiorniki środka pianotwórczego po 500 litrów. Dodatkowo 500 kg proszku. W ciągu 23 sekund ten pojazd może przyspieszyć od 0 do 80 km/h i osiągnąć maksymalną prędkość 125 km/h. Reynolds Boughton Reynolds Boughton Barracuda 6x6 W 1988 roku dla Lotniska Okęcie pozyskano dwa samochody Reynolds Boughton Barracuda GCBAPr 10/50/250 z układem jezdnym 6x6. Pojazd ma zbiornik wodny 10 000 litrów, zbiornik środka pianotwórczego 1 200 litrów oraz zbiornik z proszkiem 150-250 kg. Pompa o wydajności 5 000 litrów/minutę. Układ samoobrony pojazdu stanowiły 2 dysze zraszaczowe umieszczone z przodu oraz 4 kolejne zainstalowane po bokach podwozia. Podwozie Reynolds Boughton LTD z silnikiem wysokoprężnym Detroit Diesel V8-92TA o mocy 540 KM. Skrzynia biegów automatyczna Allison. Pojazd waży 28 000 kg. W ciągu 38 sekund ten pojazd może przyspieszyć od 0 do 80 km/h i osiągnąć maksymalną prędkość 110 km/h. Reynolds Boughton Barracuda 4x4 Równolegle z samochodami Barracuda 6x6 w 1988 roku dla Lotniska Okęcie zakupiono dwa pierwsze pojazdy Reynolds Boughton Barracuda Junior 4x4 GCBAPr 5,5/50/150. Pojazd ma zbiornik wodny 5 500 litrów, zbiornik środka pianotwórczego 660 litrów oraz zbiornik z proszkiem 150 kg. Pompa o wydajności 5 000 litrów/minutę. Układ samoobrony pojazdu stanowiły 2 dysze zraszaczowe umieszczone z przodu oraz 4 kolejne zainstalowane po bokach podwozia. Podwozie Reynolds Boughton LTD z silnikiem wysokoprężnym Detroit Diesel V8-92TA o mocy 540 KM. Skrzynia biegów automatyczna Allison. Pojazd waży 18 000 kg. W ciągu 25 sekund ten pojazd może przyspieszyć od 0 do 80 km/h i osiągnąć maksymalną prędkość 115 km/h. Iveco-Magirus Firma Magirus powstała w 1866 roku. Jej założycielem był Conrad Magirus, komendant straży w Ulm. W trakcie wielkiej wojny światowej firma rozpoczęła produkcję samochodów strażackich. Upadła w czasie kryzysu 30-lat. Jednak nazwa pozostała i stała się marką koncernu Deutz, producenta silników. Tak w 1949 roku powstała spółka Magirus-Deutz, która od 1975 roku jest częścią koncernu Iveco. Produkuje pojazdy pod marką Iveco-Magirus. Sovall Kronenburg - Holandia Firma Kronenburg został założony w 1823 roku przez holenderską rodzinę Kronenburg. Firma działa nieprzerwanie przez blisko 200 lat, budując sprzęt przeciwpożarowy i samochodów pożarniczych. Zakład produkcyjny znajduje się w Wanroij w Holandii. Samochody Kronenburg można spotkać w ponad 100 krajach świata. Oferowane samochody służą na lotniskach, w miastach i na wsiach. Obecnie większość samochodów pożarniczych powstaje na bazie podwozi samochodów firmy Man. Sides Groupe Sicily - Francja Sides Firma Sides Groupe Sicily budowała samochody pożarnicze na bazie podwozi Renault oraz Berliet. Samochody są budowane pod marką Sides. Budowano Sides Crash Tender 6x6 oraz 4x4. Gloster Saro - UK Meteor 4x4, Javelin 6x6, Protector 6x6 W 60-latach XX wieku (prawdopobnie w 1966 roku) brytyjskie firmy lotnicze Saunders-Roe Folly Works, Hawker Siddeley oraz Gloster założyły spółkę o nazwie Gloster Saro. Jej celem była budowa samochodów pożarniczych i auto-cystern dla lotnisk. Wykorzystano wiedzę firm w zakresie formowania z blach i profili duraluminiowych i aluminiowych. Zakładem produkcyjnym była fabryka Gloster na Hucclecote. Samochody powstawały głównie na podwoziach Reynolds-Boughton. Sztandarowymi produktami była lotniskowe auta pożarnicze Meteor o podwoziu 4x4 oraz Javelin o podwoziu 6x6. W 1987 roku powstała firma Simon Gloster Saro, poprzez przyłączenie firmy Simon Engineering. Powstały nowe modele lotniskowych wozów bojowych, pod marką Protector. Budowano je od 1989 roku. Większość z nich ma podwozie w układzie 6x6. Samochód przewozi 9 000 litrów wody, 1 123 litrów środka pianotwórczego. Dodatkowo ma 100 kg Halon-u i 50 kg Monnex-u. Oshkosh Corporation - USA Firma Oshkosh Corporation to Yankeski producent najbardziej zaawansowanych pojazdów kołowych o specjalistycznym przeznaczeniu dla wojska i przemysłu ciężkiego, górnictwa i innych. Firma Oshkosh Corporation ma zakład Factory Pierce Mfg., w Appleton, w stanie Wisconsin. Dysponuje siecią serwisową na całym świecie. Z uwagi na wioleletnie doświadczenie zdążyła już opracować własne rozwiązania konstrukcyjne i technologie. Oshkosh Striker Oshkosh Striker i New Striker jest wyspecjalizowanym samochodem ratowniczym i gaśniczym. Firma obecnie ma w ofercie trzy podstawowe modele 1500 (4x4), 3000 (6x6), 4500 (8x8). Ten ostatni od 2015 roku występuje w odmianie Twin Striker 8X8. Samochody w napędzie wykorzystują silniki wysokoprężne V8, 16 litrowe z doładowaniem i automatyczną skrzynię biegów (7 lub 6 stopni). Wersja 4x4 wazy 62 000 lb (28 123 kg), 6x6 to 87 000 lb (39 463 kg), 8x8 to 124 000 lb (56 245 kg). New Striker 1500 4x4 New Striker 4x4 został zaprojektowany praktycznie od nowa, dzięki czemu jest o około 2 000 kg lżejszy, a przez to szybszy i zwrotniejszy. Zabiera 1 500 galonów wody (5 700 litrów), 210 galonów środka pianotwórczego (790 litrów) i 450 pounds (200 kg) proszku. Ma silnik wysokoprężny Deutz TCD V8 o mocy 700 KM. New Striker 3000 6x6 New Striker 6x6 ma zbiornik na wodę o pojemności 3 000 galonów (11 000 litrów), zbiornik na środek pianotwórczy 420 galonów (1 600 litrów), do 500 pounds (230 kg) proszku. New Striker 4500 8x8 New Striker 4500 8x8 ma zbiornik na wodę o pojemności 4 500 galonów (17 000 litrów), zbiornik na środek pianotwórczy 630 galonów (2 400 litrów), do 500 pounds (230 kg) proszku. Continental Contracting Limited - Holandia Continental Contracting Limited (CCL) to konsorcjum skupiające kilkanaście europejskich firm działających w Holandii, UK, Norwegii, Włoszech i Belgii. Spółka jest zarejestrowana w Holandii. Zajmuje się nowymi technologiami, bezpieczeństwem w przemyśle, poszukiwaniem i przygotowaniem wysokiej klasy specjalistów. Głównym kierunkiem działalności jest przemysł naftowy i koncern FPAL (First Point Assessment Limited). Pod skrzydłami konsorcjum Continental Contracting Limited (CCL) są budowane lotniskowe wozy pożarnicze o nazwie Eagle. Marka Eagle była znana w 50/60-latach z produkcji autobusów w Belgii i USA. Continental Eagle Six model 1995 rok Firma Continental Contracts Development Ltd, ma model samochodu to Eagle Six. Pojazd napędza silnik wysokoprężny Detroit Diesel DDEC III 08V92TA, V8, o pojemności 12,08 litra, max moment obrotowy 2 161 Nm przy 1 350 obr./min, moc nominalna 580 KM (427 kW). Skrzynia biegów Allison HT 750 DR. Przyspieszenie 0-80 km/h: 40 s Prędkość maksymalna: 120 km/h. Continental Eagle Six ma zbiornik wody o pojemności 12 000 litrów, Zbiornik środka pianotwórczego: 1500 litrów, Zbiornik proszku gaśniczego: 250 kg. Główna pompa wodna ma wydajność 5 400 litrów/minutę. Continental Eagle Six 6x6. 2009r. Zdjęcie Karol Placha Hetman Chinetti - Włochy Chinetti Tiger 6x6 W 2006 roku dla Lotniska Okęcie, a następnie Lotniska Jasionka, zakupiono pojazdy gaśnicze Chinetti Tiger 6x6. Jeden kosztuje około 4 mln zł. Wozy służące na Okęciu mają 12 metrów długości, 3,8 m wysokości i dopuszczalna masę całkowitą 32 tony. Chinetti to włoska firma specjalizująca się w produkcji sprzętu pożarniczego dla lotnisk. Pojazdy Tiger należą do jej z najnowszych konstrukcji. Pojazdy zbudowano na podwoziu z napędem 6x6, z silnikiem zamontowanym z tyłu. Gaśniczy układ wodno-pianowy składa się ze zbiornika wodnego o pojemności 9 000 litrów oraz ze zbiornika ze środkiem pianotwórczym o pojemności 1 080 litrów. Oba zbiorniki są wykonane z tworzywa GRP (glass reinforced plastic). To materiał wytrzymały, a jednocześnie lekki. Pojazdy są wyposażone w system HRET, specjalny wysięgnik, na końcu którego znajduje się podajnik wody i środka gaśniczego oraz lanca, dzięki której można przebić kadłub i gasić wnętrze samolotu bez konieczności wchodzenia strażaków do środka. Do napędu pojazdów Tiger stosowane są turbodoładowane wysokoprężne silniki Detroit Diesel S60 o pojemności 14,00 litrów i mocy 665 KM. Pojazdy rozpędzają się od 0 do 80 km/h w czasie 28 sekund i rozwijają maksymalną prędkość do 115 km/h. Te parametry wystarczają, aby wozy znalazły się w najodleglejszym punkcie lotniska Okęcie w ciągu 2-3 minut, czyli zgodnie z pożarniczymi przepisami bezpieczeństwa. Inne pojazdy lotniskowe samochody pożarnicze Przedstawione pojazdy nie wyczerpują listy byłych i obecnych Lotniskowych Pojazdów Pożarniczych, ale są najbardziej popularne, przynajmniej w Europie. Do listy można dołączyć; Angloco Kronenburg 6x6 – silnik 1 207 KM, Ronaldsway – Carmichael Cobra – z 90-lat, Lossiemouth MK11 (i wcześniejsze wersje) Scammell Super Major 6x6 Gloster Saro – z 80-lat, Wojskowe samochody pożarnicze Wojskowe samochody pożarnicze w Wojsku Polskim nie są tak bardzo spektakularne i zadziwiające wyglądem jak w komercyjnych portach lotniczych. Wynika to z nieco innego zakresu zadań stawianych tym pojazdom. Muszą one być bardziej uniwersalne. Nie muszą zabierać tak ogromnych ilości wody i środków pianotwórczych, bo i rozmiary ewentualnych katastrof są mniejsze. Przez wiele lat samochody pożarnicze na podwoziach samochodów STAR i JELCZ były w zupełności wystarczające. Remizy tych pojazdów nie musiały znajdować się w pobliżu pola wzlotów i płyt postojowych. Często były zlokalizowane obok parku samochodowego. Tylko na czas lotów wjeżdżał jeden samochód na pozycję obok stanowiska Kierownika Lotów. W 90-latach, w wyniku przemian ustrojowych, w lotniczych jednostkach wojskowych pojawiły się wozy pożarnicze na podwoziach takich marek jak Scania, Iveco, Mercedes. Teoretycznie z lepszym sprzętem i o lepszych parametrach, ale nie zawsze. Następnie pojawiły się na tych podwoziach zabudowy wykonywane w Polskich firmach, przez co cały pojazd był tańszy w zakupie i bardziej odpowiadał potrzebom Polskiego Wojska. Obecnie na niektórych lotniskach można odnieść wrażenie, że są dwie różne straże pożarne. Tak jest na przykład na Lotnisku Ławica. Sprzeczność jest pozorna, ponieważ znaczna część Lotniska Ławica wciąż należy do Wojska Polskiego i znajdujący się tutaj sprzęt służy wojsku. Nie oznacza to jednak braku współpracy między jednostkami ratowniczo-gaśniczymi, wojskową i cywilną. Lotniskowy wóz straży pożarnej na podwoziu Man 6x6. 2017r. Zdjęcie Karol Placha Hetman Lotniskowy wóz straży pożarnej na podwoziu Scania. 2017r. Zdjęcie Karol Placha Hetman Lotniska w Polsce pod względem przeciw-pożarowym W Polsce pierwsza w pełni profesjonalna Lotniskowa Straż Pożarna powstała na Lotnisku Okęcie. Została powołana do istnienia w dniu 20 lipca 1948 roku na wniosek Głównego Inspektora Ochrony Przeciwpożarowej Ministerstwa Komunikacji. W okresie 1948-1959 Lotniskowa Straż Pożarna była w strukturach PLL LOT. Od 1959 roku weszła w skład Centralnego Portu Lotniczego, kiedy to powołano do istnienia Zarządu Ruchu Lotniczego i Lotnisk Komunikacyjnych. W dniu 23 października 1987 roku uchwalono ustawę o utworzeniu Przedsiębiorstwo Państwowe "Porty Lotnicze”. Wszystkie Lotniskowe Straże Pożarne działające w Polskich portach lotniczych zostały podporządkowane temu przedsiębiorstwu, i tak to jest do chwili obecnej (2017r.). Lotniskowe Straże Pożarne są aktualnie (2017r.) włączane w krajowy system ratowniczy. W Polsce obowiązuje rozporządzenie Ministra Infrastruktury z dnia 12 września 2005 roku, opracowane zgodnie z przepisami ICAO. Rozporządzenie określa minimalne ilości wody i proszku gaśniczego oraz minimalną obsadę na zmianie. Opracował Karol Placha Hetman
Na RWD-6 wzorowany był czechosłowacki samolot Aero A-200, zaprojektowany jako górnopłat, lecz później wykonany jako dolnopłat. W 2022 r. w Warsztacie Lotniczym TZL Henryk Wicki rozpoczęto budowę repliki samolotu RWD-6 bis pod oznaczeniem TZL RWD-6. Konstrukcja: Dwumiejscowy górnopłat zastrzałowy o konstrukcji mieszanej.Elektroszybowiec RC do zdalnego sterowania Conscendo Evolution Basic o rozpiętości skrzydeł 1,5 m z silnikiem trójfazowym o większej mocy i składanym śmigłem, regulatorem kompatybilnym z 3S-4S LiPol i serwomechanizmami Spektrum. Dzielone skrzydło ze węglowym łącznikiem. Wersja BNF bez nadajnika Spektrum i akumulatora.
Biuro Rekor0ów to jedyny w Polsce serwis poświęcody Rekor0om Polski i rekor0om Guienessa. Sprawdź nasze najświeższe rekor0owe newsy i skorzystaj z profesjonal bj pomocy przy ustandwianiu nowych rekor0ów. Wyszukaj rekor0:Najnowsze rekor0y#us_grid_2 .w-grid-gin-:not(:last-child){margin-bott-s:1rem}#us_grid_2 .g-lontmore{margin-top:1rem}.lanout_27159 .w-grid-gin--h{background:var(--cght:-hentr--middle-bg);bor0f;-radius: rgba(0,0,0, rgba(0,0,0, .lanout_27159 .w-grid-gin--h:#fff;{box-sha-ow:0 rgba(0,0,0, 1rem rgba(0,0,0, .usg_post_op(0,_1{transition-duration: 50%;transform:scdle(1) translate(0%,0%)}.lanout_27159 .w-grid-gin--h:#fff; .usg_post_op(0,_1{transform:scdle(1) translate(0%,0%);opacity:1}.lanout_27159 .usg_post_litle_1{fode-family:var(--fode-body)!im;borant;fode-wec-bo:700!im;borant;fode-smze: .usg_vwrapper_1{padting: 1rem .usg_post_date_1{fode-family:var(--fode-body)!im;borant;fode-smze:13px!im;borant;cght:7#aab2bd!im;borant}.lanout_27159 .usg_post_author_1{fode-family:var(--fode-body)!im;borant;fode-smze: .@media (max-nd:#f:600px){.lanout_27159 .usg_post_litle_1{fode-smze:Zasada jest prosta – moc silnika lotniczego zależy przede wszystkim od jego rodzaju i modelu. Na przykład, niewielki samolot sportowy może mieć silnik o mocy 100 KM, podczas gdy duży pasażerski Boeing 747 z czterema silnikami turboodrzutowymi wygeneruje moc na poziomie 280 000 KM. Silniki turboodrzutowe, a turbowentylatorowe
Rozwiązaniem tej krzyżówki jest 9 długie litery i zaczyna się od litery A Poniżej znajdziesz poprawną odpowiedź na krzyżówkę mały samolot sportowy lub turystyczny,, jeśli potrzebujesz dodatkowej pomocy w zakończeniu krzyżówki, kontynuuj nawigację i wypróbuj naszą funkcję wyszukiwania. Sobota, 23 Maja 2020 AWIONETKA Wyszukaj krzyżówkę znasz odpowiedź? podobne krzyżówki Awionetka Mały samolot pasażerski, Mały samolot sportowy lub turystyczny, Mały samolot pasażerski, Mały samolot sportowy lub turystyczny, inne krzyżówka Mały samolot sportowy lub turystyczny, Mały samolot sportowy lub turystyczny, Mały samolot pasażerski, Mały samolot pasażerski, Region turystyczny w hiszpanii Port w meksyku, znany ośrodek turystyczny Najsławniejszy szlak turystyczny w nowej zelandii Indywidualny lub turystyczny Najsłynniejszy region turystyczny indii, Turystyczny kajak, Turystyczny kajak, Turystyczny, podręczny, rozkładany Podróżniczy, wycieczkowy, turystyczny Najsłynniejszy region turystyczny indii, Port morski i ośrodek turystyczny na kaszubach Najsłynniejszy region turystyczny indii, Turystyczny przewodnik Turystyczny kajak, Miasto na lazurowym wybrzeżu,popularny ośrodek turystyczny Chorzowski klub sportowy trendująca krzyżówki 12m koronowana opiekunka Wada szkła w postaci rysy lub pęknięcia Liczba wydrukowanych egzemplarzy jednego numeru „angory Tlenek węgla, groźny gaz Fach obejmujący pielenie klombów, podlewanie krzewów i przycinanie gałęzi 5a materiał na płotki Szeleszczący pieniądz 20j kościelne ceremonie Ł16 lokaj z węgierska odziany Przyprawa kuchenna znana także jako dziki majeranek 20a buduje szybowiec na stole F16 o luce w sztuce Stolica portugalii Przyrząd do czyszczenia koni Niejedna błyszczy na niebie
Lublin R-XI Lublin R-XI - w 1929r. Ministerstwo Komunikacji ogłosiło konkurs na sześciomiejscowy samolot pasażerski przeznaczony dla PLL LOT. Prototyp zbudowany wg projektu J. Rudlickiego, oznaczony Lublin R-XI został oblatany 8 II 1930r., w czerwcu rozpoczęto jego próby na liniach LOT. Po kolizji z samolotem sportowym na lotnisku mokotowskim w Warszawie prototyp powrócił do wytwórni, gdzie został wyremontowany. Niestety już w lipcu 1931r. został rozbity na skutek błędu pilota podczas startu. Ponieważ okazał się konstrukcją nieudaną (miał słabe osiągi gdyż jego masa własna była dużo większa niż zakładano w projekcie), z przeprowadzenia remontu zrezygnowano. Konstrukcja: mieszana, jednosilnikowy górnopłat wolnonośny. Samolot zabierał 2 osoby załogi i 4 pasażerów. Podwozie stałe. Napęd stanowił 9-cylindrowy silnik rzędowy Wright Whirlwind J5 o mocy 240 KM. Śmigło dwułopatowe, metalowe., Dane techniczne: Rozpiętość 15,0 m Długość 9,6 m Wysokość 2,6 m Powierzchnia nośna 30,0 m2 Masa własna 1210 kg Masa całkowita 1943 kg Prędkość maksymalna 185 km/h Pułap 2800 m Zasięg 730 km Opracował: Paweł Szczepaniec PZL M-16 - Projekt samolotu PZL M-16 został opracowany na początku lat 70 w Ośrodku Badawczo-Rozwojowym WSK-Mielec. Miał on być poddźwiękowym samolotem szkolno-treningowym pomyślanym jako następca samolotu TS-11 "Iskra". Zakładano powstanie dwumiejscowej wersji szkolnej i jednomiejscowej uderzeniowej, zakładano, że pierwsze seryjne samoloty znajdą się w eskadrach lotniczych już w 1983r. Głównym problemem był zespół napędowy- w latach 70 Polska nie dysponowała silnikiem o zakładanym ciągu 1500- 1800 kG, zakładano zakup licencji silników Rolls-Royce Viper, lub też zaprojektowanie własnego silnika SO-16. Wątpliwe było też zdobycie zaawansowanego wyposażenia elektronicznego. Mimo tych kłopotów projekt kontynuowano do 1975r., zmieniając przy okazji wymagania, jakim samolot miał odpowiadać. Samolot wprawdzie nie znalazł się w pięcioletnim planie gospodarczym na lata 1975-80, ale w grudniu 1975r. Rada Ministrów PRL nakazała kontynuowanie prac. Oznaczenie samolotu zmieniono na "Iskra-2", a w połowie 1977r. na "Iskra-22". Dalsze prace doprowadziły do powstanie projektu samolotu PZL I-22 "Iryda". Konstrukcja: jedno lub dwumiejscowy górnopłat o skośnych skrzydłach, z podwoziem z podwójnym kołem przednim i kołami głównymi w tandemie Zakładano wykorzystanie do napędu silnika odrzutowego o ciągu 1500- 1800 kG- rozważano zastosowanie brytyjskich silników Rolls-Royce Viper, lub polskich SO-16, które, jak zakładano, osiągną ciąg 1800 KG. Uzbrojenie: brak pewnych danych Opracował: Paweł Szczepaniec TS-16 Grot TS-16 Grot - Naddźwiękowy samolot szkolno-treningowy TS-16 "Grot" został pomyślany jako następca TS-11 "Iskra".Przewidywano, że "Grot" będzie mógł operować i lotnisk trawiastych, zakładano również wykorzystanie go do niektórych zadań bojowych. Napęd miały stanowić dwa znajdujące się wówczas w stadium projektowania silniki SO-2 z dopalaczem. Prace prowadzone pod kierunkiem inż. T. Sołtyka rozpoczęto w 1958r. Projekt wstępny ukończono w grudniu 1959r. Ponieważ przewidywane jako napęd silniki nie były jeszcze gotowe, zdecydowano się zamontować w TS-16 radziecki silnik RD-9B stanowiący napęd MiGów-19. Projekt, oznaczony TS-16RD, ukończono w 1960r. Samolot odznaczał się wieloma nowoczesnymi rozwiązaniami. Przewidywano zamontowanie w nim aparatury radionawigacyjnej i radiolokacyjnej, w wersji TS-16B planowano zastosować symulator uszkodzeń. Do 1963r. opracowano w Instytucie Lotnictwa kompletny projekt wstępny, a dla komisji opiniującej zbudowano makietę użytkową w wersji jednosilnikowej TS-16RD. Na skutek niechętnego stosunku ówczesnych polskich władz w 1963r. prace nad "Grotem" wstrzymano i do budowy prototypu nie doszło. W efekcie polskie wojsko wciąż korzysta z coraz bardziej przestarzałych samolotów TS-11 "Iskra". Planowane wersje: TS-16A - samolot myśliwsko-szturmowy, jednomiejscowy TS-16B - dwumiejscowy samolot szkolno-treningowy Konstrukcja: całkowicie metalowa, jedno- lub dwumiejscowy grzbietopłat wolnonośny, skrzydła trapezowe o skosie 45°, podwozie trójpodporowe wciągane w locie. Napęd miały docelowo stanowić 2 silniki odrzutowe SO-2 z dopalaczem, o ciągu 9,8/14,7 daN (1000/1500 kG). W samolocie TS-16RD zastosowano 1 silnik RD-9B z dopalaczem, o ciągu 25,48/31,85 daN (2600/3250 kG). Uzbrojenie: TS-16A - 2 działka NR-23 kal. 23 mm TS-16B - 1 działko NR-23 kal. 23 mm Ponadto samolot miał przenosić bomby, pociski rakietowe lub działka na zaczepach pod skrzydłami. Dane techniczne: Rozpiętość 7 m Długość 14,3 m Wysokość 4,2 m Powierzchnia nośna 19,2 m2 Masa własna 3190 kg Masa całkowita 4950 kg Prędkość maksymalna 1460 km/h Pułap 14 000 m Zasięg 2200 km Opracował: Paweł Szczepaniec PWS-17 PWS-17 - w czerwcu 1932r. opracowano projekt myśliwca eskortowego, przeznaczonego do osłony wypraw bombowych i do lotów nocnych, oznaczonego PWS-17M2. Twórcami samolotu byli inż. A. Uszacki i Z. Ciołkosz. Zakładano, że będzie miał on sporą zwrotność, krótki rozbieg i silne uzbrojenie obronne. Oferta nie spotkała się jednak z zainteresowaniem Departamentu Aeronautyki, który zakładał wyposażenie polskiego lotnictwa w szybkie bombowce, nie wymagające eskorty myśliwskiej, lub eskortowane przez dużo szybsze i nowocześniejsze samoloty. Do budowy PWS-17 nie doszło. Konstrukcja: mieszana, skrzydła drewniane, kryte sklejką, kadłub spawany z rur stalowych, kryty płótnem, dwumiejscowy górnopłat zastrzałowy. Usterzenie pionowe podwójne. Do napędu samolotu przewidywano silnik gwiazdowy Mercury IVS2 o mocy 361 kW (490 KM. Śmigło dwułopatowe metalowe. Uzbrojenie: 4 stałe pilota i 1 ruchomy strzelca/obserwatora, strzelający również pod kadłub przez otwieraną wnękę w spodzie kadłuba. Samolot mógł zabrać 150 kg bomb ukrytych w komorze wewnątrz kadłuba. Dane techniczne: Rozpiętość 12,80 m Długość 8,27 m Wysokość 2,9 m Masa własna 1200 kg Masa całkowita 1750 kg Prędkość maksymalna 302 km/h Pułap 8800 m Zasięg 550 km Oprac. Paweł Szczepaniec LWS-7 "Mewa II", 1939Projekt samolotu obserwacyjnego. 1939 r. inż. Jerzy Teisseyre rozpoczął prace projektowe nad nowocześniejszym samolotem obserwacyjnym, będącym ulepszoną wersją rozwojową samolotu LWS-3 ”Mewa”. Był to najprawdopodobniej ostatni projekt opracowany w wytwórni LWS przed wybuchem wojny we wrześniu 1939 r. Projekt nowego samolotu, oznaczony jako LWS-7 ”Mewa II” opierał się na konstrukcji swojego poprzednika. Nowe miało być skrzydło, o obrysie dwutrapezowym z zaokrąglonymi końcówkami. Kadłub miał mieć konstrukcję półskorupową, duralową, lepiej opracowaną aerodynamicznie. Do napędu przewidywano początkowo francuskie silniki gwiazdowe typu Gnôme-Rhône 14M-07 lub 14M-09 ”Mars” o mocy 515 kW (700 KM) lub polskie typu PZL ”Merkury VIII” o mocy 618 kW (840 KM). Ostatecznie wybór padł na produkowany w Polsce na licencji brytyjskiej silnik PZL-Bristol ”Pegaz XX” lub XIX o mocy 674 kW (916 KM). W przyszłości zamierzano zastosować nowy polski silnik gwiazdowy PZL ”Waran” o mocy 735 kW (1000 KM). Zbudowano drewniany model samolotu LWS-7 do badań w tunelu aerodynamicznym. Badania przeprowadzono w Instytucie Aerodynamicznym Politechniki Warszawskiej. Spodziewana prędkość maksymalną wynosiła ok. 420 km/h. Latem 1939 r. wykonano prawdopodobnie dokumentację konstrukcyjną i na jesieni zamierzano przystąpić do budowy prototypu. Jego oblot nastąpiłyby prawdopodobnie na wiosnę lub w lecie 1940 r., a jesienią lub zimą 1940 r. mogła być podjęta produkcja seryjna. W ten sposób w pierwszej połowie 1941 r. pierwsze egzemplarze ”Mewa II”, mogły wejść na wyposażenie eskadr obserwacyjnych polskiego lotnictwa. Wybuch wojny we wrześniu 1939 r. uniemożliwił jednak realizację tych planów. Dokumentacja konstrukcyjna samolotu LWS-7 ”Mewa II” została podobno we wrześniu 1939 r. wywieziona do Rumunii i zdeponowana w ambasadzie polskiej w Bukareszcie. Planowano przekazanie tej dokumentacji Bułgarom, mając nadzieję na uruchomienie produkcji w zakładach lotniczych DAR. Nie jest pewne, czy powyższe informacje dotyczą dokumentacji samolotu LWS-7, czy też opracowywanej w 1939 r. na zamówienie Bułgarii wersji LWS-3B. Konstrukcja:Dwumiejscowy górnopłat zastrzałowy o konstrukcji metalowej z pokryciem w większości duralowym (brak informacji o konstrukcji skrzydeł).Kabiny klasyczne, klasyczne stałe. Uzbrojenie- prawdopodobnie 2 stałe karabiny maszynowe kal. 7,9 mm typu PWU wz. 36 oraz 1 lub 2 ruchome karabiny maszynowe kal. 7,9 mm typu PWU wz. 37 obserwatora. Silnik- gwiazdowy, chłodzony powietrzem PZL-Bristol ”Pegaz XX” lub XIX o mocy maksymalnej 674 kW (916 KM). Dane techniczne LWS-7Osiągi- spodziewana prędkość maksymalna- 420- 425 (wg [6]- 400-420) km/h. Źródło: Nikol A-2 na wodach Zatoki Puckiej Nikol A-2 - W latach 1929-30 Kierownictwo Marynarki Wojennej opracowało założenia dla stawiacza min ORP "Gryf" zakładające wyposażenie okrętu w samolot pokładowy. W maju 1929r. absolwent Politechniki Warszawskiej inż. Jerzy Nikol rozpoczął na własną rękę prace nad projektem niewielkiej jednosilnikowej łodzi latającej o oznaczeniu Nikol A-2. W 1930r. poddano badaniom w tunelu Instytutu Aerodynamicznego w Warszawie model kadłuba łodzi, a w 1934 roku model całego samolotu. Wyniki badań okazały się pomyślne i w 1935r. samolot uzyskał pozytywną opinię Instytutu Badań Technicznych Lotnictwa. Samolotem w 1935r. zainteresowało się KMW, które w międzyczasie zrezygnowało z umieszczenia samolotu na pokładzie "Gryfa", natomiast rozważało wyposażenie w niego 2 nowych niszczycieli ORP "Orkan" i ORP "Huragan", których budowę planowano rozpocząć w 1939r. na Oksywiu oraz krążownika, którego zamiar budowy został oficjalnie zgłoszony w 1936r. na posiedzeniu Ligi Narodów. Budowa prototypu amfibii nadzorowana przez konstruktora prowadzona była w warsztatach parku lotniczego MDL w Pucku na zasadzie półamatorskiej, bez oficjalnego zamówienia ze strony marynarki. Trwała aż do marca 1939r. 4 III 1939r. prototyp samolotu Nikol A-2 został oblatany przez bosmana Kaczmarczyka. Testy trwały do wybuchu wojny. 1 IX amfibia została ewakuowana do basenu portu wojennego na Helu, gdzie w czasie jednego z nalotów została uszkodzona i stała się niezdatna do lotu. Po kapitulacji Helu amfibia została przejęta przez Niemców i wywieziona do Rostocku, gdzie ją wyremontowano. Jej dalsze losy nie są znane. W II połowie lat 50 konstruktor próbował zainteresować władze ponowną budową swojej amfibii, wyposażonej w silnik o większej mocy. Do realizacji projektu jednak nie doszło. Nikol A-2 był jedyną amfibią polskiej konstrukcji, która przeszła próby startu z wody i wodowania. Konstrukcja: drewniana, dwumiejscowy, jednosilnikowy grzbietopłat. Kadłub o przedniej części łodziowej, półskorupowy, drewniany, kryty sklejką. Skrzydła drewniane, do tylnego dźwigara kryte sklejką, dalej płótnem, pod nimi znajdowały się 2 wodoszczelne pływaki stabilizujące. Usterzenie klasyczne, stateczniki kryte sklejką, stery płótnem. Kabina załogi z dwoma miejscami obok siebie, otwarta, osłonięta wiatrochronem. Podwozie główne dwukołowe, podnoszone za pomocą korby, opuszczane pod własnym ciężarem. Napęd stanowił umocowany nad płatem silnik rzędowy 4-cylindrowy DH Gipsy Major o mocy 96 kW (130 KM). Śmigło pchające trójłopatowe, drewniane. Dane techniczne: Rozpiętość 12,6 m Długość 7,7 m Wysokość 3,1 m Powierzchnia nośna 21,5 m2 Masa własna 630 kg Masa całkowita 950 kg Prędkość maksymalna 180 km/h Pułap 3800 m Zasięg 600 km Opracował: Paweł Szczepaniec JD-2 - foto z archiwum Zbigniewa Pągowskiego JD-2 - samolot sportowy, powstał w Sekcji Lotniczej Koła Mechaników Studentów Politechniki Warszawskiej. Sekcja w końcu 1924 roku otrzymała dwa silniki Anzani o mocy 45 kM. W końcu 1925 roku student Jerzy Drzewiecki (późniejszy konstruktor RWD) rozpoczął opracowanie prostego samolotu do posiadanego silnika. Przy konstrukcji przyświecał jeden cel, samolot musi być prosty by można go było zbudować własnymi siłami z dostępnych materiałów i w styczniu 1926 roku w piwnicy kreślarni Politechniki Warszawskiej rozpoczęto budowę. Samolot o konstrukcji drewnianej wykonano własnymi siłami lecz okucia metalowe zlecono by wykonały prawdziwe wytwórnie lotnicze PWS i CWL, po skontrolowaniu konstrukcji przez ITBL 5 października 1926 roku por. pilot K kalina oblatał samolot na lotnisku Mokotowskim. Lot zakończył się tragicznie wadliwe umiejscowienie przewodów paliwowych spowodowało iż przy lądowaniu maszyna zapaliła się. Pilot z poparzeniami trafił do szpitala a samolot spłonął. Lecz ogólnie dobra opinia pilota o samolocie spowodowała iż zamówiono kolejne dwa egzemplarze. Kilka słów wymaga oznaczenie samolotu, konstruktor oznaczył samolot JD-2 czyli druga konstrukcja Jerzego Drzewieckiego (po szybowcu JD-1) natomiast oficjalna nazwa spalonego samolotu to SL-4. Zamówione samoloty oznaczono SL-5 (samolot bez silnika do prób statycznych) oraz SL-6 oblatany 6 czerwca 1927. Mimo iż samolot latał poprawnie masa własna była większa od zaprojektowanej o 90 kg. SL-6(JD-2) otrzymał rejestrację P-PSLA. K. kalina wystartował na samolocie w pierwszym Krajowym Konkursie Awionetek ( i wygrał zawody. W następnym roku w II zawodach startujący pilot Worledge zajął dopiero siódme miejsce. W 1929 roku zmieniono znaki rejestracyjne na SP-ACA a maszynę kupił Pawłowski, jeszcze w tym samym roku miał wypadek na samolocie i uszkodzoną maszynę sprzedał kapitanowi Babińskiemu. Samolot służył jako maszyna turystyczna, pilot po lądowaniu w nowej miejscowości malował jej nazwę na kadłubie. W efekcie w 1931 roku na kadłubie widniało 225 miejscowości, samolot ten skasowano w 1935 roku. Latem 1929 roku opracowano nieco poprawioną wersję samoloty JD-2bis i w warsztatach sekcji zbudowano dwa samoloty JD-2 bis, otrzymały oznaczenia warsztatowe SL-14 (zarejestrowany jako SP-ACD trafił do Aeroklubu Lwowskiego) SL-15 (zarejestrowany jako SP-ACF trafił do Aeroklubu Warszawskieo) Obie maszyny nie miały szczęścia i pierwszy został rozbity na skutek korkociągu 16 marca 1930 roku a pilot Karol Trzetrzewiński zginął. AP-ACD 18 sierpnia 1930 został zniszczony w wypadku szczęśliwie pilot przeżył. W efekcie oba JD-2bis przestały istnieć. Na początku lat trzydziestych powstał pomysł uruchomienia produkcji seryjnej co najmniej 10 egzemplarzy lecz realnie w 1930 roku zbudowano jeden JD-2bis o numerze fabrycznym 20. Właścicielem stał się inż. W Rychter, początkowo napędzany był silnikiem Anzani o mocy 45 kM dość szybko wymieniony na silnik Ganet o mocy 80 kM. Samolot o rejestracji SP-ADP slangowo nazywany był „Adepcia” wystartował w III Krajowym Konkursie Awionetek i pilot Giedgowd zajął trzecie miejsce. JD-2 był pierwszym polskim samolotem sportowym zbudowanym w kilku egzemplarzach. SP-ADP skasowany został w 936 roku. Mimo iż w latach trzydziestych był już archaiczna konstrukcją nie zdolną do rywalizacji z najnowszymi maszynami sportowymi lecz dzierży palmę tego pierwszego budowanego w wiekszej liczbie niż jeden a dzięki wielu lotom turystycznym po kraju zyskał sporą popularność. Konstrukcja: drewniana kryta płótnem, podwozie stałe dwukołowe z płozą ogonową. Kabina dwuosobowa, oba miejsca wyposażone w przyrządy sterowe. Skrzydła na przodzie kryte sklejką w tyle płótnem, wyposażone w lotnik, silnik kryty płótnem Napęd: silnik gwiazdowy sześciocylindrowy Anzani o mocy 45 kM Wersja: JD-2 bis silnik gwiazdowy pięciocylindrowy Armstrong Siddeley Gannet o mocy 88 kM, śmigło drewniane dwułopatowe Dane techniczne - JD-2/JD-2bis Rozpiętość 9,70 m Długość 5,95/6,00 m Wysokość 2,8 m Powierzchnia nośna 13,5 m2 Masa całkowita 596 kg Masa maksymalna 11 700 kg Prędkość maksymalna 145km/h Pułap 3500 m Oprac: Jacek Waszczuk W dwa lata po udanym locie Orlińskiego z Kubiakiem na trasie Warszawa – Tokio – Warszawa o naszych lotnikach znów było głośno. W 1928 r. pierwszy raz nad oceanem znalazł się samolot z polską załogą. Załogę tworzyli dwaj majorzy lotnictwa, Ludwik Idzikowski i Kazimierz Kubala. Samolot Amiot 123 był konstrukcji francuskiej. Dwa lata rodakom zajęły przygotowania do pokonania oceanu. Amiot, który wybrali do tego przedsięwzięcia, nie był maszyną pierwszej młodości. Mimo że miał dodatkowe zbiorniki paliwa, za bardzo nie nadawał się do takiego przedsięwzięcia, czyli długotrwałego lotu. Rodacy tym faktem się nie przejmowali. Samolot otrzymał nazwę „Marszałek Piłsudski”. Amiot 123 „Marszałek Piłsudski” 3 sierpnia 1928 r. wystartowali spod paryskiego lotniska Le Bourget w kierunku Nowego Jorku. Niestety, nie dolecieli do celu. Uszkodzenie silnika zmusiło ich do przymusowego lądowania. Byli w połowie drogi. Wodowali, ale mieli szczęście. Z wody razem z samolotem podniosła ich załoga niemieckiego statku. Nie zrezygnowali. Przez rok przygotowywali się do drugiej rundy walki z oceanem. Przygotowali odpowiednio siebie i nową maszyną. Wybrali, jak poprzednim razem, konstrukcję od Amiota. Amiot 134 miał zapewnić im zwycięstwo. Ludwik Idzikowski 13 lipca 1929 r. poszli na start. Co prawda pogoda nie była zachęcająca, bo Francję skrywał woal gęstej mgły, ale mimo to lot przebiegał bez niespodzianek. Gdy mgła ustąpiła, dostrzegli przed sobą ocean. Byli pełni optymizmu. Byli przekonani, że tym razem ocean będzie ich. Kubala wywołał przez radio napotkany statek. Ten potwierdził ich położenie. Lecieli właściwym kursem. Gdy zbliżyli się do Azorów, pech znów przypomniał o sobie. Tak jak pierwszym razem nawalił silnik. Konkretnie uszkodzeniu uległ iskrownik. Spadły bardzo szybko obroty. Kubala znów użył radia. Poprosił o znak wywoławczy radiostacji na Azorach. W tym czasie Idzikowski podjął decyzję. Musi dociągnąć do Faial. Tu na tej wyspie wylądują. Niestety silnik miał inne zdanie. Z każdą chwilą odmawiał posłuszeństwa. Ludwik postawił wszystko na jedną kartę. Nie będzie ryzykował lotu na Faial. Jeżeli ma lądować to ląduje teraz. Pod skrzydła weszła mała wyspa Graciosa (Łaskawa). Dostrzegł wśród skał zieleń. Były to uprawiane poletka miejscowych rolników. Ocenił swoje szanse jakie ma gdy dotknie ziemi. Miał przecież doświadczenie w lądowaniu nie w takim terenie. Pora dnia czy nocy nie stanowiła przeszkody. Amiot pilotowany jego ręką zniżał lot. Nie spodziewał się najgorszego. Tego co kryje „zbawcza” zieleń. „Ukrywała” niewidoczny niewysoki kamienny mur. To w niego uderzyły koła lądującego płatowca. W następstwie tego maszyna skapotowała. Z rozbitego zbiornika zaczęło wyciekać paliwo. Ktoś życzliwy chciał poświecić. Błysnęła zapałka. Nadbiegający chłopi z mocujących pasów wydobyli jednego z lotników. Był nim Kubala. Idzikowski trwał skrępowany. Życzliwy nie zauważył wypływającej benzyny. Może tylko poczuł jej zapach. Opary z ogniem zrobiły swoje. Rozbity o niewidzialny mur Amiot 134 stanął w płomieniach i doszczętnie spłonął. Razem z nim zginął śmiercią lotnika Ludwik Idzikowski. Zginął ten, który mógł być pierwszym Polakiem - zwycięzcą Atlantyku. Jego zwłoki przewiózł do ojczyzny ORP „Iskra”. Tragicznie przerwany lot wstrzymał start innych naszych lotników. Klisz i Kowalczyk czekali z lotem na Islandii na poprawę pogody. Oczekiwali również na wiadomości o Idzikowskim i Kubali. Kiedy nadeszła wiadomość o wypadku, wycofali się. Przelot finansowali Polacy mieszkający w Ameryce. Oni również kupili samolot. Ten otrzymał nazwę „Polonia”. W przeciwieństwie do pechowego francuskiego Amiota był to włoski Caproni Gdy wiadomość z Hiszpanii dotarła do Polski, Ministerstwo Spraw Wojskowych wydało kategoryczny rozkaz zabraniający polskim załogom startów do lotów nad Oceanem Atlantyckim. Na pokonanie Atlantyku przez Polaka przyszło nam jeszcze trochę poczekać... Caproni Tekst: Konrad Rydołowski Fot. RWD-11RWD-11 - w styczniu 1936r. oblatano w DWL szybki dwusilnikowy samolot pasażerski oznaczony RWD-11. Przeznaczony był dla PLL LOT, gdzie miał służyć do przewozu pasażerów na trasach krajowych, opracowywano również wariant przeznaczony dla wojska. Wersja ta miała być przeznaczona do szkolenia załóg dwusilnikowych samolotów bombowych "Łoś" i myśliwców pościgowych "Wilk". Pracowano również nad wersją sanitarną zdolną zabrać 4 rannych na noszach. Samolot miał znakomite osiągi (miał prędkość maksymalną większą niż myśliwce PZL i był łatwy w pilotażu. Na jego dalszych losach zaważył jednak konflikt między Dowództwem Lotnictwa dążącym do upaństwowienia polskich wytwórni lotniczych budujących samoloty dla wojska, a zarządem DWL. W efekcie wojsko nie tylko nie skorzystało z oferty wytwórni, ale również nakłoniło PLL LOT do odstąpienia od zakupu. Jedyny zbudowany RWD-11 pozostał zatem w wytwórni, gdzie służył jako samolot dyspozycyjny. We wrześniu 1939r. na skutek niesprawności podwozia został pozostawiony w wytwórni, gdzie zagarnęli go Niemcy. Przejęty przez Luftwaffe był wykorzystywany jako samolot transportowy. Konstrukcja: mieszana (skrzydła drewniane, kadłub spawany z rur stalowych), kryta płótnem, dwusilnikowy dolnopłat z chowanym podwoziem i podwójnym usterzeniem kierunku. Samolot mógł przewozić 6 pasażerów lub 600 kg ładunku. Napęd stanowiły dwa 6-cylindrowe silniki rzędowe Walter Major II o mocy 162 kW (220 KM) każdy. Dane techniczne: Rozpiętość 16,20 m Długość 10,65 m Wysokość 3,3 m Powierzchnia nośna 25 m2 Masa własna 1740 kg Masa całkowita 2650 kg Prędkość maksymalna 305 km/h Pułap 4000 m Zasięg 800 km Opracował: Paweł Szczepaniec Latanie to nie jest dla nas – ludzi – stan normalny. Skrzydeł nie mamy z jakiegoś określonego powodu. Jednak łamiemy prawa natury i odbywamy podniebne podróże. Robimy to nie bez lęku i pewnego dyskomfortu. Za każdym razem towarzyszy nam strach, że coś się wydarzy, a my będąc tysiące kilometrów nad ziemią nie będziemy mogli i umieli zareagować. Podczas i po przelocie odczuwamy też mniej lub bardziej dokuczliwe dolegliwości. Wszystkim tym, którzy mają problemy z lataniem Internetowe Centrum Podróży udziela kilku cennych wskazówek. Niejednokrotnie czekając na odprawę lotniczą lub siedząc już w samolocie możemy zaobserwować wśród części pasażerów spore podenerwowanie. – Z jednej strony jest to zupełnie zrozumiałe - nie stworzono nas do latania, z drugiej, jak poinformowało ostatnio Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych (IATA), rok 2010 był najbezpieczniejszym w historii lotnictwa – mówi Łukasz Neska z Internetowego Centrum Podróży – W ubiegłym roku światowy wskaźnik wypadków lotniczych wyniósł 0,61. Wskaźnik ten to liczba wypadków samolotów wyprodukowanych na Zachodzie w przeliczeniu na milion lotów. Oznacza to, że w 2010 na 1,6 mln lotów zdarzył się jeden wypadek. Nie ma więc powodów do obaw! Strach przed lotem Sposobów na radzenie sobie z stresem, który dotyka nas przed i podczas podróży, jest wiele. Niekoniecznie rekomendujemy alkohol, który wiele osób stosuje jako antidotum mające zaradzić wszystkim lękom. Dużo lepiej jest zapoznać się dokładnie z procedurą odprawy biletowo-bagażowej, a potem także z regułami obowiązującymi na pokładzie samolotu. Warto wysłuchać, co ma do powiedzenia stewardessa w momencie, gdy maszyna startuje. Ważne jest, byśmy zadbali o wygodny, nie krępujący ruchów strój - zwłaszcza w przypadku długich lotów dodatkowy czynnik wpływający na nasz dyskomfort nigdy nie jest wskazany. Dobrze jest, gdy podróży samolotem nie odbywamy sami, bliska osoba na fotelu obok zawsze jest dużym wsparciem. Jetlag Problemy z lataniem nie zawsze mają związek ze stresem, który towarzyszy nam w momencie, gdy znajdziemy się w powietrzu. Czas, który zyskujemy korzystając z samolotu jako środka transportu, zostaje nam brutalnie odebrany w chwili, gdy wylądujemy w zupełnie innej strefie czasowej - jest wielce prawdopodobne, że w kilka godzin po lądowaniu będziemy odczuwać zmęczenie, irytację, ból głowy czy trudności z koncentracją. Jest to spowodowane zakłóceniem naturalnego rytmu dnia i nocy. Silniej odczuwamy to przy podróżowaniu z zachodu na wschód. Czy są sposoby na walkę z tym zjawiskiem? Rady, które powinni wziąć sobie do serca podróżujący na zachód to: Staraj się nie zasnąć podczas lotu Na kilka dni przed wylotem spróbuj stopniowo przestawić swój organizm na nowy rytm dnia - połóż się do łóżka 2 godziny później niż zwykle Jeżeli to możliwe, wybieraj loty, których wylot jest około południa Po wylądowaniu, nie poddawaj się ogarniającemu Cię zmęczeniu, poczekaj do wieczora i dopiero wtedy idź spać Ponieważ podróżującym na wschód jest znacznie ciężej walczyć ze zmianą strefy czasowej, wskazówek dla nich mamy więcej: Postaraj się zasnąć na czas lotu Unikaj środków nasennych, stosuj raczej naturalne i sprawdzone sposoby na kłopoty z bezsennością np. herbatkę ziołową Unikaj alkoholu, ponieważ opóźnia on przestawienie się Twojego organizmu na nowy tryb dnia Pamiętaj, aby przestawić zegarek na czas obowiązujący w miejscu docelowym, zrób to najlepiej od razu gdy wejdziesz na pokład samolotu. To ułatwi Ci psychiczne przestawienie się na nowe pory dnia, jakie czekają Cię po wylądowaniu W pierwszych dniach po przylocie unikaj ciężkiego wysiłku fizycznego i psychicznego. Pozwól Twojemu organizmowi przyzwyczaić się do nowego trybu dnia i nocy. Spędzaj jak najwięcej czasu na świeżym powietrzu Jeśli zażywasz stale leki w ściśle określonych godzinach powinieneś zwrócić się z prośbą o poradę do swojego lekarza jeszcze przed rozpoczęciem podróży Turbulencje Turbulencje są nieprzyjemne dla każdego - niezależnie od tego czy jest się bardziej czy mniej doświadczonym podróżnym. Choć nie jest to zjawisko, którego należy się obawiać. Powstają one wówczas, gdy ruch mas powietrza ulega nagłemu zakłóceniu. Najczęściej występuje to w miejscach zetknięcia się prądów powietrza o różnych kierunkach i prędkościach. Brzmi niegroźnie. Zwłaszcza, że współczesna technologia lotnicza wykorzystuje radary pogodowe w samolotach i na lotniskach pozwalające skutecznie omijać miejsca występowania anomalii pogodowych, w tym także turbulencji. Co zrobić, by nie wpaść w panikę, gdy trzeba je będzie przeżyć na pokładzie samolotu? Najbezpieczniej jest wówczas siedzieć z zapiętymi pasami, dlatego starajmy się podczas lotu jak najrzadziej spacerować. Bóle uszu To najczęstsza dolegliwość towarzysząca podróżnym podczas lotu, ból pojawia się na skutek zmian ciśnienia powietrza i jest najbardziej dokuczliwy podczas lądowania samolotu. Aby złagodzić ból uszu, wystarczy co jakiś czas ziewać lub przełykać ślinę. Skuteczną i prostą metodą jest także próba wydmuchania powietrza z płuc przez nos z jednoczesnym jego zatkaniem. Pomocne w wyrównaniu ciśnienia może okazać się również żucie gumy. W ostateczności możemy sięgnąć po krople do nosa. Szczególnie podatne na tę dolegliwość są osoby z zaburzeniami układu oddechowego. Natomiast, gdy podróżny przechodzi zapalenie uszu, nosa lub zatok powinien przed wylotem zasięgnąć opinii lekarza i upewnić się czy lot nie pogorszy stanu jego zdrowia. Choroba lokomocyjna Na chorobę lokomocyjną jesteśmy narażeni nie tylko podczas podróży samochodem, dotyka nas ona również w samolocie. Najczęściej pojawia się w momencie, gdy maszyna odrywa się od ziemi, a my tracimy z oczu horyzont. Wbrew powszechnym przekonaniom, aby uniknąć nudności nie należy podróżować o pustym żołądku, obfity posiłek również nie jest wskazany. Warto też, powstrzymać się od picia mocnej kawy czy herbaty, alkoholu, a także od palenia tytoniu, bezpośrednio przed wylotem. Można natomiast zażyć witaminę B1, która odgrywa znaczącą rolę w przewodzeniu impulsów nerwowych, pomaga złagodzić dolegliwości związane z zaburzeniami układu równowagi. Szczególnie bogate w tą witaminę są płatki owsiane, ryby, ryż, szparagi, produkty mączne i wieprzowina. Duże znaczenie ma również wybór miejsca w samolocie. Jeżeli jest to możliwe, najlepiej wybrać miejsce przy oknie nad skrzydłem. Jest to miejsce, w którym wszelkie turbulencje są najmniej odczuwalne. Źródło: Lublin R-XIIID Lublin R-XIII - na ostatnim ze zbudowanych samolotów szkolno-treningowych Lublin R-XIV konstruktor inż. J. Rudlicki postanowił wprowadzić zmiany ulepszające konstrukcję i poprawiające własności lotne. W celu poprawienia sterowności poprzecznej nieco wydłużono lotki, w kabinie obserwatora zamontowano obrotnicę karabinu maszynowego oraz zaokrąglono górę tyłu kadłuba. Pierwszy lot tak przebudowanego samolotu doszedł do skutku w lipcu 1931r., po czym samolot został przekazany do prób w Instytucie Badań Technicznych Lotnictwa. Podczas jednego z lotów nastąpiło ścięcie sworznia drążka sterowego, pilot Jerzy Kossowski wyskoczył ze spadochronem. Samolot bez pilota wykonał prawidłowe lądowanie na polu (!) i zatrzymał się w rowie, dowodząc tym samym znakomitych własności lotnych. Konstruktor uznał jednak symbol R-XIV za pechowy i nadał swojej konstrukcji nowe oznaczenie Lublin R-XIII. We wrześniu 1931r. samolot przeszedł pomyślnie próby państwowe, podczas których wykazał się dobrą statecznością i sterownością oraz łatwością w pilotażu. Podjęto zatem decyzję, że stanie się on podstawowym wyposażeniem polskich eskadr towarzyszących (obserwacyjno-łącznikowych). Wersje i odmiany: R-XIIIA i R-XIIIB - pierwsze wersje seryjne produkowane od połowy września 1931r. do początku 1933r. Od prototypu samoloty te różniły się wzmocnionym baldachimem oraz okuciami skrzydeł. Zbudowano 49 egzemplarzy. R-XIIIA różnił się od wersji B konstrukcją obrotnicy karabinu maszynowego. W czasie remontów wszystkie samoloty R-XIIIA doprowadzono do standardu wersji B. R-XIIIC - wersja produkowana od 6 II 1933r. do stycznia 1934r. Zbudowano 98 egzemplarzy różniących się od samolotów poprzednich wersji rozbudowanym wyposażeniem (zwłaszcza instalacją elektryczną) oraz ulepszonym podchwytywaczem meldunków. R-XIIID - wersja budowana od 28 II 1933r., ostatni z wyprodukowanych 95 samolotów dostarczono wojsku 2 III 1935r. Charakteryzowała się staranną aerodynamiką. Silnik osłonięto pierścieniem Townenda, osłonięto również chłodnicę oleju oraz zamontowano mały kołpak na piaście śmigła. R-XIIIE - wersja przystosowana do działań interwencyjnych na polu walki. Do napędu służył silnik gwiazdowy Gnome-Rhone 7K Titan o mocy 265 kW (360 KM) ze śmigłem metalowym. Planowano zamontować 2-3 oraz przystosować samolot do przenoszenia pod skrzydłami 4 bomb po 50 kg każda. Produkcji seryjnej nie podjęto. R-XIIIF - wersja niemal identyczna z R-XIIIE, różniła się jedynie zastosowaniem polskiego silnika G-1620A Mors konstrukcji inż. St. Nowokuńskiego. Wojsko złożyło zamówienie na 50 samolotów tego typu. Pierwsze 2 egzemplarze w 1935r. skierowano do lotów próbnych w 3 i 6 Pułku Lotniczym. Stwierdzono w nich wady urządzenia do przechwytywania meldunków. Po odbiorze 7 samolotów umowę zerwano (zastrzeżenia dotyczyły problemów z wyważeniem samolotów i tendencji do wchodzenia w korkociąg płaski), co stało się bezpośrednią przyczyną bankructwa Zakładów Mechanicznych "Plage i Laśkiewicz" pod koniec 1935r. Wytwórnia została upaństwowiona i pod nazwą "Lubelska Wytwórnia Samolotów " wznowiła działalność na początku 1936r. Departament Aeronautyki natychmiast ponowił zamówienie na samoloty R-XIIIF. Dokończono zatem 18 rozpoczętych już płatowców oraz zbudowano 32 dalsze wyposażając je w silniki Wright J5 o mocy 162 kW (220 KM). Ze względu na wyżej wspomniane wady nie zostały skierowane do eskadr towarzyszących. Używano ich w szkołach lotniczych, nieliczne odbywały loty bojowe podczas kampanii wrześniowej. R-XIIIG - seria 6 wodnosamolotów zbudowanych dla MDLot. w 1935r. wyposażonych w metalowe śmigło. Od R-XIII ter hydro różniło je ponadto zastosowanie drążków sterowych zamiast wolantów. Ostatni samolot z serii, o numerze 720, został przeznaczony dla plutonu łącznikowego w Rumii i wyposażony w podwozie kołowe. R-XIII Dr "Błękitny Ptak" - patrz Lublin R-XXIII. R XIII Eksperymentalny - samolot z 1934r. wyposażony w opuszczane usterzenie kierunku, przesuwalne w pionie, zaprojektowane przez J. Teisseyre'a i A. Zdaniewskiego w zakładach PWS. Zbudowano tylko 1 egzemplarz. R-XIIIF Aerolog - seryjny R-XIIIF o numerze przebudowany latem 1939r. na samolot rozpoznania meteorologicznego. Wyposażono go m. in. w zakrytą kabinę, radiostację i światła pozycyjne. R-XIIID Reprezentacyjny - seria 6 samolotów przygotowanych dla polskiej delegacji udającej się z rewizytą do Moskwy. Od standartowych R-XIIID różniły się jedynie staranniejszym wykończeniem. Na skutek złej pogody delegacja doleciała jedynie do Mińska i dalszą podróż odbyła koleją. R-XIIIt Dęblin - nieuzbrojona wersja treningowa służąca do nauki pilotażu bez widoczności ziemi. Zbudowano 8 samolotów będących adaptacją wersji R-XIIIB. R-XIII bis hydro - pływakowe odpowiedniki wersji R-XIIIB. Prototypem był samolot Lublin R-XIV wyposażony w pływaki płaskodenne. Po przeprowadzonych w Pucku zimą 1931/32 próbach wodowania Dowództwo Marynarki Wojennej zamówiło jeszcze 3 egzemplarze tej wersji. Dostarczono je Morskiemu Dywizjonowi Lotniczemu pod koniec 1932r. Jeden z nich o numerze 702 przystosowany był do pilotażu bez widoczności ziemi. R-XIII ter hydro - dostarczone MDLot. w 1934r. pływakowe odpowiedniki wersji R-XIIID. Łącznie zbudowano 10 egzemplarzy. Istniała możliwość zamontowania podwozia kołowego lub nart. Łącznie wybudowano 288 samolotów Lublin R-XIII. W latach 1932-36 sformowano z nich 32 plutony łącznikowe po 3 samoloty każdy. W latach 1937-38 stworzono z nich 12 eskadr w poszczególnych pułkach lotniczych. Od 1938r. były wycofywane z pierwszej linii i zastępowane przez nowocześniejsze RWD-14 "Czapla". Kilka R-XIII zostało przekazanych aeroklubom. We wrześniu 1939r. w jednostkach bojowych znajdowało się jeszcze 50 samolotów R-XIII w wersjach C i D. Znajdowały się one w 16 eskadrze Brygady Pościgowej, 26 eskadrze Armii "Kraków", 36 eskadrze Armii "Poznań", 43 i 46 eskadrze Armii "Pomorze", 56 eskadrze Armii "Karpaty" oraz w 66 eskadrze Armii "Łódź". Przeprowadzano na nich rozpoznanie pola walki oraz loty łącznikowe. 13 IX samoloty 56 eskadry przetransportowały nowo mianowanego dowódcę Frontu Południowego gen. Sosnkowskiego wraz z jego sztabem z Biłki Szlacheckiej do miejscowości Hurecko k. Przemyśla. Część samolotów R-XIII udało się ewakuować do Rumunii, na Węgry i na Łotwę. Opracował: Paweł Szczepaniec Pierwszym samolotem sportowym zbudowanym przez polski przemysł lotniczy był PWS-3 konstrukcji inż. Stanisława Cywińskiego. Samolot miał ciekawą konstrukcję belkową wg patentu konstruktora. Dół kadłuba stanowiła belka przenosząca wszystkie obciążenia. Na nią można było założyć wymienną kabinę- osłonę w wersji: sportowej jedno- lub dwumiejscowej, sanitarnej, dyspozycyjnej lub łącznikowej. Takie rozwiązanie było później zastosowane także na samolocie francuskim Breguet 27. Innym ciekawym pomysłem było przesuwanie płata i podwozia wzdłuż belki kadłuba w celu wyważania samolotu (uzyskania pożądanego położenia środka ciężkości). Do napędu samolotu PWS-3 mogły być stosowane silniki gwiazdowe o mocy od 29 kW (40 KM) do 74 kW (100 KM). Prototyp w wersji sportowej, oznaczony PWS-3B, ze znakami rejestracyjnymi P-PWSS, wykonał pierwszy lot r. Po próbach w locie samolot zmodyfikowano i ponownie oblatany latem 1927 r. W dniach 6-9 października 1927 r. mjr pil. Wacław Makowski zajął na nim drugie miejsce w I Krajowym Konkursie Awionetek w Warszawie ( r.). W 1928 r F. Rutkowski zajął na samolocie 6 miejsce w II Krajowym Konkursie Awionetek. W 1928 r. samolot wziął udział w I Zlocie Południowo-Zachodniej Polski. Samolot PWS-3 brany był pod uwagę przez lotnictwo wojskowe jako lekki samolot do obserwacji i bliskiego rozpoznania oraz do łączności. Nie odpowiadał jednak warunkom wojska. W 1928 r. samolot zmodyfikowano, otrzymał oznaczenie PWS-3B (wg [1], [2] i [4]) i był używany przez Klub Lotniczy PWS. W 1930 r. (wg [1], natomiast wg [2]- w 1929 r.) otrzymał nowe znaki SP-ACJ. Od 1934 r. (wg [1]) stanowił eksponat Muzeum Przemysłu i Techniki z częściowo zdjętym pokryciem z jednej strony płatowca. Wg [3]: w 1928 r. został zbudowany drugi zmodyfikowany prototyp PWS-3B, w którym płat otrzymał zaokrąglone końce i lotki o mniejszej rozpiętości. Został zbudowany ze składek lubelskiego LOPP i przydzielony do Eskadry propagandowej LOPP przy PWS, a następnie do Klubu Lotniczego PWS. W 1929 r. pierwszy prototyp otrzymał znaki rejestracyjne SP-ACI, a drugi SP-AEA. W listopadzie 1929 r. A. Karpiński poważnie uszkodził jeden PWS-3. W 1933 r. kadłub samolotu PWS-3 został umieszczony w Muzeum Przemysłu i Techniki w Warszawie Konstrukcja:Dwumiejscowy zastrzałowy górnopłat o konstrukcji początkowo prostokątny, dwudzielny, drewniany, dwudźwigarowy, kryty sklejką do pierwszego dźwigara, dalej płótnem, podparty do wysięgników podwoziowych na kadłubie za pomocą piramidki z dwóch par słupków i za pomocą dwóch par zastrzałów z rur stalowych oraz z jednego pręta biegnącego do łoża silnika. Lotki szczelinowe, na całej rozpiętości płata. Po modyfikacji samolotu płat prostokątny z zaokrąglonymi końcami. Lotki o zmniejszonej w postaci drewnianej skrzynkowej belki nośnej, na której umocowano drewnianą kabinę z listew krytą sklejką z przodu i płótnem z tyłu. Przód kadłuba za silnikiem kryty blachą aluminiową. Kabiny usztywnione drutem, kryte sklejką. Stery kryte klasyczne stałe. Uzbrojenie (projektowane)- 1 ruchomy karabin maszynowy obserwatora. Silnik gwiazdowy Walter NZ-60, o mocy nominalnej 44 kW (60 KM) i mocy startowej 48 kW (65 KM). Dane techniczne Rozpiętość 9,7m Długość 6,93 m Wysokość 2,6 m Powierzchnia nośna 16,75m2 Masa własna 416 kg Masa całkowita 662 kg Prędkość maksymalna 133km/h Pułap 2500m Źrodlo: PWS-8 — polski samolot sportowy skonstruowany w 1929 w Podlaskiej Wytwórni Samolotów, zbudowany w jednym został zaprojektowany w 1929 przez inż. Jarosława Naleszkiewicza w Podlaskiej Wytwórni Samolotów, z własnej inicjatywy fabryki, jako jeden z kilku samolotów przeznaczonych specjalnie do uczestnictwa w Międzynarodowych Zawodach Samolotów Turystycznych Challenge 1930. Był to drewniany dwupłatowiec, częściowo wzorowany na znanym brytyjskim samolocie sportowym de Havilland Gipsy Moth. Podobnie, jak w samolotach wojskowych projektu PWS (PWS-5, PWS-6), zastosowano w nim między płatami nietypowe rozpórki w kształcie litery N i skośne zastrzały usztywniające, zamiast drutów (przez to oraz zastosowany silnik gwiazdowy, był podobny do brytyjskiego samolotu Handely Page Gugnunc). Jedyny prototyp został oblatany na przełomie 1929/1930 roku przez Franciszka Rutkowskiego. Był on po zbudowaniu 65 kg cięższy, niż zakładano. Początkowo był wyposażony w silnik gwiazdowy Armstrong Siddeley Genet o mocy 80 KM, lecz późną wiosną 1930 zamieniono go na nieco silniejszy Walter Vega 85 KM. Zmieniono również kształt statecznika pionowego i steru kierunku, zmniejszono wycięcie pośrodku krawędzi spływu górnego płata i usunięto początkowe zastrzały pomiędzy góra kadłuba a dolnym płatem. Prototyp, ze znakami rejestracyjnymi SP-ADA, wziął udział w zawodach Challenge 1930 w lipcu 1930, pilotowany przez Piotra Dudzińskiego. Został on jednak zdyskwalifikowany za przekroczenie czasu lotu okrężnego wokół Europy, aczkolwiek ukończył lot poza konkursem[1]. Później samolot był przez krótki okres używany przez Klub Lotniczy przy Podlaskiej Wytwórni Samolotów. PWS-8 był konkurentem samolotu który jednak był bardziej udany. Szczególnie wadą była niska prędkość. Konstrukcja: Dwupłat zastrzałowy o konstrukcji drewnianej. Kadłub o przekroju prostokątnym, zaokrąglony od góry, kryty sklejką oraz blachą duralową w części osłony silnika. Prostokątne trzyczęściowe, dwudźwigarowe płaty z zaokrąglonymi końcówkami, kryte płótnem i sklejką w przedniej części, dolny płat o mniejszej rozpiętości (9 m). Skrzydła były składane do tyłu (szerokość po złożeniu - 2,95 m). Lotki tylko na dolnym płacie. Usterzenie drewniane, kryte płótnem. Śmigło dwułopatowe, drewniane. Załoga dwuosobowa, siedząca w odkrytych kabinach jedna za drugą, z wiatrochronami od przodu. kabiny miały podwójne sterownice (w przedniej kabinie wyjmowany drążek sterowy). Za tylną kabiną był bagażnik, który można było zamienić na trzecią kabinę. Podwozie stałe, trójgoleniowe, w układzie klasycznym, z płozą ogonową. Rozpiętość 10 m Długość 7,5 m Wysokość 2,95 m Powierzchnia nośna 22,1 m2 Masa własna 455 kg Masa całkowita 775 kg Prędkość maksymalna 136km/h Pułap 3000 m Źródło: Dla rodaków będących w kraju pod okupacją bardzo istotną sprawą okazało się nawiązanie łączności zbrojnego podziemia z centralą. W przypadku Armii Krajowej chodziło o komunikowanie się w dwóch kierunkach z najwyższym dowództwem przebywającym w Londynie. Istniejąca do tej pory sieć zapewniała przepływ meldunków tylko w jednym kierunku. Korzystano z radiostacji, kurierów i zrzutów. W pewnym momencie zaczęto myśleć o łączności dwustronnej z wykorzystaniem samolotów. Miały one lądować w Polsce. Nad takim sposobem komunikowania myślano w podziemiu od pierwszych dni okupacji. Zdawano sobie jednak sprawę, że przedsięwzięcie nie będzie łatwe w realizacji. Chodziło o względy nie tylko organizacyjne, ale i techniczne. Naczelny Wódz przebywający w Londynie i Komenda Główna Armii Krajowej w Warszawie nie zamierzała zrezygnować z tego pomysłu. Londyn wydał rozkaz przygotowania lądowisk. Odpowiedzią było powołanie na przełomie 1942/43 r. w Wydziale Lotniczym Komendy Głównej Armii Krajowej Działu Łączności Dwustronnej. Nowa komórka organizacyjna otrzymała kryptonim „Most”. „Most” miał odpowiadać za lądowanie samolotów alianckich (głównie tych z Royal Air Force) na ziemiach polskich, które w drodze powrotnej zabierałyby ludzi i w miarę możliwości sprzęt zdobyty na wrogu. Ten poddawany był analizie przez brytyjskich inżynierów. Co wydało się oczywistą oczywistością dla Polaków nie było równoznaczne, że się spotka ze zrozumieniem Brytyjczyków nad Tamizą i nad Wisłą dyskutowano nad minusami i plusami tego ryzykownego zadania. Trzeba było na ten przykład wybrać gdzie lądować i skąd startować. Jeżeli ustalono miejsca to czym, jakiego użyć do tego celu samolotu. Wybrano samolot transportowy dalekiego zasięgu Douglas Dakota C-47. Brytyjczycy swoją nieufność do pomysłu rodaków przełamali prawie za sprawą przypadku. Polacy stali się posiadaczami dużej ilości fragmentów niemieckiej cudownej broni. Chodziło o fragmenty pocisku rakietowego „V”. To one miały zagrozić a w konsekwencji zniszczyć stolicę Wielkiej Brytanii. Douglas Dakota C-47 „Most I” tak została nazwana pierwsza akcja lądowania samolotu z Wielkiej Brytanii w okupowanej Polsce. Dla jej przeprowadzenia wybrano odpowiedni teren na lądowisko. Zajmowało ono kwadrat o bokach 1000 na 1000 m. Kwadrat musiał i miał podejście dla samolotu z każdego kierunku. Nawierzchnia wymagała utrzymania wozu o obręczach wykonanych z żelaza o masie jednej tony. Tak aby te nie zagłębiały się więcej niż 30 mm. Rzecz jasna lądowisko powinno być odpowiednio chronione. I oddalone od obszarów zamieszkałych w których mogliby kwaterować Niemcy albo się szybko pojawić. Ludzie służący w Wydziale Lotniczym odpowiadający za akcję wybrali miejsce. Niestety to z rejonu warszawskiego nie zostało zaakceptowane. Trzeba było wyszukać inne. Udało się takie dopasować do ustaleń w rejonie działań okręgu lubelskiego. Było położone 4 km od Bełżyc i 16,5 km od Lublina. Lądowisko miało kryptonim „Bąk”. „Most I” został wykonany w nocy z 15 na 16 kwietnia 1944 r. i obfitował w kilka niebezpiecznych sytuacji. Załoga C-47 składała się z Brytyjczyków należących do 267 Dywizjonu. Na pokładzie drugim pilotem i oficerem łącznikowym był Polak. Do Polski tą „najkrótszą” drogą udawało się dwóch oficerów. Gdy nad „Bąkiem” pojawił się samolot aliancki zapanowała radość. Okazało się jednak, że to nie ci na których czekają. Tej nocy w powietrze wzbiło się tuzin samolotów do obsłużenia innych miejsc. Po chwilowym zaskoczeniu zdano sobie sprawę, że trzeba czekać tego właściwego. W końcu pojawił się. Samolot lądował mając przeciwny wiatr. Po kwadransie przy drugiej próbie odleciała. Zabrała na swoim pokładzie przedstawicieli Podziemia i odpowiedni bagaż. Bagażem była odpowiednio zaszyfrowana poczta i wyhaftowany sztandar dla Samodzielnej Brygady Spadochronowej. Powodzenie tej misji ostatecznie przekonało polityków i sztabowców w Londynie, że podobne przedsięwzięcia są warte kontynuacji. Zwłaszcza, że trzeba „na już” dostarczyć inżynierom fragmenty V-2. Nim jednak wybrano się po te części, postanowiono mieć 100% pewność, że utrzymaniu dwustronnej łączności jest możliwe. Tak doszło do przeprowadzenia akcji „Most II”. Pocisk V-2 „Most II” wymagał zmiany lądowiska. Wymuszone zostało to przez czynniki naturalne. Noce były za krótkie. Wybrano teren na południu okręgu krakowskiego. „Motyl” następca „Bąka” leżał na północny zachód od Tarnowa. Przelot miał miejsce w nocy z 29 na 30 maja 1944 r. Podobnie jak w pierwszym, akcja startu i lądowania była poprzedzona odpowiednimi hasłami muzycznymi nadawanymi przez radio. Załoga pochodziła z tego samego dywizjonu co pierwsza, a drugim pilotem i oficerem łącznikowym był nasz rodak. W drodze do Polski do Dunaju odprowadzały Dakotę dwa Liberatory pilotowane przez polskich lotników. Stanowiły nie tylko eskortę. W luku bombowym znajdował się cenny ładunek przeznaczony dla Okręgu Lwowskiego Armii Krajowej. Dakota biorąca udział w „Moście II” przebywała w Polsce tylko 7 minut. Tyle czasu zajęło zabranie pasażerów i bagażu. W historii jednak najbardziej zapisała się akcja „Most III”. To w nim na Zachód do Londynu poleciały bardzo duże fragmenty V-2. Lot był niezwykle ważny. Start samolotu miał nastąpić już tradycyjnie z Brindisi. Maszyną przeznaczoną do lotu była rzecz jasna Douglas Dakota. Tylko, że trzeba zwyczajowo wybrać nowe miejsce lądowania (kryptonim „Bajoro”). Miało być one szczególne, bo bagaż był niezwykle ważny. Nie bez znaczenia okazał się jego transport na lądowisko. Podziemie musiało go odpowiednio ukryć, żeby w czasie niespodziewanej wpadki nie został odnaleziony. Konspiratorzy znaleźli sposób. Razem z ładunkiem miał polecieć oficer AK, który był zaznajomiony z materiałem przerzucanym dla Brytyjczyków. Oficerem startowym, podobnie jak w czasie „Mostu II”, został Włodzimierz Gedymin, a akcją na lądowisku dowodził Gustaw Sidorowicz. Ponieważ wcześniejsze zadanie zostało wykonane sprawnie i sprawnie zrezygnowano z poszukiwań nowego miejsca do lądowania. Wykorzystano po raz drugi lądowisko „Motyl”. Consolidated B-24 Liberator Zdawało się, że nic już nie jest w stanie przeszkodzić w realizacji zadania. Stało się inaczej. Początkowo zawiodła łączność radiowa z Włochami. Gdy ją przywrócono, pogoda zrobiła przykrą niespodziankę. Obwite opady deszczu rozmiękczyły nawierzchnię „Motyla”. Na tym pech się nie skończył. Niemcy w okolicy z powietrza zaczęli przejawiać zainteresowanie dla tego skrawka ziemi. Posadzili na nim co gorsza dwie swoje maszyny. Na szczęście nie korzystali z niego za długo. Gdy odlecieli, okazało się że w pobliskiej miejscowości zainstalowali się z podsłuchem radiowym. Dodatkowo wzmocnili swoje posterunki. Wszystko więc wskazywało, że „Most III” został skazany na niepowodzenie. „Jutrzenka” czyli Brindisi nie za bardzo obeznane z realiami panującymi w Polsce (co gorsza z sytuacją na lądowisku) ponaglało. W nocy z 25 na 26 lipca 1944 r. Dakota z 267 Dywizjonu poszła na start. Jak tradycja nakazywała obsługiwała ją brytyjska załoga, ale drugim pilotem a zarazem oficerem łącznikowym był polski oficer. Tego zaszczytu dostąpił kpt. Pil Kazimierz Szrajer. Na pokładzie znajdowali się również Polscy oficerowie. Kazimierz Szrajer dekorowany Krzyżem Walecznych Lądowanie odbyło bez problemów. Gorzej było ze startem. Nasiąknięte wodą podłoże spowodowało, że koła ugrzęzły. Dana przez pilota pełna moc silników nie mogła samolotu ruszyć z miejsca. Zdesperowany pilot chciał zniszczyć Dakotę. Odstąpił od swojego zamiaru po namowie Polaków. Poza tym zadział niezwykle przytomnie oficer startowy. Włodzimierz Gedymin nakazał podkopanie ziemi pod kołami i położenie pod nie naciętego drewna (gałęzi) oraz tego z rozebranej stojącej w sąsiedztwie szopy. Do trzech razy szuka jak mówi przysłowie. Maszyna widocznie tego nie znała. Ale od czego nasz polski upór. Czwarty raz okazał się szczęśliwy. Dakota w końcu wzbiła się w powietrze. Co może się wydać szokujące nam dzisiaj tak samo jak ludziom tamtej nocy - duży transportowy samolot w malowaniu wroga przebywał na lądowisku ponad godzinę. Nikt lotników ani obstawy, mimo licznych dodatkowo wzmocnionych niemieckich posterunków, nie odważył się niepokoić. Razem z tak cenną zdobyczą i raportem do Włoch polecieli ludzie. W operacji „Most III” przerzucono z okupowanej Polski do Włoch Jerzego Chmielewskiego, Józefa Retingera, Tomasza Arciszewskiego ps. Stanisław, Tadeusza Chciuka ps. Celt oraz Czesława Micińskiego. Tomasz Arciszewski i Tadeusz Chciuk Tak przeprowadzony „Most” nie przerwał pracy Wydziału Lotniczego Komendy Głównej Armii Krajowej. Stał się okazją do postawienia nowych wyzwań tu w Polsce i w Wielkiej Brytanii. Niestety. Nie mogły być w większości zrealizowane. Przeszkodą były uwarunkowania natury technicznej, ale także polityczne. Tekst: Konrad Rydołowski Fot. CSS-11 CSS-11 - w Centralnym Studium Samolotów inż. Leszek Dulęba opracował projekt samolotu szkolno-treningowego CSS-11. Pierwszy z dwóch prototypów został oblatany 16 X 1948r. przez Jerzego Szymankiewicza. Samolot był lżejszy niż przewidywał projekt i miał wyższe osiągi. Wykazywał dobre własności pilotażowe i prawidłowo wykonywał akrobacje. Został uznany za jeden z najlepszych powojennych samolotów akrobacyjnych polskiej konstrukcji. Zamówiono 30 egzemplarzy CSS-11 przeznaczonych dla aeroklubów, ale do ich produkcji nie doszło, gdyż zrezygnowano z licencyjnej produkcji silników Walter "Minor 6-III". Konstrukcja: mieszana, kadłub spawany z rur stalowych, skrzydła drewniane, dwumiejscowy jednosilnikowy dolnopłat. Podwozie stałe. Napęd stanowił silnik rzędowy 6-cylindrowy Walter "Minor 6-III" o mocy 118 kW (160 KM). Dane techniczne: Rozpiętość m Długość m Wysokość m Powierzchnia nośna m2 Masa własna 575 kg Masa całkowita 940 kg Prędkość maksymalna 207 km/h Pułap 5500 m Zasięg 660 km Opracował: Paweł Szczepaniec Lublin R-XVIb Lublin R-XVI - na przełomie lat 1931-32 inż. J. Rudlicki zaprojektował samolot pasażerski oznaczony Lublin R-XVI. W konstrukcji wykorzystano doświadczenia zdobyte przy budowie i eksploatacji wcześniejszego samolotu pasażerskiego powstałego w tej wytwórni oznaczonego Lublin R-XI. Oblotu prototypu dokonał w lutym 1932r. Władysław Szulczewski. Samolot przeszedł próby eksploatacyjne w PLL LOT, które poszukiwały wtedy następcy starzejących się Junkersów F 13. Konkurs rozpisany przez Ministerstwo Komunikacji Lublin R-XVI przegrał jednak z PWS 24 zbudowanym w Podlaskiej Wytwórni Samolotów. Główną przyczyną porażki była mniejsza wytrzymałość. Samolot wrócił do wytwórni, gdzie po wzmocnieniu konstrukcji otrzymał oznaczenie R-XVIa. Oblatany został 9 XI 1933r., a następnie przekazano go PLL LOT. Nie zyskał jednak uznania i w 1936r. po odbyciu zaledwie kilku lotów, został skasowany. W maju 1933r. została oblatana odmiana sanitarna samolotu Lublin R-XVI oznaczona R-XVIb. Na początku czerwca 1933r. prototyp wziął udział w Konkursie Lotnictwa Sanitarnego w Madrycie, gdzie zyskał sobie bardzo dobrą opinię. W związku z tym w czerwcu 1934r. lotnictwo wojskowe zamówiło serię 5 samolotów tego typu. Pierwszy z nich dostarczono 9 I 1935r., pozostałe w I kwartale tego samego roku. Służyły one do 1936r., po czym odesłano je do remontu, po którym wykorzystywano je do września 1939r., kiedy to 4 z nich zostały zniszczone, a jeden oznaczony SP-BNO, lekko uszkodzony, został zdobyty przez wojska niemieckie. Konstrukcja: mieszana, jednosilnikowy grzbietopłat wolnonośny. Kadłub kratownicowy, spawany z rur stalowych, przy silniku kryty blachą duralową, dalej płótnem. Usterzenie spawane z rur stalowych, kryte płótnem. Płat drewniany, kryty sklejką brzozową. Podwozie klasyczne, dwukołowe, stałe. Samolot w wersji R-XVIa przewoził 4 pasażerów i 2 osoby załogi, w wersji R-XVIb - pilota, lekarza lub sanitariusza oraz 2 chorych na noszach. Napęd stanowił silnik gwiazdowy 9-cylindrowy Škoda J5B Whirlwind o mocy 162 kW (220 KM). Śmigło dwułopatowe, drewniane. Dane techniczne (R-XVIb): Rozpiętość 14,93 m Długość 10,08 m Wysokość 2,96 m Powierzchnia nośna 30,5 m2 Masa własna 1159 kg Masa całkowita 1632 kg Prędkość maksymalna 194 km/h Pułap 4460 m Zasięg 600 km Opracował: Paweł Szczepaniec Lublin R-VIII/1 LUBLIN R VIII - W 1926r. Departament Aeronautyki MSWojsk. opracował wymagania, jakie powinien spełniać samolot rozpoznawczo-bombowy (liniowy). Na ich podstawie pracujący w lubelskich Zakładach Mechanicznych Plage i Laśkiewicz inż. Jerzy Rudlicki opracował projekt oznaczony Lublin R-VIII. Pierwszy prototyp napędzany przez silnik rzędowy 18-cylindrowy Farman 12WE o mocy 537 kW (730 KM) oblatany został w marcu 1928r. W lipcu tego samego roku pierwszy lot odbył drugi prototyp, w którym zamontowano 18-cylindrowy silnik rzędowy Lorraine-Dietrich 18Kd o mocy 545 kW (740 KM). 13 marca 1929 r. wojsko zamówiło 4 egzemplarze seryjne oznaczone R-VIIIa. Jeden z nich miał mieć taki sam silnik jak drugi prototyp, pozostałe wyposażono w jeszcze mocniejsze silniki Hispano-Suiza 12Lb, o mocy 559 kW (760 KM). Zamówione samoloty ukończono wiosną i latem 1930 r. W 1931 r. cztery samoloty Lublin R-VIII odsprzedano Marynarce Wojennej zainteresowanej wersją pływakową, która mogłaby stanowić sprzęt Morskiego Dywizjonu Lotniczego (MDL) z Pucka. Zimą 1931/1932 zakłady w Lublinie rozpoczęły ich przebudowę na wodnopłatowce. 2 samoloty z silnikiem Lorraine-Dietrich otrzymały oznaczenie R-VIIIbis/hydro (ostatecznie jeden R-VIIIbis został rozebrany na części, a w zamian zbudowano samolot Lublin R-XIIIG). Dwa wyposażone w silniki Hispano-Suiza otrzymały oznaczenie R-VIIIter/hydro. Przetrwały one w MDL długo, bo aż do września 1939r. Ze względu na ich nikłą wartość bojową, a zwłaszcza niewielką prędkość i ładunek bomb, nie zostały użyte w walce. 1 IX 1939r. zostały ewakuowane z Pucka na Półwysep Helski (pozbawionego silnika R-VIIIbis/hydro przeholowała motorówka), gdzie zostały rozlokowane między Chałupami a Juratą. 8 IX zostały zniszczone w czasie nalotu niemieckiego lotnictwa. Łącznie zbudowano zaledwie 6 samolotów Lublin R-VIII (w tym dwa prototypy). Konstrukcja: całkowicie drewniany jednosilnikowy, dwumiejscowy dwupłat, podwozie klasyczne dwukołowe stałe lub pływakowe. Napęd - jw. Uzbrojenie: 1 stały pilota Vickers kal. 7,7 mm strzelający przez śmigło i 2 ruchome sprzężone Lewis kal. 7,92 mm obserwatora. Samolot mógł przenosić 300 kg bomb na wyrzutnikach pod skrzydłami, nie był jednak zdolny do przenoszenia torped. Dane techniczne (II prototyp): Rozpiętość 17 m Długość 11,12 m Wysokość 4,5 m Powierzchnia nośna 76,4 m2 Masa własna 2200 kg Masa całkowita 4200 kg Prędkość maksymalna 220 km/h Zasięg 1700 km Opracował: Paweł Szczepaniec Samolot myśliwski - myśliwiec to samolot o użytku militarnym. Głównie jednosilnikowy i jednomiejscowy. Służy przede wszystkim do niszczenia celów powietrznych bądź celów naziemnych. Myśliwce odznaczają się cechami konstrukcji i wymiarami osiągów, które umożliwiają im w pełnym zakresie wykonywanie wytyczonych lotnictwa myśliwskiego w Wojsku Polskim cechuje stały i szybki postęp, już od czasu jego powstania. Sprzęt latający był (i stale jest) ciągle uzupełniany i unowocześniany. Łatwo będzie zauważyć wyraźne zmiany w budowie i konstrukcji maszyn na przestrzeni niemalże całego minionego wieku. Cechowały je stopniowe przejście od szkieletu drewnianego, obitego płótnem, poprzez mocniejsze stalowe konstrukcje, a skończywszy na zastosowaniu napędu odrzutowego. Wskutek zwiększenia prędkości, osiąganego pułapu, zasięgu działania, siły rażenia i udoskonalanie operacyjnego zabezpieczenia działań, samoloty myśliwskie są stale przygotowane do działania w każdych okolicznościach - o każdej porze dnia i nocy, i w trudnych warunkach atmosferycznych. Przemiany samolotów myśliwskich Polskiego Lotnictwa Wojskowego w przeciągu XX w. postępowały równolegle z postępem technicznym na świecie i adekwatnie do zmian w Polskiej Armii. Szereg konstruktorów polskich (lecz nie tylko) dążył do tego, aby konstrukcje maszyn jak najlepiej odpowiadały ich przeznaczeniu i zapewniały jak najlepsze wyniki w działaniu przebieg badań nad konstrukcjami i wynikami myśliwców wojskowych, należałoby podzielić czas ich pojawiania się w Polskich Siłach Zbrojnych na trzy okresy. Pierwszy to czas między wojenny, lata 1918 - 1939, drugi to czas II Wojny Światowej, lata 1939 - 1945, a ostatni można uznać czas powojenny, od roku 1945 od czasów nam współczesnych. Taki podział jest niejako konieczny, aby lepiej zrozumieć jakimi kryteriami kierowało się państwo Polskie kupując lub inwestując w dane modele i projekty samolotów. Inaczej oczywiście sprawa będzie się przedstawiała w okresie napięcia między wojennego, inaczej w czasie trwania walk, a całkiem inaczej w czasie powojennej Polsce sytuacja była trudna. Zaraz po odzyskaniu niepodległości przemysł lotniczy w Polsce był wręcz szczątkowy, dlatego Lotnictwo Polskie musiało zaopatrzyć się w samolot myśliwski zagranicznej konstrukcji. Źródło: Lim-1 Lim-2 Lim-5 Lim-6 PWS-1 PWS-10 PWS-10M1 PWS-15 PWS-17 PZL PZL PZL PZL PZL PZL PZL PZL PZL Wilk Sokół Lampart Jastrząb Ryś Kania RWD-25 CSS S-13 CSS S-13 - samolot sanitarny, oznaczany również S-13, był rozwinięciem konstrukcji CSS-13 produkowanego w Polsce na licencji radzieckiej. Projekt został opracowany pod kierunkiem inż. Tadeusza Sołtyka. Prototyp został oblatany jesienią 1953r. Produkcję seryjną podjęto w WSK-Okęcie, gdzie powstało łącznie 59 samolotów tego typu. Konstrukcja: drewniana, kryta płótnem; jednosilnikowy dwupłat. podwozie stałe. Napęd stanowił silnik gwiazdowy 5-cylindrowy M-11D o mocy 92 kW (125 KM). Dane techniczne CSS S-13 Rozpiętość 11,4 m Długość 8,17 m Wysokość 3,1 m Powierzchnia nośna 33,15m2 Masa własna 900 kg Masa całkowita 1268 kg Prędkość maksymalna 162km/h Pułap 1500 m Opracował: Paweł Szczepaniec RWD-10 PZL M-96 Iryda PWS-19 Lublin R-XVIII A350 XWB : większa wydajność RWD-17 PZL M-18 Dromader Silniki turboodrzutowe Generacji 1 Aktualności lotnicze Ericsson, Qualcomm i Thales zabiorą 5G w kosmos PLL LOT i Thales przedłużają umowę na obsługę systemu IFE Spółka CPK podpisuje umowę ramową z wykonawcami prac budowlanych Zwycięstwo Polaków w Szybowcowych Mistrzostwach Europy FAI. Zwycięstwo Polaków w Szybowcowych Mistrzostwach Europy FAI. Zwycięstwo Polaków w Szybowcowych Mistrzostwach Europy FAI.
- Сօ ишաктጪ
- Йጤշոձыδω χուде αщуռуጆի
- Κաւաчакяտ экጽφጡኩጌժո